4. Świąteczne spotkanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Grudzień 95

AGNIESZKA

Dzięki poznaniu ludzi z Koła Naukowego i nadziei, że uda mi się do niego formalnie dołączyć, całkowicie zmienił mi się nastrój. Nie byłam już smutna, nie czułam się tak bardzo samotna. Na święta, do domu, jechałam pociągiem, cała w skowronkach. Bardzo cieszyłam się na spotkanie z rodziną i przyjaciółmi! Ciekawa byłam, co nowego wydarzyło się na wsi, u moich koleżanek. Chciałam opowiedzieć o moich studiach i nowych znajomych.

Okres świąteczny rozpoczynało, jak co roku, spotkanie opłatkowe, które organizowały panie z Koła Gospodyń Wiejskich i na które zawsze przychodziła cała wieś. Spodziewałam się pierwszy raz po czterech miesiącach spotkać Michała i jego ojca...

KRZYSZTOF

Zobaczyłem ją od razu od wejścia. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, ale Agnieszka szybko odwróciła głowę i wróciła do rozmowy ze swoimi koleżankami. Wyglądała pięknie, miała na sobie włochaty, różowy sweterek, odsłaniający jej szyję i dekolt, mocno dopasowany do jej zgrabnego ciała, wąską zamszową spódnicę sięgającą kolan i długie brązowe kozaki na obcasie. Była radosna, uśmiechnięta, wręcz promieniała! Widać było, że pobyt w Szczecinie wyraźnie jej służy. Wyglądała jak dziewczyna z amerykańskiego filmu.

Zobaczyłem ją po raz pierwszy od naszego wrześniowego spotkania, które niespodziewanie wymknęło się spod kontroli. Wszystko, co czułem od września: podniecenie, tęsknota, wyrzuty sumienia i obawa przed zdemaskowaniem, skumulowało się teraz i wróciło do mnie! Dobrze, że miałem czas, aby się uspokoić i odzyskać jako tako panowanie nad sobą. Słuchaliśmy występów dzieci ze szkoły, krótkich mów wójta, księdza, Przewodniczącej Koła Gospodyń. Później przyszedł czas na najdłuższą i najważniejszą część uroczystości. Zgodnie z wieloletnim zwyczajem, każda osoba obecna na spotkaniu łamała się opłatkiem z wszystkimi innymi i krótko rozmawiała osobiście z każdym,  bez wyjątku.

— Stary, życzę ci słodkiego, miłego życia, bez niepotrzebnych komplikacji — usłyszałem od Romka, domyśliłem się, że mówi o Michale — no i żebyś w nadchodzącym roku w końcu został teściem — dodał, wskazując głową mojego drugiego syna, Adama.

— A ja życzę ci, żebyś w końcu został dziadkiem. Z wąsami będzie ci do twarzy — mrugnąłem do niego i z ulgą stwierdziłem, że mój głos brzmi względnie normalnie.

Po jakimś czasie podeszła do nas Agnieszka. Z całych sił starałem się opanować emocje. Najpierw podeszła do Bożeny, złożyły sobie życzenia, cmoknęły w policzek.

— Panie Krzysztofie, życzę panu wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia, szczególnie braku sercowych kłopotów, spokojnego życia bez jakichkolwiek zmartwień, czy męczących myśli, wielu radości i przyjemności w życiu, również, a może w szczególności, tych niespodziewanych — powiedziała z uśmiechem, patrząc mi w oczy.

Zaskoczyła mnie, każde jej słowo odczytywałem jednoznacznie. Być może chciała w ten sposób pokazać mi, że tamtą sprawę traktuje lekko, że nie powinienem się tym martwić? Postanowiłem odpowiedzieć jej w podobnym stylu.

— A ja życzę ci, sukcesów na studiach i żebyś pozostała taką wspaniałą dziewczyną, jaką cię zapamiętałem — odpowiedziałem bez zająknięcia.

Uśmiechnęła się szeroko z iskrą w oku, którą tylko ja mogłem odczytać. Przełamaliśmy się opłatkiem i ucałowaliśmy w policzki. Pachniała inaczej, ale równie obezwładniająco.

AGNIESZKA

Dokładnie przemyślałam, jak powinnam zachowywać się przy Krzysztofie. Moja rodzina bacznie mnie obserwowała i gdybym popełniła najmniejszy błąd, oni by zauważyli, że coś jest nie tak, a ja wiedziałam bardzo dobrze, że tej tajemnicy muszę strzec, najmocniej jak umiem! Dlatego postanowiłam zachowywać się ofensywnie, żadnego spuszczania oczu i rumieńców. Zebrałam się więc w sobie i odważnie, z tupetem i uśmiechem na ustach podeszłam do niego, żeby złożyć mu życzenia świąteczne. Zaskoczyłam go, ale, tak jak się spodziewałam, odpowiedział mi w podobnym stylu, dzięki czemu nasza rozmowa wyglądała na naturalną i sympatyczną. Wszyscy wiedzieli, że tak jak kochałam Michała, równie mocno lubiłam jego ojca.


Wkrótce podeszliśmy do siebie z Michałem. Serce zaczęło mi mocniej bić. Czułam stres przed tą rozmową i coś jeszcze... nadzieję?... Michał wyglądał źle, jakby był zmęczony życiem i zły na cały świat. Patrzył na mnie z krzywym, lekko ironicznym uśmiechem, za którym kiedyś chował się przed ludźmi. Wyczuwałam dystans. Atmosfera między nami była ciężka i niezręczna.

— Pięknie wyglądasz — powiedział na powitanie — Widać po tobie, że układanie sobie życia na nowo, w Szczecinie, idzie ci dobrze?

— Dziękuję! Staram się — odpowiedziałam — Na razie nie narzekam.

— Jasna sprawa! Nie spodziewałem się niczego innego. Tylko nie wiem, czego ci w takim razie, życzyć.

— Wystarczy, jeśli będę wiedziała, że życzysz mi dobrze, bo tak jest, prawda?

— Sama wiesz, że nie ma sensu przywiązywać się za bardzo do życzeń. Ale tak, oczywiście, życzę ci dobrze — zapewnił z ironią w głosie.

— Dlaczego tak mówisz?

Michał roześmiał się sztucznie.

— Nie pamiętasz już, co mi tutaj powiedziałaś rok temu? Nic z tego się nie spełniło, ani nasze życzenia, ani twoje obietnice.

— Mówisz, jakby to była moja wina...

— Skąd! To moja wina! — głośno, z ironicznym uśmiechem, zaprzeczył Michał, a kilka par oczu i uszu skupiło się na nas. — Nie tylko ty i ja, ale wszyscy na tej sali wiedzą to doskonale! Nie zmienia to jednak faktu, że świąteczne życzenia to jedna, wielka bzdura!

Zaskoczyły mnie słowa Michała i ton, w jakim je wypowiedział. Nie spodziewałam się, że będzie dla mnie nieprzyjemny. Na co ja liczyłam? Na świąteczny cud? Posmutniałam, a on to zauważył, ciągle znał mnie, jak mało kto.

— Pamiętasz jeszcze, czego życzyliśmy sobie w tamtym roku? — zmienił ton na poważny i zapytał cicho, patrząc na mnie przenikliwie.

Potakująco pokiwałam głową i opuściłam wzrok. Życzyliśmy sobie: siebie... Nic nie było dla nas tak ważne, jak to, żeby być razem... Gardło zacisnęło mi się z żalu, ale też złości. Czego on, kurwa, chciał, doprowadzić mnie do łez?

— Nie spełniło się, co nie? — powiedział z udawaną swobodą, jakby śmieszyło go to wszystko — Dlatego w tym roku powiedz mi cokolwiek, nie wezmę sobie tego do serca, nieważne, czy życzysz mi dobrze, czy źle!

— Nie mów tak! Zawsze życzę ci najlepiej — powiedziałam, walcząc z napływającymi łzami.

— Więc będą mi musiały wystarczyć życzenia wszystkiego najlepszego. Dzięki Agnieszko — w jego głosie wyraźnie usłyszałam sarkazm, po czym pochylił się, cmoknął mnie w policzek — Miło było cię zobaczyć — powiedział i odszedł.

Ta krótka rozmowa z Michałem napełniła mnie smutkiem. Myślałam o niej często.

Rzeczywiście, rok temu, kiedy byliśmy zakochani w sobie na maksa i bardzo szczęśliwi, chcieliśmy być razem na zawsze i tego sobie życzyliśmy. Obiecałam też wtedy Michałowi, że nie wyjadę na studia do Szczecina, lecz wybiorę pobliski Lublin, gdzie on studiował. Mój chłopak aż zachłysnął się z radości na te słowa. Już niecały miesiąc później, było po naszej miłości i po naszym związku, a dzisiaj przyjechałam na święta ze Szczecina...

We wrześniu Michał prosił mnie o drugą szansę i powrót do dawnej relacji. Jedyne, co mogłam mu wtedy zaoferować to nowy start, bez oglądania się na to co dobrego i złego było między nami, białą, czystą kartkę, na której możemy próbować napisać naszą historię od początku. Nie umiałam wrócić do tego co było między nami, ale byłam otwarta na zbudowanie wszystkiego od nowa.

Wygląda na to, że Michał pogodził się z naszym rozstaniem, nie jest zainteresowany budowaniem, nie chce mieć ze mną kontaktu, nawet nie zapytał o moje studia, o nic. Życzenia złożył mi z obowiązku i były to życzenia bez znaczenia, odszedł najszybciej, jak się dało...

MICHAŁ

Czas pozbyć się złudzeń. Czekałem na spotkanie z nią kilka miesięcy i co się wydarzyło? Mniej niż pięć minut żałosnej rozmowy, która tylko potwierdziła to, czego się obawiałem. Podczas kiedy ja tkwię w miejscu, wariuję bez niej i użalam się nad sobą, ona, z tym swoim słodkim uśmiechem na ustach, układa sobie życie beze mnie.

Wyglądała piękniej niż kiedykolwiek wcześniej, cała promieniała, biło od niej szczęście i zadowolenie. Wolałem nie pytać skąd u niej taki nastrój. Może poznała w Szczecinie kogoś, z kim spędza teraz czas, kto ją fascynuje, interesuje, w kim zakochuje się... Wiedziałem, że wyjechała do Szczecina jeszcze przed Sylwestrem, na pewno po to, żeby spędzić go ze swoimi nowymi znajomymi. Widziałem przypadkiem, jak rodzice odwozili ją na pociąg.

Agnieszka to silna dziewczyna, która świadomie kieruje swoim życiem, wiedziałem to od zawsze. Już dawno otrząsnęła się z tego co jej zrobiłem, zamknęła rozdział, który nazywa się "Michał". Mało tego, ona zachowała dobre wspomnienia, do nikogo nie ma urazu, bo przecież wspaniałomyślnie wybaczyła wszystko! A teraz żyje dalej i jak ją znam, to wszystko ułoży się jej jak najlepiej.

Postanowiłem odmienić moje życie, też wyjechać i żyć inaczej.

Kupiłem dużą, metalową skrzynię i zamknąłem w niej wszystkie zdjęcia i pamiątki, związane z Agnieszką. Zamknąłem ją szczelnie i zaniosłem do mojej samotni, na wierzbie. Postanowiłem nie zaglądać do niej długo, może nawet wcale. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro