6. Pięć miesięcy później

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

MICHAŁ

Kolejny, piąty już miesiąc z rzędu, mieszkałem w Lublinie. Przeprowadziłem się do  Adama zaraz po powrocie z mojej żałosnej wycieczki do Szczecina. Rodzice kupili mieszkanie bratu, kiedy dwa lata przede mną rozpoczął studia. Jego sąsiadką okazała się, Magdą, z którą Adam szybko się związał. Zostali parą po kilku tygodniach znajomości i od tamtej pory byli nierozłączni. Adam praktycznie zamieszkał u niej, tam spał, jadł, uczył się i spędzał cały czas. U siebie przechowywał jedynie swoje rzeczy.

— Lokal jest do twojej dyspozycji! — powiedział Adam i dał mi klucze — Mieszkamy naprzeciwko, więc wpadaj, kiedy chcesz.

— Dzięki! Będę wpadał! Najczęściej w porze obiadu! — mrugnąłem do brata.

— Zapraszamy! — zawołała Magda — Adam świetnie gotuje, będziesz mógł się przekonać! A tutaj masz prezent od nas na początek życia w mieście.

Magda wręczyła mi karnet na siłownię, bez limitu wejść. Ucieszyłem się. Zdradziłem bratu, że mam zamiar popracować nad kondycją, pewnie stąd ten prezent. Wiedziałem, że Adam i ojciec wiele godzin przegadali na mój temat, chcieli jakoś mi pomóc podnieść mnie ze stanu, w jakim tkwiłem od wielu miesięcy. Ostatni czas naprawdę był dla mnie chujowy! Wykombinowali pewnie, że jak zamieszkam u brata, to będą mieli mnie na oku.

Szybko się okazało, że w siłowni udaje mi się odciąć od złych wspomnień i myśli, a wysiłek fizyczny daje mi pozytywny zastrzyk energii do życia. Tym sposobem siłownia stała się moim drugim domem. Jak można było się spodziewać, szybko zaczęła mi się poprawiać sylwetka. Zawsze byłem szczupły i wysportowany. Praca w sadach wymaga dużo ruchu i dobrej kondycji, a z powodu wysokiego wzrostu zawsze grałem w siatkówkę, w szkole średniej i na studiach byłem nawet w drużynie reprezentacyjnej. Zawsze wyglądałem dobrze, ale ćwiczenia na siłowni pozwoliły mi wyrzeźbić swoje ciało. Już po paru tygodniach poszerzyłem się w barkach, moje ramiona i uda zyskały muskulaturę, miałem wąską talię, umięśniony brzuch, moja twarz wyszczuplała. Byłem dumny z tego jak wyglądam i ćwiczyłem jeszcze więcej.

Na siłowni poznałem takich jak ja, fanów ćwiczeń fizycznych, wysportowanych chłopaków, z którymi złapałem dobry kontakt. Dużo gadaliśmy o planach treningowych, diecie, porównywaliśmy swoje wyniki. Wkrótce nasze rozmowy zeszły na tematy prywatne.

— Michał, co robisz wieczorem? — zagadnął mnie na siłowni Patryk — Masz kogoś na stałe? Jakąś fajną babeczkę?

— Nie mam — odparłem, nie udało mi się ukryć ponurej miny, jaką wywołało niespodziewane pytanie, do Patryk i chłopaki wybuchnęli śmiechem.

— Ocho! Chyba jakaś lala dała ci nieźle popalić? Stary, nie przejmuj się! Tego kwiatu jest pół światu! Grunt, że jesteś wolnym człowiekiem. Chodż z nami dzisiaj do klubu, przekonasz się, że życie singla może być bardzo przyjemne.

Zacząłem wychodzić z chłopakami na miasto, na piwo, do klubów, na imprezy. Wszędzie gdzie się pojawiliśmy natychmiast, otaczały nas dziewczyny. Moi koledzy z siłowni chętnie korzystali z życia i nie przepuszczali okazji do bliższego kontaktu z panienkami. Ja też nabrałem ochoty na taki styl życia. Chciałem znów mieć dziewczynę obok siebie i czuć się pożądany.

Pierwsza dziewczyna, którą uwiodłem, była  zgrabną blondynką, z długimi, jasnymi włosami, podobną z wyglądu do Agnieszki. Bez problemu dała zaprosić się na piwo, a już następnego dnia miałem ją w łóżku. Podobieństwa do Agnieszki kończyły się jednak na wyglądzie. Nie miała nic do powiedzenia, na pewno nic wartego uwagi, za to w łóżku pozwalała mi na wszystko. Nie bawiłem się w żadne czułości, skorzystałem z okazji i przeleciałem ją na wiele różnych sposobów. Nawet udawała, że się jej to podoba.

Z kolejnymi dziewczynami było podobnie. Każdej czegoś brakowało, już po kilku dniach spotykania się kończyłem znajomość, ale z każdą spędziłem upojne noce, w mieszkaniu Adama, zaspokajając swoje wszystkie zachcianki i fantazje. 

Wmawiałem sobie, że takie życie mi się podoba. Byłem normalnym, zdrowym facetem i jak każdy, w moim wieku mogłem pieprzyć się niemal bez końca. Seks był teraz dla mnie właśnie pieprzeniem się, posuwaniem, zaliczaniem, bez szczególnych starań, czy jakiejkolwiek więzi, a nie, jak za czasów Agnieszki kochaniem się.


Któregoś dnia, z rana, przyszedł do mnie brat. W progu przepuścił wychodzącą z mieszkania Natalię, z którą spędziłem noc. Dziewczyna była piękna, miała zgrabne, wysportowane ciało i jasnobrązowe włosy skręcone w małe loczki, tworzące prawdziwą burzę na głowie. Nadal patrzyła we mnie jak w obrazek i uśmiechała się uwodzicielsko.

Poznałem ją poprzedniego dnia, na siłowni. Twierdziła, że od dłuższego czasu mi się przygląda i od dawna chciała poznać mnie bliżej. Ja nie przypominałem sobie, żebym widział ją wcześniej, ale nie miałem nic przeciwko bliższemu poznaniu się. Przyszliśmy do mnie i bez zbędnych ceregieli przeszliśmy do rzeczy. Pocałowałem ją namiętnie, zacząłem rozbierać, a ona nie miała nic przeciwko temu, przeciwnie, zgodziła się aż nazbyt chętnie.

Pierwszy, szybki seks był w przedpokoju, przy lustrze. Natalia oparła ręce po obu jego stronach, a ja posuwałem ją od tyłu i patrzyłem na idealne ciało dziewczyny, jej piersi i loki poruszające się w rytm moich ruchów. Spędziliśmy razem całą noc i pieprzyliśmy się niemal bez przerwy. Laska miała kondycję i chyba spore doświadczenie, bo nauczyła mnie kilku nowych pozycji, wymagających niemal akrobatycznych umiejętności. Nie zamierzałem jednak spotykać się z nią więcej razy. Seks był mechaniczny i męczący. Rano czułem się głównie zmęczony, jakbym przebiegł maraton.

Na pożegnanie poklepałem ją po tyłku, specjalnie, żeby Adam to zobaczył.

— Długo jeszcze zamierzasz się tak bawić? — zapytał, gdy za laską zamknęły się drzwi.

— O co ci chodzi? — wzruszyłem ramionami i ciężko opadłem na fotel.

— To ma ci pomóc zapomnieć, czy dowartościować się?

— Jezu, Adam! Będziesz mi teraz truł? Zejdź ze mnie! — nie zamierzałem tłumaczyć się bratu z niczego, a tym bardziej analizować z nim swojego życia.

— To, co robisz, jest słabe — Adam z politowaniem pokręcił głową.

Wkurzyłem się.

— A co ty możesz o tym wiedzieć? — powiedziałem podniesionym głosem — Nie masz najmniejszego pojęcia, o czym mówisz! A może chcesz tego spróbować? Zabrać cię kiedyś ze sobą? Chcesz się bzyknąć z jakąś extra laską? Sam żadnej nie wyrwiesz — popatrzyłem na brata z drwiącym uśmiechem — ale jak będziesz ze mną, to kogoś ci zorganizujemy.

Chciałem wkurzyć brata, zawsze miał kompleks na punkcie własnego wyglądu. Co by nie robił, to wyglądał jak chłop małorolny. Miał okrągłą twarz, często zaczerwienioną i rzadkie, blond włosy, którym nie pomagała nawet najbardziej modna fryzura. Nie był wysoki i szczupły jak ja i ojciec. Miał zaokrąglone plecy, szerokie ramiona i dłonie z krótkimi, grubymi palcami. Nadrabiał jednak dobrymi ciuchami, nonszalancją, pewnością siebie, przebojowością i opanowaniem. Zawsze, w każdym towarzystwie, to on brylował, rzucał żartami, prowokował ludzi do różnych zachowań, kontrolował sytuację i skupiał uwagę na sobie. Był bardzo pewny siebie. Mówił o sobie, że jest skazany na sukces i miał cholerną rację.

Teraz patrzył na mnie całkowicie spokojnie. Moje słowa nie zrobiły na nim najmniejszego wrażenia.

— Michał, ja nie jestem twoim wrogiem. Weź się ogarnij, przestań robić z siebie widowisko.

— A ty przestań mnie pouczać! — próbowałem opanować rozdrażnienie.

— Zamiast się pogrążać i zabawiać z przypadkowymi dziewczynami w moim łóżku, pokaż jaja w prawdziwym życiu i powalcz o tę jedną, która jest tego warta i na której naprawdę ci zależy.

— O to ci chodzi?! O twoje łóżko?! Nie ma sprawy, jeszcze dzisiaj się wyprowadzę! — wstałem z fotela.

— Powiem ci wprost debilu: powalcz o Agnieszkę. Spróbuj przynajmniej. Nic nie tracisz i tak jesteś w czarnej dupie.

Adam zachowywał się, jakby mnie nie słyszał. Mówił swoje i z minuty na minutę wkurzał mnie coraz bardziej. Chwyciłem bluzę. Miałem zamiar wyjść, żeby przewietrzyć się i ochłonąć.

W tym momencie do mieszkania weszła Magda. Uśmiechnęła się szeroko na mój widok.

— Cześć Casanova! — podeszła i poklepała mnie po ramieniu — Co to za tajne narady? Nie sprowadzaj mi chłopaka na złą drogę — żartowała, ale nie było mi do śmiechu.

— Dajcie mi, kurwa, święty spokój! — powiedziałem i wyszedłem z domu trzaskając drzwiami.

Adam mnie wkurzył, ale i bez tego wiedziałem, że tego dnia będę miał słaby humor. Był to dzień dwudziestych urodzin Agnieszki. Starałem się nie myśleć o tym, że ona dzisiaj przyjmuje życzenia, ktoś z tej okazji mocno ją przytula, może poczuć jej ciepło i zapach, a ona uśmiecha się do niego. Widziałem, oczyma wyobraźni jakiś stół, przy którym siedzi Agnieszka i jej goście. Wszyscy żartują, śmieją się, jest miło, przyjacielsko i radośnie, jak zawsze w jej towarzystwie. Może nawet jest z nią ktoś dla niej szczególny, jakiś cholerny szczęściarz, który kupił jej bukiet kwiatów, a ona ucieszyła się tak bardzo, że oczy jej zabłyszczały, wtuliła twarz w kwiaty, jak zawsze robiła, a później pocałowała go w usta?

Miałem wątłą nadzieję, że uda mi się nie myśleć o tym wszystkim. Natalia z siłowni miała sprawić, że w nocy będę zbyt zajęty, żeby myśleć o urodzinach mojej byłej dziewczyny, a w dzień miałem zamiar odsypiać noc.

Jednak Adam wszystko zepsuł. Łaziłem więc po mieście, w smętnym nastroju i rozmyślałem. Wspominałem czasy, kiedy byłem zakochany jak wariat i na maksa szczęśliwy. Przypomniałem sobie, jak to jest stracić miłość życia i znaleźć się na samym dnie piekła. Kurewsko trudno wychodziło się stamtąd, ale teraz, po wielu miesiącach tkwienia w totalnej beznadziei udało mi się zacząć życie od nowa, bez niej.

"Ona mnie już nie chce. Mówiła, że zamierza ułożyć sobie życie na nowo, a ona zawsze osiąga to co sobie postanowi. Wie, że nie mam na nią namiaru, a sama nie kontaktuje się ze mną, nie przyjeżdża na wieś. Jak niby miałbym o nią walczyć? Chodzić po wsi i żebrać o jej adres? A potem co miałbym zrobić? Napisać list? Pojechać do niej, żeby znowu przekonać się, że ona ma już inne, nowe życie, bez miejsca dla mnie? Miałbym znowu wpaść w dół na długie miesiące? Ona pewnie już nawet o mnie nie myśli i to jest koniec naszej historii" — myślałem — "Na szczęście chce mnie wiele innych dziewczyn i zamierzam zapoznać się z nimi bardzo, bardzo blisko. Bez miłości, bez zażyłości, za to z dużą ilością przyjemności!"

AGNIESZKA

Dwudzieste urodziny świętowałam skromnie i samotnie. Otrzymałam kilka listów i kartek pocztowych od przyjaciół z liceum i znajomych ze wsi, niestety nie mogłam pojechać do domu, żeby uczcić tę okazję razem z Igorem i naszymi przyjaciółmi. Nie mogłam być przy Igorze w czasie, kiedy ta idiotka Baśka, powie mu, że go rzuca. Dodatkowo byłam z tego powodu sfrustrowana.

Kilka dni wcześniej dostałam list od Baśki. Napisała mi, że zamierza zerwać z Igorem zaraz po jego urodzinach. Ponoć jest jej z nim za dobrze i bezpiecznie, zbyt stabilnie i przewidywalnie. W życiu nie czytałam większych bzdur! Na koniec napisała: "(...) W tej sytuacji, że my też powinnyśmy przestać się przyjaźnić i kontaktować. Nie pisz do mnie, nie spotykajmy się już więcej. Być może mnie zrozumiesz, jeśli nie teraz, to za jakiś czas. Proszę, zaopiekuj się Igorem po tym wszystkim. Przepraszam za wszystko. Barbara.


Rodzinka złożyła mi życzenia urodzinowe telefonicznie.

— Najlepsze życzenia braciszku! Nie zmieniaj się. Jesteś najlepszy! Cokolwiek jest przed tobą, zawsze pozostań sobą i bądź szczęśliwy. Żałuję, że nie mogę uściskać cię dzisiaj.

— I zabawić się razem przy tej okazji! Ale nie martw się siostra, odbijemy to sobie, jak przyjedziesz do domu na wakacje! Uczcimy wtedy wejście trzecią dekadę życia i omówimy szczegółowo nasze plany na przyszłość. Pogadamy od serca, tak jak lubisz najbardziej.

— Okej, trzymam za słowo!

— Co zamierzasz dzisiaj robić? — pytał mój troskliwy brat, musiał upewnić się, że nie będę dzisiaj smutna.

— Wybiorę sobie coś z miejskich atrakcji, żeby odpowiednio uczcić taką okazję. Nie martw się, dam sobie radę! — odpowiedziałam wymijająco — A ty baw się, zaszalej! Taka okazja jak "zmiana kodu dwójka z przodu" zasługuje na porządną imprezę! I koniecznie pozdrów wszystkich ode mnie!

Nic nie powiedziałam bratu o tym, co Baśka planuje zrobić. Niech jego szczęście trwa jeden dzień dłużej, zresztą, ona jest taka niestabilna, wcale nie wiadomo, czy nie zmieni zadania... Martwiłam się, jak Igor przyjmie tę wiadomość.

Nikt z moich nowych znajomych w Szczecinie nawet nie wiedział, że mam urodziny... Wpadłam w pełen melancholii nastrój. Snułam się samotnie po mieście i rozmyślałam o tym, czego sama sobie życzę, co jest dla mnie najważniejsze, co chciałabym mieć, jak chciałabym żyć.

W pierwszym odruchu pomyślałam, że wszystko, czego chcę to miłość. Ciągle dobrze pamiętałam, że z miłością w sercu i bliską osobą u boku, wszystko inne: nauka, praca, codzienne obowiązki, jest łatwiejsze i samo z siebie się układa. Ponownie dopadły mnie wspomnienia czasu spędzonego z ukochanym chłopakiem. Kochałam Michała całym sercem, duszą i ciałem. Najmocniej jak umiałam, do całkowitego zatracenia! Byłam wtedy w stu procentach szczęśliwa. Poważne wątpiłam, czy kiedykolwiek odnajdę jeszcze podobne uczucie...

Później przyszła myśl, że kochałam za bardzo, za mocno. Przypuszczalnie to dlatego Michał mnie odtrącił. Byliśmy ze sobą za blisko, zatarły się granice, jakbyśmy przestali być osobnymi osobami, jakbyśmy przenikali siebie nawzajem. Michał, jak każdy facet, potrzebował przestrzeni, odrębności. Tak się przecież mówi... Pewnie to właśnie z tego powodu zerwał ze mną i zrobił to tak, żeby nie było już powrotu. Cierpiałam po tym bardzo, przez wiele miesięcy czułam fizyczny ból, przestałam panować nad swoim życiem, straciłam nad sobą kontrolę i ostatecznie wylądowałam w ramionach jego ojca!

W życiu, z niczym nie powinno się przesadzać, również z miłością.

Teraz, po wielu miesiącach, stworzyłam siebie na nowo. Odpuściłam sobie życie towarzyskie, skupiłam się wyłącznie na nauce. Byłam najlepszą studentką na roku, miałam wyłącznie najwyższe oceny, zarówno z bieżących kolokwiów, jak i semestralnych egzaminów. Okazało się jednak, że to mi nie wystarcza. Nie chciałam dłużej być sama.

"Michał mnie już nie chce, nawet nie złożył mi życzeń urodzinowych, pewnie nawet o mnie nie pomyślał." — myślałam — "Czas się już z tym pogodzić".

Obiecałam sobie, że otworzę się na nowe znajomości, ale tym razem będzie w nich więcej partnerstwa, koleżeństwa, a nawet zdrowego wyrachowania, niż miłości. 

"Znajdę kogoś, kto sprawi, że nie będę już taka samotna i smutna jak dzisiaj, w dniu swoich dwudziestych urodzin" — z taką myślą zakończyłam dzień.

KRZYSZTOF

Minęło wiele miesięcy, odkąd Michał postanowił zmienić swoje życie, wyjechał do miasta i praktycznie zamieszkał tam. Wszyscy w rodzinie chcieliśmy, żeby ponownie poczuł się pewnie, odzyskał grunt pod nogami i wrócił do domu wyleczony z żalu i uczucia do utraconej, z własnej winy, dziewczyny. W żaden sposób nie próbowaliśmy wpływać na niego, ani go oceniać, chociaż trudno było pochwalać życie, jakie teraz prowadził.

— Co mam ci powiedzieć? Został rasowym bawidamkiem — mówił Adam, którego zagadnąłem o brata- Zmienia dziewczyny jak rękawiczki.

— Może szuka sobie kogoś?

— Nie — zdecydowanie odpowiedział Adam — To tylko imprezowanie i zabawa. To nie są niewinne randki. Skończy się tak, że w końcu zrobi przypadkowej dziewczynie dziecko i uwiąże się do końca życia.

— Pogadaj z nim, przecież ja nie będę go pouczał — powiedziałem.

— Myślisz, że nie próbowałem?! On nie chce mnie słuchać! Zachowuje się jak ostatni idiota. A te głupie dziewuchy pchają mu się do łóżka jedna po drugiej, na jedną noc.

Mimo tego, co mówił Adam, liczyłem na to, że w końcu któraś z dziewczyn zainteresuje go bardziej. Liczyłem na to, że zaprosi kogoś do domu, przedstawi nam swoją nową dziewczynę. Jednak wszystkie znajomości były krótkie, zupełnie nic dla niego nieznaczące. Niepokoiłem się, czy takie skakanie z kwiatka na kwiatek nie staje się jego sposobem na życie i czy odbije się na nim niekorzystnie.

Michał ograniczył kontakty z nami i przyjazdy do rodzinnego domu do niezbędnego minimum. Był zawsze, kiedy trzeba było coś zrobić w gospodarstwie. Praca w sadach była dla niego nie tylko obowiązkiem, ale dawała mu też dużo przyjemności, no i oczywiście dzięki niej miał swoje, niemałe pieniądze. Zawsze wiedział, kiedy i co jest do zrobienia, nadal był moim niezawodnym partnerem. Po pracy wracał do miasta i prowadził tam swoje studenckie życie.

Sprawa jego podłego zachowania w stosunku do Agnieszki nieco przycichła na wsi, jak to w życiu bywa, zastąpiły ja nowe tematy. Ludzie pamiętali, że potraktował ją okrutnie, uwiódł i porzucił, ale też, że później próbował naprawić błędy. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro