Rozdział XXIV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Kto to Perun? – spytał Serafin.

- To zarządca naszej biblioteki – westchnęła Karynke.

- Co się stało z Liberem? – zdziwił się Aestas.

- To on - wyjaśniła niechętnie smoczyca. – Tylko... Dziesięć lat temu otworzył portal do innego wymiaru... I coś tam znalazł. Od tego momentu zamknął się w swojej komnacie, pod pretekstem badania równoległego świata. Nie minęło dużo czasu, a kazał się nazywać właśnie tym imieniem. Więcej nie chcecie wiedzieć. – Jej ostre spojrzenie zamknęło usta Serafinowi. – Lepiej chodźmy po tę książkę – mruknęła, po czym zeskoczyła ze stołu i weszła w labirynt ksiąg. Pozostali natychmiast podążyli za nią.

Poprowadziła ich po śladach z powrotem między regałami. Mijane przez nich Żmije przystawały, by przyjrzeć się nietypowemu korowodowi, jednak słysząc groźne warknięcia szefowej, natychmiast wracały do pracy.

Cokolwiek one tu w ogóle robią – pomyślał chłopak, obserwując krzątające się gady. Wiele z nich transportowało większe od siebie księgi, inne jedynie przefruwały z miejsca na miejsce.

Wreszcie dotarli nad czytelnię. Dwa mniejsze smoki natychmiast wskoczyły na złoconą barierkę, odbiły się od niej tylnymi szponami i wystrzeliły w powietrze. Aestas chwycił Serafina i poleciał za przewodnikami na najwyższe piętro. Po chwili ponownie maszerowali między półkami.

Tym razem szli znacznie dłużej i mniej-więcej w jednym kierunku. Żmije dalej im się przyglądały, by ponownie wrócić do pracy, słysząc warknięcia Karynke.

Wreszcie grupa dotarła do rogu budynku. Przed nimi mieściły się wysokie, dębowe drzwi. Wystawała z nich złota kołatka, trzymana w pysku groźnie wyszczerzonego smoka, uformowanego z tego samego materiału. Wrota umieszczono w ścianie zbudowanej z ciemnego, gładkiego kamienia.

Kiedy tylko smoczyca zbliżyła się do ściany, drzwi uchyliły się do środka z lekkim skrzypieniem. Żmije natychmiast prześlizgnęły się przez szparę. Serafin podniósł rękę, by popchnąć wrota dalej. Jednak zanim zdążył ich dotknąć, te samodzielnie się rozwarły. Chłopak zmierzył wrota podejrzliwym spojrzeniem, po czym także przekroczył próg. Za nim przecisnął się Aestas.

Stali u stóp krętych schodów, zbudowanych z tego samego ciemnego kamienia co ściany. Dębowe drzwi z cichym zgrzytem zamknęły się za nim.

- Czy te drzwi... same się zamykają i otwierają? – spytał ze zdziwieniem Serafin.

- No i? – prychnął Sebi, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie, wskakując na kolejne stopnie.

- Ale ktoś powinien je popchnąć lub pociągnąć!

- Nie.

Chłopak przystanął, gdy dotarło do niego, co smok chciał przez to powiedzieć.

- One są magiczne!?

- Jak większość tej biblioteki.

- Ale... ktoś musiał je zaczarować!

- No i?

- Jaki mag chciałby pomagać smokom?!

- Ten, który jest smokiem – westchnął Aestas.

- Ale przecież smoki nie potrafią czarować!

- Jeden gatunek potrafi – wyjaśnił Chciwiec. – Nazywamy je Zaklinaczami Magii.

- I jednym z nich jest Perun! – wreszcie zrozumiał chłopak.

- A myślisz, że po co mu książki czarów? – warknął Sebi, przeskakując kilka kolejnych stopni.

- Mam nadzieję, że śpi – mruknęła jakby do siebie Karynke.

- Ale wtedy trzeba będzie go obudzić – zauważył drugi Żmij. – A przy pobudce ma niebezpieczne odruchy.

- A jeśli nie śpi? – spytał Serafin.

- W najlepszym wypadku przegląda swoje najnowsze zdobycze...- stwierdziła smoczyca.

- Z równoległego wymiaru? – wtrącił chłopak.

- Tak – przytaknęła, jednocześnie piorunując go wzrokiem. - A w najgorszym... może ćwiczyć swoje zaklęcia.

- Wejdę tam pierwszy – podjął się Aestas. – Cokolwiek tam robi, nie będzie stanowił dla mnie zagrożenia.

- Na pewno nie będzie w stanie cię zabić – mruknęła cicho do siebie Karynke z powątpiewaniem. – Jeśli chcesz...

Po chwili milczenia Serafin otworzył usta, by zadać kolejne pytanie. W tym momencie ogon Aestasa uderzył go w tył głowy. Chłopak natychmiast odwrócił się, by spiorunować go wzrokiem. Tamten w odpowiedzi jedynie lekko pokręcił głową. Resztę drogi spędzili w ciszy.

Wreszcie dotarli na szczyt schodów. Umieszczone w ciemnej ścianie podwójne wrota były dwukrotnie większe od tych na dole wieży. W ciemnobrązowym drewnie wyrzeźbiono kilkadziesiąt smoków różnych kształtów i rozmiarów, szybujących wśród chmur. Na wysokości ludzkiej głowy umieszczono parę bliźniaczych, smoczych głów ze złota, a każda z nich trzymała w paszczy złotą obręcz.

Nagle zza ściany rozległ się niepokojący śmiech.

- Czyli nasz Perun nie śpi – westchnął Sebi. Zawtórował mu diaboliczny chichot.

- Zostańcie tu – polecił Aestas, podchodząc do drzwi. Reszta posłusznie stanęła na szczycie schodów.

- Goood... Goood... - odezwał się chropowaty głos, stłumiony przez ściany. Żmije wymieniły zaniepokojone spojrzenia.

- Dobrze, na trzy – oznajmił Biały Koszmar, chwytając złote pierścienie. Ponownie dało się słyszeć diaboliczny śmiech. – Raz... Dwa... Trzy!

Aestas gwałtownie pociągnął za klamki, otwierając wrota na oścież. Jednocześnie błękitna błyskawica z trzaskiem śmignęła między drzwiami. Pod wpływem uderzenia smok poleciał do tyłu, z hukiem wpadając na ciemną ścianę. Kiedy bezwładnie osunął się na ziemię, Serafin dostrzegł wielkie wgniecenie w kamieniu. Po białych łuskach przebiegło kilka błękitnych wyładowań elektrycznych.

Powietrze ponownie wypełnił złowrogi chichot.

- And now, you will... czekaj! Ty nie jesteś Luke'm... - Aestas z rykiem poderwał się z ziemi i skoczył z furią w oczach na mówiącego.

Serafin natychmiast wbiegł do pomieszczenia. Jego oczom ukazała się przestronna, okrągła komnata. Słoneczne światło wpadało do środka przez ogromne okno w kształcie rozety, z którego rozpościerał się widok na las Querca. Na niskim stoliku stał na pojedynczej podpórce czarny ekran oprawiony ramką tej samej barwy. Dalej znajdowało się drewniane biurko, na którym spoczywał srebrny, prostokątny przedmiot oraz połączony z nim za pomocą czarnego przewodu okrągły obiekt wielkości dłoni.

W kilku miejscach stały wysokie regały, wypełnione po brzegi tomami. Książki wszelkiej barwy i wielkości pokrywały każdy centymetr kwadratowy pomieszczenia.

Coś było z nimi nie tak. Zaledwie część z nich miało stare, brązowe okładki ze skóry. Reszta wręcz tryskała kolorami.

Serafin podniósł kilka z nich. Niebieski smok nieznanego mu gatunku wyglądał z kobaltowej okładki. Kolejna przestawiała czarnowłosego chłopaka w okrągłych okularach wylatującego przez okno na miotle. Na następnej książce zobaczył szarego szczura owijającego się wokół miecza, a za nim stała dziewczyna charakteryzująca się żółtymi oczami i długimi, ciemnymi włosami.

Niepewnie odłożył znaleziska na miejsce, gdy jego wzrok padł na kolejną kolorową książkę. Chociaż nie miał pewności, czy to na pewno jest książka. Miała dużo cieńszy grzbiet, ale jednocześnie jej strony były wyższe i szersze. Okładka ukazywała postać ubraną w niebiesko-czerwony strój, zasłaniający również jej twarz. Na miejscu oczu znajdowały się dwie duże, białe plamy podkreślone na czarno. Cały kostium pokrywała ciemna siatka, a na czerwonej piersi wymalowano pająka tej samej barwy.

Chłopak otworzył na jednej z pierwszych stron. Zamiast linijek niezrozumiałych znaków zobaczył kilkanaście obrazków. Ukazany na okładce bohater bujał się na białym sznurze, by następnie okładać się na pięści z inną postacią.

- Co ty robisz!? Właśnie miałem zabić Skywalker'a! – oburzył się mieszkaniec komnaty. Serafin spojrzał na Aestasa i leżącego pod jego szponami niewiele mniejszego smoka. Jego ciało pokrywały czerwone i żółte łuski. Zielone oczy skrywały się za parą okrągłych okularów, a z czubka jego brody wyrastały siwe włosy.

- Kogo chcesz zabić? – spytał Chciwiec.

- Luke'a! Miał czelność zginąć dopiero w ostatnim filmie! Muszę dokończyć to, czego nie zrobił Imperator! – wyjaśnił brodaty gad, ruchem łapy wskazując na drzwi. Smokobójca podążył za jego spojrzeniem. Do drewna przyczepiono obrazek odzianego na czarno młodzieńca o krótkich blond włosach. W prawej, okrytej czarną rękawiczką dłoni trzymał srebrny przedmiot, z którego wychodził zielony promień.

Aestas puścił czerwono-żółtego smoka, by wymienić z Serafinem zdziwione spojrzenia. Tymczasem właściciel komnaty wysunął się spod jego szponów, najwyraźniej nieświadomy, jak blisko był śmierci.

- Wspaniały piorun! – wykrzyknął Sebi, wchodząc do pomieszczenia. – Perunie, jak to...

- Darthie Sidiusie – poprawił go Perun, odsuwając się od Chciwca.

- Darthie Perunie – westchnął Aestas. Czerwono-żółty gad przechylił głowę, cicho powtarzając nowe imię.

- Może być – oznajmił w końcu.

- Jak udało ci się rzucić ten czar? Jestem pewien, że nie słyszałem jego słów – zainteresował się niezrażony Sebi.

- Och, to tylko lekko zmodyfikowane Pierwsze Zaklęcie Elektryczności autorstwa Ognistego Płaszcza, użyte za pomocą Metody Rudej Brody – wyjaśnił Perun, unosząc prawą łapę. – Aby użyć błyskawicy, wystarczy, że zrobię tak – dodał, rozczapierzając wszystkie pięć szponów. Nagle z ich czubków wystrzeliły strumienie błękitnej energii, które z trzaskiem przeleciały przez pomieszczenie, by uderzyć w obrazek Luke'a. Z kartki została jedynie dymiąca bruzda na drzwiach.

- Ha! Nareszcie! Dopełniła się nasza zemsta! Niech żyje Imperium! – wykrzyknął z radością brodaty smok. Serafin zerknął niepewnie na Aestasa.

- Darthie Perunie – odezwał się Biały Koszmar. – Potrzebujemy pewnej...

- Teorii? Rey jest wnuczką Obi-Wan'a Kenobi'ego!

- Nie, nie o to nam chodzi...

- Snoke żyje i ma się dobrze, albowiem jest porgiem, który wcześniej był tym szturmowcem w Nowej Nadziei, a jeszcze wcześniej znano go jako Jar Jar Binksa!

- Nie! Nie tego potrzebujemy!

- Nie Gwiezdne Wojny? No tak! Chcecie czegoś z Avengers! W Infinity War na pewno zginie...

- Szukamy pewnej książki – wtrącił się Serafin.

- Książki? Powinieneś koniecznie coś przeczytać ze Świata Dysku! Albo Wilczego brata!

- Nie! Potrzebujemy księgi czarów!

- Czary? Harry Potter ma kilka ciekawych zaklęć. Albo Eragon. Tak! Eragon na pewno ci się spodoba! Chociaż autor ma ciekawe wyobrażenie o smokach...

- Nie chcę nic czytać! – krzyknął chłopak, odrobinę zbyt głośno.

- Czemu? – zdziwił się Perun.

- Bo nie umiem!

Czerwono-żółty smok nagle zastygł w miejscu. Po chwili zaczął bezgłośnie poruszać ustami, próbując przyswoić ten fakt. Wreszcie w jego zielonych oczach zalśnił głęboki żal.

- Nie umiesz czytać – powtórzył cicho. – To straszne...

- Nie, świetnie daję sobie radę...

- Nie chcę widzieć żadnego analfabety w mojej bibliotece! – oznajmił nagle Perun. - Karynke! Macie go nauczyć czytać!

- Oczywiście – odparła smoczyca, lekko pochyliwszy głowę.

- Potrzebujemy Szóstego Zaklęcia Niepamięci – rzucił Aestas, zanim ich gospodarz zdążył pomyśleć o czyś innym.

- To od Niskiego Kapelusza? Trzeba było tak od razu! – oznajmił Perun, skacząc między swoje książki. Wyciągnął obszerny tom, pokryty brązową skórą i złotymi literami. – Myślę, że najbardziej spodoba wam się druga modyfikacja. Osoby, które zaczaruje się jednocześnie, dalej będą o sobie pamiętać. Efekty znikają po trzech tygodniach, chyba że wcześniej wypowie się specjalne hasło. Każdy wieśniak, który zobaczy was na niebie, zapomni o was w momencie odwrócenia wzroku. Jeśli z kimś chwilę porozmawiacie, dana osoba nie będzie o was pamiętać po pięciu minutach. Niestety po całodniowym kontakcie już nie da się was wymazać.

- Tyle nam wystarczy – oznajmił Biały Koszmar.

- Sebi! Każ przepisać to zaklęcie, razem z hasłem i wszystkimi instrukcjami – rozkazał brodaty smok, podając Żmijowi książkę.

- Naturalnie – odparł czarno-biały gad, odbierając tom.

- Każda wioskowa czarownica powinna umieć rzucić to zaklęcie – rzucił okularnik.

- Ty nie możesz tego zrobić? – zdziwił się Serafin.

- Nie będę się zniżać do tego poziomu! – prychnął Perun. – Karynke! Dopilnuj, by ten młodzieniec nie opuścił murów mojej biblioteki, dopóki nie nauczy się porządnie czytać!

Smoczyca skinęła głową.

- Dziękujemy za pomoc, Darthie Perunie – powiedział Aestas, lekko pochyliwszy łeb.

Tamten w odpowiedzi jedynie machnął ogonem, wracając do swoich książek. Serafin wymruczał jakieś pożegnanie i tłumiąc cisnące się na usta przekleństwa, razem z resztą opuścił pomieszczenie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro