Rozdział Czterdziesty Dziewiąty - Mistrz Mimezji

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez chwilę, jakby zamrożony w miejscu, Byakko nie mógł wydobyć z siebie słowa. Brązowe oczy patrzyły na niego ze wciąż kipiącą złością, mimo że on sam zupełnie przestał nacierać na jego ręce aby się wyrwać. Teraz po prostu patrzyli po sobie, nie mając nawet najmniejszej ochoty cokolwiek powiedzieć.
W końcu jednak duch go puścił, odchodząc dwa kroki w głąb korytarza.

- Nie zachowuj się jak święta dziewica - Burknął poirytowany - Jeśli dalej będziesz tak postępować z całą pewnością niedługo nawet zaczniesz wąchać kwiatki od spodu, przypominając sobie moje słowa. "Ah, gdybym tylko nie był tak głupi i posłuchał go!"

- Wystarczy - Przerwał stanowczo - Rozumiem. Nie musisz się pastwić nade mną.

- Jesteś za delikatny jak na boga wojny - Mówiąc to podszedł kilka kroków do przodu, nawet nie odwracając głowy aby sprawdzić czy Byakko za nim idzie. Czy znaczyło to, że pozwala mi wybrać? Dopiero teraz Shi Shuan zaczął się nad tym głębiej zastanawiać. Z całą pewnością w żaden sposób nie przydałby się Shen Yuanowi gdyby tylko doszło do potyczki, ba! Najpewniej by mu jedynie przeszkadzał.
Westchnął ciężko.
Nie mając wyboru, jedynie schylił głowę podążając za duchem, który był już spory kawałek przed nim.
Białe ściany wciąż ciągnęły się przed nimi, pozbawione okien, obrazów czy jakiegokolwiek wyrazu przypominały jedynie pustą kartkę papieru. Nie zależnie czy było to intencjonalne czy nie, wciąż przyprawiało o niepokój. Jedynie duch studni wydawał się być tym wszystkim nie wzruszony, cały czas idąc przed siebie. Czy on się czegoś obawiał kiedykolwiek? Ciekawość zaczęła zżerać go od środka. Wystraszony duch studni mógłby być najciekawszą rzeczą jaką kiedykolwiek dane mu byłoby zobaczyć.

- Jest coś czego się boisz? - Zapytał po chwili rozmyślań, przerywając ciszę. Duch zatrzymał się w miejscu.

- Skąd takie pytanie? - Już spokojniejszy, przyjrzał się mu dokładnie.

- Po prostu zastanawia mnie to. Nie widziałem abyś kiedykolwiek się czegoś wystraszył. Zawsze byłeś bardziej poirytowany czy zły, ale nigdy nie wydawałeś się być przerażony. Czy jako duch masz się w ogóle czego obawiać?

Płomyk parsknął cicho śmiechem.

- Czego mam się bać? Demona? Pustych pomieszczeń? Samotności? Czy cokolwiek z tego ma znaczenie? - Odparł wzruszając ramionami - Nie ma na tym świecie nic materialnego co by mnie przestraszyło. Jednak jeśli chcesz wiedzieć, jest jedna rzecz, która nie zależnie od osoby, trawi i męczy duchy od środka.

Nie kończąc, ruszył z powrotem sprawdzać kolejne z pokoi.

- Co niby takiego? - Zaciekawiony wyjrzał zaraz za duchem.

- Jeśli chcesz uczynić ducha posłusznym  sobie, musisz znać jego imię. Mając czyjeś imię masz nad nim władzę absolutną, to jedyna rzecz, której nie możesz nigdy odebrać żadnej z istot. Jeśli ktoś posiada imię, jest to ogromne błogosławieństwo, ale również jarzmo, którego zrzucenie będzie możliwe tylko w jeden sposób - Mówiąc to rozłożył szerzej ręce - Gdy zmienisz się w eter.

- A czy ty masz imię? - Płomyk westchnął.

- Na prawdę myślisz, że ci je powiem? - Odparł bezsilnie - Żaden duch o zdrowych zmysłach ci go nie zdradzi, dużo pewniejsze jest, że usłyszysz pseudonim albo tytuł.

Shi Shuan kiwnął głową. Ognik miał dużo racji, w prawdzie nie powinien nawet o nie pytać. Jednak wciąż intrygowało go to. Jeśli płomyk miałby imię, jak mogłoby ono brzmieć? Z całą pewnością nie mógł dopasować do tego niesfornego ducha więcej niż "duch studni". Takim go poznał i tylko to mu się z nim kojarzyło.
Gdy otworzył kolejne drzwi nieco zamarł. Pomieszczenie przed nim znacząco różniło się od tego co widział wcześniej. Nieco podekscytowany, machnięciem ręki zawołał również ducha, który teraz wraz z nim przyglądał się berzowemu pokojowi, pełnemu krzeseł. Było ich kilkadziesiąt, podobnie zresztą jak niedużych stoliczków obok, wchodząc do środka zmienił się również zapach. Teraz całe pomieszczenie pachniało niczym żywica, niezbyt przyjemnie, jednak wciąż na tyle znośnie, by pozostać w środku i dostrzec również stół znajdujący się na środku jednej z ścian w sali. To właśnie w to miejsce oboje skierowali swoje pierwsze kroki.

- Dziwne - Mruknął pod nosem Byakko, przyglądając się jasnemu stolikowi z dzwoneczkiem na środku.

- Nie podoba mi się zapach tutaj - Duch studni niedbale zasłonił rękaw - Tutaj jest dużo silniejszy.

- Nie lubisz zapachu żywicy? - Byakko nieco zdziwiony spojrzał na ducha, który jedynie machnął ręką - To cholerstwo sprawia, że chce mi się rzygać. Chodźmy dalej.

Nie było co dyskutować. Bojący się wysokości Shi Shuan doskonale rozumiał specyficzną niechęć ducha, a nawet można by powiedzieć, że na swój własny sposób to szanował. W końcu walka z własnymi ograniczeniami była ciężka prawda?

Rozglądając się między ławkami, natrafili na jeszcze kilka innych przedmiotów. Kilka drewnianych deseczek z numerkami, każdy przypisany do jednego z siedzeń, obok jakieś dwie mniejsze deseczki z dwoma znakami, co przypomniało Byakko paletki do gry w ping ponga.

- Również jesteście przed czasem? - Głos wydobywający się zza jednego z siedzeń, niemal natychmiast oderwał przeszukującego sale Byakko.

- Ah tak - Mruknął bardziej pod wpływem presji mężczyzna, starając się poszukać wzrokiem ducha, który jednak znajdował się już tuż obok niego, nie spuszczając oczu z siedzącego na krześle mężczyzny.
Prosta, czarna szata zwisająca aż do podłogi jako pierwsza przykuła jego uwagę, zaraz po tym były to złote oczy patrzące się nieopisanym spojrzeniem w ich stronę. Zupełnie jakby chcąc prześwietlić ich na wylot.

- Jaki macie numerek? - Zapytał - Jeśli chcecie pomogę wam go znaleźć.

- Nie trzeba, sami sobie poradzimy - Odparł płomyk, ostrożnie idąc w stronę kolejnych krzeseł za nim. Obok nich znajdowały się kolejne drzwi, które tym razem były lekko uchylone.

- Jesteście nowi prawda? - Dopytał, wciąż nie pozwalając im odejść za daleko - Sam pamiętam gdy pierwszy raz przybyłem na takie wydarzenie.

Byakko, nieco bardziej zainteresowany odwrócił głowe w jego stronę. Po jego tonie ciężko było rozpoznać czy mówił o balecie, czy rytualnym mordzie jakiejś dziwnej sekty. Mimo wszystko wciąż mało wiedziało zarówno o tym miejscu jak i o samym jego porywaczu, czy więc nie było by to dziwne, gdyby nie skorzystał z okazji i nie dowiedział się czemu tym razem został porwany?

- Byłeś na dużej ilości, tego typu... Em wydarzeń? - Dopytał najostrożniej jak umiał, na co mężczyzna wyszczerzył usta w uśmiechu, jakby czekając tylko na to pytanie.

- Oczywiście. Bywam tutaj co najmniej raz w miesiącu. Mistrz Dalishi prowadzi najlepsze licytacje o jakich można tylko pomyśleć. Ciężko się nie zgodzić prawda?

- W istocie - Odmruknął Byakko, nieco zakłopotany. Licytacje? O jakich licytacjach mówi? To zaczynało się robić serio coraz dziwniejsze!
Widząc niepokój Shi Shuana, duch studni szybko przejął pałeczkę stając między nim a siedzącym mężczyzną.

- Ciekawe co tym razem będzie wystawiane.

- Oh więc nie wiesz paniczu? Tym razem ma być coś wyjątkowego. Podobno istoty, których wcześniej nie widziały żadne oczy ludzkie. Przez to wszystko zjechać się mają znamienici goście. Na prawdę ciężko będzie tym razem ugryźć coś dla siebie - Mówiąc to ostrożnie pogładził brodę, która zwisała ponad sześć centymetrów od jego podbródka - Na prawdę dziwne, że o tym nie wiecie.
Chłodniejszy wzrok mężczyzny, niczym ostrze niemal przeszył ich ciała. Czyżby się domyślił? Byakko, wciąż starając się wyglądać naturalnie, myślał nad ucieczką z tego miejsca  podczas gdy duch kontynuował.

- Jesteśmy tu po raz pierwszy, to nie jest jedyna licytacja na jaką patrzyliśmy.

- Oh - Mruknął zaciekawiony - Więc, zmieszały się wam oferty różnych domów aukcyjnych?
Płomyk kiwnął głową.

- Tak czy inaczej lepiej będzie, jak przejdziemy się jeszcze skoro mamy wolną chwilkę - Byakko, ostrożnie przeszedł obok mężczyzny idąc w stronę wyjścia. Podążył również za nim duch studni, który chwycił za klamkę.

- Musicie mieć dobrych informatorów, aby znać poufne informacje o rodzaju licytowanych dziś besti - Odparł, w tym samym momencie w którym klamka opadła, zamykając za sobą drzwi.

~~~

Demon idąc tuż obok kapłana, jedynie co jakiś czas spoglądał w jego stronę. Mógł to wyczuć. To dziwnie łakniące spojrzenie na swojej skórze. Tak było za każdym razem gdy odwracał wzrok, mężczyzna nawet wtedy przyglądał mu się dokładnie, jakby czekając tylko na okazję, jednak natarczywe spojrzenie znikało tak szybko, gdy błękitne oczy miały już skrzyżować z nim wzrok. Ten cholerny duch, na prawdę życzył mu jak najgorzej, pozostawiony sam na sam z mistrzem mimezji. Prawdę mówiąc, było to jego pierwsze spotkanie z takim tworem. Wcześniej nie raz jednak miał okazję słyszeć o tym rodzaju ludzi. Obdarzeni ogromną ilością energii duchowej, byli bardziej jak duchy w swojej sztuce kamuflażu. Nawet wprawne oko, ciężko rozpoznawało mimeza. Właściwie było to niemożliwe. Fizycznie niczym się nie różnili od swoich oryginałów. Przyjmując czyjaś postać, dosłownie kradli jej część, pozwalając sobie łatwo przymierzać nawet cechy charakteru.
Właściwie gdyby sam nie pozbywał się śladów za nimi, nie miał by podstaw aby nie uwierzyć,  że stoi przed nim kapłan Ming.

Shen Yuan w duchu westchnął. Największym problemem było jednak to co widział podczas pierwszego pojawienia się "Kapłana". Był niemal pewien, że czuł od tego mężczyzny świętą duchową energię. Z całą pewnością nie mógł być to pierwszy lepszy mistrz mimezji, potrafiąc odwzorować nawet święte zaklęcia stawał się wyjątkowo niebezpiecznym dla demona przeciwnikiem.
Dużo lepiej byłoby gdyby ten mężczyzna poszedł z duchem. Tak przynajmniej zyskałby trochę czasu aby uciec z Byakko jak najdalej, a teraz zamiast tego musiał się z nim użerać.

- Wiesz, gdzie może być wyjście? - Zapytał, zaczynając rozmowę.

- Nie wiem, wciąż te korytarze wydają się jakieś dziwne. Może po prawej? - Mężczyzna niemal szybko zanotował, wyjście najpewniej znajdowało się po lewej.

Kiwając jednak w geście zrozumienia głową wszedł do jednego z pomieszczeń po prawej. Tym razem natrafili na jakaś sypialnie z chyba pierwszym oknem, jakie dane mu było zobaczyć w tym budynku. Niemal natychmiast ignorując wszystko inne podszedł bliżej.

Za oknem było widać niebo, które już od dłuższego czasu było czarne, pełne gracji liście okolicznego drzewa lekko kołysały się pod wpływem wiatru, który nieustannie pukał również w szybę. Wyglądało na to, że znajdowali się na drugim piętrze. Nie było to zbyt wysoko, ale jednak wciąż wystarczająco, aby zwykły człowiek zawahał się przed skokiem. "Ciekawe jakby zareagował na to Byakko?" - Pomyślał odwracając się w stronę kapłana, który uśmiechał się nieco dziwacznie w jego stronę.

Niespodziewanie rozległ się dziwny dźwięk. Nim demon zdążył coś powiedzieć, zmuszony był więc się ponownie odwrócić. Na parapecie z drugiej strony okna leżało, roztrzaskane jako z którego wnętrza, wyłaniał się już całkiem dobrze uformowany zarodek ptaka. Spoglądając w górę niemal natychmiast dostrzegł gniazdo, a chwilę później kolejne jajko wypadło z gniazda, tym razem roztrzaskując się na okolicznej gałęzi. Dopiero wtedy przyglądając się dostrzegł małe czarne piskle, które starannie dokonywało swojego aktu mordu, pozbawiając życia swoje rodzeństwo, które nawet nie wyszło jeszcze z jajka.

- Młode kukułki są bezlitosne - Odparł mężczyzna stojący za nim - Podrzucone przez własną matkę do innego gniazda, żerują na innych gatunkach ptaków, skrupulatnie zmniejszając ich liczebność. Natura jest wyjątkowo okrutna - Powiedział, przejęty jakby z rzeczywistym żalem o los nienarodzonych piskląt. Jednak nawet tutaj demon wyczuwał płynące z jego słów szyderstwo. Czy aby na pewno tylko kukułki były tak okrutne względem swoich dzieci?

- Natura, daje każdemu równe szanse - Rzucił obojętnie - Matka kukułka swoją wykorzystała.

- Na nieszczęściu dla biednych jaskółek - Dodał kapłan, będąc co raz bliżej. Słysząc niemal bezgłośne kroki, demon nie zamierzał się jednak odwrócić.

- Duchy, demony i ludzie są tacy sami, zwłaszcza gdy podszywają się pod kogoś kim nie są - Czując jak kapłan zatrzymał się na kilkadziesiąt centymetrów za nim, wykorzystał okazję. Chwytając za miecz ze świstem powietrza odwrócił się wprowadzając cios.

---

Ah, nienawidzę piątków, a wy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro