Rozdział Dziewiętnasty - Preznaczenie i postanowienie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Zanim to zrobimy wolałbym raczej pozbyć się tego - Mówiąc to pokazał na klatkę trzymaną w jego rękach. Mężczyzna nieco zdziwiony spojrzał na wykonanie klatki.

- Niezwykłe - Mruknął, gładząc wierzch klatki - Wygląda na to, że to żelazo wzmocnione energią duchową. Z całą pewnością bez klucza łatwo nie puści.

Shi Shuan westchnął.

- Jest więc jakiś inny sposób, aby ją odtworzyć bez klucza? Nie było zbyt wiele czasu, aby go poszukać.

Czarnowłosy skinął głową, jeszcze chwilę przyglądając się mechanizmowi, tak jakby czegoś się chciał upewnić. Dopiero po tym ponownie przemówił.

- Znam zaklęcie, które może rozgiąć duchowy metal, jednak by go użyć potrzeba dużej ilości energii - Mruknął zawiedzony - Nawet gdybym chciał, to nie udałby mi się to.

- Powiedz jakie to zaklęcie - Odparł szybko, patrząc w oczy Mężczyzny, były koloru jasnego karmazynu, który roztaczał wokół siebie wyjątkowo ciepłą aurę, przez co mimowolnie lekko się uśmiechnął - Ja go użyję.

- Jest najwyższy pewny? - Dopytał zdziwiony - Twoja ręką nie wygląda na w pełni sprawną...

Dopiero gdy zwrócił teraz na to uwagę, Byakko spojrzał na dłoń. Już wcześniej nieświadomie użył jej do wzniecenia ognia na pomoście, jednak dopiero teraz w pełni zdał sobie sprawę, jak szybko jego złamana kość się zrosła. Może samą ręką nie wyglądała wciąż najlepiej, jednak w środku wszystko wydawało się być na właściwej drodze rekonwalescencji, czego z pewnością się nie spodziewał.

- Nie ma z tym problemu - Mruknął, na co mężczyzna po raz kolejny skinął głową.

- To zaklęcie polega na wtłoczeniu energii duchowej do przedmiotu, który chce się zniekształcić. Najważniejszym elementem tego zaklęcia jest inkarnacja, która musi zostać przeprowadzona pewnie i bez zawahania się, inaczej może to odbić energię duchową z powrotem do ciała.

Shi Shuan słuchał uważnie, co jakiś czas zerkając kątem oka na zmęczonego ducha studni, który już nawet nie fatygował się, by coś powiedzieć. Wyglądało na to, że te kilka dni z dala od mężczyzny, wymęczyły go i pozbawiły wcześniejszego wigoru. Prawdopodobnie, jeśli odsiecz przybyłoby za późno, duch mógłby się z tego już nie wykaraskać.
Sama myśl o tym przyprawiała o ciarki, dlatego właśnie Byakko poczuł w sobie sporą doze determinacji. Nie mógł go zawieść, zwłaszcza że teraz była jego kolej, aby go uratować!
Skupiając się najmocniej, jak tylko potrafił, powtarzał słowo za słowem inkarnację, którą recytował mężczyzna obok.

"Energia jest w ziemi, ziemia jest energią. Pozwala nam odkryć tajemnice bezcenną..."

Sam fragment brzmiał jak coś pokroju rymowanki dla dzieci, jednak z każdym słowem, presja wypierana na energię duchową się zmieniała. Z początku ciężka i ospała, zaczęła krążyć w jego żyłach niczym mrówki transportujące pokarm do mrowiska. Naprawdę nietypowe uczucie, które z całą pewnością zostanie z nim na dłużej. Dopiero po chwili czarnowłosy, wskazując Shi Shuanowi na klatkę, ostrożnie wygiął jej pręty. Wyglądało na to, że jego pierwsza inkarnacja zakończyła się sukcesem!

Uspokojony, ostrożnie wziął na swoje ręce ducha, który już chwilę później zniknął, znajdując spoczynek w jego znamieniu na nadgarstku. Minie zapewne sporo czasu nim po raz kolejny się ujawni.

- Doskonała robota - Zaklaskał mężczyzna - Jak przystało na boga, już za pierwszym razem!

Słysząc pochwałę, poczuł się nieco dziwnie. Mimo radosnego, tonu i przyjaznego wydźwięku, wcale się z tego nie cieszył. Wrecz przeciwnie, poczuł się jak jeszcze gorszy idiota.

- Nie marnujmy czasu - Odparł po chwili - Jeśli mamy wrócić do stolicy z pewnością chwilę nam to zajmie.

- Stolicy? To nie jest potrzebne - Odparł, wracając już do neutralnego wyrazu twarzy - Kapłan Ming jak i książę Ju znajdują się obecnie w wąwozie Hai Su. Sytuacja tam nie wygląda ciekawie.

Wiedząc co najpewniej miał na myśli mężczyzna, Shi Shuan poczuł się jedynie gorzej. Od przeznaczenia nie da się uciec prawda? Dopiero po głębszym westchnięciu, poczuł, jak wstępują w niego nowe siły. Nie ważne w końcu z której strony, demona, księstwa czy nawet samego królestwach miałby walczyć i tak musiałby stawić temu czoła, dlatego tym razem postanowił dać z siebie wszystko.

- Zabierz mnie na przełęcz Hai Su - Odpowiedział chłodno, na co mężczyzna za nim pokłonił się z szacunkiem.

~~~

Ich droga trwała długo, nawet mimo wynajęcia przez mężczyznę koni. Kilka dni ciągłej jazdy, odbiły się również na nie przyzwyczajonym do tego Shi Shuanie, którego plecy, coraz częściej dawały o sobie znać, nie pozwalając mu nawet normalnie się wyspać. Feng Tao, przez te całą drogę towarzyszył mu w wyprawie, nie jednokrotnie starał się mu pomóc, podając różne zioła i napary, które rzeczywiście przynosiły efekt, krótki czas był ulgą dla mężczyzny, którego myśli cały czas krążyły wokół Shen Yuana. Demon z pewnością nie odpuści po tym co stało się w tamtych górach i pewnego dnia przybędzie, aby dokonać swojego zapewnienia.
Jeśli tak się miało stać, to z całą pewnością nie podda się bez walki.

Trzeciego dnia jazdy, mężczyźni w końcu zaczęli widzieć wyłaniającą się ze zza horyzontu przełęcz, dokoła nie rosło zbyt wiele zieleni, drobny las, którego liście już dawno zabarwiły się na kolor szkarłatu, wyglądał nawet bardziej jałowo, zwłaszcza gdy spojrzało się w stronę zachodzącego słońca, które jedynie podkreślało bardziej żółtawy kolor trawy.
Gdy obydwoje zeszli z koni, nie minęła chwila gdy niemały tłum ich otoczył, spośród którego wyróżniała się najbardziej jedna osoba.

- Najwyższy! - Szczęśliwy głos kapłana dobiegł do jego uszu, a już chwilę później, poczuł jak ktoś ostrożnie, ale nagle przytula - Jak bardzo jestem szczęśliwy, że nic ci nie jest! - Zapewniał, aż w końcu niemal padł na kolana, błagając o wybaczenie.
- Jak wiele złego uczyniłem nie mogąc poprawnie ochronić jego majestatu - Szczere słowa skruchy, chwytały za serce, zwłaszcza gdy spojrzało się na jadeitowe oczy błyszczące jak dwa klejnoty. Jego zachowanie znacznie bardziej przypomniało, radość rodzica po powrocie dziecka niżeli błaganie. Jednak to właśnie to, sprawiło, że Byakko poczuł ogromny ból.
Dlaczego przez jego niekompetencję, miał cierpieć cały naród?

Znajdując w sobie siłę, aby w końcu coś powiedzieć, ostrożnie postawił do pionu kapłana, jednocześnie zwracając się do wszystkich wokół.

- Od teraz będzie dobrze. Nie pozwolę, by na dobrego człowieka spadł choćby kurz z głazów, którymi wybudujemy lepsze jutro - Dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego co powiedział poczuł okropne zażenowanie. Co to w ogóle był za tekst?!

- Niech żyje najwyższy! - Rozległ się krzyk jednej z osób z tłumu, za którą podążyły kolejne, tak więc już chwilę później całą przełęcz słyszała radosny krzyk uwielbienia w stronę, jak zwykle speszonego mężczyzny, który jedynie chciał reinkarnować się jako kot.

Jedynie demon stojący niedaleko, zwęglonej platformy czuł niepohamowany żal zmieszany z gniewem, który z czasem zmienił się w krwawe postanowienie. Zbierając w sobie siły, w końcu ruszył w stronę zachodzącego słońca, w duchu przeklinając wszystko, co stanie mu na drodze.

---
Powoli lecimy z fabułą
Mam nadzieję, że jeszcze was nie zanudziłam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro