Rozdział Trzydziesty Pierwszy - Morderczy Trening

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie wiedząc co właściwie odpowiedzieć Shi Shuan wydukał jedynie proste przeprosiny, mając nadzieję że mężczyzna nie weźmie sobie do serca słow ducha studni. Prawdę mówiąc co w ogóle skłoniło go do tak ostrych zaczepek?

- Z młodszym rodzeństwem zawsze jest ciężko co? Dobrze że sam jestem jedynakiem - Zaśmiał się, stając obok Byakko - Tak czy inaczej miło cię znowu widzieć młody.

Shi Shuan zaśmiał się nieco niepewnie, wciąż kątem oka mierząc ognikaz który nawet nie patrzył w ich stronę. Nie mogąc nic na to poradzić westchnął bezdźwięcznie.

- Chodźmy już - Wypalił cicho duch wciąż kierujac wzrok w korytarz.

- Potem przyjdę do biblioteki, więc jeśli chcesz możesz wpaść się ze mną pouczyć - Zhen Yu uśmiechnął się w jego stronę, co Byakko odwzajemnił krótkim podziękowaniem i nieco przepraszającym uśmiechem.

Dopiero gdy znaleźli się wystarczająco daleko od tamtego korytarza, Shi Shuan nieco zriytowany zaczął:

- Co w ciebie wstąpiło? - Podszedł bliżej ognika - To zwykły człowiek, więc czemu?

- Bez specjalnego powodu. Po prostu mnie irytował. Poza tym, czy nie mówiłem że mamy mało czasu? Myślisz, że jak długo jestem w stanie utrzymać to ciało z tak małą ilością energii?

W tym co prawda miał rację. Mężczyzna trochę się zapędził wdając się w dyskusje z starszym kolegą. Ale wciąż nie wypadało tak zwyczajnie go zostawić, właściwie to nie mówiąc ani słowa zrobiłby wiekszą głupotę!
Nie chcąc jednak wszczynać kłotni, ostatnie zdania zostawił jedynie dla siebie.
Pałac nic a nic się nie zmienił, te same wyjątkowe witraże, ściany czy dywany. Jedyne co było nowe to z pewnością kwiaty w wazonach, które roztaczały przyjemnie słodką woń. Ze wszystkich miejsc w tym świecie, tylko te korytarze traktował jako sobie najbliższe. Mimo że wciąż obce, to jednak w ich murach spędził najwięcej czasu.

- Znasz jakieś puste miejsce? - Zaczął znowu snując się przy boku Shi Shuana z założonymi za kark rękoma.

- Za dziedzińcem? Są ogrody, a tuż obok pusty plac.

Ognik kiwnął głową przyśpieszając kroku gdy mijali coraz więcej osób. Kilku strażników, jakieś pokojówki, raz nawet zauważyli księcia, trzymającego drobny kufer. Nie było jednak czasu by się dłużej nad tym zastanawiać. Czas mijał!
Gdy znaleźli się na placu Shi Shuan rozejrzał się po okolicy w poszukiwaniu choćby wiekszego kawałka drewna. Niestety bezskutecznie, nie było nawet drobnego listka, mimo że jesień coraz bardziej dawała się we znaki.

- Chodź - Mówiąc to duch studni rzucił w jego stronę jeden kij - Nie patrz się tak na mnie.

- Kiedy ty? - Trzymając mocno kawałek drewna chciał dopytać, podczas gdy ognik nawet nie czekając podbiegł w jego stronę szykując się do ataku.
- Hej! Czekaj! - Nie wiedząc nawet jak poprawnie trzymać "broń" jedynie odskakiwał, starając się unikać coraz bardziej zagęszczających się uderzeń. Duch studni, jednak jedynie parsknął śmiechem w końcu uderzając Byakko w  biodro.

- Nikt nie będzie czekać. Przy tamtym umarlaku lepiej unikałeś ataków, skup się inaczej następny raz nie będzie taki pobłażliwy.

Nie było nawet czasu by zakwestionować słowa ducha. Druga fala uderzeń ponownie  się rozpoczeła, wraz z powtarzającym się rytmicznym odgłosem kroków obu mężczyzn. Krok w lewo, w prawo. Czasem do tyłu. Z czasem nawet Byakko zrozumiał, jak bardzo droczył się z nim duch. Wyglądało na to że serio traktował go pobłażliwie, pozwalając mu przyzwyczaić się do tępa, nie do samego ataku.
W pewnym momencie Byakko nieco bardziej ośmielony spróbował zaatakować ducha studni. Niestety, nie mógł przewidzieć, że skończy się to prostym aczkolwiek dobrze znanym atakiem między nogi. Nie mając sił Shi Shuan wypuścił głośno powietrze z ust.

- To było nieczyste zagranie! - Zawył zły, na co jedynak ognik odparł krótkim i przyjaznym śmiechem.

- Zanim zatakujesz naucz się najpierw atakować. Poza tym, mówiłem ci musisz być gotowy na wszystko.

- Jak mam być gotowy skoro jesteś nieobliczalny!

- Z czasem zrozumiesz, a teraz weź się w garść i wstawaj puki nikogo nie ma dookoła. Naprawdę chciałbyś aby ktoś cię widział w takim stanie?

Nie mając zbyt dużego wyboru, mężczyzna zmuszony był wstać i kontynuować morderczy trening ducha, który wbrew jego wszelakim oczekiwaniom bardziej kojarzył mu się z bójką na szkolnym korytarzu. W końcu czy ktokolwiek używał wtedy jakiegokolwiek stylu walki? Ba! Każdy uderzał na oślep licząc, że zbłądzona pięść zaskoczy przeciwnika trafiając w odsłonięty brzuch czy twarz. Cholerny duch studni się po prostu na nim wyżywał!
Mimo takich myśli, wciąż bezustanku strzał się unikać nawet najbardziej absurdalnych ruchów, które co jakiś czas były wprowadzane. Nie zliczył nawet ile razy oberwał! Po prostu porażka! Wyglądał pewnie bardziej jak obite jabłko niż człowiek!

Trening trwał tak długi czas, wliczając w to z dwie może trzy przerwy podczas których nie miał nawet chwili by się napić, dlatego od razu po morderczym treningu pierwsze kroki skierował do łaźni. Mogąc się napić i odświeżyć, na chwilę zapomniał o dużej ilości siniaków i bólu jaki sprawiały, chociaż możne była to zasługa ziół pływających w wodzie?
Nie można było co prawda porównać tej kąpieli do tej w gorącym źródle, jednak z cała pewnością była odprężająca, pozwalając nawet na krótką drzemkę, którą przerwały dopiero dzwony klasztorne. Było już wtedy daleko po zachodzie słońca.

-  Cholera! - Jęknął przypominajac sobie o Zhen Yu z którym planował się później spotkać.
Nie tracąc czasu, szybkim ruchem narzucił na siebie szatę, po czym z jeszcze wilgotymi kosmykami, podbiegł w stronę biblioteki, której drzwi otworzył niemal z hukiem. Rozglądając się po pokoju niemal zamarł, dostrzegając znajomą sylwetkę siedzącą na jednym z stolików. Dopiero po spojrzeniu w oczy mężczyzny mimowolnie odetchnął z ulgą.

- Wyglądasz jakbyś zobaczył potwora - Mruknął Shen Yuan, zamykając książkę. Chłodne oczy i tym razem przebijały go wzrokiem.

- Co tutaj robisz? - Zapytał, po chwili pochodząc bliżej, na co demon zeskoczył z stołu.

- Czekałem na ciebie. I jeśli chodzi o twojego kolegę to wyszedł dobrą godzinę temu.

Shi Shuan poczuł nagły uścisk w gardle i lekkie ciarki.

- Czekałeś?

- Dokładnie - Mówiąc to podszedł jeszcze bliżej, tak by jego dłoń powoli mogła zbliżyć się do wilgotnego jeszcze gardła, na co Byakko odpowiedział kolejnymi krokami, tym razem w tył.

- Chciałem zobaczyć czy się zagoiło - Dodał chłodno - Ale jak sobie chcesz.

- Czego właściwie chcesz? - Mężczyzna szybko podciagnął kołnierzyk szaty kryjąc ledwo widoczną już szramę - Kapłan wyczuje twoją obecność i zrozumiesz swój błąd.

Demon parsknął śmiechem.

- Pamiętaj lepiej o umowie, siniaki na ciele niewiele ci dadzą, zwłaszcza gdy nie umiesz nawet trzymać poprawnej postawy.

- Jesteś stalkerem czy jak?! - Niemal wrzasnął, czując spływający po skroni pot. Kolejne fakty z jego dnia wychodzące z ust Shen Yuana, jedynie wzmocniły niepokój, który narastał w nim od wejścia do biblioteki. Czemu tk zawsze tutaj musi spotykać niebezpieczne osoby?!

- Tym razem nie dam ci tyle luzu. Widzę wszystko, więc tym razem nie uda ci sie uciec - Mówiąc to ostrożnie chwycił mokry kosmyk włosów - Lawenda do ciebie nie pasuje.

- Wolałem gdy zachowywałeś się normalniej - Mruknął pod nosem.

Dopiero gdy ponownie podniósł wzrok z podłogi ich twarze niemal się zetknęły, przyprawiając go o lekkie palipitacje serca. Nawet nie zauważył gdy podszedł tak blisko.

- To zacznij współpracować - Odparł spokojnie, by chwilę później jak gdyby nigdy nic odejść w stronę drzwi.

- Zaraz czekaj! - Nawet nie zdążył wyciągnąc ręki, gdy Shen Yuan zniknął mu z oczu.

---

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro