12 - Tak jakbym robił to od zawsze

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Jak on wyglądał? - zapytał po chwili wahania Aaron - Skoro sobie kogoś przypomniałeś, to jest plus. 
- Miał... - zamknąłem oczy próbując dokładnie przypomnieć sobie sylwetke chłopaka - Kasztanowe włosy i... i niebieskie oczy. Ubrany w również niebieski strój.
- Niebieski strój? - zapytał chłopak - W sensie przebranie? 
- Nie wiem jak to nazwać - westchnąłem - Mój procesor tego nie rozumie. 

W tej samej chwili do pomieszczenia weszła uśmiechnięta Katy. W rękach trzymała małą paczuszke. Usiadła i spojrzała po nas kolejno. Aaron i Larissa zmarszczyli brwi nie wiedząc o co chodzi. Sam również nie wiedziałem. Widząc nasze zdezorientowanie, dziewczyna zachichotała.
- Moja mama chce urządzić pojutrze kolacje dla naszych przyjaciół - uśmiechneła się szerzej - Wszyscy troje jesteście zaproszeni.
- Myślałam, że... - niebieskowłosa odrząkneła - W domu macie niezły bałagan i twoja mama nie chce urządzać niepotrzebnych imprez. 
- Robi wyjątek - odpowiedziała - Wiecie, że w naszej wiosce ludzie urządzają normalnie obiady, kolacji dla rodziny czy przyjaciół. Moi rodzice chcą pokazać, że niczym się nie różnią. 
- To nie jest dla nich problem? - dopytał Aaron.
- Nieee - potrząsneła paczuszką - Mam od niej ciasteczka, żebyśmy nie byli głodni.
- To przekupstwo? - uniosła jedną brew Lar.
- Może - zachichotała Katy - Było coś ciekawego jak mnie nie było?
Takim sposobem opowiedzieliśmy jej o moich najnowszych wspomnieniach, a także o Jay'u, który prawdopodobnie był mi bliski. Dziewczyna stwierdziła, że to bardzo dobra wiadomość. Potem zjechaliśmy z tematu i gadaliśmy ogółem o wszystkim. Mimo, że jako android nie mam wielkiego poczucia humoru, świetnie się bawiłem. 

Niestety czas szybko minął i zanim się zorientowaliśmy, wszyscy musieliśmy wracać do domu. Idąc w strone mojego tymczasowego miejsca zamieszkania, próbowałem się skupić na wspomnieniach, które dziś zobaczyłem. W głowie miałem tylko jedno pytanie. Kim ja byłem? A może, kim nadal jestem? Wszystko wskazuje na fakt, że musiałem być kimś wielkim. Może byłem strażakiem, albo policjantem? Nie wiem czemu, na samą tą myśl zachciało mi się śmiać. To niedorzeczne. Nie nadaje się ani do tego, ani do tego. 
Po drodze zobaczyłem, że dużo ludzi mi się przygląda i posyła mi uśmiech wdzięczności. No tak, całkowicie zapomniałem, że niedawno uratowałem człowieka. Nie czuje nic nowego. Tak jakbym robił to od zawsze. Po prostu ciesze się szczęściem dziecka. Nic jeśli chodzi o bohaterstwo. 

Weszłem do środka budynku i ruszyłem w strone "mojego pokoju". O ile tak można to nazwać. Bardziej jest to warsztat, gdzie się ładuje, a Evelyn czasami mnie skanuje i sprawdza czy wszystko ze mną dobrze. Kiedy tam szedłem, zobaczyłem lekko uchylone drzwi do gabinetu. Kobieta siedziała przy biurku i przeglądała jakieś papiery. Włosy miała w nieładzie, okulary założone krzywo na nosie i mamrotała coś pod nosem. Zapukałem lekko i weszłem do środka. Blondynka uniosła głowe i widzą mnie, wetkneła kilka papierów do szuflady. Usiadłem na krześle naprzeciwko niej i spojrzałem w oczy.
- Wszystko okej Evelyn? - spytałem - Nie wyglądasz za dobrze. 
- Kobiety lubią to słyszeć - powiedziała ironicznie lekko się uśmiechając - Po prostu jestem zmęczona. Roland co chwile wysyła mi nowe urządzenia do sprawdzenia albo zbudowania. 
- Powiedz mu, że chcesz odpocząć - odparłem.

- Gdyby to było takie łatwe - westchneła.
- Dlaczego mu aż tak na tym zależy? - zapytałem.
- Nie mogę ci powiedzieć całej prawdy - powiedziała - Jednak wierze, że mniej więcej zrozumiesz. 
- Dobrze.
- Widzisz... - wzieła wdech i spojrzała gdzieś daleko przez okno - Roland wierzy w coś nierealnego. Nawet nie potrafie tego wyjaśnić. Po prostu on pragnie być kimś wielkim. Być kimś wyjątkowym. 
- Każdy pragnie być kimś wyjątkowym - powiedziałem - Każdy chce spełnić swoje marzenie.
- Jest różnica między marzeniem a wmówieniem sobie czegoś. On zdecydowanie ma to drugie. Jakiś czas temu wmówił sobie, że będzie tak jak jego przodkowie władał ziemiami Ninjago. Już przyporządkował sobie naszą wioske, a co dopiero reszte ziem - zamrugała, żeby powstrzymać łzy, choc ja dobrze je widziałem. Nagle odrząkneła - W każdym razie musze wziąść się już do roboty. Chcesz mi pomóc? 
- A mogę? - zapytałem.
- Jasne - uśmiechneła się i nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Kobieta schyliła się i wyjeła coś z szuflady. Po chwili podała mi koperte - Idź otwórz drzwi i weź paczke, którą przyniósł mi kolega. Daj mu tą koperte, kiedy weźmiesz już od niego paczke. No idź, nie będzie długo czekał.

Zrobiłem to co mi kazała i ruszyłem do drzwi. Przeskanowałem zawartość kopety i zobaczyłem w środku jakąś kartke oraz pieniądza. To chyba normalne. Po dotarciu do drzwi, otwarłem je i ujrzałem faceta. Miał czarne ułożone włosy i lekki zarost. Jego brązowe oczy wyrażały niemałe zaskoczenie. W jednej dłoni trzymał paczke, w drugiej kartke z adresem. Spojrzał na nią, a potem na mnie.
- Jesteś tym androidem? - zapytał - Tym, którego naprawiła Evelyn i tym, który uratował tamtą dziewczynke? 
- Wieści szybko się roznoszą? - spytałem.
- To mała wioska - odparł - Rozumiem, że mam tobie dać paczke?
- Tak - powiedziałem i pokazałem co trzymam w ręku - A ja ci dam tą kopertę.
- Uczciwa wymiana - uśmiechnął się.
Wziąłem od niego paczke, po czym podałem mu koperte. Chciałem zamknąć drzwi, kiedy mężczyzna spojrzał na mnie i powiedział cicho:
- Uważaj na niektórych Zane.

Nie wiedziałem co to miało znaczyć, ale zamknąłem za nim drzwi. Zeskanowałem paczke, tak jak wcześniej koperte. W środku nie było nic szczególnego, same części do maszyn i tym podobne. Mimo wszystko zastanowiło mnie to, po co Rolandowi jakieś maszyny, skoro chce być takim panem świata. Jego przodkowie nie używali nic podobnego. Ciekawe...

- Masz? - głos kobiety obudził mnie i dopiero wtedy dostrzegłem, że jestem już w jej gabinecie.
- Tak - odparłem i położyłem ostrożnie na jej biurku - W czym jeszcze mogę pomóc?
- Umiesz programować? - zapytała z uśmiechem.
- Głupie pytanie - również posłałem jej uśmiech.
- Dobrze, zaraz ci dam to co masz robić - powiedziała wyjmując coś z szuflady - A ty w tym czasie możesz powiedzieć o tym bohaterskim czynie dzisiaj.
- Nic wielkiego - odpowiedziałem - Po prostu uratowałem dziewczynke.
- Mówisz jakbyś był do tego przyzwyczajony - oznajmiła, przygryzając warge, jakby coś ukrywała.
- Bo tak chyba było - westchnąłem - Nie pamiętam tego co robiłem w przeszłości. Kiedy ją uratowałem, nie czułem nic oprócz szczęścia tej dziewczynki. Tak jakbym robił to od zawsze...
- To miłe - powiedziała.

Po kilku minutach, wiedziałem już co mam robić. Oboje zajeliśmy się pracą. 



------------------------------------
Zdążyłam dodać rozdział jeszcze w 2017 roku! Jestem z siebie dumna ^^

No moje Wilczki, nie byłabym sobą gdybym nie złożyła życzeń. 
Tak więc życzę wam, by rok 2018 był o wiele szczęśliwszy niż ten. Życzę by spotkało was wszystko co najlepsze i byście spełnili swoje marzenia. Pamiętajcie, że najważniejsze to przede wszystkim być sobą. Sztuką jest pokazywać własne zdanie, a nie być sztuczną lalką, takie jak inne. Nie zamartwiajcie się krytyką, nie bójcie się dążyć do własnych celów. Liczą się wszystkie chwile, które wywołały na waszej twarzy szczery uśmiech.

Szczęśliwego Nowego Roku! <3



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro