9 - Jego serce nigdy nie zgasło

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Kai*
Dokładnie układałem swoje włosy, używając mojego ukochanego żelu. Siedzę już w łazience 2 godziny i 52 minuty. Dokładnie za 8 minut zadzwonią w całym klasztorze budziki. Po budzikach Misako i Nya ruszą do kuchni robić śniadanie, a ja, Cole, Jay i Lloyd idziemy na poranny trening. Zawsze musimy go robić, a dzieciaki zwykle się przyłączają. Wu musi odprawić medytacje, Garmadon pierwszą lekcje ma o 10:00. Zaraz będzie godzina 7:00. O 7:10 trzeba stawić się na trening, natomiast o 8:00 jest śniadanie. Ile bym dał, żeby pospać do południa. Niestety, ale takie obowiązki. Chwilo światu złu nie zagraże, więc wielce uwielbiani Ninja mają wolne. Tak jakby. Sensei Wu zmusił nas do nauki. Nikt z nas się nie cieszył. Zwłaszcza, że większość bachorów nada wielbi Pana Wielce Zielonego Ninja. A Czerwony Ninja to idzie w cień. Gadanie, gadanie i z dupy sranie. 
Opuściłem łazienkę i wszedłem do mojego pokoju. Łazienkę mam wspólną z chłopakami, dlatego zazwyczaj panuje tam bajzel. Jest nawet duża, ale jednak to nie to samo. Pokoje mamy każdy oddzielnie. Otworzyłem szafę i spojrzałem na wieszaki. 6 starych stroi Ninja i jeden nowy, który dostaliśmy kilka dni temu. Westchnąłem patrząc na moje kostimu. Wszystkie niosą wspomnienia. A we wszystkich wspomnieniach, występuja nasz przyjaciele, Mistrz Lodu. Ile bym dał, żeby znów go zobaczyć. A teraz, jedyne co po nim zostało to wspomnienia. Zabawne, ponieważ pamiętam jak mówił o nich. Powiedzial kiedyś, że to wielki dar, który dostaliśmy od stwórcy. Dzięki niemu możemy przypominać sobie te radosne jak i smutne chwile. Oh, Zane. Chyba nigdy nie zapomne twojej śmierci. To jedno z tych wspomnień, które pozostają w pamięci na wieki. Kto wie? Może faktycznie któregoś dnia, to wspomnienie będzie piękne? Bo w końcu to oznacza twój dowód miłości dla nas. Oddałeś życie za całe Ninjago, w tym nas, swoich braci.

Z moich iście pięknych rozmyśleń obudziły mnie dzwonki w całym klasztorze. Czyli zaraz trening. Wyjąłem szybko nowy strój i go założyłem. Był wygodny, jak zresztą wszystkie. Miał kaptur, a nke tylko chuste na usta.
Gdy tylko się ubrałem, wyszedłem na korytarz i zeszłem na parter. Po drodze minąłem korytarz, gdzie mieszkają dzieciaki. Słyszałem ich pośpiech w pokojach i zaśmiałem się. Oj biedne, szkolą się, prawie tak jak my kiedyś. Dlaczego prawie? Oni są szkoleni na wojowników, nie na Ninja. Dlatego ich trening troche, ale tylko troche się różni.

Gdy wyszedłem na dwór, od razu zobaczyłem moich przyjaciół, którzy byli zajęci rozmową. Podeszłem do nich.
- ...dlatego właśnie na tym musimy skupić dzisiejszy trening - dokończył Lloyd. Okej, przyszedlem za późno jak widze.
- Na czym? - zapytałem. Cała trójka spojrzała na mnie.
- Nie dla psa kiełbasa, tak jak planowanie nie dla Kai'a - odparł Jay.
- Mistrz Wu chce żebyś do niego przyszedł - powiedział Lloyd - Kazał ci to przekazać. Nie jest chyba w dobrym nastroju, dlatego radze ci uważać. 
- Chyba się posłucham, mój bracie - uśmiechnąłem się - Miłego treningu!


Już kilka minut później byłem przed pokojem Mistrze. Wziąłem głęboki wdech i zapukałem. Po chwili otrzymałem pozwolenie na wejście. Tak też uczyniłem. Pokój Mistrza nie był jakoś wielki. Znajdował się na nim wielki dywan, gdzieś z tyłu regały na książki i biurko, w kącie miejsce do medytacji, a w drugim pułki z herbatą i własny czajnik. Po prawej miał parawan, a za nim łóżko i szafe. Pokój był utrzymywany w ciepłych barwach i kolorach, z nutą ciemności, tajemniczości. Tak jak zazwyczaj, Mistrz Wu siedział i medytował. Nie myśląc za wiele, usiadłem naprzeciwko niego po turecku. Starzec wyczuwając moją obecność odezwał się:

- Miło, że przyszedłeś Kai. Chciałbym zamienić z tobą słówko, albo dwa.
- Po to tu jestem - odparłem - Mam się bać?
- Zależy. Zrobiłeś coś niedobrego, że powinieneś się bać? - zapytał.
- Nie wydaje mi się - odpowiedziałem, przypatrując się brodaczowi. 
- Wydaje nam się, że słońce chodzi po niebie, podczas, gdy ziemia porusza się wokół słońca.
- Może Mistrz nie mówić zagadkami i przejść od razu do rzeczy? - spytałem z niecierpliwością.
- Oh Kai, jak widać cierpliwości nadal u ciebie brak - odparł.
- Mistrzu... - jęknąłem.
- Niech ci będzie - westchnął - Chodzi mi o to, że pomimo waszego powrotu do drużyny, nie dogadujecie się. Jest pomiędzy wami jakiś mur niezgody. 
- Mistrzy, zna Mistrz nas - odparłem - Zawsze się kłóciliśmy...
- Nie Kai. Kłótnie były i będą, ale nie o tym mowa - powiedział - Chodzi mi o to, że nie umiecie się zgrać. Od śmierci Zane'a jesteście razem, ale odzielnie.

- Wie Mistrz, że straciliśmy brata - odpowiedziałem - Wie Mistrz jak to nas dręczy i dobija. Chcemy się podnieść i iść dalej, ale bez Zane'a to nie to samo.
- Zane zawsze będzie z nami - położył mi ręke na ramieniu - Mimo, że go nie widzimy, on żyje. I na pewno nie chce waszych kłótni, waszych niezgód. 
- Co Mistrz mówi? On nie żyje - zmarszczyłem brwi.
- Jego serce nigdy nie zgasło - odwrócił się - Możesz już iść. Postarajcie się naprawić to co było między wami.

- Sensei... - chciałem jeszcze go zapytać o Zane'a, ale zbył mnie ręką.

Wyszedłem z pokoju Mistrza i ruszyłem na dwór. Zobaczyłem dzieci, które się bawiły i chłopaków siedzących na ławce. Dosiadłem się do nich. Widząc moją mine przerwali rozmowe o najnowszych filmach w kinach. 
- Co chciał od ciebie Mistrz? - zapytał Cole.
- Zaczął mówić o tym, że miedzy nami jest jakiś mur czy coś i jesteśmy odzielnie i jakieś inne bzdety - westchnąłem - A potem rozmowa zeszła na Zane'a.

- Niech zgadne - wtrącił się Jay - Pewnie zaczął gadać o tym, że mamy to naprawić...
- Tak, żeby było jak dawniej... - dokończył Lloyd - Z nami wszystkimi o tym gadał. Tylko, nie poruszył tematu o Zane'ie.
- Powiedział mi coś dziwnego - zmarszczyłem brwi - Ponoć serce Zane'a nigdy nie zgasło.
- Dziwne - stwierdził Cole - Jestem prawie, że całkowicie pewien, że Zane zginął, a jego serce osiągneło mase krytyczną.
- Masa krytyczna właściwie nie niszczy w 100% - spojrzeliśmy na Jay'a - Owszem jest zdolne do wybuchu i tak dalej, ale nie niszczy się. Jest szansa na naprawe, mała, ale jest. 

- I mówisz nam o tym teraz? - zapytał retorycznie blondyn.
- Bo byłem pewny, że serce Zane'a zagineło, albo zostało zniszczone. Sensei Wu dał mi świetlisty dowód na to, że o nieprawda. Kapujecie? Świetlisty, bo serce nie zgasło. 
- Słuchajcie a może to podpucha? - stwierdził Lloyd - Może Sensei po prostu chce, żebyśmy razem zaczeli o tym myśleć, albo próbowac go odnaleźć.
- Niewykluczone - odparłem - Ja się na to pisze, a wy?
- Jasna sprawa - uśmiechnął się Jay.
- Zawsze - odpowiedział Cole.
- Jak wy, to i ja - zaśmiał się blondyn.



--------------------------

Dobra, wiem, rozdział całkowicie nudny i bezsensowny, ale musiałam coś zrobić xd
Nasi Ninja mają nadzieje, na to, że odnajdą swojego brata, pytanie czy dadzą rade? 

Czekam na wasze komentarze :3
Pa!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro