2 - Zrobie co w mojej mocy, ale nie będzie łatwo

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(tutaj też nie sprawdzałam błędów xd)
*Lloyd*

- Dotarłeś dalej niż się spodziewałem - usłyszałem głos Borga. W tej samej chwili odczepiłem line, na której byłem uwiązany, by podejść do niego i mojego wujka - Ale z drugiej strony nie sądziłem, że będziesz taki brutalny wobec moich androidów. 
- Jeśli ja nie ukradłem złotej zbroi, to myślę, że nikomu się nie uda. Jest bezpieczna, ale gdzie jest originał? - zapytałem pchając wózek wynalazcy. 
- Nie moge wyjawić wszystkiego - odparł, a ja nie zadawałem zbędnych pytań. 

Wiedziałem, że im więcej osób wie o jej położeniu, tym jest to bardziej niebezpieczne. Dlatego postanowiłem się nie odzywać. Bo jeśli nie jestem narazie gotowy poznać prawdy, to poczekam.
- Lloyd, powiedz gdzie są inni ninja? - usłyszałem Wu - Prosiłem wszystkich o udział w naszej symulacji. 
- Oh...oni...naprawde chcieli ty być, ale... - byłem troche zdezorientowany - ...mieli...mieli inne plany.
Zapadła chwilowa cisza. 
- Szczerze mówiąc, dobrze to rozumiem - wydusił Borg - Strata Zane'a wpłyneła na nas wszystkich. Od odsłonięcia pomnika, nie widziałem się z Pixal, moją asystentką. No serce się kraja. 
Dopiero gdy Borg to powiedział, posmutniałem razem z nim. Co się dziwić, to mój brat, ale nie zamierzam rozpaczać całe dnie, gdyż musze pamiętać o swoich obowiązkach. Praca ninja, to bycie gotowym 24 na dobe. 
A znając mojego wujka, zacznie prawić mądrości, za 3....2....1....

- Koncentrując się na tym co stracimy, możemy przegapić szanse na zysk. Utrata Zane'a albo na zawsze was podzieli, albo jeszcze mocniej połączy. Decyzja należy do was. 

Te słowa wpłyneły na mnie. 
- Zrobie co w mojej mocy, ale nie będzie łatwo - westchnołem.
- Wszystko co cenne, trudno zdobyć - odparł sensei.
I to jest prawda. 
Miałem takie wrażenie od kilku dni. Moi bracia są w rozpaczy, poszli w swoje drogi, a ja nic z tym nie zrobiłem. Pozwoliłem im na to. Zapomniałem, że w samotności, jest to ciężkie do zniesienia. Znali Zane'a lepiej niż ja, ale i tak mi go brakuje. 

Musze to naprawić.
Pobiegłem w strone drzwi, by wyruszyć na miasto. By spotkać się z moimi braćmi.
Po chwili na mysłu, postanowiłem, że pierwszym z nich będzie ten, który zwykle miał dobry humor i próbował nas pocieszyć.
Ide do ciebie Jay...



*   *   *   *


Spojrzałem na ekran, gdzie pokazywano obraz z kamer. Był to program, który prowadził mój braciszek. Byłem z kulisami, więc dobrze widziałem i słyszałem wszystko. W sumie, poczekam sobie do końca tego badziewia. O, zaczyna się.

(uwaga, jak będą mówić w telewizji, będzie troche inaczej pisane)

Jay: Jestem Jay, ulubiony ninja całego Ninjago...

Wątpiłbym w to bracie, ale niech ci będzie.


Jay: ...stoje przed torem przeszkód i upokorzenia. Zobaczmy kto zostanie nowym idolem Ninjago i czyje nadzieje znikną w błysku chwili!

I sztuczka z piorunami. Przyznaje całkiem szczerze, Jay ma nawet talent do aktorstwa. Nie zawsze, ale jakiś tam ma. Wczuwa się w ten program.
Tak więć, kasztonowłosy teraz stanoł obok dziewczyny ubranej w różowy komninezon. Z nikąd przyleciał mikrofon. Ciekawe...


Jay: Dzisiaj jest z nami Katy, matka czworga dzieci, która pomaga w szkole i była u nas już wcześniej. 


Czy tylko według mnie to jest troche idiotyczne?
Program programem, można się pośmiać, obejrzeć jak jest nudno, zobaczyć głupote Jay'a, ale ludzie, przecież to typowe reality show!

Jay: Powiedz Katy, po twoim ostatnim okrutnym upokorzeniu, dlaczego myślisz, że dziś będzie inaczej?

Katy: Bo ninja, nigdy się nie pooodaaaaaaaaaaaaaaają!


Moje biedne bębenki słuchowe. 
No, ale prawdą jest to co ona mówi. Ninja ponoć nigdy się nie poddają...


Jay: Hahahaha, dobra Katy. Odpalić zegar zniszczenia!


Poważnie? Lepszych nazw nie było? 
Braciszku martwie się o ciebie....
Po chwili zaczeła się jakaś muzyka. Wpada w ucho.
Katy zaczeła tor. Początkowo nieźle jej szło, ale po chwili jej równowaga zaczeła szwankować. Odzyskała ją, ale wtedy uderzyła w nią, rękawica bokserska, a ona spadła. Biedna Katy.
Jay podbiegł do niej. 


Katy: Dotarłam dalej niż ostatnio!


Ludzie zaczeli bić brawo, a ja postanowiłem się ulotnić do garderoby Jay'a. Pora pogadać...



*   *   *   *


Jay po wejściu do środka, usiadł przy lustrze i westchnoł. Wziął do ręki nasze zdjęcie, na którym byłem dzieckiem. O zgrozo, koszmarna ta fryzura. 
- Ninja się nie poddają, co Zane? - odezwał sie do Zane'a. 
Czyli ma w sobie te uczucia. Nadal je ma. Tęskni za nim.
Pora wkroczyć do akcji.



*Jay*
Słyszałem ostatnio plotke, że od kiedy Zane poświęcił swoje życie, stałem się nie czuły i zaczeło mie nie zależeć na moich braciach. To nie prawda. 

Owszem, zaczołem pracować w programie, jako gospodarz, bo co innego miałem zrobić?
Potrzebowałem chwili odpoczynku od bycia ninja, ale nie od moich braci. Cole mnie wkurzał i to strasznie, ale czy w rodzinie nie zdarzają się kłótnie? Mam wielką ochote spotkać się z nimi, pogadać, pośmiać się, wyruszyć na jakąś misje, żeby było jak dawniej....ale nic nie będzie takie jak dawniej. Nic bez Zane'a.
Weszłem do swojej garderoby i usiadłem przy lustrze. Katy dzisiaj zaskoczyła. Ten tekst sprawił, że zatęskniłem za dawnym życiem jeszcze bardziej. Wziołem do ręki nasze wspólne zdjęcie. 
- Ninja się nie poddają, co Zane? - odezwałem wiedząc, że mi nie odpowie. 

- Drużyna naprawdę cie potrzebuje - usłyszałem głos Lloyd'a.
Chwila, skąd on tutaj. Czy ja mam jakieś urojenia? 
Wstałem i odwróciłem się. Po chwili przede mnie wyskoczył blondyn. Widać było, że troche zmężniał. 

- Jak ty się tu dostałeś? - zapytałem zaskoczony.

- Jestem ninją - odparł, marszcząć brwi i uśmiechając się - A ty masz na twarzy makijaż!
- Ejejej. To jest korektor. Często wykorzystywany przez ninjów - wytłumaczyłem - I nie mamy drużyny! Nie zamierzam walczyć u boku Cole'a! Nic nie sprawi, żebym wrócił do kradnącego laski, zdadzieckiego... - brakowało mi synonimów, bo to była pierwsza sprawa jak mi wpadła do łba - kamieniarskiego...

- Jay! - przerwał mi - Ona wciąż o tobie myśli. 

Milczałem. 
- To nie jest twoje miejsce Jay. Nie jesteś sobą - czy on spędziłe te dni, w towarzystwie Mistrza Wu? - Jesteś Mistrzem Piorunów, nie mistrzem oświetlenia. Wiesz gdzie będę, jeśli zmienisz zdanie.
Wiedziałem. Doskonale wiedziałem. 
On ma racje. Co ja z sobą robie? Zachowuje się okropnie! 

Jestem Mistrzem Piorunów! 
Reality Show nie są dla mnie. To nie moje życie. 
Jednak...
Z drugiej strony co mi pozostało? Zane poświęcił się dla nas i całego Ninjago. Lloyd co prawda mnie chce w drużynie spowrotem, ale nie wiem co ma na myśli. Z Kai'em nie wiem co się stało. Cole i ja jesteśmy....w sprzeczce, bo byłem debilem i straciłem najlepszego przyjaciela. O Nye nie mam co się starać, przecież nie zasługuje na kogoś takiego jak ja. Teraz zdałem sobie sprawe, że może faktycznie nie kłótnie były niepotrzebne?
Rzuciłem pędzelkiem do makijażu o lustro. 




--------------------
Dobra, narazie dosyć rozdziałów xd

Nie wiem kiedy wstawie następny xD

Miłego dnia i narazie ;*


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro