8 - Dziękuje, jesteś bohaterem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Zane*

- I gotowe - uśmiechnęła się do mnie kobieta. 

Spojrzałem w lustro, by zobaczyć jak wyglądam z tą ludzką maską. Moje włosy były koloru jasnego blondu, prawie, że białego. Skóra również była blada, ale to nie sprawiało problemy. Z tego co zdążyłem zauważyć większość osób ma taką jasną skórę. Dostałem również do ubioru biało kurtkę, białą koszulkę i szare czarne spodnie. Według mnie za dużo tej bieli, ale Evelyn powiedziała, że biel to mój kolor i powinienem go nosić cały czas. 
- Teraz już mogę wychodzić bez problemu na zewnątrz? - zapytałem. 
- Tak, teraz tak - odpowiedziała - Ale najpierw ci coś wytłumaczę. 

- Zamieniam się w słuch - powiedziałem.
- Zacznę od podstawowych zasad - usiadła naprzeciw mnie - Po pierwsze informuj mnie, kiedy wychodzisz na zewnątrz. Jeżeli mnie nie ma w domu, zamykaj drzwi na klucz. Po drugie nie wychodź po za obręby wioski. Po trzecie uważaj na siebie i nie zdradzaj za wiele przypadkowym ludziom. 
- Dużo tych zasad? - zapytałem.
- Nie, to są najważniejsze - odpowiedziała - Jeżeli chodzi o ludzi z wioski. Uważaj na wielu. Można powiedzieć, że tutejsi mieszkańcy są dość specyficzni. 

- To znaczy? 
- Po prostu uważaj - odparła - Idź wyjdź. Tylko się nie zgub.

*    *    *

Nie ma to jak ponownie poczuć świeże powietrze. Nawet na nowej skórze. Chociaż tak naprawdę czuje się troszeczkę dziwnie. Tak jakbym musiał być kimś, kim nie jestem.
Ruszyłem w stronę centrum wioski, by spojrzeć co się tam dzieje. Chciałem poznać trochę ludzi. Może spotkam Katy, Aaron'a i  Larisse? W sumie są moimi jedynymi przyjaciółmi tutaj. Ciekawe czy miałem w przeszłości przyjaciół. Być może. Może to był ten dziwny staruszek w kimono i długą brodą? Albo ci ludzie biegnący wtedy do statku? Wszystko jest możliwe.
Nagle usłyszałem huk. Spojrzałem na miejsce, z którego odbył się hałas. W jednym domu urywał się właśnie balkon, a na nim stała, a raczej już wisiała mała dziewczynka. Szybko zeskanowałem teren. Balkon był strasznie słabo przymocowany, widać było, że to dopiero remont. Dziewczynka w każdej chwili mogła spaść. Wokół zebrało się całkiem sporo ludzi. Usłyszałem coś, że nie zdążą wezwać straży i trzeba jakoś jej pomóc. 
Nie wiem czemu, ale nagle coś w środku mnie zaczęło pulsować. Poczułem adrenalinę w całym moim ciele. Nie miałem czasu się zastanawiać czemu tak jest. Po prostu coś w środku mnie kazało mi biec, na ratunek. Nie myśląc jak to zrobię pobiegłem. Ludzie za mną wołali, ale mnie to nie obchodziło. 
Szybko wbiegłem do środka i znalazłem drzwi prowadzące na balkon. Były otwarte, więc wychyliłem się. Dziewczynka naprawdę ledwo się trzymała. Złapałem się framugi drzwi, a drugą ręką złapałem małolatę. Niestety, ale poślizgnąłem się. Nie powstrzymało mnie to. Ręką nadal się trzymałem, a drugą obejmowałem dziewczynkę w tali.

- Nie puszczaj mnie - powiedziałem do niej, a ona tylko pokiwała głową.
Zrobiłem wdech i mocno się zakołysałem. Mam jedną szanse.
Puściłem się i zrobiłem fikołka w górze, łapiąc się za skrawek dachu. Usłyszałem jak ludzie w dole krzyczą z paniki. Nie obchodziło mnie to. Ponownie się zakołysałem i wylądowałem z dziewczynką na dachu. Przycisnąłem ją mocniej do piersi i zjechałem z niego. Zrobiłem fikołka i wylądowałem bezpiecznie na ziemi.
- Nic ci nie jest? - zwróciłem się do dziewczynki.
- Nie - wydusiła - Dziękuje, jesteś bohaterem.  
- Nic wielkiego - posłałem jej uśmiech.

Wtem podbiegli do nas ludzi. Dziękowali mi i mówili jaki ze mnie bohater. Pytali też jak to zrobiłem i skąd wiedziałem jak to zrobić. Jak mam być szczery sam nie wiedziałem. Nie odpowiadając na pytania, wyminąłem ludzi i ruszyłem przed siebie. 
Dlaczego to coś kazało mi biec i uratować tę dziewczynkę? Co to było? Pewnie miało to związek z moim poprzednim życiem. Tylko pytanie jaki. 
- Zane! - usłyszałem znajomy głos.

Odwróciłem się i zobaczyłem trzy znane mi sylwetki. Jedna z nich, brunetka rzuciła się na mnie. 

- Nie mogę uwierzyć, że znam osobiście bohatera - wydusiła ze mnie.
- Wystarczy Katy, bo go udusisz - powiedział chłopak - Dopiero został bohaterem i już ma zginąć przez uduszenie?
- Nie nazywaj mnie bohaterem - odpowiedziałem, wstawając wraz z brunetką na nogi - Zrobiłem tylko to co było trzeba. 
- Nie, ty zrobiłeś coś więcej - głos zabrała Lar - Uratowałem życie. Stałeś się bohaterem. Gdyby nie ty, nie wiadomo co by się stało z nią.
- Poza tym Fiona, czyli ta dziewczynka - zaczął Aaron - Jest jedynaczką państwa Gren. Oni od lat starali się o dziecko i dostali ją. Niektóry mówią, że to cud i jakiś znak od nieba.
- Nie mogli wziąć z Domu Dziecka? - zapytałem.
Cała trójka wymieniła spojrzenia. To chyba znaczy coś złego.
- Zane u nas... - zaczął chłopak - Zlikwidowano domy dziecka.
- Co? Dlaczego? - zapytałem.
- Uznano, że to tylko nic nie warty budynek. Nie można oddać dzieci, ani zostawić bez opieki. Jeżeli natomiast dziecko straci w jakiś dziwy sposób rodziców, jakaś inna rodzina ma obowiązek je przygarnąć. Jeżeli taka się nie znajdzie, to dziecko wyląduje na ulice, co jest też możliwe. Wtedy jest zakazane go przygarnięcie.
- Czyli sieroty tak po prostu są wysyłane na ulice? - potwierdzili skinieniem głowy - Dlaczego? Przecież to tylko dzieci. 
- Musimy pogadać gdzie indziej - odparła Lar - Znam chyba dobre miejsce, gdzie będzie cicho i spokojnie. 
- Mówisz o bibliotece? - zapytał Aaron.
- Mniej więcej - uśmiechnęła się.
- A w bibliotece nie będzie żadnych osób? Nie będą podsłuchiwać? - dopytałem.
- Przekonasz się, gdy będziemy na miejscu - zachichotała Katy - Musimy się się śpieszyć, inaczej ktoś jeszcze będzie chciał gadać z naszym bohaterem.
- Niech spróbują, nie mam im nic do powiedzenia - odparłem.

Ruszyli w jakąś stronę, a ja za nimi. Wciąż zastanawiałem się, dlaczego to zrobiłem. Czemu nie mogłem po prostu stać? Czemu nagle moja adrenalina wzrosła, a serce i umysł kazały mi działać? Chciałbym znać odpowiedź na te pytania...





--------------------
Za wszelkie błędy przepraszam, ale nie mam siły sprawdzać.

W sumie nawet mi się podoba ten rozdział. Zane w końcu pokazał naturę Ninja, chociaż nie wie o tym. No cóż, za szybko się nie dowie :3
Kiedy Zane pozna prawdę? Cóż, tylko czas to pokarze :3

Czekam na wasze komenatarze ^^
Ja ide dalej bawić się moimi różowymi włosami *-* 

Papa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro