*I* Tango Notturno

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stukot obcasów przerywany subtelnym chichotem roznosił się na całą klatkę schodową. Z budynku wyłoniły się dwie młode dziewczyny, obie dość niskie o uroczych twarzach. Jedna z nich ubrana była w błękitną sukienkę do kolana, brązowe czółenka i białe podkolanówki. Jej śnieżnobiałe włosy splecione były w dobierany warkocz przewiązany bielusieńką wstążką. Owa piękność o niebieskich oczach  nazywała się Basia Sapińska i od niespełna miesiąca lat miała osiemnaście. Druga dziewczyna również osiemnastoletnia nazywała się Aniela Sarewiczówna, zielonooka i szczupła niewiasta. Odziana w beżową koszulę i wzorzystą spódnicę o ciepłych kolorach. Stopy  Anielki zdobiły cieniuteńkie skarpetki i czarne czółenka. Jej włosy koloru truskawkowego blondu swobodnie opadały na chude ramiona, zdobione jedynie materiałową opaską. Dziewczęta kroczyły przez ulice  wojennej Warszawy, to nie było to miasto, które pamiętała Anielka sprzed trzech lat. Było jakby wymarłe, puste, przestraszone i niespokojne.  Szczerze mówiąc takie było. Więc dlaczego tu wróciła? Przecież na wsi był spokój  i prawdopodobnie nic jej tam nie groziło. Jednak ona chciała walczyć, zrobić cokolwiek i nie poddać się Szkopom. Przesiedziała na prowincji prawie trzy lata wojny, wiedziała, że w kraju jest coraz gorzej. Mieszkała tam z dziadkami, swoją matką Zuzanną i młodszymi siostrami Rozalią i Danielą. Wyjechały tam pod koniec września 1939 roku  zostawiając ojca, który już przed wojną konspirował w PPP.  Sarewiczówna też chciała walczyć, bowiem jej patriotyzm był bardzo silny i tak jak gdy miała lat zaledwie piętnaście nie odważyła się zbuntować przeciwko wyprowadzce, to jakoby była już pełnoletnia sprzeciwiła się swojej rodzicielce i pod koniec czerwca 1942 roku wróciła do ojca- Edwarda. Baśka była jej najserdeczniejszą przyjaciółką, chodziły razem do szkoły i znały się od przysłowiowego zawsze. Bardzo za sobą tęskniły przy rozłące i pisały do siebie listy, był to ich jedyny kontakt przez te trzy lata. Oh, jakie zrozpaczone były te dziewczęta gdy się żegnały i jak szczęśliwe gdy po raz pierwszy od lat zobaczyły się na dworcu kolejowym. Basia była również ukochaną narzeczoną Macieja Dawidowskiego znanego jako Alek. Chłoptaś ten działał w Szarych Szeregach. Znajomości te Aniela postanowiła wykorzystać aby podjąć walkę.

- Aniela chowaj się!- Baśka złapała przyjaciółkę za nadgarstek, zaciągnęła za ściane i położyła palec na ustach w celu uciszenia jej. Anielka na początku nie wiedziała co się dzieje. Po chwili usłyszały krzyk niemca. Eins! Zwei! Drei! Feuer! Po tych słowach rozległ się strzał i krzyk ludzi. Właśnie w tym momencie tuż obok nich zginęło kilkadziesiąt osób. Anielka chciała spojrzeć w tamtym kierunku ale jej przyjaciółka zaczęła ciągnąc ją w przeciwną stronę. Musiały biec bo niemcy w każdej chwili mogli je zauważyć i zacząć gonić. Gdy oddaliły się już wystarczająco, mogły kierować się do celu ale inną drogą. No a co było ich celem? Aniela wiedziała jedynie, że to coś na wzór siedziby Alka i jego kumpli. W tym czasie obie dziewczyny czuły się zupełnie inaczej. Dla Basi łapanki były już czymś na w rodzaju codzienności, okrutnej i przerażającej ale codzienności. Aniela natomiast była totalnie oszołomiona ,pierwszy raz była tak blisko śmierci. W pewnym momencie stanęły przed sklepikiem z zabawkami. Zielonooka zmarszczyła czoło w zdziwieniu. Co jak co, ale sklepu z zabawkami to ona się nie spodziewała. Weszły to środka, za kasą stała młoda dziewczyna o dziwnie znajomej dla Sarewiczowej twarz.
- Aniela!- krzykneła ekspedientka radośnie. To była Hala, przypomniało siaę blondynce. Dziewczęta rzuciły się sobie na szyje. - Co u ciebie kochana? - zapytała brunetka, uśmiechając się szeroko.
- Wróciłam iiiii...- zawiesiła głos nie wiedząc co dalej mówić. Chyba nie miała nic do powiedzenia. - Potrzebujecie może pracownicy? - do głowy wpadł jej pomysł.
- Zapytam szefa jak wró...- przerwał jej dobiegający z zaplecza męski głos mówiący do zobaczenia. Nagle stanęła przed nimi trójka chłopaków. Dwóch bardzo wysokich i jeden niski. Jeden z tych wysokich był przez Anielę kojarzony ze zdjęć w Basinej sypialni. To był niewątpliwie Alek. Zmierzyła ich wzrokiem zatrzymując się na najniższym. Ich spojrzenia się spotkały co spowodowało delikatny rumieniec na bladych policzkach dziewczyny. W końcu brunet puścił jej oczko na co speszona spuściła wzrok.
- Jestem Alek.- uścisnał jej dłoń najwyższy.- Ty pewnie jesteś Aniela. - blondynka pokiwała głową. - Ten tu to Tadek, mówią mu Zośka. - przedstawił odrobinę niższego kolegę, który zagapił się w okno i dopiero po chwili przywitał się z dziewczyną. W tym czasie brunet nie spuszczał z niej wzroku. - A ten tu to...
- Jestem Janek albo Rudy. Jak wolisz.- ucałował jej dłoń po raz kolejny puszczając oczko. Dziewczyna uśmiechnęła się niemrawo, wzrok Janka wiercił w niej dziure. Co sprawiało, że jej nogi były wręcz z waty. Poczuła coś dziwnego patrząc w jego ciemne oczy, coś czego nie czuła nigdy wcześniej. Nigdy wcześniej żaden chłopak tak bardzo jej nie zawstydził.
Zośka przeleciał dziewczyny wzrokiem i kiwnął głową jakby zachęcając je aby poszły za nimi na zaplecze. W ciemnym pokoiku na drewnianych skrzyniach siedziało kilku chłopaków, grali w karty. Jak poparzeni schowali grę i zaczęli bazgrolić coś na kartce gdy tylko zobaczyli swojego dowódce w pomieszczeniu.
- Siadajcie. - polecił, a dwóch chłopaczków ustąpiło miejsca dla Basi i Anieli. - Posłuchaj Anielu, wiem,że chcesz dołączyć.- zielonooka kiwnęła głową. - Jesteś dziewczyną. - powtórzyła tą samą czynność co poprzednio. - Ale myślę, że mogłabyś się przydać. - na twarzy nastolatki pojawił się promienny uśmiech. - Ale musimy poczekać na decyzję Orszy.- kimkolwiek był Orsza, blondynka pokiwała głową ze zgodą.
- Idziesz z nami na lekcję? - wtrącił się nagle Rudy. Aniela spojrzała za siebie, bo właśnie tam stał chłopak. Dziewczyna spojrzała na Basię w zapytaniu, a gdy w jej oczach doszukała się zgody powiedziała jedynie pewnie.

Gdy tylko Hala zamknęła sklep, chłopcy wzięli dziewczęta pod ręce i powędrowali do jakiejś kamienicy.Po drodze dołączyła do nich jeszcze dwójka młodych ludzi. Dziewczyna o ciasno splecionych, złotych włosach i ogromnych turkusowych oczach, przedstawiła się Anielce jako Monia, ubrana była w zielonkawą sukienkę na guziki, druga z tych osób była przedstawicielem płci męskiej. Był dość niski, nosił okulary i ubrany był w beżowy płaszcz. Chłopak ten dobiegł do nas spocony, prawdopodobnie uciekał przed szwabami. Był to Kazik Pawłowski czyli Paweł. Młodzież szła przez miasto cichymi i jak najmniej popularnymi uliczkami. Przeciskali się przez jakieś skróty i budynki. Wszystko po to, aby nikt ich nie zauważył i nie uznał za podejrzanych. Mieszkanie, do którego weszli nie wyglądało biednie ale też nie można się było doszukać nie wiadomo jak wielkiego bogactwa. Jak się okazało lokum te należało do Tadka i jego rodziny, czyli siostry Anny i jego ojca Józefa. Dojrzały mężczyzna zaczytywał się właśnie w jakiejś lekturze gdy zobaczył nieznaną mu do tej pory niewiastę. Powitał ją uprzejmie i rozpoczął lekcję.

Po tajnych kompletach przyszedł czas na chwilę rozrywki. Siostra Zawadzkiego zasiadła przy pianinie i zaczęła grać polską, ukochaną wszystkim piosenkę Tango Notturno. Paweł zagadywał z Rudym i profesorem popijając herbatę, Zośka stał pod ścianą próbując nie ulec emocjom, które miał w sobie. Niby opanowany i spokojny, ale w środku krzyczał i płakał jak małe dziecko. Stała przy nim Hala próbująca zagadać do niego. Ta dwójka miała się ku sobie, ale Tadeusz już tak miał, że przybrał postać niedostępnego. Alek porwał Basię do tańca, Aniela piła herbatę, stając pod ścianą na przeciwko Moni, która anielskim głosikiem śpiewała tekst utworu, bez przerwy obserwując Bytnara. Zielonooka wpatrywała się w parę, pięknie wirującą na rozłożonej na podłodze swastyce.
- Zatańczysz? - z zamyślenia wyrwał ją radosny głos Rudego. Na jego twarzy wymalował się wyzywający uśmieszek, który tak bardzo obezwładniał Anielę. Dziewczyna rzuciła okiem na Monię, która płonęła teraz z zazdrości.
- Ja chyba nie potrafię.- taka była prawda, Anielka w życiu nie potrafiła tańczyć, ale nigdy też się tego nie uczyła.
- Nauczę cię.- narzucił jej odbierając z rąk blondynki filiżankę z napojem i odstawiając ją na blat stołu. Nie miała nic do powiedzenia bo brunet położył dłoń na jej tali, a drugą chwycił jej dłoń i zaczął kiwać się i delikatnie przemieszczać w celu prowadzenia tańca. Nogi dziewczyny znów były jak z waty, spięła się, a jej serce zabiło mocniej.
- Muszę już iść. Tata będzie się martwić. - wymamrotała.
-Odprowadzę cię.
- Nie trzeba..._ zaprotestowała.
- Nie pytam czy trzeba czy nie. -uśmiechnął się cwanie i narzucił czerwoną kurtkę. Sarewicz przewróciła oczami. No nie odczepi się no - pomyślała. Bytnar wziął ją pod rękę i nikomu nic nie mówiąc opuścili mieszkanie Tadka. - Gdzie mieszkasz?- zapytał chłopak, a ciepły wiatr rozwiewał mu dłuższą grzywkę.
- W alei niepodległości. - mruknęła.
- Jaja sobie robisz?- rozentuzjazmował się harcerz. Aniela zmarszczyła pytająco brwi.
- Nie, dlaczego?- chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej niż przedtem.
- Też tam mieszkam. Jakim cudem nigdy cię tam nie widziałem?
- Nie mam pojęcia...wiesz, nie było mnie tu przez trzy lata alee.- oboje się roześmiali, nie wiedzieli jak do tego doszło, ale ta sytuacja była istnie komiczna.
- Od kogo tak chciałaś uciec? - zapytał mając za pewne na myśli dlaczego tak szybko opuściła mieszkanie Zawadzkich.
- Jak mam być szczera, to od ciebie...-mruknęła.
-Zrobiłem Ci coś?
-Nie...chyba...jesteś...dziwny...trochę .- wyjąkała zielonooka. Janek prychnął pod nosem.
- Dziwni ludzie są ciekawsi od tych normalnych. - dziewczyna kiwnęła głową niepewnie. Nagle zatrzymali się, stali w ten sposób, że byli na przeciwko siebie.- Jesteś taka piękna.- wymamrotał Rudy. Policzki Anieli oblały się rumieńcem. Dłoń chłopaka powędrowała na policzek nastolatki, przejechał delikatnie palcem po teksturze jej skóry, z delikatnym uśmieszkiem na piegowatej twarzy. Aniela natomiast stała nieruchomo oszołomiona zaistniałą sytaucją. Czy była wystraszona?Tak. Czy podobał jej się jego dotyk. Tak. Czy czuła dyskomfort? Tak. Czy chciała żeby przestał? Oczywiście,że nie. Położyła dłoń na dłoni Janka, spoglądając w jego ciemne oczy. Był to swego rodzaju przebłysk jej śmiałości, której szukała w sobie przez całe popołudnie. Zdobyła się nawet na delikatny uśmiech. - Już jesteśmy.- zauważył Bytnar wyrywając ich z tego romantycznego uniesienia.
- Oh, masz rację. Dziękuję, do zobaczenia. - wymruczała.
- Cześć!- pożegnał się. Każde z nich odwróciło się w swoją stronę. Aniela nie do końca wiedziała co właśnie się wydarzyło i małymi kroczkami w swego rodzaju transie kierowała się do drzwi wejściowych na swojej klatce schodowej. - Aniela!- krzyknał ktoś. Dziewczyna odwróciła głowę i zobaczyła wciąż stojącego w tym samym miejscu Janeczka. Ten tylko puścił jej oczko i odszedł.

Tego wieczoru Aniela leżała w łóżku długo nie mogąc zasnąć. Myślała czym jest to co czuje do Rudego. Czy ma on  wobec niej czyste zamiary? Czy to tylko zabawa, a ona za bardzo to wszystko przeżywa. Nie wiedziała tego i bardzo ją to męczyło. Mimo tego, te natręctwa pozwoliły zapomnieć jej chociaż na chwilę o wojnie, która toczy się za oknem.

Hejeczka! Na razie to luzny projekcik, zobaczymy co  z tego wyjdzie. Także buziolki zozolki i papaopapap!

Słup

1743 słowa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro