_1_

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Oboje wyszli z obiektu, w którym udało im się przesłać dane usterki w Gwieździe Śmierci Rebeliantom. Imperium wykryło podstęp i wypróbowali zniszczyć tę stacje swoją bronią. 

Widzieli swoją śmierć kilka kilometrów przed nimi. Mieli mało czasu, wielka i jasna kula zbliżała się do nich. Tak właśnie miała wyglądać ich śmierć. Wcale się nie bali, wykonali bardzo ważną misję. Dali innym szanse. Szanse na pokazanie, że można żyć w lepszej galaktyce, że można pokonać Imperium. To było ich największą nagrodą.

Podeszli blisko wody, stanęli na piasku. Jyn wtuliła się do Cassiana, tak bardzo chciała mu powiedzieć jak na nim zależy, ale to już nie mało większego znaczenia. On też się w nią wtulił. Chciał uchronić ją przed śmiercią, przed całym nieszczęściem. Nie udało mu się niestety, ale jedyne, co mógł sobie w tej chwili obiecać, to to, że nie zostawi jej. Będzie przy niej do końca.

Jyn popatrzyła się w stronę morza. Tam, z daleka miała przyjść zagłada. Było coraz jaśniej. Zastanowiła się, czy taki sam los spotkał jej przyjaciół z którym wykonywała misję i bez których misja by się nie udała. Czy Chirrut, Baze i Bohdi dalej żyją? Może udało im się uciec z tej planety? Miała jedynie nadzieję, że nie zginęli, że nie zostali powystrzelani tak jak K2-SO.

Cassian wędrował wzrokiem po lądowisku. Widział żołnierzy, którzy walczyli razem z nimi. Oni również stali osłupieni patrząc na nadchodzącą śmierć. Byli tak osłupieni, nawet nie zauważyli, że na lądowisku stoi lekki frachtowiec. Dość szybki, by zdołał uciec na czas o ile jak najszybciej wystartują.

- Jyn. - chciał powiedzieć, że mają jeszcze szanse na ucieczkę. Przytulił się do niej jak najmocniej, a potem złapał za rękę i ciągnął ją w stronę statku. Starał się biec, ale za bardzo bolała go lewa noga.

- Nie zdążymy już! - odpowiedziała. Też zauważyła ten statek, jednak straciła już nadzieje. Po co uciekać przed czymś, co już zostało spisane w ich losie? Mieli zginąć, stanąć tam, gdzie stają wszyscy bohaterowie galaktyki, ci, którzy dają innym nadzieje.

- Proszę cię, chociaż spróbujmy! - błagał Cassian.

Jyn wysłuchała jego próśb. Biegła za nim. Coraz bardziej dopadała ją myśl, że to się może udać. Przez chwilę przestała myśleć o bólu. Biegła coraz szybciej. Obejrzała się za siebie. Została mniej, niż minuta, a po tym miejscu nie pozostanie ślad.

W połowie drogi do statku Cassian stracił równowagę i runął na piasek. Jyn podbiegła do niego i pomogła mu wstać. Jego noga bolała przeraźliwie przy każdym kroku. Nie mógł już biec, co najwyżej doczołgiwać się. 

- Biegnij do statku! - polecił. Bał się, że w tym tempie nie zdążą.

- Nie zostawię cię! - odpowiedziała. - Nigdzie się bez ciebie nie ruszę. 

- Proszę. - chwycił ją za ramię.

Jyn wysłuchała Cassiana. Zostawiła go i jak najszybciej pobiegła do statku. Od razu poznała, co to za model statku i ucieszyła się. Był wystarczająco szybki, by uciec z tego piekła.

Pobiegła do kokpitu i uruchomiła silnik. Widziała przez iluminator, że koniec zbliża się coraz szybciej. Nie widziała za to Cassiana.

Przemknęła jej przez myśl samolubna myśl, by od razu odlecieć, ale od razu ją od siebie odsunęła. Nie zrobiłaby mu tego po tym wszystkim, co z nim przeszła.

- Już jestem. - odezwał się Cassian ze środka statku. - Możesz odlatywać!

Jyn ucieszyła się, że jednak zdążył i poderwała statek z ziemi. Włączyła maksymalną prędkość. Minęła wieżę, z której wysyłała dane do Rebelii. Potem wyleciała z atmosfery. Obejrzała jeszcze przez iluminator jak wielkie krzywdy wyrządziła Gwiazda Śmierci. Była przerażona, ale cieszyła się, że zdążyła uciec przed śmiercią. Cieszyła się, że Cassian jest z nią.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro