_6_

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zanim dotarli na miejsce, minęli grupę spłoszonych rebeliantów. Ich strój pokryty był lekkim popiołem i ciężko kaszleli.

Mothma podeszła do nich próbując im pomóc, a Jyn i Cassian zauważyli, że na obrzeżach bazy trwa pożar. Od razu ruszyli biegiem do miejsca pożaru. Reszta rebeliantów biegła w przeciwną stronę do pożaru.

 Znaleźli się przy płonącym budynku tuż przed lasem. Najbardziej na północ ze wszystkich budynków Rebelii. Próbowali na szybko ocenić sytuację. Pożar buchał z drugiego piętra płomieniami z okien, ale za to parter wydawał się być w miarę cały, oprócz tego, że było pełno szarego dymu.

Z budynku wyłonił się ledwie stojący na nogach generał. Oparł się o framugę drzwi i zaczął kaszleć. Jyn i Cassian podeszli do niego i pomogli mu odsunąć się od budynku na bezpieczną odległość.

- W środku są inni ludzie! - powiedział. - Pomóżcie im!

Jyn natychmiast rzuciła się biegiem w stronę budynku zamierzając wyprowadzić inne osoby. Wcale nie bawiła się w bohatera. Po prostu ktoś musiał im pomóc. Skoro całą rebelia uciekła od ognia, była jedyną osobą mogącą im pomóc. Wbiegła więc do budynku.

- Jyn! - krzyknął Cassian. Jej drobna sylwetka zniknęła w gęstym dymie. Miał nadzieję, że nie widzi jej po raz ostatni.

Po chwili nastąpił wybuch, z sąsiedniego budynku, który po też zajął się ogniem.

Przerażony Cassian spojrzał nie w stronę drugiego budynku, ale tam gdzie wbiegła Jyn. Przez chwilę wyobraził siebie, że to właśnie z tego wybuchło żarem. Że stracił Jyn.

Na szczęście nim się obejrzał Jyn wyszła z plonącego budynku, pomagała wyjść rebeliantowi który zbyt mocno w pożarze poparzył sobie prawą nogę by mógł wyjść na własnych siłach.

Jyn go uratowała. Cassian był w szoku, bo ta sama rebeliantka, z którą u boku postrzelił tyle szturmowców i innych imperialnych żołnierzy była w stanie wbiec do płonącego budynku by ocalić chociażby jednego rebelianta, którego nawet nie znała.

Gdy medycy zajęli się ocalałym z pożaru rebeliantem, który jak się okazało był pilotem jednego z X-wingów. Gdy wybuchł pożar utknął w kabinie myśliwca i wydostał się dopiero wtedy, gdy wokół panowało istne piekło.

Cassian natychmiast podbiegł do Jyn, chociaż noga dalej go bolała. Wtulił się w nią ciesząc się, że dała radę wybrowadzić pilota z płomieni.

Stali w jak myśleli w bezpiecznym miejscu, niedaleko wieży kontrolnej wszystkich wlotów i wylotów z bazy, jednak się mylili, bo nagle i stąd wybuchła eksplozja. Nieco słabsza, niż pozostała, jednak dalej śmiertelnie groźna.

Fala uderzeniowa zmiotła Cassiana na  płytę lądowiska. Dotarła do niego półprzytomna myśl, że tak naprawdę już tu nie jest bezpiecznie. Jeżeli to nie atak imperialnych bombowców, to zapewnę zdrada jakiegoś rebelianta, co dowódctwo nie pozwoliło polatać.

Wszędzie było ciemno i siwo od dymu. W pobliżu nie widział Jyn. Próbował wstać, jednak ból który go wtedy przeszył sprowadził go z powrotem na kolana. Czołgał się do jakiegoś lepszego miejsca, by mógł zobaczyć, gdzie ona jest.

Znalazł ją, nieprzytomną, leżącą na lądowisku. Dla Cassiana nic innego teraz nie było takie ważne, jak dostać się do niej i zabrać ją do punktu medycznego, gdzie będzie mógł upewnić się, że żyje.

Zignorował ból w nogach, mimo, że ten się nasilił i wstał. Próbował do niej biec, już prawie tam był przy niej.

Jednak ciemność, która go goniła była od niego silniejsza i upadł na zimną, kamienną płytę. Ostatnie co czuł to ból.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro