20. Urodziny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejne dni mijały mi na ciągłej nauce i spotkaniach ze znajomymi. W końcu nastał długo wyczekiwany dzień urodzin Liama. Już wcześniej zapowiedziałam chłopakowi, że z tej okazji chciałabym go zaprosić do kina, a później na romantyczną kolację. Udało mi się znaleźć miłą włoską restaurację w centrum i tam zarezerwowałam nam stolik. W tym czasie reszta miała za zadanie przygotować wszystkie dekoracja w ich mieszaniu. Taki zestaw zajęć na popołudnie dawał im dosyć dużo czasu. Dodatkowo specjalnie wybrałam restaurację, która znajdowała się kawałek od miasteczka akademickiego, aby dać im więcej czasu, jednak wciąż musiałam być pod telefonem, aby wiedzieć jak postępują prace. Paul obiecał dać mi znać, gdy będą już gotowi. Miałam tylko nadzieję, że wyrobią się na czas i nie będę musiała wymyślać żadnych wymówek. 

Właśnie wyszliśmy z kina, a chłopak wyglądał na zadowolonego, co potwierdziło tylko jego słowa, że był to udany seans.

- To co, teraz restauracja? - spytałam tylko dla formalności.

- Właściwie to obiadem się tymi nachosami. Może odpuścimy sobie jedzenie i wrócimy do mnie? - spytał, posyłając mi uśmiech.

- Ale ja już zarezerwowałam stolik - powiedziałam spiętym głosem.

- Rezerwację zawsze można odwołać.

- Ale ja się tak starałam, aby znaleźć miłą restaurację. Opinie były naprawdę świetne, już na samą myśl ślinka mi cieknie - odpowiedziałam, mając nadzieję, że go przekonam.

- Aż tak ci zależy? - spytał.

- Tak - przytaknęłam. - Myślałam, że ci się spodoba. Poza tym, zjadłeś prawie całe nachosy sam, ja wciąż jestem głodna.

- To może kupmy coś na wynos w McDonalds's? Po co tłuc się przez całe miasto do jakiejś restauracji.

Już kończyły mi się wymówki. Nie pozostało mi nic innego jak strzelić focha...

- Ok, skoro nie doceniasz moich starań i zjedzenie ociekających tłuszczem burgerów, które smakują jak karton jest twoim marzeniem, to w porządku. W końcu to twoje urodziny - odparłam obrażonym głosem.

- Ej, na prawdę zamierzasz się na mnie obrazić?

- W ogóle nie doceniasz tego co zaplanowałam. Chciałam spędzić romantyczny wieczór, tylko we dwoje, ale ok, jak wolisz.

- Nie obrażaj się na mnie - odpowiedział, próbując złapać ze mną kontakt wzrokowy, jednak wciąż udawałam obrażoną. - W porządku, skoro tak ci na tym zależy... - odpuścił wreszcie.

- Ależ nie nie musisz mi robić łaski, powiedziałam, rób jak wolisz - zagrałam trochę ryzykownie.

- Nie, masz rację, wybacz mi. Też chcę spędzić miły wieczór z tobą. Mam tyko nadzieję, że ta restauracje jest naprawdę warta jazdy przez całe miasto.

- Nie dowiem się, jeśli nie spróbujemy - ucieszyłam się z wygranej.

Gdy wsiedliśmy do auta, sprawdziłam swój telefon, jednak nie zobaczyłam żadnej nowej wiadomości. Mimo wszystko postanowiłam poinformować Paula, że właśnie jedziemy do restauracji i zapytać jak im idzie. Po kilku minutach dostałam odpowiedź.

Super. Musisz go tam przetrzymać jeszcze z godzinę. Do tego czasu powinniśmy się wyrobić

***

Oceny tej restauracji w goggle maps naprawdę nie kłamały i restauracja miała bardzo ładny wystrój i przytulny klimat, a dania, które zamówiliśmy, rozpływały się w ustach. Na szczęście nie było już więcej nieprzewidzianych sytuacji i w momencie gdy skończyliśmy jeść, dostałam informację, że możemy już wracać. 

O tej porze w mieście nie było już korków, dlatego podróż powrotna upłynęła nam bardzo sprawnie. Gdy zaparkowaliśmy pod blokiem, Liam zaprosił mnie do siebie, zupełnie nie spodziewając się tego, że wcale nie będziemy sami. Byłam bardzo ciekawa jego reakcji. Kiedy weszliśmy po schodach, Liam wyciągnął z kieszeni klusze i otworzył drzwi. Weszliśmy do mieszkania, gdzie panowała ciemność, jednak gdy chłopak zapalił światło jego oczom ukazały się wszystkie dekoracje oraz grupa przyjaciół, która zaczęła śpiewać mu sto lat. 

- Wiedziałaś o tym? - spytał mnie z wielkim uśmiechem na ustach. 

Od razu przytaknęłam na jego słowa.

- Wszystkiego najlepszego - powiedziałam, całując go czule w policzek.

Chłopak lekko objął mnie w pasie. Wciąż był w szoku, ale mogłam dostrzec ogromną radość malującą się na jego twarzy.

***

Przez kolejną godzinę impreza zdążyła się już rozkręcić na dobre, a w między czasie w mieszkaniu pojawiło się jeszcze kilku nowych gości, którzy nie brali udziału w przygotowaniach. Jednak wciąż nie widziałam tutaj jednej osoby, która obiecała się pojawić.

Właśnie siedziałam na kanapie w salonie, z kubkiem piwa w ręku, obserwując swojego chłopaka, który bawi się w najlepsze, otoczony ze wszystkich stron przez grupę swoich kumpli. Z nudów wyciągnęłam swój telefon i postanowiłam napisać do Ashley.

Już wszyscy są. Kiedy będziesz? - napisałam w wiadomości.

Dosłownie minutę później usłyszałam powiadomienie dobiegające z mojego telefonu. Od razu sięgnęłam po urządzenie dostrzegają powiadomienie nie tylko o nowej wiadomości, ale także o zdjęciu. Po odblokowaniu telefonu na ekranie ujrzałam zdjęcie dziewczyny bez koszulki.

Już się szykuję, będę za pół godziny 😉

Dlaczego wysłała mi to zdjęcie?

Oniemiałam. Nie mogłam oderwać wzroku od urządzenia, dokładnie analizując każdy milimetr jej płaskiego brzucha, który w moim mniemaniu był doskonały. W nieskończoność wodziłam wzorkiem po jej sylwetce, rozpoczynając na perfekcyjnej twarzy na której zza telefonu wyłaniał się cwany uśmiech, aż po zgrabne biodra, gdy nagle obok usłyszałam głos mojej przyjaciółki.

- Co cię tak pochłonęło, że wgapiasz się w telefon od dobrych pięciu minut? - zachichotała Caroline, przysiadając się obok.

Byłam tak skupiona na swoim telefonie, że aż lekko podskoczyłam słysząc jej słowa. Na szczęście równie szybko udało mi się zablokować ekran, więc miałam nadzieję, że nic nie widziała.

- Jeez, nie chciałam cię wystraszyć. Wybacz - powiedziała, widząc moją paniczną reakcję.

- W porządku - powiedziałam, uśmiechając się krzywo.

- Teraz tym bardziej jestem ciekawa, co tam takiego przeglądałaś. Czy Liam podczas rozmowy z kumplami wysyła ci ukradkiem sprośne wiadomości? - zażartowała.

- Nieee - oparłam mocno zawstydzona.

- No powiedz - prosiła mnie blondynka, dając mi delikatnego kuksańca w bok.

- To nic takiego. Po prostu z nudów przeglądałam insta - skłamałam.

- Dlaczego ci nie wierzę?

- Daj spokój. Mówiłam, że to nic takiego - lekko się zirytowałam, nie wiem, czy bardziej za sprawą wścibstwa mojej koleżanki, czy swojej reakcji na to zdjęcie.

- Ok, ok. Widzę, że nic z ciebie nie wyciągnę - odpuściła wreszcie, zmieniając temat rozmowy.

***

Tak jak Ashley napisała, pół godziny później zjawiła się na imprezie. Od razu podeszła do swojego brata, wręczając mu prezent, a chłopak wyglądał na dosyć zaskoczonego jej wizytą. Obserwowałam ich przez cały czas, dostrzegając jak Liam rozpakowuje swój prezent, wyciągając ze środka pudełko ze smartwatchem oraz butelkę whisky.

- Nie mam pojęcia skąd wiedziała o imprezie - powiedział Paul, przysiadając się do mnie i Caroline. Nie wyglądał na zadowolonego.

- Chyba mam pewne podejrzenia - zachichotała blondynka, patrząc na mnie.

Od razu poczułam, jak moje policzki robią się czerwone.

- Tak jakby wygadałam się o naszej imprezie.

- Dlaczego? - spytał Paul.

- Ashley poprosiła mnie o pomoc w wyborze prezentu i widziała jak kupuje rzeczy na przyjęcie. Spytała czy może przyjść. Co miałam powiedzieć? - wytłumaczyłam się.

- Odmówić - powiedział blondyn.

Wiedziałam, że był zdenerwowany, ale chyba trochę przesadzał.

- Daj spokój Paul, to w końcu jego siostra, ma prawo się tu pojawić - obroniła mnie Caroline.

- Nie było cię tutaj ostatnim razem, gdy się zjawiła - odpowiedział przez zęby.

- Chyba tym razem nie zaprosiłeś dziewczyny, którą może ci ukraść? - wtrąciłam się, popijając swoje piwo.

- Nie.

- No to się nie martw.

- Będzie dobrze Paul. Będziemy mieć ją na oku - uspokoiła go Caroline.

- Ok, niech będzie - powiedział, odchodząc do innych gości.

Znowu zostałam tylko z Caroline. Kumple nie odstępowali Liama na krok, a ja zaczynałam już powoli mieć dość dzisiejszego wieczoru i panującego tu zgiełku. Wiele bym dała, aby po prostu stąd uciec, ale nie mogłam tego zrobić Liamowi. Nawet jeśli teraz mnie nie zauważał, wiedziałam, że byłoby mu przykro, gdybym zniknęła.

- Idę do łazienki, ale ty nie spuszczaj Ash z oczu - zażartowała blondynka, podnosząc się z kanapy, na której obie siedziałyśmy.

Zostałam sama, powoli pijąc swój napój.

- Co tak siedzisz sama? - Usłyszałam nagle znajomy głos.

Przede mną stała Ashley, a w ręku trzymała taki sam czerwony kubeczek. Wyglądała tak samo jak na zdjęciu, z tym wyjątkiem, że teraz miała na sobie koszulę i skórzaną kurtkę, a jej włosy były rozpuszczone i opadały swobodnie na ramiona.

- Nie sama. Caroline poszła do łazienki.

- To ta z klubu? - spytała.

Zdziwiłam się, że zapamiętała.

- Tak - przytaknęłam, wspominając wydarzenia, których do tej pory się wstydziłam.

- Przy okazji jeszcze raz dzięki za pomoc z prezentem. Wygląda na to, że Liam był zadowolony - powiedziała, przysiadając się obok, na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą siedziała Car.

- Cieszę się - odpowiedziałam, patrząc w jego kierunku i upijając kolejny łyk piwa.

- Chyba twój chłopak nie poświęca ci za dużo uwagi - zauważyła, również biorąc łyk z kubka.

- W porządku, to jego dzień, niech świętuje. I tak musiałam go wyciągnąć na kilka godzin z mieszkania, więc spędziliśmy dzisiaj sporo czasu we dwoje.

- Mimo wszystko nie powinien cię tak ignorować. Gdybyś była moją dziewczyną, zawsze miałabym na względzie twoje samopoczucie - powiedziała, w momencie gdy wzięłam kolejnego łyka.

Słysząc te słowa, o mało się nie udusiłam. Zaczęłam głośno kaszleć, natychmiast przykuwając jej wzrok.

- Hej, wszystko w porządku? - spytała, kładąc rękę na moich plecach.

Wyglądała na zamartwioną. Gdy poczułam jej dotyk, po moich plecach natychmiast przebiegł dreszcz. To było całkiem przyjemne uczucie.

- Tak, w porządku, tylko się zadławiłam - powiedziałam, uśmiechając się słabo.

Jednak dopiero, gdy dziewczyna zabrała swoją dłoń, mogłam na prawdę odetchnąć. Wzięłam kolejny łyk piwa, tym razem uważając, aby się nie zakrztusić. Nie mogłam zrozumieć, co działo się z moim ciałem, gdy Ash była obok.

- Wyglądasz trochę blado, jesteś pewna, że wszystko w porządku? - dopytywała dziewczyna.

- Właściwie to jestem dosyć zmęczona, chętnie już uciekłabym z tej imprezy - wyznałam, spoglądając jej w oczy.

- Może potrzebujesz spaceru? - zaproponowała.

- Myślę, że to całkiem dobry pomysł - przytaknęłam. - Chyba tak zrobię - dodałam, podnosząc się z kanapy.

- Więc chodźmy - zawtórowała mi Ashley, również wstając.

Ale nie z tobą - pomyślałam, a moja mina natychmiast zrzedła.

- Coś się stało? - zapytała, widząc moją minę.

Chyba już nie wypada mi odmówić.

- Nie, tylko chyba powinnam powiedzieć Liamowi.

- Pewnie nawet nie zauważy twojego zniknięcia - odparła Ashley.

Spojrzałam w stronę chłopaka, która wciąż pił w swoim towarzyskie. Ani razu, gdy na niego spoglądałam, nie popatrzył w moim kierunku. Chyba jego siostra miała rację.

- Masz rację - zgodziłam się, smutniejąc.

- Chodźmy, przyda ci się świeże powietrze - odpowiedziała, spoglądając na moją bladą twarz.

***

Gdy tak spacerowałyśmy w ciszy po akademickim parku, ciesząc się chłodną jesienną nocą, zrozumiałam, jak bardzo było mi to potrzebne. Oczywiście jak każdy człowiek, byłam istotą społeczną i potrzebowałam ludzi, jednak zdecydowanie po całym dniu spędzonym w towarzystwie ludzi, czułam się przebodźcowana i potrzebowałam odetchnąć w samotności. W końcu należałam do introwertyków i czerpałam energię z chwil spokoju jak ta, niestety nie każdy potrafił to zrozumieć.

- Właściwie to jak poznałaś się z Liamem? - spytała nagle dziewczyna.

- Na ich domówce. Studiuję razem z jego współlokatorem. Później poszliśmy wspólnie do klubu i tańczyliśmy razem cały wieczór.

- Pewnie od razu mu się spodobałaś.

- Nie wiem - opowiedziałam, wzruszając ramionami.

- Nie udawaj takiej skromnej - zachichotała dziewczyna.

- Wcale nie udaje.

- A jak to było z tobą? - spytała, przyglądając mi się uważnie.

- Hmm? - wymruczałam zamyślona.

- No wiesz. Czy Liam ci się też od razu spodobał?

- Co to za przesłuchanie? - odpowiedziałam pytaniem, próbując ją zbyć.

- Normalne. Muszę dobrze poznać twoje zamiary, co do mojego brata.

- Od kiedy tak się nim przejmujesz? Myślałam, że nie zbyt się dogadujecie - wypaliłam, nim zdążyłam się zastanowić.

- No wiesz jak to bywa z rodzeństwem. - Ashley wzruszyła ramionami.

- Tak - zgodziłam się, a między nami zapadła chwila ciszy.

- Wciąż nie odpowiedziałaś mi na pytanie - zaczęła znowu brunetka.

- Jakie pytanie? - spytałam, mimo że dobrze pamiętałam, o co jej chodziło.

- Czy Liam też ci się od razu spodobał?

- Chyba tak - odpowiedziałam, wzruszając ramionami.

- Chyba? - powtórzyła z kpiącym uśmiechem.

Zupełnie nie wiedziałam, co mam jej odpowiedzieć.

- Raczej nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia.

- Nie mówię, że miałaś się w nim od razu zakochiwać - zachichotała.

- Liam jest bardzo przystojny - powiedziałam, ale czułam, że ta odpowiedź jej nie wystarczy.

Na szczęście w tym momencie wybawił mnie dźwięk dzwoniącego telefonu.

- To Liam - powiedziałam, po czym kliknęłam zieloną słuchawkę. 

- Hej, gdzie się podziałaś? - zapytał.

- Wyszłam się na chwilę przewietrzyć - powiedziałam.

- Mogłaś powiedzieć. Martwiłem się o ciebie. 

- Nic mi nie jest - zapewniłam go.

- Spacerujesz sama po ciemku? - spytał.

Po jego głosie mogłam rozpoznać, że moje słowa wcale go nie uspokoiły.

- Twoja siostra dotrzymała mi towarzystwa - odpowiedziałam, spoglądając na dziewczynę.

- Ashley? - zdziwił się.

- Tak.

- Acha - odparł, pewnie ciągle dziwiła go ta informacja. - Będziesz już wracać? Chciałbym spędzić ten wieczór razem z tobą. Właśnie pokroiłem tort.

- Ok, zaraz będę - zgodziłam się.

Już miałam na końcu języka, że jakoś wcześniej nie był zainteresowany moim towarzystwem, ale nie chciałam robić sceny, tym bardziej gdy obok stała jego siostra.

- Muszę wracać - odparłam.

- Idź, ja będę się już zbierać do domu - odpowiedziała, stojąc przede mną z rękami w kieszeniach.

Miałam wrażenie, że była jakaś nieswoja od czasu tego telefonu, ale może to była tylko moja paranoja.

- Na pewno? Liam właśnie zapraszał nas na tort.

- Nie przepadam za ciastem. Pożegnaj Liama ode mnie - poprosiła.

- Ok, jak wolisz - zgodziłam się.

- Pa Lea, do zobaczenia - odpowiedziała, robiąc krok w tył.

- Pa - odpowiedziałam.

 Nagle patrząc jak dziewczyna odchodzi, poczułam dziwny smutek.

Czyżbym nagle zaczynała ją lubić?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro