21. To moje urodziny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy wróciłam na górę faktycznie tak jak powiedział mi Liam, wszyscy stali z kawałkami tortu. Kiedy brunet mnie zobaczył od razu podszedł do mnie z uśmiechem. Widziałam po nim wypite procenty, choć cały czas stał równo na nogach.

- Chodź, ukroję ci ciasta - powiedział od razu chwytając mnie za rękę i ciągnąć w stronę kuchni.

Byłam zaskoczona jego nagłą zmianą zachowania, ponieważ teraz nie odstępował mnie na krok. Gdy wzięłam kawałek do ust, smakując czekoladowe ciasto, Liam patrzył na mnie zaciekawiony.

- I jak ci smakuję? - spytał.

- Jest pyszne, wiesz, że uwielbiam ciasto czekoladowe. A tobie smakowało?

- Tak, jest w porządku - odpowiedział, po czym otworzył sobie nowe piwo.

- Może już starczy, co? - spytałam.

- Daj spokój, to moje urodziny.

- Właśnie Lea, daj mu świętować - wtrącił się jeden z kumpli Liama, podchodząc do nas.

Nie przepadałam za nim, a on chyba świetnie zdawał sobie z tego sprawę i miał do mnie podobny stosunek.

- Stary, chodź do nas, będziemy grać w piwnego ping ponga - zagadał, poklepując Liama po plecach.

- Zaraz przyjdę - odpowiedział chłopak, po czym zwrócił się do mnie. - A gdzie Ash? Nie przyszła z tobą?

- Nie. Poszła już do domu. Kazała mi cię pożegnać w jej imieniu.

- A ok - odparł tylko, po czym jakby na nowo rozluźniony poszedł do swoich kumpli.

Nie zostałam jednak na długo sama, ponieważ natychmiast podeszła do mnie Caroline.

- Hej, gdzie mi zniknęłaś wcześniej?

- Wybacz, poszłam się przewietrzyć.

- Sama? - zdziwiła się.

- Nie, z Ashley. Można powiedzieć, że dotrzymała mi towarzystwa, gdy poszłaś do łazienki.

Przyjaciółka spojrzała na mnie tajemniczo, już się bałam, co jej chodziło po głowie.

- Nie tak jak myślisz - odezwałam się natychmiast.

- Przecież nic nie mówię - szybko się obroniła, a na jej twarzy malował się cwany uśmiech.

- Ale ja już wiem, jakie tam myśli kłębią się w twojej głowie.

- I kto tu czyta w myślach? - zaśmiała się, nawiązując do naszej ostatniej rozmowy.

- Chyba już trochę zdążyłam cię poznać.

- A więc ty i Ashley zostaniecie przyjaciółkami? - spytała nagle.

- Chyba trochę się zagalopowałaś - zaśmiałam się. - Ale to prawda, że ostatnio zaczęłyśmy się lepiej dogadywać.

- To dobrze, lepiej będzie jeśli wpasujesz się w rodzinę Liama.

- Taaa. Tylko nie układaj mi życia jak moja matka. Do ślubu jeszcze daleko.

Dziewczyna uniosła ręce w geście poddania, śmiejąc się, jednak po chwili spoważniała.

- Kochana, ja już się będę zbierać - odpowiedziała po chwili.

- Co? Nie zostawiaj mnie samej - poprosiłam, robiąc błagalną minę.

Wiele bym dała, aby posiadać siłę perswazji niczym kot ze Shreka.

- Wybacz, ale jest już bardzo późno, a za kilka godzin mam pociąg do domu.

- Opłaca ci się wracać do domu na jeden dzień?

- Obiecałam rodzicom, ponieważ jutro są okrągłe urodziny mojego dziadka, ale nie mogłam przegapić imprezy Liama.

- Ok, rozumiem i tak długo zostałaś. Gdybym wiedziała...

- W porządku, jakoś dam sobie radę. Szkoda było mi cię tak zostawiać samą, ale i tak znalazłaś sobie lepsze towarzystwo - zaśmiała się.

- Jaa... - poczułam się teraz głupio.

- W porządku. Tylko żartowałam - zachichotała Caroline, po czym przytuliła mnie na pożegnanie.

Niestety dla mnie impreza wciąż trwała w najlepsze i daleko było jej do zakończenia. Miałam już serdecznie dość i byłam potwornie zmęczona. Postanowiłam, że nie będę już dłużej czekać i podeszłam do Liama, aby porozmawiać.

- Coś się stało kochanie?

- Idę do domu, mam już dość - odpowiedziałam.

- Nie idź jeszcze.

- Liam, jest już późno, a ja na prawdę jestem zmęczona. Caroline już poszła i siedzę sama.

- To chodź do nas - przekonywał mnie dalej.

Postanowiłam odciągnąć go na bok, aby nie robić sceny przed innymi. Wszyscy najwytrwalsi byli mocno wstawieni, dlatego nie mogłam liczyć na żadną pomoc, wiedziałam, że jedynie mogą namawiać mnie na zostanie, tak samo jak brunet.

- Myślałem, że zostaniesz u mnie na noc - odezwał się chłopak, od razu chwytając mnie za biodra i przyciągając do siebie.

Jego usta znalazły się na przeciwko mojej twarzy, a ja od razu poczułam jego alkoholowy oddech. Skrzywiłam się, czując nieprzyjemny zapach, gdy brunet zaczął składać niedbałe pocałunki na mojej twarzy oraz szyi. W obecnej sytuacji nie było to ani trochę przyjemne.

- Przestań - poprosiłam, odpychając jego ciało, jednak niewiele to dało.

- Myślałem, że dzisiejszej nocy sprawisz mi jeszcze jeden prezent - wyszeptał do mojego ucha, drapiąc moją twarz swoim zarostem.

Słysząc te słowa, poczułam do niego obrzydzenie.

- Na pewno nie, gdy jesteś w takim stanie - powiedziałam, próbując zdjąć jego ręce ze swoje talii.

Jednak dalej bez skutku.

- Lea kochanie, jak długo każesz mi jeszcze czekać? - spytał, próbując mnie pocałować.

W tym momencie jednak zebrałam wszystkie swoje siły i mocno odepchnęłam go rękami. W moich żyłach buzowała mieszanka złości i adrenaliny, nie poznawałam tego chłopaka przed sobą. Brunet był zaskoczony, ale nie próbował mnie już zatrzymać. Chyba zdał sobie sprawę, że przesadził.

- Odezwij się jak wytrzeźwiejesz - krzyknęłam, z impetem wychodząc z mieszkania i zatrzaskując za sobą drzwi.

Z moich oczu natychmiast popłynęły łzy. Byłam zdruzgotana tym, co się stało. W jego ramionach powinnam czuć się bezpiecznie, a tym czasem chłopak zachowywał się wobec mnie agresywnie i natarczywie, zupełnie go nie poznawałam. Roztrzęsiona wróciłam do akademika, jednak wciąż kłębiło się we mnie mnóstwo emocji, z których nie miałam się komu zwierzyć. Zupełnie nie wiedziałam, co mam zrobić. Wzięłam do ręki swój telefon i chciałam do kogoś zadzwonić, jednak jak na złość najbliższe mi osoby były daleko stąd. 

Nim się zorientowałam już dzwoniłam do Ashley. Z każdym kolejnym sygnałem moje serce waliło coraz mocniej, a ten pomysł wydawał się coraz głupszy. Gdy już miałam się rozłączyć, usłyszałam zaspany głos dziewczyny.

- Halo?

Zamarłam. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, a z moich ust nie mogło wydobyć się żadne słowo.

- Lea, to ty? - spytała po chwili, w jej głosie było słychać zdziwienie.

- Wybacz, chyba cię obudziłam - odezwałam się w końcu drżącym głosem.

- Coś się stało? - Usłyszałam jej zmartwiony głos.

- Nie nic, zadzwoniłam przypadkowo, przepraszam, na razie - skłamałam nieudolnie, chcąc się rozłączyć.

- Poczekaj - krzyknęła. - Jesteś cała roztrzęsiona. Coś się stało? Jesteś jeszcze na imprezie?

- Nie - odpowiedziałam.

- Liam znowu cię ignorował?

- On... - na wspomnienie chłopaka mój głos się zatrząsł, nie byłam w stanie kontynuować.

- Coś ci zrobił? - spytała z paniką w głosie.

- Nic się nie stało. Muszę kończyć - odpowiedziałam szybko, po czym nacisnęłam czerwoną słuchawkę.

Dziewczyna starała się ze mną ponownie skontaktować, jednak bezskutecznie. Wyłączyłam swój telefon spanikowana tym, co mogła sobie o mnie pomyśleć, a moje serce znowu zaczęło mocniej bić. Byłam zdenerwowana jeszcze bardziej, niż przedtem i czułam, że wszystko tylko pogorszyłam. Czułam się potwornie źle i brzydziłam się samą sobą. Wpadłam w kolejną histerię, a z moich oczu pociekły nowe łzy. Zmęczona i bezradna położyłam się na swoim łóżku, kładąc się w bezpieczniej embrionalnej pozycji i szczelnie owijając się kocem. Chciałam się schronić przed całym światem i już nigdy stąd nie wychodzić. Nim się spostrzegłam, moje oczy zrobiły się ciężkie, aż w końcu usnęłam.

_____________

Z okazji Mikołajek wrzucam wam dzisiaj kolejny rozdział w ramach prezentu 🎁❄️🎅
Będzie mi miło jeśli w ramach prezentu dla mnie, zostawicie gwiazdkę pod rozdziałem ❤️
Następny rozdział pojawi się w piątek o 16:00

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro