26. Może powinnaś go posłuchać

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy Ashley odwiozła mnie pod mój akademik, już prawie świtało. 

- Dziękuję za miłą wycieczkę i za zabranie mnie z tamtej imprezy - powiedziałam, otwierając drzwi od auta.

- Drobiazg - odpowiedziała dziewczyna, uśmiechając się do mnie.

- Na razie - pożegnałam się i wysiadłam z auta.

- Do zobaczenia Lea - powiedziała, po czym odjechała z parkingu.

Po dotarciu do swojego pokoju, nie marzyłam o niczym innym, niż o pójściu spać. Czym prędzej przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka. Nie dbałam o nic więcej.

***

Obudził mnie dopiero dźwięk trzaskających drzwi. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam przed sobą Cat, która ciągnęła za sobą walizkę. Przeciągnęłam się na łóżku i przetarłam oczy, następnie siadając na łóżku.

- Hej śpiochu. Przespałaś cały dzień - przywitała mnie.

- Która godzina? - spytałam.

- Dochodzi piąta po południu.

- Co? Tak późno? - zdziwiłam się.

Natychmiast wstałam z łóżka, gorączkowo rozglądając się za telefonem, którego nie znalazłam jak zazwyczaj na szafce obok łóżka. Rozejrzałam się po pokoju, dostrzegając swoją kurtkę, która nie była zawieszona na wieszaku na drzwiach, zamiast tego leżała na dywanie przed moim łóżkiem. Przeszukałam w niej wszystkie kieszenie, wreszcie odnajdując zgubę. Na ekranie zobaczyłam milion powiadomień o nieodebranych połączeniach od Liama i mojej mamy, a także wiadomość od Ashley. Zastanawiałam się, jak to się stało, że nie słyszałam żadnego z tych połączeń, gdy przypomniałam sobie, jak wczorajszej nocy, podczas wycieczki z Ash, wyciszyłam dźwięk w telefonie.

- Ciężka noc? - spytała przyjaciółka, ściągając swoją kurtkę i rozpinając walizkę.

- Nawet nie wiesz jak - odpowiedziałam, zastanawiając się do kogo powinnam najpierw oddzwonić.

Takie zachowanie było zupełnie do mnie nie podobne, zazwyczaj byłam odpowiedzialna i zawsze miałam telefon w pogotowiu. Nigdy nie wróciłam do domu nad ranem. Wczoraj chyba pobiłam wszelkie swoje rekordy głupoty. Ale czy żałowałam? Na pewno żałowałam czasu zmarnowanego na imprezie z Liamem, ale nie tego spędzonego w towarzystwie Ashley.

Jak bardzo źle to brzmi?

- Opowiadaj - odezwała się nagle Cat, wyrywając mnie zza myślenia.

- Co?

- Opowiadaj, co przegapiłam, bo coś czuję, że miałaś ciekawy weekend.

***

Gdy już kończyłam swoją opowieść, przerwało nam głośne pukanie do drzwi. Był już późny wieczór, jednak miałam pewne podejrzenia, kto stał zniecierpliwiony za nimi.

- Lea, jesteś tam? - Jego głos tylko potwierdził moje przypuszczenia.

Mocno wypuściłam powietrze z płuc, po czym wstałam ze swojego łóżka i podeszłam do drzwi.

- Dzwonię do ciebie cały dzień! Dlaczego nie odbierasz?! Dalej jesteś obrażona? - Zaczął mi robić wyrzuty od samego wejścia, nie zwracając nawet uwagi na towarzystwo mojej współlokatorki.

- To moja wina. Mam poważny problem i Lea przez pół dnia wysłuchiwała moich żalów - odezwała się Cat, ratując mnie z opresji.

- O, cześć Cat. - Chłopak był wyraźnie zaskoczony obecnością ciemnowłosej.

- Może wejdziesz - zaproponowałam, zamykając za nami drzwi.

- Przykro mi to słyszeć - zwrócił się do Cat, siadając na moim łóżku. - Nie chcę być wścibski, ale to coś poważnego?

- Wybacz, ale nie bardzo chce o tym rozmawiać. To takie babskie problemy, potrzebowałam rozmowy z przyjaciółką. Dziękuję Lea, już mi lepiej.

- Od tego jestem - odpowiedziałam, uśmiechając się delikatnie.

- Mogłaś chociaż napisać, że wszystko ok, zrozumiałbym - zwrócił się do mnie brunet.

Na szczęście Cat umiała dobrze improwizować. Liam najwyraźniej jej uwierzył i zdecydowanie jego emocje opadły, odkąd tu wszedł.

- Cat... Trochę mi głupio prosić, ale chciałbym pogadać z Lea na osobności - poprosił Liam

- Jasne, pójdę zadzwonić do Chrisa. To mi poprawi nastrój - zgodziła się dziewczyna.

Obserwując, jak brunetka wychodzi z pokoju, zaczęłam się potwornie bać tego, co zaraz może nastąpić. Obawiałam się tej rozmowy. Na pewno nie byłam tak dobrym kłamcą jak Cat, a prawda nie mogła się mu spodobać.

- Chciałem cię przeprosić, że wczoraj się uniosłem, ale musisz mnie zrozumieć.

- W porządku - odpowiedziałam, mając nadzieję na jak najszybsze zakończenie tematu.

- Nie jesteś zła?

- Nie jestem - zapewniłam.

- Tęskniłem za tobą - powiedział, przytulając się do mnie, a następnie całując mnie w usta.

Nawet gładko poszło - ucieszyłam się.

- Więc jak wróciłaś do akademika? - zapytał.

Chyba za wcześnie się ucieszyłam...

- No więc... Ashley mnie odwiozła.

Jego twarz momentalnie zmieniła wyraz na wkurzony.

- Po tym jak mówiłem ci, żebyś trzymała się od niej z daleka?

- To niepoważne wymagania. Jest twoją siostrą, a ja całkiem ją polubiłam i nie zamierzam trzymać się z daleka.

- Wiedzę, że nie zmienisz zdania - odparł rozgoryczony.

- Nie - potwierdziłam, dumna, że się postawiłam.

- W porządku, ale nie chcę, żebyś spędzanie czasu z nią stawiała ponad nas.

- Oczywiście, że tak nie jest. To z tobą jestem w związku i ty jesteś najważniejszy - zapewniłam go.

Przybliżyłam się do niego i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Chłopak natychmiast przejął inicjatywę, obejmując mnie w pasie i wkładając język do moich ust. Nie przepadałam gdy to robił, ale wiedziałam, że jego to kręciło, dlatego jak zazwyczaj poddałam się jego działaniom, przerywając jednak, nim mogło zrobić się za gorąco.

Kilka minut później do pokoju wróciła moja przyjaciółka.

- To ja będę się już zbierał, zaraz zbliża się godzina policyjna - powiedział chłopak, wstając z mojego łóżka.

- W porządku - odpowiedziałam, wstając zaraz za nim.

Gdy otworzyłam drzwi, chłopak dał mi ostatniego buziaka na pożegnanie i udał się do windy.

- Pogodzeni? - spytała natychmiast Cat.

- Tak.

- Nie był zły na twoją wycieczkę z Ashley?

- Nie, ponieważ mu nie powiedziałam.

- Lea... - Przyjaciółka popatrzyła na mnie z dezaprobatą.

- Nie widziałaś jego miny, gdy tylko wspomniałam mu, kto odwiózł mnie do akademika. Nie chciałam bardziej się pogrążać.

- Związek powinno budować się na obustronnej szczerości i zaufaniu.

- Odezwała się ta, co skłamała, że byłyśmy cały dzień razem.

- Chciałam jakoś złagodzić sytuację. Widziałam, że był wkurzony.

- Dziękuję ci za uratowanie tyłka, ale nie masz prawa robić mi kazań.

- Chce tylko twojego szczęścia. A Ashley to same kłopoty.

- Mówisz jak Liam...

- Chyba on zna ją najlepiej, więc może powinnaś go posłuchać.

- Mam prawo do własnego zdania.

- Rób jak chcesz, ale nie chce kiedyś musieć ci powiedzieć a nie mówiłam...

Wszystkim zdawało się, że wiedzą lepiej ode mnie i mogą za mnie decydować. Byłam dorosła i miałam swój własny rozum. Wiedziałam, co dla mnie dobre i nie zamierzałam ich słuchać, a tylko własnego serca i rozumu, które znały mnie najlepiej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro