34. Wolność od facetów

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rano po weselu Liam odwiózł mnie prosto do akademika. Wróciłam do pokoju ucieszona, że wreszcie jestem u siebie, a dokoła mnie panuje tylko spokój i cisza. Tak jak wspominałam, nigdy nie lubiłam wesel i po takiej ilości wrażeń byłam po prostu zmęczona. Jedyne czego dzisiaj potrzebowałam to cisza i spokój. Jednak moja głowa nie chciałam dać mi upragnionego spokoju. Od ostatniej nocy w mojej głowie galopowało tysiące myśli. Dlaczego gdy całował mnie mój chłopak, nie czułam zupełnie nic przyjemnego, a gdy w mojej głowie pojawiała się Ashley, czułam się cała rozpalona? Przecież nie mogłam nic do niej czuć. Prawda? A może jednak? Dlaczego musiało mnie spotkać coś takiego? Przecież ja wolałam chłopaków. Na pewno wiedziałabym, gdyby było inaczej... Nie, nie, to się nie mogło dziać! I dlaczego do diabła ze wszystkich ludzi na świecie to właśnie przy Ashley musiałam się tak czuć? Powinnam była się od niej trzymać z daleka, gdy był na to czas. Liam miał od początku rację. Zrezygnowana upadłam na swoje łóżko, a twarz zakryłam poduszką. Miałam ochotę krzyczeć ze złości i płakać jednocześnie. Rozpaczliwie chciałam coś wczoraj poczuć, gdy chłopak mnie całował, ale za każdym razem, gdy dochodziło między nami do zbliżenia, tylko utwierdzałam się w przekonaniu, że coś jest nie tak. Jednak mimo wszystko starałam się nie dopuszczać do swojej głowy prawdy, która po wczorajszym śnie zaczęła mi się malować jak na dłoni... Chyba już nie mogłam się dłużej okłamywać.

Nagle usłyszałam jakiś hałas, a po chwili w drzwiach pokoju pojawiła się Cat. Miała zapuchnięte i zapłakane oczy. Wyglądała naprawdę źle. Natychmiast podniosłam się ze swojego materaca, przestraszona.

- Co się stało, Cat?

- Zerwałam z Chrisem - odparła, ocierając mokry policzek.

- Co? Dlaczego? - byłam zdumiona.

Przecież to byli Chris i Cat, zakochani jak nikt inny. Byli ze sobą od zawsze i byłam pewna, że któregoś dnia wezmą ślub i doczekają się gromadki dzieci.

- Miałam już dość związku na odległość. To nie miało prawa się udać.

- Ale przecież... Myślałam, że się kochacie.

- Bo kochamy... Ale czasami to nie wystarczy. Prawda jest taka, że już od dawna się między nami nie układało. Te ciągłe dojazdy i tęsknota. To nas wykańczało. To nie zmierzało w dobrą stronę. Coraz częściej się kłóciliśmy. Musiałam to przerwać, zanim się całkiem znienawidzimy.

- Dlaczego nic nie mówiłaś?

- Myślałam, że dam sobie z tym radę. Widziałam, że masz swoje problemy. Nie chciałam cię tym obciążać.

- Przecież to ja, wiesz, że zawsze mogłaś mi powiedzieć.

Podeszłam do niej i zamknęłam w szczelnym uścisku. Dziewczyna znowu zaczęła szlochać. Słysząc jej rozpacz, poczułam, że łamie mi się serce. W końcu i we mnie skumulowały się wszystkie negatywne emocje, jakie odczuwałam od kilku ostatnich tygodni i udzielił mi się nastrój przyjaciółki. Moje oczy stały się szkliste, aż w końcu nie mogłam dłużej tego kontrolować. Obie zaczęłyśmy płakać w swoich ramionach.

- Hej, co się dzieje? - spytała Cat. - Tak się mną przejęłaś? Nie chciałam cię zasmucić.

- Nie, to nie tylko to. Prawdę mówiąc, sama nie jestem w najlepszym nastroju.

- Coś się wydarzyło na weselu?

- Od czego by tu zacząć? - spytałam, opadając na miękki materac.

Gdy zaczęłam się nad tym zastanawiać, poczułam, jak ogarnia mnie rozpacz. Jednak zamiast znowu płakać, poczułam, że zbiera mi się na śmiech.

- Chyba nie kocham Liama.

- Och kochanie, może jeszcze nie doszłaś do tak głębokich uczuć, ale przecież jesteś z nim szczęśliwa, prawda?

- Wydaję mi się, że tylko to sobie wmawiałam.

- Nie rozumiem.

- Sama chciałabym rozumieć jak do tego wszystkiego doszło - odparłam, a z moich ust wydarł się nerwowy chichot.

Przyjaciółka siadła obok mnie i zamknęła mnie ponownie w szczelnym uścisku. Siedziałyśmy tak przez dłuższą chwilę w zupełnym milczeniu. Nagle Cat się odsunęła i wstała z łóżka. Obserwowałam ją ze zdziwieniem.

- Wiesz, co nam dobrze zrobi?

- Nie mam pojęcia - odparłam.

- Babska impreza. Zero facetów. Tylko dziewczyny, alkohol i muzyka.

- No nie wiem... - nie za bardzo podobał mi się ten pomysł, ale czułam, że Cat bardzo na tym zależało.

Kim byłam, aby odmówić najlepszej przyjaciółce, gdy najbardziej mnie potrzebowała.

- Zrobisz to dla mnie?

- No już dobrze... Ale mamy się bawić tylko we dwie?

- Możesz zaprosić Caroline, jeśli nie ma innych planów. A ja odezwę się do Dominique z mojego roku. Pamiętasz ją?

- Pewnie, jest bardzo miła.

***

Kilka godzin później byłyśmy już we cztery pod tym samym branżowym klubem, do którego wybrałyśmy się kilka tygodni wcześniej. Zapewne był to celowy zabieg, aby zagwarantować sobie noc wolną od płci przeciwnej. Zamysł był prosty. Tylko dziewczyny i alkohol. Zero myślenia o facetach i skomplikowanych relacjach. Jednak tylko w teorii był to plan idealny. Gdy  zajęłyśmy miejsca w naszej loży, po drugiej stronie lokalu dostrzegłam Ashley, która flirtowała w najlepsze z jakąś dziewczyną. Była to z pewnością inna dziewczyna niż ta na weselu, co pozwalało mi myśleć, że albo leciała na kilka frontów, albo nie było to nic stałego. Na myśl o drugiej opcji poczułam swego rodzaju ulgę.

- Komu się tak przyglądasz? - spytała mnie Cat.

- Zobaczyłam Ashley.

- Ashley tu jest? - spytała Caroline. - Może zaprosimy ją do siebie? Im więcej nas, tym lepiej.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł...

- Dlaczego? Chyba ostatnio się polubiłyście, prawda? - spytała.

- Tak, ale...

Jednak dziewczyna nie dała mi dokończyć zdania. Już zdążyła wstać od stolika i poszła prosto w stronę brunetki. Widziałam, jak przez chwilę rozmawiają, a blondynka wskazuje dłonią nasz stolik. Po chwili się rozeszły, a blondynka udała się w stronę baru. Już myślałam, że Ashley odmówiła jej zaproszenia, jednak po chwili zobaczyłam, jak kieruje się w naszą stronę.

O nie, nie... - zaczęłam panikować.

Widząc, jak Ashley idzie w naszym kierunku, czułam coraz większe zdenerwowanie. Moje serce zaczęło bić coraz mocniej, a ręce zaczęły się pocić. Mimo tego zdenerwowania jej obecnością musiałam przyznać, że czułam też nutkę ekscytacji. Na weselu nie miałyśmy tak naprawdę za dużo czasu, aby porozmawiać. Czułam, że trochę tęskniłam za jej towarzystwem, bez Liama obok, który mógł w każdej chwili się wtrącić i przerwać nam rozmowę. Tylko dlaczego za nią szła ta blondi, z którą flirtowała wcześniej?

- Hej dziewczyny - odezwała się Ashley, podchodząc do nas.

- A my się chyba jeszcze nie znamy - odezwała się Dominique.

- Ach faktycznie, poznajcie się, to jest Ashley, a to Dominique, moja koleżanka ze studiów - powiedziała Cat, przedstawiając je sobie.

- Miło mi - powiedziała Ashley, podając Dom rękę. - A wy poznajcie Olivię - przedstawiła nam swoją nową "koleżankę".

Wtedy do naszego stolika wróciła Caroline, niosąc ze sobą tacę pełną drinków.

- To co dzisiaj świętujecie? - spytała Ashley, siadając obok mnie.

Natychmiast poczułam się mniej swobodnie. Odsunęłam swoje kolano, aby mieć pewność, że przez przypadek nie zetkniemy się żadną częścią ciała.

- Wolność od facetów - odpowiedziała Cat, łapiąc jednego drinka z tacy i unosząc go do góry.

- Czekaj, czy wy wszystkie przypadkiem nie macie facetów? - spytała kpiąco.

- Wypraszam sobie, ja i Dominique jesteśmy szczęśliwymi i wolnymi singielkami - powiedziała Caro, natychmiast przyłączając się do toastu.

- Ja też właśnie dołączyłam do tego grona - dodała Cat.

Spojrzałam w stronę Ash nerwowo, miałam jednak nadzieję, że nie będzie drążyła tego tematu. Oczywiście się myliłam.

- A ty Lea?

- Co ze mną?

- No przecież jesteś z moim bratem szczęśliwa, prawda?

Nerwowo przełknęłam ślinę, nie wiedząc, co mam jej odpowiedzieć.

- Ja tylko wspieram Cat - odparłam w końcu, także schylając się po drinka z tacy.

- No skoro tak... Tak czy inaczej, ja chętnie wypiję taki toast! - powiedziała Ashley, wysoko unosząc swój kieliszek.

- Wolność od facetów jest najlepsza - dodała Olivia, stukając się z Ashley.

Gdy wszystkie wypiłyśmy swoją kolejkę, przyszedł czas, aby trochę potańczyć. Z biegiem czasu i pod wpływem wypitego drinka, zaczęłam się rozluźniać. Nawet w towarzystwie Ashley i Olivii, które oczywiście musiały tańczyć razem. Co chwilę rzucałam wzrokiem w ich stronę i im dłużej je obserwowałam, tym bardziej nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Ashley się męczy, tańcząc z blondynką. Postanowiłam temu jakoś zaradzić i wiedziona chwilowym przypływem odwagi, postanowiłam odbić Olivii partnerkę.

- Można? - spytałam, kierując wzrok w stronę Ashley.

Na jej twarzy dostrzegłam zdziwienie, jednak po chwili chwyciła moją rękę i poszła za mną na środek parkietu. Kątem oka zobaczyłam wkurzoną Olivię, która odchodzi w stronę baru.

- Dzięki, że mnie uratowałaś - powiedziała Ash.

- Nie ma sprawy. Wyglądałaś jak na skazaniu. Nie mogłam już na was patrzeć.

- Olivia przyczepiła się do mnie, gdy tylko dzisiaj weszłam do lokalu. Nie mogłam się jej pozbyć.

- Kto by pomyślał, że ty nie wiesz, jak spławić dziewczynę.

- Cóż, zawsze staram się być kulturalna, ale niektórzy nie rozumieją delikatnych aluzji.

- A co z dziewczyną, z którą byłaś na weselu? Nie będzie zazdrosna?

- Powinnaś już wiedzieć, że ja się nie bawię w związki. Potrzebowałam osoby towarzyszącej na wesele, to wszystko.

- No tak, mogłam się domyślić - jej słowa sprawiły, że posmutniałam.

- Hej, coś się stało? - spytała Ashley.

- Nie, nic takiego. Napiłabym się, idziesz? - szybko zmieniłam temat.

- Jasne, prowadź - powiedziała, uśmiechając się do mnie życzliwie.

***

Stałyśmy naprzeciwko siebie przy barze, wolno sącząc drinki i obserwując tańczących. Cały czas czułam na swojej twarzy wzrok Ashley.

- Wydaje mi się, czy jesteś dzisiaj jakaś markotna? - odezwała się nagle.

- Nie, po prostu nie wiele spałam po weselu.

- To na pewno jedyny powód?

Ciemne oczy Ashley wpatrywały się we mnie tak przenikliwie, że zamarłam. Było w nich coś, co sprawiało, że dwa razy ciężej przychodziło mi kłamanie. Z całych sił musiałam opierać się ochocie wyznania jej całej prawdy. Jednak wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. Nie chciałam psuć relacji, którą zbudowałam z Ashley i wywoływać kolejnych konfliktów między rodzeństwem. Musiałam to jakoś sama poukładać w swojej głowie i znaleźć rozwiązanie, które zminimalizuje liczbę ofiar. Tylko nie wiedziałam jeszcze, jak miałam to zrobić. Na szczęście wtedy usłyszałam, że z głośników zaczyna lecieć doskonale znana mi melodia, którą po prostu uwielbiałam.

- Kocham ten kawałek, chodź zatańczyć - powiedziałam, ciągnąc dziewczynę za rękę w stronę parkietu.

Ashley wyglądała na zaskoczoną, jednak już po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech. Zaczęłam tańczyć i nie musiałam długo czekać na odpowiedź brunetki. Dziewczyna chwyciła za moją rękę, zdecydowanym ruchem okręcając mnie wokół własnej osi, a następnie odchylając w tył. Byłam zupełnie zdezorientowana, ale poddałam się jej ruchom w pełni. Gdy moja postać wróciła do pionu, dziewczyna sprawiła, że wpadłam wprost w jej ramiona. Moje ręce znalazły się na jej szyi. Poczułam falę gorąca ogarniającą moje ciało, a także ekscytację buzującą w moich żyłach. Tańczyłyśmy bardzo blisko siebie, odważnie poruszając swoimi ciałami do szybkiej melodii. Mój puls przyspieszył, a serce dawało o sobie znać, jakby chciało wydrzeć się z mojej piersi i zaszaleć razem z nami na parkiecie. Znajdowałyśmy się na jego środku, otoczone przez pulsujące światła i inne tańczące pary. Cały czas czułam jej dłonie zaciskające się na moich biodrach. A moje rozgrzane ciało, aż pulsowało pod jej dotykiem. Spojrzałam w jej oczy, świecące niespotykanym blaskiem. W tym samym momencie poczułam się, jakby cały świat dookoła mógł nie istnieć. Liczyła się tylko ta chwila i my. Zupełnie nie zwracałam uwagi na całą resztę. Jakby wszystko dookoła nas stało się rozmyte i niewyraźne, a liczyła się tylko ona. Ashley i ja tańczyłyśmy w rytm mojej ulubionej piosenki. To było coś magicznego, jakbyśmy stworzyły własny mały świat na tym parkiecie. Moje uczucia były mieszanką ekscytacji i nieśmiałości. Byłam zachwycona tym, jak Ashley tańczyła, ale jednocześnie czułam się lekko onieśmielona jej obecnością. Nasze ciała poruszały się blisko siebie, a energia między nami była elektryzująca. Czułam, że jesteśmy jak magnesy, przyciągające się nawzajem. W każdym ruchu, w każdym spojrzeniu, było coś, co sprawiało, że nasze serca biły szybciej. Chciałam zbliżyć się jeszcze bardziej, czuć jej ciepło i bliskość. Spojrzałam na jej usta i już wiedziałam, że to był błąd. Moje myśli krążyły tylko w jednym kierunku, mimo że była to najgłupsza decyzja, jaką mogłam podjąć. W tej chwili nie obchodziły mnie żadne konsekwencje. Marzyłam tylko o tym pocałunku. To był moment, który sprawił, że czas się zatrzymał, a świat wokół nas przestał istnieć. Nie myślałam jasno. Zbliżyłam się jeszcze... Nasze usta dzieliły tylko milimetry i byłam pewna, że dziewczyna zaraz wykona jakiś gest. Nagle poczułam, jak brunetka zdecydowanym ruchem odpycha mnie od siebie. Na pewno nie tego się spodziewałam.

- Nie mogę - powiedziała, po czym odeszła, zostawiając mnie jak idiotkę na środku parkietu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro