36. Wycieczka niespodzianka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tej nocy zupełnie nie mogłam spać. Gdy Liam pojawił się pod akademikiem, byłam kłębkiem nerwów i do tego miałam podkrążone oczy od niewyspania. W swojej głowie próbowałam wymyślić plan jak przekazać swoje uczucia chłopakowi, ale nie mogłam znaleźć właściwego sposobu, o ile taki w ogóle mógł istnieć. Znajdowałam się w beznadziejnej sytuacji i wiedziałam, że cokolwiek nie powiem i tak złamię Liamowi serce. Czułam się rozdarta, ale nie mogłam na to nic poradzić. 

Kiedy zeszłam na dół, z zaskoczeniem odkryłam, że zaczął padać śnieg. Moją twarz owiał zimny wiatr. Poprawiłam swoją czapkę i powoli podeszłam do chłopaka, który czekał przy aucie. Brunet był uśmiechnięty od ucha do ucha i wyglądał na pełnego entuzjazmu.

- Hej piękna. Zapowiada się wspaniały dzień - przywitał się brunet, uśmiechając się do mnie szeroko, po czym złożył czułego buziaka na moim zmarzniętym policzku.

Poczułam ucisk w brzuchu, jakby moje wnętrzności chciały się wykręcić na drugą stronę. Nie wiedziałam, że to będzie aż tak trudne. Na domiar złego, zdawało się, że Liam zaplanował na ten dzień jakąś podróż. Wyglądał na takiego szczęśliwego. A co gorsza był zupełnie nieświadomy tego co planowałam zrobić...

- Jedziemy gdzieś? - spytałam, starając się ukryć własne nerwy pod uśmiechem.

- Mam dla ciebie niespodziankę - odparł zadowolony z siebie. 

Czy mogło być jeszcze gorzej?

Spodziewałam się, że pójdziemy coś wspólnie zjeść i porozmawiamy na spokojnie, jednak jak na złość Liam musiał wymyślić coś innego. Zupełnie bezradna wsiadłam do jego auta i zapięłam pasy, czekając na dalszy ciąg wydarzeń.

Wiedziałam, że to nie jest dobry moment na zaczęcie tej rozmowy. Liam skupił się na drodze przed nami, a ja biłam się z własnymi myślami. W tle przygrywało nam cicho radio. Podróż niemiłosiernie się dłużyła, a ja czułam, że muszę coś zrobić, bo zaraz wybuchnę od tych wszystkich emocji, kłębiących się w ciszy między nami.

- Gdzie my jedziemy? - spytałam.

- Nie mogę ci powiedzieć. Zepsułbym niespodziankę.

- A daleko jeszcze?

- Trochę ponad pół godziny - odparł.

- Przecież jedziemy już prawie od godziny - odparłam niezadowolona.

- Spokojnie, obiecuje, że będzie warto.

- Wiesz, że nie lubię niespodzianek. Mogłeś mnie wcześniej uprzedzić - odparłam, nie kryjąc już dłużej swojego zdenerwowania.

To nie tak miało wyglądać!

- Spokojnie, gdybym ci powiedział, nie byłoby tego efektu. Poza tym czekałem na idealną pogodę - odparł tajemniczo, wprawiając mnie w jeszcze większe zakłopotanie.

Kiedy zauważyłam, że zbliżamy się do obszaru górskiego, nie mogłam dłużej czekać. 

- Liam, dokąd ty nas wywiozłeś? - zapytałam z wyrzutem w głosie.

Liam się tylko uśmiechnął i wreszcie zatrzymał samochód na parkingu. 

- Mam dla ciebie niespodziankę - powiedział.

- Tyle już wiem - odparłam, wysiadając z auta.

- Czeka nas jeszcze krótki spacer.

Byłam kompletnie oszołomiona. To nie było to, czego się spodziewałam. Czułam, że muszę podjąć decyzję, ale niespodziewane zdarzenia sprawiły, że byłam kompletnie zagubiona. Bezradnie szłam za brunetem, który prowadził mnie chodnikiem oddzielonym zaledwie lichą barierką od ogromnej rzeki. Z każdym krokiem walczyłam z silnym wiatrem i delikatnie śliskim podłożem wywołanym przez padający śnieg. Szliśmy tak przez kolejne minuty, które dłużyły się w nieskończoność, gdy nagle zaczęłam dostrzegać w oddali nasz cel.

- Tu jest tak pięknie, prawda? - zachwycał się chłopak.

- Mhm - przytaknęłam, wciąż oszołomiona.

Z każdym krokiem coraz wyraźniej słyszałam potężny szum, a moim oczom ukazały się ogromne kaskady wody. Byłam oszołomiona. Na tyle, że aż zabrakło mi słów, aby cokolwiek powiedzieć.

- Witam nad wodospadem Niagara - odezwał się Liam, posyłając mi szeroki uśmiech.

Podeszłam do barierki. Przed sobą widziałam potężne kaskady wody, które spadały w przepaść z ogromną mocą, wywołując przy tym niesamowity szum. Nad nimi unosiła się w powietrzu ogromna chmura mgły. Ponieważ zrobiło się już naprawdę zimno, część wodospadu pokrywały drobne kryształki lodu, które w piękny sposób mieniły się w słońcu. Na skałach i roślinach wokół wodospadu można było dostrzec oszronione kryształki lodu, które także lśniły w słońcu, a niektóre gałęzie uginały się pod nadmiarem śniegu. Cały krajobraz był niezwykle spokojny i cichy, a biały puch i lśniący lód nadawały mu niesamowitą, wręcz intymną atmosferę.

Po jakimś czasie ciszę panującą między nami przerwał Liam. Chłopak odwrócił się w moją stronę i wyglądał na zdenerwowanego.

- Lea, od kiedy cię poznałem, wszystko się zmieniło. Czuję, że się w tobie zakochałem.

Zamurowało mnie. Myślałam, że nie może być już gorzej, a tu proszę. Czułam się jak w pułapce. Nie wiedziałam, co powiedzieć, jak się zachować.

Nie, nie, nie to nie mogło się dziać - panikowałam.

Pod wpływem wszystkich emocji nagle poczułam, że obraz przede mną staje się niewyraźny, a do moich oczu napłynęły soczyste łzy.

- Lea, wszystko dobrze? - zmartwił się Liam.

- Nie, nie jest dobrze. To ze wzruszenia - odparłam, próbując otrzeć twarz.

Liam uśmiechnął się do mnie delikatnie, po czym zamknął mnie w mocnym i cieplutkim uścisku.

- O matko Lea ty jesteś lodowata. Dlaczego nic nie mówiłaś?! Wracamy do auta, natychmiast! - zarządził. - Powinienem cię uprzedzić, żebyś się cieplej ubrała.

Nic nie odpowiedziałam. Teraz było mi na rękę, żeby zmienić temat, jakoś wykręcić się od odpowiedzi. Liam tak bardzo się postarał. Przywiózł mnie do tak pięknego miejsca i wyznał mi poważne uczucia, podczas gdy ja chciałam z nim zerwać. Czułam się najgorszą jędzą na świecie. Z drugiej strony wiedziałam, że ciągnięcie naszego związku dalej nie przyniesie nic dobrego, a jedynie może coraz bardziej namieszać. Musiałam to zrobić. Jak najszybciej. Ale nie potrafiłam się zdobyć na odpowiednie słowa...

- Jesteś może głodna? Moglibyśmy gdzieś zajechać po drodze? - zaproponował brunet.

To była ostatnia rzecz, o jakiej teraz myślałam. Mój żołądek był ściśnięty z nerwów. Nie było opcji, że cokolwiek przełknę. Poza tym nie chciałam przeciągać tego spotkania i momentu, który ciągle nade mną wisiał.

- Szczerze mówiąc, nie jestem głodna.

- Jesteś pewna? Czeka nas jeszcze kawałek drogi.

- Tak, jestem. Najadłam się przed wyjściem.

Na szczęście chłopak przyjął to do wiadomości i już dłużej nie protestował. Całą drogę powrotną milczałam. Miałam mnóstwo myśli w głowie. Czułam, że muszę podjąć jakieś działanie. Wiedziałam, że nie mogę unikać rozmowy z Liamem, ale coś cały czas mnie blokowało. Nie potrafiłam zdobyć się na odpowiednie słowa. A im dłużej zwlekałam, odnosiłam wrażenie, że jest tylko coraz gorzej. Gdy wróciliśmy na parking pod akademikami, zrozumiałam, że to jest ten moment. Liam wydawał się zdenerwowany.

- Przez całą drogę byłaś nieobecna. Co się stało, Lea?

- Ja... - zawahałam się.

- Zrobiłem coś nie tak?

- Nie, nie chodzi o ciebie Liam. To moja wina. Przepraszam...

- Za co mnie przepraszasz?

Teraz Lea, powiedz to!

- Przykro mi Liam, ale ja nie czuję do ciebie tego samego.

- Rozumiem... Może to dla ciebie za wcześnie. Nie przejmuj się.

- Naprawdę bym chciała poczuć do ciebie to samo, ale ja nie potrafię... Liam, wydaję mi się, że to między nami nie ma sensu.

- Czekaj... Zrywasz ze mną?!

- Tak. Przykro mi, ale nie chcę dłużej robić ci nadziei.

- Jakiej nadziei Lea... Do cholery! W co ty ze mną pogrywasz. Myślałem, że między nami się układa, że cały czas idziemy do przodu. Planowałem wspólną przyszłość. A ty mówisz, że nie chcesz mi robić nadziei? - W jego głosie było słychać zdenerwowanie.

- Przykro mi. Naprawdę.

- Nic z tego nie rozumiem. - Chłopak wyglądał na zagubionego we własnych myślach.

- Przepraszam. Ja naprawdę...

- Co mi po twoich przeprosinach - uniósł się. - Co zrobiłem nie tak?

- Nic Liam. Jesteś naprawdę wspaniałym chłopakiem, ale ja po prostu nie czuję do ciebie tego samego. Zasługujesz na kogoś, kto pokocha cię równie mocno, a to nie będę ja.

- Ale ja chcę właśnie ciebie. Skąd wiesz, że to nie ty? Skąd wiesz, że to się jeszcze nie zmieni?

- Wydaje mi się, że już zdecydowanie za długo czekałam. Przykro mi, nie chcę już dłużej czekać i dawać ci nadziei.

Liam już nie odpowiedział. Wyglądał na załamanego. Jego oczy były błyszczące a twarz zaczerwieniona. Targało nim mnóstwo emocji. I ciężko się było dziwić. Czułam się naprawdę winna, że musiałam tak postąpić, ale pierwszy raz od dłuższego czasu czułam, że postąpiłam tak, jak naprawdę powinnam. Było to dziwne uczucie pomieszane ze zdenerwowaniem i kołatającą gdzieś na końcu serca ulgą. Jakby największy kamień nagle spadł mi z niego i uwolnił radość. To, co właśnie zrobiłam, było słuszne, wiedziałam, że tak musiało być, ale mimo to bolało. Uznałam, że to najwyższy czas na pożegnanie. Spojrzałam na niego ostatni raz, po czym bez słowa nacisnęłam klamkę i wyszłam z auta na oblodzony chodnik. Przybita wróciłam do siebie, po czym zakopałam się w kołdrze i tak spędziłam resztę popołudnia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro