Zazdrość

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hejka! Pomysł na tę miniaturkę dręczy mnie od kilku dni, słuchając tej piosenki po prostu widziałam Lukę ze złamanym sercem... Mam nadzieję że wam się spodoba.

Polecam słuchać tej piosenki przed czytaniem/w trakcie. ♥

***

-Chciałbym zaprezentować wam  coś nowego.- Powiedział przez mikrofon Luka, korzystając z chwili przerwy.

 -Jest to coś...Osobistego.- Niebieskowłosy chłopak poprawił gitarę i zaczął grać.

Czuł się trochę zestresowany, jak zawsze, gdy prezentował nową piosenkę. Zwłaszcza, że już od dawna nie napisał tekstu tak doskonale opisującego jego emocje. Stworzył go w jedną noc, paląc nieskończone ilości papierosów. Potrzebował wylania z siebie wszystkich uczuć, których intensywność ostatnio go paraliżowała. A nic nigdy nie pomagało mu bardziej, niż muzyka. Była jego lekiem na całe zło. Nie planował jeszcze jej grać, bo nie dokończył melodii, ale gdy tego wieczoru zobaczył Marinette szalejącą na parkiecie, natychmiast wymyślił ją do końca i poczuł przemożną chęć zagrania jej już teraz. Nikt nie działał na niego tak, jak ona. Niestety.

-"Mogłaby mieć każdego, kogo zapragnie."-Lekko zachrypniętym głosem wyśpiewał pierwszy wers piosenki, obserwując stojącą na parkiecie dziewczynę. Wyglądała przepięknie. Włosy, mieniące się granatem po ostatnim zakładzie z Alyą, rozpuściły się od tańca i luźno opadały jej na ramiona, a twarz rozgrzana od szaleństw zalana była rumieńcem.

-"Dlaczego miałaby wybrać akurat mnie?"-Marinette odwróciła twarz w stronę grającego na gitarze chłopaka i spojrzała mu prosto w oczy, czerwieniąc się jeszcze bardziej. Na ten widok Lukę zalała fala ciepła. Nie potrafił z tym walczyć. Kochał ją.

-"Nie jestem nikim specjalnym..."- Zgadzał się z tym wersem w stu procentach.  Ostatnio zachowywała się, jakby zaczęła odwzajemniać jego uczucia. Przychodziła na prawie każdy koncert, siadała obok niego, rozmawiali wieczorami przez telefon. Pozwoliła się nawet zabrać na lody, a w szkole paradowała  w jednej z jego bluz,  którą chłopak dał jej na jednym ze spacerów.  Ale na to jedno, jedyne imię wciąż reagowała inaczej, niż na Lukę...

Pozwolił myślom płynąć, tak jak robiły to jego palce po ukochanej gitarze. Nawet nie zastanawiał się nad muzyką. Jak zawsze, czuł jakby dźwięki płyneły z serca, a nie instrumentu. Powórzył te trzy wersy, pod wpływem impulsu dodając "Ty wiesz, że nie jestem niczym specjalnym".  Zaletą tworzenia własnego tekstu zdecydowanie była możliwość edytowania go nawet w trakcie występu. Patrzył prosto w oczy dziewczyny, w pięknym odcieniu niezapominajek. Tak czyste, ufne. Niewinne.

-"Bądź z kimkolwiek chcesz"- jeśli do tej pory nikt nie zorientował się, o kim śpiewał, teraz na pewno ktoś się domyślił.  To było ostatnio jego najczęściej wypowiadane zdanie. Sam nie wiedział, czemu przekonuje do tego wybrankę jego serca. Juleka nazwała by to masochizmem. 

-"Nie obchodzi mnie to, nie obchodzi mnie to, nie chcę wiedzieć"- Ale doskonale wiedział. Blondyn prześladował go w snach. Zwykły chłopak z gitarą nie mógł dorównać modelowi, nawet jeśli Marinette nie była typem dziewczyny lecącej na kasę.

-"Nie mów mi o swoich problemach, jeśli nie próbujesz ich rozwiązać. Nie proś mnie o pomoc."- Ostatnio często mu się zwierzała. Nie miała nawet pojęcia, jak bardzo łamało mu to serce. Gdyby był bardziej samolubny, po prostu powiedziałby jej, żeby wreszcie zapomniała o Agreste i skupiła się na czymś innym. Na przykład na jego miłości do niej. Ale nie potrafił, więc jak ostatni idiota doradzał jej jak jeszcze może zdobyć chłopaka. A później grał na gitarze całą noc, do rana, bez kostki, aż opuszki palców zalewały się krwią, a instrument był mokry od łez.

-"Napraw to samodzielnie"- Zauważył, że dziewczyna cały czas się w niego wpatrywała, bacznie nasłuchując następnych słów. Czyżby domyśliła się, o kim jest ta piosenka?

-"Próbowała się do mnie wczoraj dodzwonić, ale nie odebrałem, ponieważ nie mam czasu."- faktycznie wczoraj odrzucił od niej połączenie. Nie miał siły z nią rozmawiać, bo wiedział, że czekałaby go relacja z najnowszej sesji modela. Jego sytuacja coraz bardziej męczyła go psychicznie. Czuł się toksyczny dla samego siebie. Teraz już tekst był oczywisty dla każdego z jego z ekipy. Widział szok na ślicznej buzi Marinette, jej rosnące rumieńce. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, a więź która się wtedy między nimi wytworzyła, przypominała linię wysokiego napięcia. Przez chwilę istniał tylko on i ona.  "Może jednak mnie kocha...?"- ta myśl przebiegła przez umysł chłopaka, delektującego się chwilą.

Powtarzał ostatnie cztery słowa.

Nagle więź została brutalnie zerwana. Dziewczyna utkwiła wzrok w innym chłopaku. Czar prysł.

No tak. Cholerny, pierdolony,  Adrien Agreste. 

Luka poczuł się, jakby ktoś kopnął go w brzuch, oblał wrzątkiem, obsypał lodem i poćwiartował jednocześnie. Z jego ust wymsknęło się westchnięcie, pogłośnione przez mikrofon.Odwrócił wzrok. Potrzebował chwili, by zebrać myśli i móc kontynuować piosenkę. Zazdrość zalała całe jego ciało, czuł jej mrowienie w palcach, ucisk w szyi, pieczenie pod powiekami. 

To był moment, w którym uświadomił sobie, że Marinette Dupain-Cheng nigdy nie będzie jego.

Choćby rozpruł sobie żyły, choćby oddał jej wszystko, co posiada,  jej serce należy do kogoś innego.

Powrócił do śpiewu, wściekle uderzając w struny. Chciał strzepać z siebie to uczucie, ono oblepiło go jednak  na amen. Było tylko gorzej. Dziewczyna, zapatrzona w jego rywala, nawet nie zauważyła zmiany w jego grze.  Blondyn mówił jej coś do ucha. Chciało mu się płakać, pragnął zejść ze sceny i pobiec gdzieś, jak najdalej stąd. Miało go tu nie być...Dlaczego on tu przyszedł? Obiecał...

-"Chcę po prostu być sam"- wychrypiał, mając wrażenie, że rozpada się na kawałki. Obserwował parę.  Adrien chwycił Marinette za rękę i wyprowadził z pomieszczenia. Niebieskowłosy nie potrafił pozbyć się wrażenia, że chłopak zrobił to specjalnie. "Pewnie właśnie zrozumiał, jaki skarb odtrącał cały ten czas."- Pomyślał gorzko.

-"Po prostu zostaw mnie samego, po prostu idź."- W tej chwili nie pamiętał nawet tekstu. Słowa same wypływały z dziury powstałej w jego duszy. Przegrał. Tak po prostu.  Wiedział, że nigdy więcej o nią nie zawalczy. Nie było sensu. A skoro nie miał już u niej szansy, jego życie też straciło sens.

-"Nie obchodzę samego siebie."- Dobrze wiedział, że miłość do tej dziewczyny go zniszczy. A i tak brnął w nią, jak skończony idiota.

- "Ponieważ wszyscy próbują mnie skrzywdzić"- A najbardziej ona. Nawet jeśli nie chciała. Zniszczyła go. Wiecznym dawaniem nadziei i odrzucaniem, wysyłaniem sprzecznych sygnałów.

 -"Po prostu zostaw mnie samego, Po prostu chcę być sam..."- Na ostatnim słowie głos całkowicie mu się załamał. Rzucił gitarą o scenę i wybiegł z pomieszczenia, ignorując okrzyki przyjaciół. Jak w amoku, biegł przed siebie, nie myśląc gdzie i po co. Chciał uciec od własnych uczuć. Nogi zaprowadziły go do domu, chociaż nawet nie pamiętał trasy, jaką przemierzył.

Zamknął się w łazience i spojrzał w swoje odbicie. 

Luka Couffaine.

Chłopak, którego nie potrafiła pokochać miłość jego życia.

Chłopak, który nie dorasta do pięt Adrienowi Agrestowi.

W nagłym przypływie furii stłukł lustro. Rozprysło się tysiącami małych kawałków i poraniło mu dłonie, ale on nawet tego nie zauważył. Osunął się na podłogę i  wybuchnął płaczem.
***
Odkrycie z dnia następnego- ta miniaturka największą moc po przeczytaniu, gdy zamknie się oczy i jeszcze raz przesłucha piosenkę, wyobrażajac sobie wydarzenia. Ja się popłakałam! XD
I jak się podoba? Ja jestem z tego bardzo dumna, zwłaszcza, że mam problem z opisywaniem uczuć.

Proszę o komentarz i gwiazdeczkę.

Miłego dnia/Wieczoru/Nocy!

Do następnego!






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro