Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     Czekał mnie tydzień szlabanu. Nie mogłam trenować, nie mogłam nawet zbliżyć się do siłowni. Całymi dniami siedziałam w pokoju i oglądałam telewizję albo surfowałam po internecie.

     Po dwóch dniach zakradłam się do pokoju Sergieja i pożyczyłam sobie kilka książek. Okazało się, że tych jeszcze nie czytałam. U siebie miałam dużą bibliotekę, którą skutecznie z czasem zapełniałam po brzegi książkami. Te siedem dni dłużyło mi się, jakby to był co najmniej miesiąc.

     W końcu nadszedł ten dzień, gdy mój szlaban się skończył. Sergiej zdjął mi szwy i obejrzał mój bark. Był w dobrym stanie, rana już prawie całkowicie się zagoiła. Żebra mnie już nie bolały, został malutki siniak, więc nic nie stało na przeszkodzie, żebyśmy wznowili nasze treningi.

- To co dzisiaj? - zapytałam.

- Dzisiaj poćwiczymy koncentrację. Wstawaj i chodź do piwnicy.

     Na środku pomieszczenia stał kosz z piłeczkami tenisowymi. Domyślałam się, że zrobi jak Leon. Będzie rzucał we mnie piłeczkami. Ale tak się ćwiczy refleks a nie koncentrację. Mężczyzna podał mi broń. Spojrzałam na niego zdziwiona. Dopiero teraz na ścianie dostrzegłam małą tarczę.

- Ślepaki - wskazał na glocka. - Traf w środek tarczy - przeładowałam, odbezpieczyłam i strzeliłam. Piękna dziesiąteczka. - Super. Teraz spróbuj strzelić w środek jednocześnie omijając piłki - zaczął we mnie rzucać z niespotykaną siła.

      Oberwałam pierwszą piłeczką w udo. Posłałam mu groźne spojrzenie. Wycelowałam w tarczę i ponownie dostałam piłką. - Miałaś unikać piłek. Skup się - obserwowałam tarczę i jednocześnie piłeczki. Zobaczyłam nadlatujący przedmiot i uchyliłam się jednocześnie strzelając do tarczy. Trafiłam w piątkę. Niemożliwe. Dostałam kolejną piłeczką. - Nie przestawaj - ponownie wycelowałam i obserwowałam piłeczki. Próbowałam przewidzieć, w które miejsce Sergiej celuje, ale to było niewykonalne. Zrobiłam unik i strzeliłam. Szóstka. Muszę się bardziej skupić.

      Ćwiczyliśmy i ćwiczyliśmy. Już miałam dość. Robiliśmy tylko przerwy, żebym mogła zmienić magazynek. Nie wiem ile czasu minęło, ale na pewno bardzo dużo. W końcu udało mi się uniknąć piłeczki i trafić w dziewiątkę. Moim celem jednak była dziesiątka, sam środeczek. Zmobilizowałam wszystkie swoje siły i skupiłam się. Po kilku próbach udało mi się trafić w dziesiątkę. Usiadłam na ziemi i otarłam ręką czoło. Oddałam broń mężczyźnie.

- Ile trenowaliśmy?

- Ponad cztery godziny.

- Co? Cztery godziny zabrało mi trafienie w środek tarczy?

- No nie jest to najlepszy wynik, ale ważne, że się udało. Skupiłaś się i dałaś radę. Będziemy to powtarzać co kilka dni.

- Dobrze, ty jesteś nauczycielem, ale teraz chodźmy coś zjeść.

- Chętnie - odłożył broń i zamknął salę.

      Usiadłam przy stole a Sergiej zaczął szykować obiad. Coraz bardziej mi się podobał. Nie mogłam pozwolić sobie na kolejną chwilę słabości. Nic nas nie łączy, to tylko mój ochroniarz. Tamten jednorazowy numerek to był duży błąd. Oboje to zrozumieliśmy. Sergiej pewnie nadal to przeżywał. Widziałam, jak uciekał wzrokiem, gdy się przebierałam a on wchodził do pokoju. No trudno. Życie jest ciężkie. Nie można mieć wszystkiego, co się chce.

- Smacznego - spojrzałam na talerz przede mną. Ryż z kurczakiem. Uwielbiam to danie. Z zapałem zabrałam się za jedzenie. Słyszałam tylko jak Sergiej podśmiewuje się pod nosem ze mnie. Nieważne czy śmieje się ze mnie czy nie. Ważne, że mam swoje ukochane danie przed nosem.

- Co powiesz na to, żebyśmy dzisiaj poszli na basen? - Sergiej zajrzałdo mojego pokoju i od razu zlustrował mnie od góry do dołu. Gdy upewnił się, że jestem ubrana, stanął w progu i oparł się o framugę.

- Dla mnie super - odłożyłam laptopa z kolan i wstałam z łóżka. Wzięłam gumkę i ściągnęłam włosy w koka. - Daj mi chwilę, założę strój kąpielowy - weszłam do garderoby i szybko przebrałam się w czarne bikini. - Gotowa - zrobiłam piruet przed Sergiejem. Mężczyzna stał pośrodku pokoju z otwartymi ustami. - Zamknij buzię, bo ci mucha wleci - wyminęłam go i pobiegłam na drugie piętro. Wskoczyłam do wody i zamknęłam oczy. Jak cudownie odprężyć się po tygodniu ciężkich ćwiczeń. Gdy Sergiej wszedł do pomieszczenia, byłam już w połowie basenu. Przypłynęłam z powrotem.

- Odpręż się. Zasłużyłaś.

- Wskakuj też - oparłam ręce na zakończeniu basenu.

- Pływaj sobie - rozsiadł się wygodnie na leżaku i obserwował mnie. Nie będzie się na mnie gapił z brzegu.

- Jak chcesz - przepłynęłam dwie długości. Na środku basenu zatrzymałam się gwałtownie i złapałam za serce. Otworzyłam szeroko oczy. Spojrzałam ze strachem na Sergieja. Ten z prędkością światła zerwał się z leżaka i nie patrząc, że ma na sobie ubranie, wskoczył do basenu. Zanurzyłam się i poszłam na dno. Mrugałam szybko pod wodą i próbowałam dojrzeć mężczyznę. Podpłynął do mnie i poczułam jego silne ręce na mojej talii. Wypłynęliśmy razem na powierzchnię.

- Jednak postanowiłeś do mnie dołączyć - uśmiechnęłam się i

uwolniłam z jego uścisku.Ochlapałam go wodą.

- Czy ty... czy to - dopiero teraz zrozumiał, co zrobilam. - Wystraszyłaś mnie. Udawałaś?

- Widziałeś panikę w moich oczach? - roześmiałam się serdecznie. - Musisz się jeszcze dużo nauczyć osiłku - pokręciłam głową w rozbawieniu. - Ścigamy się? Kto ostatni dopłynie tam i z powrotem, robi kolacje - wystartowałam.

- Ejj! - usłyszałam tylko, ale nie zatrzymałam się. Dopłynęłam do końca basenu, zrobiłam przewrót w wodzie i odbiłam się nogami od ścianki. Sergiej nie ma ze mną szans. Dobiłam do początku basenu i czekałam na mężczyznę. Po dosłownie trzech sekundach był przy mnie.

- To nie fair - zrobił naburmuszoną minę. - Wystartowałaś wcześniej. Nie miałem szans cię dogonić.

- Ojoj. Robisz kolacje.

     Popływaliśmy jeszcze jakiś czas i wyszliśmy z basenu. Wykąpałam się i zeszłam do salonu. Włączyłam telewizor. Trafiłam na serial kryminalny. Słyszałam jak Sergiej krząta się po kuchni.

- Co przygotujesz na kolacje? - spytałam szczerze rozbawiona.

- Zobaczysz - usłyszałam. - Nie śmiej się - dodał już donośniej - a ja roześmiałam się głośno, żeby go podenerwować. Przestałam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Sergiej wystawił głowę z kuchni.

- Spodziewasz się kogoś? - zapytałam. Po jego minie zrozumiałam, że to niezapowiedziana wizyta. Wstałam z kanapy, zgarnęłam z szafki glocka, ostrożnie podeszłam do drzwi i spojrzałam przez wizjer. Stała tam kobieta. Miała na sobie długie, białe spodnie uprasowane w kant i białą koszulkę. Zdjęła okulary przeciwsłoneczne. Nie mogła mieć więcej niż trzydzieści lat. Blond włosy upięła w koka. Ostrożnie otworzyłam drzwi chowając za plecami broń.

- Zastałam Sergieja? - zapytała z wyższością obrzucając mnie zaledwie ułamkiem spojrzenia.

- Kim pani jest? - mocniej ścisnęłam broń za plecami. Zlustrowałam ją wzrokiem. Wpatrywałam się usilnie w jej oczy, ale ona nie miała zamiaru na mnie spojrzeć. Za to bardzo ciekawiło ją otoczenie.

- Miriam, to moja była żona - usłyszałam za plecami głos mężczyzny. Przepchnął się obok mnie. - Co tutaj robisz?

- Stęskniłam się za tobą misiu - przepchnęła się obok mnie i chciała go objąć, ale odsunął się. Co tu się właśnie wyrabiało.

- Nie możesz tutaj przychodzić - rozejrzał się po podjeździe. - Jak mnie znalazłaś?

- Też mam swoje kontakty, nie zapominaj o tym. A to kto? - wskazała na mnie. - Nowa kurewka?

- Wypraszam sobie pindo - odparłam chłodno. Nikt nie będzie mi ubliżać, a już na pewno nie jakaś wypicowana laleczka.

- Słuchaj, w tym domu mieszkają same dziwki - przyjrzała mi się krytycznym wzrokiem. - Nawet ładna jesteś jak na dziwkę - pokiwała głową z uznaniem nie przestając mi się przypatrywać.

     Odepchnęłam Sergieja i złapałam kobietę za przód koszulki, wciągając ją do środka. Nieznajoma szybkim ruchem wygięła mi rękę, na co zareagowałam dość gwałtownie. Podcięłam jej nogi i usiadłam na niej okrakiem. Szybkim ruchem wyciągnęłam glocka i przystawiłam do jej głowy.

- Miriam - usłyszałam gdzieś z oddali głos Sergieja. Kobieta patrzyła na mnie wyzywająco. Nie mogłam jej rozszyfrować. Kim ona jest? Była żona Sergieja, ale co tutaj robi?

- Po co tu przyszłaś?

- Nie twoja sprawa gówniaro - wysyczała. Docisnęłam lufę pistoletu do skroni kobiety.

- Miriam puść ją - mężczyzna położył mi dłoń na ramieniu. Po kilku sekundach wstałam, ale broń trzymałam w pogotowiu.

- Musimy pogadać - kobieta wstała i strzepnęła z ubrań kurz.

- Nie mamy o czym. Zostawiłaś mnie, pamiętasz?

- Oj misiu - pogłaskała go po policzku.

- Zostaw go - wtrąciłam się do rozmowy i zdecydowanym krokiem podeszłam do mężczyzny. Stałam między nimi gotowa w każdej chwili do walki. Napięłam wszystkie mięśnie i czekałam.

- Spadaj małolato, nie rozmawiam z tobą, tylko z mężem.

- Z byłym mężem - wycedziłam przez zęby.. - A ja jestem jego nową dziewczyną - Sergiej musiał być zaskoczony, ale nie dał tego po sobie poznać. Pocałowałam go i chwyciłam za rękę. - Więc czego chcesz? - zapytałam spokojnie.

- Szybko się pocieszyłeś. Przyszłam, bo mam problem.

- Jaki?

- Potrzebuję zniknąć.

- Z tym to do Wasyla, nie do mnie.

- Nie pomoże mi z dobrej woli, pogadaj z nim - po jej słowach usłyszeliśmy odgłos tłuczonego szkła.

- Kogoś do nas doprowadziłaś - rzuciłam przez ramię i pobiegłam do salonu. Szkło leżało pod ścianą. Pod dom zajechało czarne audi. Wysiadło z niej czterech wysokich facetów. Minęłam się w progu z Sergiejem. Podbiegł do kominka i pomacał półkę nad nim. Podbiegłam do nieznajomej.

- Kto to jest? - wskazałam jej frontowe drzwi.

- Przysięgam, nie mam pojęcia. Nie wiedziałam, że ktoś mnie śledzi - wyjąkała ze strachem. Stanęła przy ścianie i co chwilę zerkała przez okno, żeby mieć podgląd na to, co dzieje się na zewnątrz. Była autentycznie przerażona.

- Weź to, będziemy mieć połączenie - podał mi małą słuchawkę. Nawet nie widziałam skąd ją tak szybko wziął. Włożyłam ją do ucha. - Słychać mnie?

- Wyraźnie - odparłam i pociągnęłam kobietę za sobą.

- Okno, ring - rzucił przez ramię Sergiej. Bierz auto i zwiewajcie.Ja sobie poradzę.

Chwyciłam kluczyki z szafki i poprowadziłam blondynkę do podziemi. Wyjęłam broń i trzymałam ją w pogotowiu. Biegłyśmy korytarzem do piwnicy. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się w poszukiwaniu okna. Podbiegłam do niego i otworzyłam na oścież. Było to małe okienko, ale obie byłyśmy chude, więc powinnyśmy się przecisnąć bez problemu. Popchnęłam kobietę w jego stronę i pomogłam wyjść na zewnątrz.

    Gdy stanęła na trawie, przerzuciłam jedną nogę przed parapet a później drugą. Gdy byłam już prawie na zewnątrz, usłyszałam strzały. Miałam wielką ochotę zawrócić, pomóc Sergiejowi, ale musiałam ochronić to durne babsko. Co ona sobie wyobrażała przychodząc tutaj? Narobiła nam tylko problemów. Jak Sergiejowi coś się stanie to osobiście ją uduszę. Przymknęłam okno od zewnątrz. Przywarłam plecami do rogu ściany i pokazałam jej, żeby zrobiła to samo.

- Sergiej co u ciebie? - dotknęłam słuchawki. Serce waliło mi jak młotem, gdy czekałam, aż mi odpowie.

- Żyję. Załatwiłem jednego. Jeden na zewnątrz - rzucił na jednym tchu. Chyba biegł.

Wychyliłam się i zauważyłam wroga. Stał koło audi, a przez ramię przewieszony miał karabin.

- Słuchaj mnie uważnie. Gdy tylko dam ci znać, biegniesz do bmw i siadasz na miejscu pasażera. Jasne? - pokiwała głową. Była zbyt wystraszona, żeby ze mną dyskutować.

Wyszłam zza ściany i wycelowałam w mężczyznę. Zdążył zdjąć karabin z ramienia i padł jak długi. Dostał między oczy.

- Już! - kobieta pobiegła do auta. Ruszyłam tuż za nią. Było kwestią czasu, kiedy pozostała dwójka wybiegnie na zewnątrz. Usiadłam za kierownicą, odpaliłam auto i ruszyłam z piskiem opon. Kątem oka zauważyłam biegnącego mężczyznę.

- Szlag by to trafił! Na pewno nie wiesz kim oni są? Co przeskrobałaś? - co chwilę zerkałam w lusterko wewnętrzne czy aby na pewno nas nie gonią. Przeniosłam wzrok na kobietę.

- Nie będę się tłumaczyć małolacie - skrzyżowała ręce na piersiach, ale kątem oka zerkała w lusterko zewnętrzne. Próbowała się trzymać i udawać twardą, ale niezbyt jej to wychodziło. Wręcz przeciwnie. W jej oczach bardzo wyraźnie było widać lęk.

- Słuchaj ta małolata może cię wysadzić na środku drogi, a bądź pewna, że tamten facet podąża naszym śladem - syknęłam jadowicie i na powrót skupiłam się na drodze. Będzie mi tu pyskować.

- Być może podwędziłam coś gangsterowi - rozkrzyżowała ramiona i złączyła je na kolanach jak grzeczna uczennica. Zaczęła palcami kręcić młynek.

- Matko - potarłam czoło. - Sergiej? - przyłożyłam dłoń do ucha. - Sergiej.

- Jestem, jeden za wami jedzie. Nie zdążyłem go zatrzymać.

- Spróbuję go zgubić. Później zawiozę ją do Wasyla. Niech radzi sobie sama - położyłam rękę na kierownicy. Bębniłam palcami o szorstki materiał.

- Co ukradłaś gangsterowi? - w końcu zwyciężyła ciekawość. Obróciłam na moment głowę w jej stronę i ponagliłam ją spojrzeniem.

- Nooo, nic takiego, co by było jakoś ważne. To jest bogaty facet. Myślałam, że się nie zorientuje.

- Do rzeczy.

- Noo, może podebrałam mu trochę pieniędzy - nerwowo skubała skórki przy paznokciach.

- Ile? - już wiedziałam, że to nie będzie mała kwota.

- Milion - wyrzuciła szybko i utkwiła wzrok w przedniej szybie.

- Gdzie ty miałaś głowę? Kraść gangsterowi milion złotych?

- Euro - dodała szeptem. Ledwo ją usłyszałam.

- Jeszcze lepiej. Milion euro. I ty myślałaś, że nie zauważy. To radzę ci nie myśleć, bo nie jest to twoja najmocniejsza strona, jak widzę. Jedzie za nami jakieś czarne audi?

- Nic nie widzę.

- Znasz adres klubu Wasyla? - przytaknęła. - Wprowadź namiar do nawigacji - stuknęłam w czarny ekran.

Po półtorej godzinie byłyśmy pod klubem. Wysiadłyśmy i podeszłyśmy do ochroniarza.

- Tygrysica? - Tomek zdziwił się.

- Powiedz, że Wasyl jest w środku - spojrzałam na niego błagalnie i

złożyłam dłonie jak do modlitwy.

- Jest - odparł zdezorientowany. Patrzył to na mnie to na towarzyszącą mi kobietę. Wyminęłam go i weszłam do środka. Blondynka posłusznie szła za mną, aż do samej loży. Odsłoniłam kotarę i weszłam do pomieszczenia.

- Miriam - Wasyl uśmiechnął się, ale gdy zobaczył blondynkę, zacisnął dłonie w pięści. - Co ona tu robi?

- Przyjechała do domu i ściągnęła nam na głowę czterech facetów w czerni. Jeden nas śledził, ale mam nadzieję, że go zgubiłam. Przywiozłam ją do ciebie - przerwałam, bo usłyszałam w uchu głos Sergieja. - Tak, jesteśmy już w środku. Tak, tak, nie, powiem mu, nie wiem. Będę niedługo - odparłam i spojrzałam na alfonsa. - Sergiej prosi, żebyś pomógł Sabinie. Odwdzięczy ci się.

- Dobrze. Pomogę jej zniknąć. Nie chcę znać szczegółów - machnął ręką, gdy kobieta już otwierała usta. - To ostatni raz, kiedy ci pomagam. Więcej nie chcę cię tu widzieć.

- Miło było, ale wracam - wyszłam z klubu. Zatrzymał mnie Tomek.

- Powiedz, że ten koleś w czarnym wdzianku jest z tobą - szepnął mi do ucha. Pokręciłam nieznacznie głową.

- Gdzie? - wyszeptałam. Wskazał głową róg ulicy. Zauważyłam czarne audi. - Masz broń? - przytaknął. - A tłumik? - kolejne przytaknięcie. - Gdy wsiądę do auta, możesz przestrzelić mu oponę? - kolejny raz przytaknął. - Dziękuję, będę twoją dłużniczką - powoli skierowałam się do auta starając nie oglądać się nerwowo wokół..

- Sergiej podaj mi adres domu - usłyszałam w uchu namiary, które wprowadziłam do nawigacji.

    Zapięłam pasy i ruszyłam z piskiem opon. Widziałam nieznajomego, który wysiada z audi i patrzy na opony. Po godzinie byłam z powrotem w rezydencji. Sergiej wybiegł z domu. Ledwo wysiadłam już znalazłam się w objęciach mężczyzny.

- Nic ci nie jest? - pokręciłam głową. - Sabina jest u Wasyla? - przytaknęłam. - Matko, jak ja się bałem, gdy jeden z nich ruszył za wami.

- Spokojnie. Mam nadzieję, że reszta leży już na dnie jeziora.

- Oczywiście. Przy okazji, niezły strzał w czoło.

- No jasne. Jestem najlepsza - roześmiałam się i weszliśmy do domu. - To co z tą kolacją? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro