Rozdział 12
- To mówisz, że weźmiemy barrettę M82? - uśmiechałam się do Sergieja przymilnie.
- Tak, strzelałaś z niej. Poza tym ma zasięg dwóch kilometrów.
- Idealnie - zatarłam ręce, gdy mężczyzna pakował sprzęt do torby. Dla siebie schował glocka.
- Będę cię obserwował - schował lornetkę. - Gdyby były jakieś problemy, od razu mi meldujesz - do torby włożył małe pudełeczko ze słuchawkami.
- Dobrze tatusiu.
- Nie nazywaj mnie tak.
- A bo co mi zrobisz? - podparłam się pod boki. Patrzyłam na niego wyzywająco.
- To - złapał mnie, wyniósł z szopy i postawił na ziemi, a sam wrócił do środka i zamknął się od środka.
- Sergiej! Wpuść mnie. Co ty tam pakujesz? - pukałam w drzwi niecierpiliwie. Stanęłam, złapałam się pod boki i tupałam nerwowo nogą. - Sergiej!
- Już, już - otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz z torbą na ramieniu. Minął mnie i ruszył do domu. Dogoniłam go i weszliśmy razem do mieszkania.
W pokoju położyłam małą torbę na łóżku. Spakowałam czarne legginsy, bluzkę i kurtkę. Do tego zwykłe czarne adidasy. Wrzuciłam jeszcze jedne buty i kombinezon. To będzie mój strój.
Założyłam zwiewną sukienkę w kwiatki i beżowe sandałki na koturnie. Włosy rozpuściłam, a okulary przeciwsłoneczne założyłam na włosy. Umalowałam się lekko i wrzuciłam kosmetyczkę do torby. Spakowałam jeszcze bieliznę, portfel, telefon i zeszłam na dół. Sergiej już na mnie czekał z torbą, którą pakował w szopie.
- A gdzie masz ubrania? - podniósł do góry torbę i potrząsnął nią lekko.
- Wasyl dzwonił. Mamy rezerwację w tym samym hotelu, co Jakub. Star in the sky na dwa dni. Jesteśmy turystami z Polski. Państwo Nowakowie - pokazał mi dokumenty. Wasyl załatwił nam fałszywe paszporty. Według nich miałam dwadzieścia pięć lat, a Sergiej dwadzieścia siedem.
- Ile ty tak właściwie masz lat?
- Dwadzieścia dziewięć.
- Wasyl cię odmłodził - roześmiałam się, na co Sergiej zaczął mnie łaskotać. Upuściłam torbę i próbowałam się obronić. Śmiałam się głośno. - Sergiej - z tego śmiechu już zaczynał boleć mnie brzuch. - Spóźnimy się - wyjąkałam próbując się wyrwać.
- Dobra, to chodźmy - wziął obydwie torby i ruszył do mojego auta.
Po godzinie byliśmy już na prywatnym lotnisku. Wielki samolot stał gotowy do startu. Jednak był podobny do Boeninga. Pilot powitał nas entuzjastycznie i życzył miłego lotu. Ulokowaliśmy się w wygodnych fotelach na pokładzie samolotu. Opuściłam fotel lekko do tyłu.
- Lot na Hawaje zajmie nam jakieś dwadzieścia dwie godziny - poinformował mnie Sergiej. Pilot szykował się do startu. - Możesz podziwiać widoki - mężczyzna puścił mi oczko, gdy wystartowaliśmy.
Rzeczywiście widoki były przepiękne. Patrzyłam zafascynowana w małe okienko. Do tej pory tylko raz leciałam samolotem. Rodzice zabrali mnie na wycieczkę do Francji, gdy miałam jakieś dwanaście lat. Później już latali sami a mnie zostawiali w domu z nianią. Nienawidziłam ich za to i obiecałam sobie, że gdy dorosnę to sama będę latać i zwiedzać kraje.
Po pół godzinie zaczęłam się robić senna. Przetarłam oczy ręką i spojrzałam na swojego towarzysza. Na uszach miał słuchawki a głowę oparł o oparcie fotela. Też oparłam głowę, zamknęłam oczy i odpłynęłam. Gdy się obudziłam byłam przykryta małym kocykiem, a miejsce obok było puste. Ściągnęłam okrycie i złożyłam w kostkę. Rozejrzałam się wkoło.
- Sergiej - siedział na przodzie przy stoliku. Kocyk ułożyłam na siedzeniu obok, odpięłam pasy i dołączyłam do mężczyzny.
- Zgłodniałem - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Zjesz? Spaghetti.
- Chętnie - przyniósł mi talerz pełny jedzenia. Ochoczo chwyciłam widelec i zaczęłam nawijać na niego długi makaron. - Która jest godzina?
- Po dwudziestej trzeciej - odczytał z zegarka. - Może pójdziemy się przespać. Musimy być wypoczęci.
- Jest tu łóżko? - odstawiłam talerz i otarłam usta chusteczką.
- No jasne - wstał i poprowadził mnie na tył odrzutowca. Odsłonił kotarę i ujrzałam wielkie, małżeńskie łoże.
- Chodź, prześpimy się trochę - pociągnęłam go i zasłoniłam kotarę.
To co robiliśmy nie dużo miało wspólnego ze spaniem, ale w końcu opadliśmy z sił i nad ranem zasnęliśmy.
- Nie chciałbym przeszkadzać, ale za godzinę lądujemy - usłyszałam. Zaspana otworzyłam oczy i przetarłam je. Uniosłam się na łokciach i spojrzałam na pilota, który zaglądał do sypialni.
- Dziękuję, zaraz usiądziemy - mężczyzna skinął głową i wyszedł. Wstałam i założyłam swoją sukienkę i buty. - Sergiej wstawaj. Niedługo lądujemy.
- Jeszcze pięć minutek - odwrócił się na drugi bok.
- Wstawaj śpiochu - ściągnęłam z niego kołdrę. Mężczyzna wstał leniwie i ubrał się w rzucone wcześniej na ziemię ubrania. Zajęliśmy swoje miejsca i zapięliśmy pasy.
- To już jest piętnasta? - Sergiej zdziwił się patrząc na zegarek.
- No zasnęliśmy koło piątej to się nie dziw - roześmiałam się.
- Fakt.
- Która godzina jest tutaj? - zapytałam z zaciekawieniem.
- Trzecia rano. Ustawię zegarek - pomajstrował przy tarczy na nadgarstku.
Godzinę później siedzieliśmy już w taksówce, która wiozła nas do hotelu. Zameldowaliśmy się i poszliśmy do pokoju. Pomimo długiego snu w samolocie, zmiana czasu dała nam się we znaki i na powrót chciało nam się spać. Wczesna godzina potęgowała to uczucie.
Wstaliśmy rano i zjedliśmy śniadanie. Przez kilka godzin oglądaliśmy filmy, z braku lepszego zajęcia. W końcu wyszłam na balkon zaczerpnąć świeżego powietrza. Ileż można siedzieć w zamknięciu. Zamknęłam oczy, oparłam dłonie na barierce i wdychałam świeże, morskie powietrze. Słońce świeciło wysoko na niebie i temperatura już wdawała się we znaki turystom. Otworzyłam oczy. Miasto tętniło życiem. Większość osób w dole chodziło w strojach kąpielowych lub spodenkach i luźnej, rozpiętej koszulce w hawajskie wzory.
- Pięknie tu. Może kiedyś przylecę tutaj na wakacje - rozmarzyłam się. Sergiej słysząc to dołączył do mnie na balkonie. Przytulił się do moich pleców i oparł podbródek na mojej głowie. - Trzeba namierzyć naszego gagatka - westchnęłam. Prawie zapomniałam, po co tu przylecieliśmy. Odwróciłam się lekko zrezygnowana i spojrzałam na mężczyznę.
Poprowadził mnie na łóżko. Usiadłam na wygodnej kołdrze i podparłam się rękami. Mężczyzna wyciągnął z torby notebooka i przez chwilę coś pisał.
- Voila. Mamy dostęp do kamer w hotelu - odwrócił ekran w moją stronę. Rzeczywiście to zrobił. Przed oczami miałam właśnie hotelowy korytarz na naszym piętrze.
- Jak ty to zrobiłeś? Nie wiedziałam, że potrafisz hakować.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz - posłał mi swój tajemniczy uśmiech i zabrał się do przeglądania obrazów. - Mam go. Siedzi w barze. Trzeba podrzucić mu pluskwę - zaraportował jednocześnie jedną ręką sięgając już do bocznej kieszonki dużej, przepastnej torby.
- Już się biorę do roboty - poprawiłam swój dekolt. - Dawaj to urządzenie - podał mi mały przedmiot, który przymocowałam pod bransoletką. - To idę. Obserwuj mnie w akcji - uśmiechnęłam się i udałam się do baru hotelowego.
Przy ścianie zauważyłam cel. Mężczyzna, metr siedemdziesiąt centymetrów wzrostu z hakiem. Chudy, okulary na nosie, blondyn. Spojrzałam w jego stronę i nasze spojrzenia się skrzyżowały. Uśmiechnęłam się zalotnie, a facet zlustrował mnie od góry do dołu. Skinęłam mu lekko głową i podeszłam do baru. Zamówiłam drinka i poczekałam, aż barman poda mi szklankę. Na Hawajach każda godzina była dobra, aby się napić.
Odwróciłam się i wpadłam na Jakuba. Miałam trochę inny plan, ale tak też może być. Pół alkoholu, który miałam w kieliszku wylał się na błękitną koszulę mężczyzny. Pozorując upadek tak nagłym zderzeniem, ręką złapałam się ramienia mężczyzny, umieszczając jednocześnie pluskwę na kołnierzu.
- I'm sorry - powiedziałam płynną angielszczyzną. - Ale ja jestem głupia - mruknęłam pod nosem.
- Wiedziałem, że pani jest z Polski. Mamy najpiękniejsze dziewczyny - mężczyzna uśmiechnął się.
- Oo - zasłoniłam usta dłonią. - Najmocniej pana przepraszam.
- Nic się nie stało. To ja przepraszam, dobrze, że pani nie upadła. Przykro by było, gdyby coś się stało z tymi pięknymi nóżkami. Może zaproponuje drinka na mój koszt? Trochę się wylało - wskazał palcem na mokrą plamę na swojej piersi.
- Jeszcze raz przepraszam, będzie plama.
- Nie szkodzi, wypierze się - przywołał barmana i zamówił mi drugiego drinka.
- Jestem Kasia - odstawiłam kieliszek na ladę i wyciągnęłam rękę w jego stronę.
- Jakub - uścisnął ją lekko. - Może chciałabyś się przysiąść do mnie?
- Bardzo mi przykro, ale muszę wracać do pracy. Przyjechałam służbowo - zasmuciłam się, ale odebrałam drinka z rąk mężczyzny.
- Oj, znam ten ból - uśmiechnął się sugerując, że on też jest tu służbowo, ale wolałby inaczej spędzić ten czas.
- Muszę już iść, ale - stanęłam koło niego i nachyliłam się do niego - spotkajmy się o północy na plaży za hotelem - musnęłam ustami jego ucho i wyszłam.
Otworzyłam drzwi do pokoju, postawiłam kieliszek na szafeczce i spojrzałam na rozbawionego Sergieja.
- Co mu tam szepnęłaś na ucho?
- O północy mamy się spotkać na plaży.
- O nie, ty i on? Wbijasz mi nóż w serce - teatralnym gestem położył rękę na torsie.
- Jesteś zazdrosny? - drażniłam się z nim. Podeszłam i musnęłam ustami jego wargi.
- I to bardzo - pocałował mnie i przytulił. - Zostało czekać.
- Obejrzyjmy coś.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro