Rozdział 23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

      Położyłam torbę na kanapie.

- Zobaczmy, co ci zostawił - Leon odpiął zamek i przyjrzał się zawartości. Nie był zbytnio zaskoczony. W środku leżały jeden glock i jeden smith&wesson. Do tego amunicja, sztylety, szurikeny. Uśmiechnęłam się na widok sztyletów. Przypomniałam sobie, jak prawie trafiłam Sergieja. Byłam na niego zła. Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Nie wytarłam jej. Dałabym wszystko, żeby Sergiej jeszcze raz powiedział, że mnie kocha i przytulił. W drugiej torbie był karabin barrett, M110 i SIG Sauer. Nie wiedziałam, że trzymał w szopie SIG Sauera. Nie zauważyłam go. Musiał być gdzieś schowany. Dołożył naboje do karabinów i dwójnogi. Dotknęłam dłonią broni. Dlaczego teraz chybiłam? Kto ostrzegł Pabla? To były pytania, na które musiałam znaleźć odpowiedź. A najważniejsze to, dlaczego ktoś chciał zapłacić mi milion złotych za zabicie Moralesa.

- No konkretnie - Leon przyjrzał się broni. - Musimy ją schować - poprowadził mnie na piętro do pokoju. - Możesz tutaj spać - wskazał ręką pomieszczenie. - Broń będziesz mieć pod ręką - jedną torbę wsunął pod łóżko, a drugą schował w głębokiej szafie. - Marta?

- Słucham - spojrzałam na niego. Nie wiem czy dostrzegł w moich oczach ból. Podszedł do mnie i wziął w ramiona. Oparłam głowę na jego piersi i zaczęłam płakać. Usiedliśmy na łóżku.

- Chcesz mi o nim opowiedzieć? - zapytał łagodnie. - Czasami dobrze się wygadać. Może poczujesz się lepiej - gładził mnie po włosach. Przytaknęłam. Uspokoiłam się trochę.

     Opowiedziałam Leonowi wszystko od początku. Jak przebiegła moja pierwsza rozmowa z Wasylem, jak ktoś dosypał mi narkotyku do drinka. Opowiadałam o treningach, o pierwszym moim trupie. Powiedziałam mu, że z czasem zaczęłam się zakochiwać w Sergieju, że pomagał mi wykonywać zlecenia.

- Kiedy już wiedzieliśmy, że się kochamy, oni musieli go zabić - zakończyłam ocierając policzki z łez.

- Skarbie, na pewno kochałaś szczerze Sergieja, ale musisz się teraz pogodzić z tym, że już go nie ma. Będziesz po nim tak rozpaczać? - otarł mi ostatnie łzy z policzka i spojrzał na mnie poważnie. - Musisz się teraz skupić na tym, żeby rozwiązać tą sprawę.

- Nie. Dowiem się, kto to zrobił i dorwę sukinsynów - spojrzałam Leonowi prosto w oczy.

- Bardzo dobrze, ale proszę zdejmij te soczewki. Wolę twój naturalny kolor oczu.

    Podeszłam do lustra zamontowanego w szafie. Zdjęłam obie soczewki i położyłam na biurku. Podeszłam do mężczyzny i przytuliłam się do niego mocno.

- Proszę powiedz, że ty mnie nie zostawisz. Cokolwiek by się działo, będziesz się bronił, uciekał, żeby tylko przeżyć. Proszę. Nie poświęcisz swojego życia dla mnie. Lepiej już żebym sama umarła.

- Wiesz skarbie, że cię nigdy nie zostawię - nie przestawał gładzić mnie po włosach. Zaczęłam się odprężać. - Zawsze, gdy będziesz mnie potrzebować, będę tu, do twojej dyspozycji. Nieważne, co będzie się działo, ja i ty wyjdziemy z tego cało.

- Obiecaj mi - podniosłam głowę i popatrzyłam w jego oczy.

- Obiecuję, nie zostawię cię nigdy - przytulił mnie ponownie. - Zejdźmy na dół, musisz być głodna. Zrobię naleśniki z nutellą - złapał mnie za rękę i pociągnął do kuchni.

    Usiadłam przy stole a mężczyzna zajął się przygotowaniem obiadu. Robił przepyszne naleśniki. Tym razem też dobrze smakowały. Posmarował naleśniki nutellą i zwinął w rulonik. Podał mi talerz i ciepłą herbatę. Podziękowałam mu i szybko zjadłam obiad. Włożyłam talerz do zlewu i usiadłam na kanapie w salonie.

    Włączyłam telewizor i zajęłam się oglądaniem serialu. Nic innego nie miałam teraz do roboty. Chciałam chwilę odpocząć. Nie myśleć o tym, co mam jeszcze do zrobienia.

    Po chwili Leon usiadł obok mnie. Nie odezwał się, chociaż widziałam, że chce coś powiedzieć. Zdjęłam buty, podciągnęłam nogi na kanapę i objęłam je rękoma.

    Nie dałam rady. Musiałam poważnie zastanowić się nad tym, co teraz zrobię. Pewne było to, że chcę dorwać tych sukinsynów. Musiałam dowiedzieć się, kim byli. Przede wszystkim, kto ich nasłał na nas. Byłam prawie pewna, że zrobił to gościu od metalicznego głosu. Druga sprawa to kwota jaką chciał mi zapłacić. Milion. Musi być kimś ważnym skoro dysponuje taką gotówką. Ostatnia rzecz. Kim tak naprawdę jest Pablo Morales?

- ... bezpieczna?

- Co? - spojrzałam na Leona. - Mówiłeś coś? Przepraszam, odpłynęłam myślami.

- Skąd wiesz, że jesteś teraz bezpieczna? Skąd wiesz, że cię nie szukają? - powtórzył pytanie.

- Och, szukają mnie - prychnęłam, ale od razu się opanowałam. Opuściłam nogi na podłogę. Pod stopami poczułam miękkość szarego dywanu. - To wiem na pewno, ale nie wiedzą gdzie się ukryłam - wstałam i przespacerowałam się po salonie. - W domu nie znajdą żadnych poszlak wskazujących na ciebie. Nic a nic, więc wiem, że jak na razie jestem bezpieczna.

- Dobrze, Mniemam, że chcesz odnaleźć tych kolesi.

- Tak. Miałabym do ciebie prośbę - zatrzymałam się koło niskiego, czarnego stolika i ściągnęłam brwi w zamyśleniu. Nie wiem czy mogę go o to prosić.

- Jaką?

- Może Ramzes by coś wiedział. Może mógłby mi pomóc.

- Wątpię, że znał ludzi, którzy zabili Sergieja.

- Może będzie wiedział coś więcej o tym Moralesie - podeszłam do okna i wyjrzałam na zewnątrz. Stało tu wiele domów podobnych do domu Leona. Duże, piętrowe mini wille. Tak je nazwałam, kiedy pierwszy raz przyszłam tutaj. Większość domów miało białą elewację, ale zdarzały się też takie z szarą i brązową. Duże podwórka utrzymane z największą starannością. Sama mieszkałam w takim domu. Może majątek Leona nie był porównywalny z majątkiem moich rodziców, ale mały nie był. Spokojnie mógł pozwolić sobie na taki wielki dom.

    Większość mieszkańców zatrudniała sztab ludzi, którzy zajmowali się zarówno domem jak i ogrodem, a nieraz też basenami. Na szczęście Leon nie wywyższał się i nie strugał wielkiego pana. Jeśli było trzeba, to sam wyciągał kosiarkę z garażu i kosił duży trawnik. Basenu na szczęście nie miał, więc nie musiał się martwić czyszczeniem, filtrami, chlorem.

- Mogę się z nim skontaktować, jeśli chcesz - jego głos wyrwał mnie z zamyślenia. Kiwnęłam tylko głową na znak, że się zgadzam.

    Zauważyłam, że mężczyzna od razu sięga do kieszeni spodni po telefon. Odsunęłam się od okna i podeszłam bliżej przyjaciela. Założyłam ręce na piersi i czekałam. Nie słyszałam o czym rozmawiają, a byłam tego bardzo ciekawa. W końcu odsunął telefon od ucha i coś nacisnął. - Jesteś na głośniku, jest tutaj Tygrysica.

- O witaj - usłyszałam miły, głęboki głos. Nie potrafiłam ocenić jego wieku. Mógł mieć dziewiętnaście lat, ale równie dobrze mógł już skończyć czterdziestkę. - Miałem nadzieję, że nie dasz się zabić przy pierwszej lepszej okazji.

- Dzięki, to miłe - opowiedziałam mu o wszystkim. O nieznajomym zleceniodawcy, o pieniądzach, o włamaniu.

- Pablo Morales mówisz? - zamyślił się na kilka sekund. Na pewno skanował pamięć w poszukiwaniu informacji. Ewentualnie przeszukiwał właśnie rządowe bazy danych. - Gdzieś już mi się przewinęło to nazwisko. Mówiłaś, że jak się przedstawiał?

- Błyskawica. Tak powiedział mi Sergiej - dodałam.

- Hmm, Błyskawica, Błyskawica. Daj mi chwilę - usłyszałam stukot klawiatury. Skoro wcześniej myślał, teraz na pewno przeszukiwał bazy. Nie żeby to było legalne, ale w obecnej sytuacji nie interesowało mnie czy Ramzes działa zgodnie z prawem. - Mam coś. Pablo Morales urodzony w Rimini we Włoszech. 34 lata. Ojciec i matka byli Polakami. Mówi biegle po polsku, włosku, angielsku i hiszpańsku. Policja podejrzewała go o kilka morderstw dokonanych w latach 2005 - 2010 na kobietach. Głównie były to mężatki. Przedstawia się jako Błyskawica. Od dwóch lat ukrywa się. Zerwał wszelkie powiązania z mafią. Nie wiadomo dokładnie jakiej służył ani kto był jego szefem - przerwał. - To o niego ci chodzi?

- Prawdopodobnie tak. Tylko jakie informacje mógł mieć, że proponowano mi za niego milion złotych? Co takiego może wiedzieć? Ten zleceniodawca mówił, że to jego były pracownik, że się nie spisał, coś mu tam zrobił.

- Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś więcej, to musisz go spytać osobiście. Mam jego adres.

- W Nowym Sączu?

- Tak. Skąd wiesz? - był wyraźnie zdziwiony. Pewnie myślał, że tylko on potrafi dokopać się do takich informacji. Tu go zaskoczyłam.

- Nieaktualny, tam go chciałam kropnąć. Już pewnie zabrał manatki i uciekł. Muszę go znaleźć, ale jeszcze nie wiem jak. Masz jakiś pomysł?

- Obecnie żadnego. Jeśli coś wymyślę, albo się czegoś dowiem o nim, dam ci znać. Opisz mi jeszcze tych facetów, którzy was napadli. Może tutaj pomogę - zrobiłam o co mnie prosił. Nie przyglądałam im się za bardzo, więc nie udzieliłam Ramzesowi za dużo informacji. Poza tym mieli kominiarki. - Mam jednego znajomego w tej branży. Popytam, może coś wie. Jak będę miał niusa to się odezwę do Leona.

- Dzięki wielkie. Jestem ci bardzo wdzięczna.

- Spoko. Do następnego - rozłączył się bez żadnego pożegnania.

- Więc zostaje nam czekać - Leon odezwał się pierwszy raz od czasu przełączenia na głośnik. Nie chciał nam przeszkadzać, więc postanowił się nie wtrącać. Usiadłam obok niego i oparłam dłonie na kolanach. Zapatrzyłam się przed siebie w pusty kominek.

- Chyba tak. Mam nadzieję, że ten kumpel Ramzesa coś wie, inaczej będę musiała znaleźć inny sposób, żeby ich dorwać.

- Na razie o tym zapomnijmy. Obejrzymy jakiś film - wziął do ręki pilota i włączył Netflixa. Przeniosłam wzrok z kominka na duży ekran. Rozsiadłam się wygodniej na sofie. Próbowałam skupić się na komedii, ale jakoś mi się to nie udawało. Ciągle myślałam o tym Moralesie. Muszę go dopaść. Mam mnóstwo pytań. Poza tym muszę się dowiedzieć kto zabił Sergieja. Kto to zlecił. Dopóki się tego nie dowiem, nie jestem bezpieczna. Cokolwiek mówiłabym Leonowi cholernie się boję, że mnie znajdą i coś mu zrobią. Nie chciałam go w to wciągać, ale nie mam nikogo innego.

    Po dwóch godzinach poczułam się zmęczona. Z filmu niewiele wiedziałam, więc nie było mi szkoda. Przeprosiłam Leona i poszłam na górę. Poczłapałam po schodach wlokąc nogę za nogą. Trzymałam się mocno barierki i pokonywałam kolejne stopnie. Weszłam prosto do swojego nowego tymczasowego pokoju. Wyjęłam z torby krótkie spodenki i koszulkę na grubych ramiączkach.

     W łazience zrzuciłam swoje ubrania na podłogę. Nad umywalką wisiało duże prostokątne lustro. Spojrzałam na nie i okręciłam się dookoła. Nie było najgorzej. Wszystkie rany albo się zagoiły, albo już prawie się zagoiły. Weszłam pod prysznic i odkręciłam ciepłą wodę. Uregulowałam temperaturę i stałam przez chwilę bez ruchu. W końcu wykąpałam się i wyszłam z kabiny. Zatrzęsłam się z zimna, jak zawsze po kąpaniu. Założyłam majtki, koszulkę i spodenki. Wyjęłam z szafki suszarkę i wysuszyłam dokładnie swoje włosy. Rozczesałam je i wyszłam z łazienki. Nie przejmowałam się ubraniami zostawionymi na kupce przy toalecie. Położyłam się na łóżku i momentalnie zasnęłam.

    Znalazłam się na plaży. Trzymałam za rękę Sergieja. Wkoło stały leżaki a nad nimi rozstawione były kolorowe parasole. Ruszyliśmy przed siebie. Mężczyzna uśmiechał się serdecznie. Odwrócił się w moją stronę. Zatrzymałam się i spojrzałam mu głęboko w oczy. Sergiej pochylił się nade mną. Złapał moją twarz w obie dłonie i delikatnie musnął moje usta swoimi. Usłyszałam hałas za sobą. Szybko odwróciłam się na pięcie. W naszym kierunku szła grupka uzbrojonych mężczyzn. W rękach każdy trzymał karabin. Krzyczeli coś, ale nie rozróżniałam słów. Nagle, jak na umówiony znak wszyscy naraz wycelowali w mężczyznę. Raz za razem rozlegał się huk. Na jego białej koszulce pojawiały się coraz większe czerwone plamy. Spojrzał na mnie nieprzytomnie i padł na ziemię w konwulsjach.

- Już dobrze skarbie, już dobrze, to tylko sen - Leon trzymał mnie w objęciach a łzy spływały po mojej twarzy. Nie wiedziałam skąd się wziął w pokoju, czemu siedzę zamiast spać. - Krzyczałaś, nie wiedziałem, co się dzieje - wyszeptał zatrwożony. Nie przestawał gładzić mnie po włosach. Stopniowo się uspokajałam. Oddech unormował się, a łzy już nie płynęły strumieniami po mojej twarzy. - Co się stało skarbie? - mówił spokojnie wyważonym głosem. Podał mi chusteczkę, ja wykorzystałam ją, żeby wytrzeć sobie nos. Usiadłam po turecku, a mężczyzna odsunął się ode mnie lekko. Opowiedziałam mu mój koszmar. Już nie płakałam. Nie mogę wiecznie wylewać łez. To już nie wróci życia Sergiejowi.- Musisz pogodzić się z tym, co się stało. Musisz żyć dalej. Skoncentruj się na złapaniu jego oprawców. Niech pociesza cię myśl, że będziesz mogła ich zabić. Pomścisz Sergieja. On pewnie by tego chciał.

- Chyba masz rację - pociagnęłam nosem. Położyłam chusteczkę na szafce nocnej. Leon już zdążył wstać i kierował się do wyjścia. - Leon?

- Słucham - odwrócił się szybko i patrzył na mnie z wyczekiwaniem.

- Proszę, nie zostawiaj mnie samej. Nie chcę być sama w pokoju. Nie chcę, żeby śnił mi się ten koszmar.

- Skarbie jeśli chcesz to zostanę z tobą - przykrył mnie i sam położył się na kołdrze. Przytuliłam się do niego. Potrzebowałam bliskości mężczyzny. Potrzebowałam wiedzieć, że nie zostałam w tym wszystkim sama. Byłam Leonowi wdzięczna za wszystko, co dla mnie robi. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro