Rozdział 38

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Stary, to niezbyt dobry moment - otworzyłam oczy, gdy usłyszałam głos Leona. Spojrzałam w kierunku drzwi. Morales stało w progu, a Leon zagradzał mu drogę. Włoch przepchnął się w drzwiach i wszedł do pokoju. Chciałam wstać, ale w porę się opamiętałam. Spojrzałam pod kołdrę. Nie miałam na sobie kompletnie nic. Byłam goła jak święty turecki. Spojrzałam szeroko otwartymi oczami na mężczyzn. Wstałam szczelnie owinięta kołdrą.

- No, no, no - Morales zagwizdał na mój widok. - Tygrysico wstydziłabyś się.

- Och, zamknij się - trzymając kołdrę podeszłam do szafy i wyjęłam z niej sukienkę i bieliznę. Na podłodze zauważyłam moje majtki. Później je pozbieram, przemknęłam szybko do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Puściłam kołdrę i ta swobodnie opadła na płytki. Przejrzałam się w lustrze. Jak ja wyglądam. Cała rozczochrana. Weszłam pod prysznic i odkręciłam ciepłą wodę. Dokładnie umyłam ciało i włosy. Ubrałam się a na głowę nałożyłam turban z ręcznika. Otarłam twarz z wody i wyszłam niosąc pod pachą kołdrę.

- To chyba twoje - Morales patrzył na mnie z wielkim uśmiechem na ustach. W dłoni trzymał moje majtki.

- Jak tak cię rajcują to je sobie zatrzymaj - rzuciłam do niego i odłożyłam kołdrę na łóżko.

- Marta - Leon spojrzał na mnie przepraszająco.

- Widziałeś gdzieś mój stanik?

- Yyy - podrapał się po karku. - Nie.

- Okej - powiodłam wzrokiem po całej podłodze. Podeszłam do łóżka i uklęknęłam. Zajrzałam pod spód. - Mam cię - wyjęłam swój biustonosz i uniosłam triumfalnie w górę. - Chcesz do kompletu? - zapytałam Moralesa, po czym nie czekając na odpowiedź rzuciłam mu go. - Po co przychodzisz tak wcześnie?

- Wcześnie? Jest dwunasta.

- No to wcześnie. Zapomniałeś o której wrócił Leon? - zganiłam go i usiadłam na łóżku. Zdjęłam ręcznik z głowy i zaczęłam wycierać włosy. Wstałam, odwiesiłam ręcznik na haczyk w łazience i wzięłam z umywalki szczotkę. Starannie, nie spiesząc się rozczesałam włosy. Nie było to najłatwiejsze patrząc na ich długość, ale jakoś dałam radę.

- Nie zapomniałem, ale nie mogłem doczekać się sprawozdania Leona - Pablo kontynuował rozmowę dopiero, gdy wróciłam z łazienki. Miło, że na mnie czekali, chociaż i tak bym wszystko słyszała.

- Chłopaki, opuściliśmy śniadanie.

- Ty opuściłaś śniadanie - Pablo wskazał na mnie palcem wskazującym.

- W sumie, to ja też nie jadłem - wtrącił Leon.

- Matko, ludzie. Dobrze, że to przewidziałem - w tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Pablo wstał i otworzył. Kątem oka zauważyłam kelnera. Po chwili w pokoju stał wózek, a na nim pyszne śniadanie. Morales wziął coś z blatu i podał mi.

- Matko, ubóstwiam cię - z ulgą przyjęłam tabletki przeciwbólowe. Miałam małego kaca, a wziąć tabletki też nie zaszkodzi.

- A przed chwilą byłem zboczeńcem - roześmiał się.

- Dawno i nieprawda - połknęłam jedną tabletkę i popiłam wodą.

- Dobra, zjedzmy coś - Leon zaparzył sobie herbatę.

- Ty lepiej mów jak było - Włoch rozsiadł się wygodnie na krześle.

- No, normalnie. Dużo gadaliśmy.

- To widzieliśmy, ale o czym.

- O wyjeździe.

- Że co proszę? - moja ręka z kanapką zastygła w połowie drogi do ust.

- Weronika namawiała mnie do wyjazdu do Włoch.

- Kiedy? - Pablo splótł ręce na oparciu.

- W przyszłym tygodniu.

- Cały wieczór gadaliście o wyjeździe?

- Tak. Opowiadała mi, że była kilka razy we Włoszech, że Wenecja jest cudowna. Ma kilka znajomych w butikach i jest tam stałą klientką...

- Chrzanisz - przerwał mu gangster.

- Nie. Ma dosyć słabą głowę, więc szybko się upiła i gadała od rzeczy - Leon wzruszył ramionami i zabrał się za sałatkę.

- Nieźle - podsumowałam, gdy skończyłam jeść. - Na którą dzisiaj?

- Na dwudziestą u niej.

- Okej. Chyba nie musisz się za bardzo przygotowywać. Pamiętaj tylko, żeby jutro umówić się z nią na dwudziestą pierwszą.

- Pamiętam.

- No to spotykamy się przed dziewiętnastą? - Pablo wstał i podszedł do drzwi. Gdy przytaknęłam wyszedł.

- Marta - Leon usiadł obok mnie. Ujął moją dłoń. - To co się stało wczoraj...

- Nie żałuję - przerwałam mu. - Nie żałuję niczego. Może i byłam pijana, ale wszystko pamiętam. Świadomie tego chciałam i nie mam czego żałować.

- To dobrze, bo ja też nie żałuję, a powinienem mieć wyrzuty sumienia - roześmiałam się. Podeszłam do niego i usiadłam na nim okrakiem.

- Marta...

- Cii - położyłam mu palec na ustach i pocałowałam namiętnie.

       Leon położył dłonie na moich plecach. Pchnęłam go lekko do tyłu. Położyłam się na nim i nie przestawałam całować. Leon włożył ręce pod moją sukienkę i odnalazł sprzączkę stanika. Delikatnie odpiął go i pomógł mi zdjąć sukienkę. Zsunęłam stanik z ramion i rzuciłam za siebie. Położyłam ręce na jego torsie i ponownie pocałowałam. Czułam ciepłe, duże dłonie mężczyzny na swoich piersiach. Masował je delikatnie. Moja dłoń powędrowała na włosy Leona. Zabrał jedną dłoń z mojej piersi i położył ją na moim pośladku. Ścisnął lekko i zszedł niżej. Włożył rękę pod moje koronkowe figi i zaczął mnie pieścić. Gdy włożył jeden palec do mojej pochwy, jęknęłam. Poruszał nim we mnie rytmicznie, na początku powoli, a później coraz szybciej.

       Oderwałam się od jego ust i zeszłam z niego. Leon szybko pozbył się swojej koszulki i spodni. Bokserki też znalazły swoje miejsce gdzieś na dywanie. Położył się z powrotem, ustawiłam się do niego tyłem. Zdjął mi majtki, a ja ujęłam jego członka w prawą rękę. Ruszałam dłonią w górę i w dół. Po chwili wzięłam go do ust i ruszałam spokojnie głową. Polizałam główkę penisa, a rękę położyłam na jego jądrach. Pieściłam je delikatnie jednocześnie nie przestając robić Leonowi loda.

     Mężczyzna ponownie włożył palec do mojej pochwy i poruszał nim szybko. Po chwili dołączył drugi palec. Wygięłam lekko plecy. Wyjęłam członka z ust i odwróciłam się. Usiadłam na Leonie okrakiem i nakierowałam jego penisa na siebie. Wszedł we mnie bez problemu. Usiadłam wygodnie i zaczęłam go ujeżdżać. Mężczyzna zamknął oczy, ale nie przestawał pieścić moich piersi.

      Przechyliłam się do przodu i położyłam głowę obok głowy Leona. Mężczyzna położył dłonie na moich plecach, lekko uniósł moją pupę do góry i zaczął szybko poruszać się we mnie. Zaciskałam pięści i usta, ale nie mogłam powstrzymać jęku rozkoszy.

     Nie obchodziło mnie czy ktoś będzie nas słyszał. Czułam się cudownie. Leon wepchnął swojego członka głęboko we mnie i wyciągnął go. Ponownie głęboko go włożył i wystrzelił we mnie. Osiągnęłam orgazm kilka sekund przed nim. Opadłam na niego i przetoczyłam się na bok.

- Leon - obróciłam się na bok i spojrzałam na niego. - To było niesamowite.

- Wiem - uśmiechnął się. Wyglądał teraz jak niegrzeczny chłopiec z tymi potarganymi włosami, a nie jak poważny trzydziestopięciolatek.

- Chyba cię kocham - położyłam dłoń na jego torsie i zaczęłam go miziać.

- Ja też cię kocham, i to od dwóch lat - spojrzał mi w oczy. - Będę na ciebie czekać. Dam ci tyle czasu, ile będziesz chciała.

- Nie potrzebuję już czasu. Chcę być z tobą. Kocham cię.

- Więc opłaciło się czekać - pocałował mnie i wstał. - Lepiej się ubierzmy, zanim Morales wpadnie niespodziewanie do nas.

- Racja - wstałam i pozbierałam swoją bieliznę. Ubrałam ją i założyłam sukienkę. Rozczesałam jeszcze raz włosy.

- Już po pierwszej. Nie wiem jak ty, ale ja zgłodniałem. To śniadanie to było takie nic.

- W sumie możemy iść już na obiad. Chętnie zjem coś ciepłego.

     Zeszliśmy do restauracji i usiedliśmy przy stoliku pod ścianą. Byliśmy jak na razie jedynymi osobami w pomieszczeniu. Obiad dopiero się zaczynał. Przestudiowałam menu i postanowiłam zamówić kawałek lasagne. Leon wziął cięlęcinę i piure z ziemniaków.

     Nie byłam tak głodna, jak myślałam. Ledwo dziubnęłam kilka razy lasagne i już miałam dość. Odstawiłam talerz i poszłam po szklankę soku jabłkowego. Podczas, gdy ja kończyłam pić, Leon kończył swoje danie. Wstałam i skierowałam się do wyjścia. Mężczyzna podążał za mną nic nie mówiąc.

    Jak tylko weszliśmy do pokoju, padłam na łóżko. Rozłożyłam ręce szeroko i wpatrzyłam się w sufit.

- Nie ruszę się przez najbliższą godzinę - ostrzegłam mężczyznę, gdy chciał się obok mnie położyć. Ostatecznie przesunęłam się lekko. Jakoś się zmieścił na skrawku łóżka, chociaż nie było to łatwe.

- To obejrzymy coś - wziął pilota i skakał po kanałach. - O może być - zostawił na kuchennych rewolucjach.

      Cały  dzień spędziliśmy w łóżku. Gdy nadszedł czas przygotowań do spotkania, nie chciałam wypuścić go z objęć..

- Wiesz, że muszę iść. To był twój pomysł. Chcesz doprowadzić sprawę do końca?

- I to jeszcze jak - ledwo skończyłam mówić, do pokoju bez pukania wszedł Pablo.

- Ej, puka się - Leon go ochrzanił.

- Oj dobra. Nie udało mi się was nakryć, ale czuję, że było coś wcześniej. Słyszałem jakieś jęki - uśmiechnął się do mnie.

- Zazdrosny? - odwzajemniłam jego uśmiech.

- I to jak. Gotowy?

- Dajcie mi dziesięć minut, muszę się ogarnąć - mężczyzna poszedł do łazienki. Po chwili wyszedł odświeżony. Przebrał się w ciemnobrązowe materiałowe spodnie, a do tego biała koszula. Podwinęłam mu rękawy i zapięłam na jego nadgarstku zegarek. Mężczyzna ułożył swoje włosy i spojrzał w lustro.

- Jestem gotowy - spojrzałam za okno. Pod hotelem stała taksówka, którą wcześniej zamówił Pablo.

- Rydwan podjechał - roześmiałam się. Mężczyzna podszedł do mnie, pocałował mnie i wyszedł.

- No no no. Weszliście na wyższy level.

- Tak - usiadłam przed laptopem. Leon dopiero teraz aktywował soczewki. Ujrzałam wnętrze taksówki. - Mamy czterdzieści minut z głowy - wstałam i podeszłam do biurka. Nalałam sobie wody do szklanki. - Chcesz też? - odwróciłam się do Pabla.

- A nalej mi - podałam mu zapełnioną szklankę. - Chyba więcej nie powinniśmy pić alkoholu - mężczyzna przyjął ode mnie wodę.

- Chyba nie. Chociaż nie powiem, że mi to nie pomogło.

- No nie gadaj, że po pijaku rzuciłaś się na niego - Pablo wpatrywał się we mnie z wyczekiwaniem.

- No co? - zapytałam, bo czułam się niepewnie pod jego przeszywającym spojrzeniem.

- Mógłby być twoim ojcem - zganił mnie.

- Ty też - odparowałam, ale ze śmiechem. Fajnie czasami było się tak poprzekomarzać.

- Ej, ej, ja jestem młodszy od niego. Za mnie możesz się śmiało brać - zachłysnęłam się wodą i przed dłuższy czas w pokoju słychać było tylko mój kaszel. Morales zamiast mi pomóc to patrzył na mnie i się głupio śmiał.

- No chyba nie - posłałam mu litościwe spojrzenie za co obraził się na mnie. Chłop po trzydziestce a zachowuje się jak nastolatek. W sumie może należy mu się chwila oddechu, po tych latach ukrywania się.

- No dobra, nie wiesz co tracisz skarbie.

- Przeżyję - po dwudziestu minutach Leon był już pod drzwiami willi. Uniósł zaciśniętą dłoń, żeby zapukać, ale nie zdążył dotknąć drzwi, a one same się otworzyły.

- Czekała na niego. To ci dopiero. To się kobitka zafiksowała.

- Cicho, patrz - kobieta pocałowała mężczyznę w policzek i poprowadziła gościa do salonu. Tak jak wcześniejszych wieczorów, najpierw uruchomiła kominek a po chwili zniknęła w kuchni. Leon zaczął obracać głowę w różne strony.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro