Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Otworzyłam powoli oczy. Zamrugałam kilka razy, żeby wyostrzyć obraz. Siedziałam w swoim aucie. Na miejscu pasażera. Szybko odwróciłam głowę w lewo i od razu tego pożałowałam. Myślałam, że łeb to mi pęknie. Oczami wyobraźni już nawet widziałam fragmenty mojej skóry na tapicerce i szybie. Otrzęsłam się mimowolnie.

- Sergiej? Co się dzieje? Czemu jedziemy? Gdzie jedziemy? Nic nie pamiętam - wyrzucałam z siebie kolejne słowa z prędkością kałasznikowa. Im szybciej mówiłam, tym bardziej język mi się plątał i musiałam się pilnować, żeby słowa brzmiały tak jak powinny.

- Spokojnie mała. Jedziemy za miasto. Do kryjówki.

- Ile byłam nieprzytomna? - potarłam ręką prawą skroń i oparłam głowę z powrotem o zagłówek. Obraz jeszcze trochę się rozmywał, więc zamknęłam oczy, żeby się uspokoić.

- Godzinkę.

- Wiesz, co się stało?

- Tak. Ktoś dosypał ci pigułkę gwałtu. Na szczęście nie całą tabletkę. Wtedy byś się obudziła dopiero w południe. Ktoś chciał cię uśpić, ale nie na długo. Miałaś być tylko lekko zdezorientowana. Obejrzałem monitoring. Gdy przepychałaś się przez tłum chłopak młodszy od ciebie wykonał nieznaczny ruch ręką w kierunku twojego drinka.

    Gdy przyniosłem cię do Wasyla i powiedziałem, co i jak, kazał cię stąd zabrać. No to wyniosłem cię tylnym wyjściem i pożyczyłem twoje auto. Nie gniewasz się? - otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Błysnął swoimi bielutkimi zębami i puścił mi oczko.

- Nie gniewam. Tylko nie zarysuj lakieru - powiedziałam słabym głosem.

- Luzik mała. Już ja zadbam o twoje maleństwo, jak o swoje.

   Jechaliśmy jeszcze przez jakiś czas. Później Sergiej skręcił w wąską dróżkę. Na jej końcu ujrzałam piękny, dwupiętrowy dom. Wkoło stało mnóstwo lamp, które oświetlały posiadłość. Było tu prawie tak jasno, jak w dzień. Na podjeździe pośrodku stała ogromna fontanna, z której radośnie tryskała woda. Nie mogłam oderwać wzroku od budynku. Stylizowany na dawny pałac, był pomalowany na biało. Na dużych, podwójnych drzwiach wyrzeźbione zostały jakieś figury. W oknach pozaciągano rolety. Na podjeździe stał czarny mercedes. Ciekawe, kto tu jeszcze był. Rozejrzałam się. W oddali ujrzałam rzekę a przed nią dużą szopę.

- Pięknie tu.

- Ciekawe, co powiesz, jak zobaczysz wnętrze. Wysiadka młoda damo.

    Wysiadłam z auta. Nadal trochę kręciło mi się w głowie. Mężczyzna złapał mnie ostrożnie pod rękę i poprowadził do drzwi. Zapukał rytmicznie trzy razy. Połówka drzwi otworzyła się. Ochroniarze porozmawiali chwilę po ukraińsku i mogliśmy wejść. Rozejrzałam się. Faktycznie w środku dom wyglądał dużo lepiej niż na zewnątrz. Wielki hol, a na środku proste, szerokie, drewniane schody prowadzące na kolejne dwa piętra. Poręcze udekorowane na końcu posągami lwów. Kryształowy żyrandol zwisał z sufitu, połyskując w różnych kolorach w zależności od położenia wpadających promieni słonecznych.

    Sergiej poprowadził mnie na pierwsze piętro i pokazał mój pokój. Weszliśmy do stylowej sypialni. Ściany pomalowane na szaro i fioletowo idealnie się zgrywały. Po prawej znajdowały się dwie pary drzwi. Jedne prowadziły do łazienki, a drugie do garderoby, częściowo już zapełnionej. Na biurku stał laptop a nad nim na ścianie zamontowany był duży, około pięćdziesięciocalowy telewizor. Okna tutaj także były zasłonięte roletami.

- Jest cudnie. I jeszcze to wielkie łóżko - podeszłam powoli do łóżka i położyłam się w miękkiej pościeli. Leżałam tak przez chwilę z zamkniętymi oczami. Podniosłam się na łokciach. Byłam zmęczona, nawet bardzo zmęczona. Nie miałam już na nic siły.

- To wszystko jest teraz moje?

- Tak. Masz pokój dla siebie. Prywatną łazienkę i garderobę - mówiąc to patrzył na mnie. W jego oczach dostrzegłam jakiś błysk. Coś jakby troskę, może złość. Nie umiałam tego sklasyfikować.

- Sergiej! - obejrzał się przez ramię na dźwięk swojego imienia.

- Musimy zejść na dół. Dasz radę? - podszedł do mnie i podał mi dłoń. Podniosłam się i wstałam z łóżka. Czułam się trochę lepiej, ale nadal nie tak dobrze, jak przed przyjściem do klubu. Gdy w progu się zachwiałam, mężczyzna podbiegł do mnie i podtrzymał mnie. Zeszliśmy razem do salonu. Na fotelu wygodnie rozparty siedział Wasyl. Zmrużyłam oczy i ściągnęłam brwi. Byłam na niego wkurwiona, jak na nikogo jeszcze w życiu.

- Co tu robisz? - zapytałam chłodno.

- To mój dom.

- Oszukałeś mnie - wymierzyłam w niego oskarżycielsko palec wskazujący i chwiejnie podeszłam bliżej. - Ktoś w twoim klubie dosypał mi narkotyku do drinka. Mówiłeś, że mam się bawić i niczym nie przejmować. A tu proszę, w jednym momencie siedzę u ciebie w loży, a w drugim budzę się w swoim aucie. Później ląduję w jakiejś wielkiej rezydencji i nie mam pewności czy nie masz zamiaru mnie zabić - oparłam ręce na biurku. - Masz coś na swoją obronę? - zapytałam z opanowaniem. Spoglądałam na niego swoimi błękitnymi tęczówkami. Mam nadzieję, że traktuje mnie poważnie.

- Spokojnie - uniósł ręce - nie mam zamiaru cię zabijać. Mam zamiar cię wyszkolić, abyś ty była najlepsza w zabijaniu. Wiem, że jakiś chłopak dosypał ci narkotyku do drinka. Moi ludzie próbują go znaleźć.

- Podobno miał mi nie spaść włos z głowy - przypomniałam mu.

- A spadł?

- A nie? Gdy Sergiej mnie niósł, na pewno wypadło mi nawet kilka włosów.

- Nie łap mnie za słówka - Wasyl wstał i oparł dłonie o biurko.

- Bo co? - wytrzymałam jego spojrzenie i nawet nie drgnęłam, gdy uderzył pięścią o biurko.

- Nie będzie lekko Sergieju - zwrócił się do swojego pracownika i usiadł. - Idźcie coś zjeść. Od dzisiaj Sergiej będzie cię szkolił i będzie twoim ochroniarzem - odprawił nas ruchem dłoni.

Wyszliśmy i skierowaliśmy się na parter. Głowa już mnie tak nie bolała. Przestałam się chwiać. Odzyskałam część swoich sił. Mężczyzna poprowadził mnie do kuchni. Po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Odchyliłam roletę i wyjrzałam przez okno. Czarny mercedes odjeżdżał z podjazdu. Za kierownicą siedział Wasyl.

- Ile osób jest w domu?

- Trzy.

- Jeszcze ten facet, który otwierał drzwi? Kto to jest?

- Ochroniarz. Musisz się do niego przyzwyczaić. Mieszka tu i wszystkiego pilnuje. Trenować będziesz ze mną. Gdy będziesz coś chciała, a mnie nie będzie, powiesz to Olkowi - wyjął z zamrażalnika gotową pizzę. Rozpakował i włożył do piekarnika.

- Będę tu zamknięta? Nie mogę wychodzić?

- Tylko przez jakiś czas. Nie możesz pokazywać się ludziom. Na razie nie. W przyszłości nie mogą cię rozpoznać.

- Dobra - machnęłam ręką. - To co będę tutaj robić całymi dniami?

- Trenować. Boks, samoobrona, karate, celność, refleks, opanowanie, maskowanie, szybkość, spryt.

- Dużo tego.

- Dasz radę. Widzę w tobie duży potencjał, Wasyl też to zauważył. Będziesz najlepsza - roześmiał się.

- No mam nadzieję, ale na początku nie oczekuj ode mnie za dużo - zastrzegłam. - No i mam nadzieję, że macie w tej willi basen i siłownię.

- Basen jest za drzwiami na końcu korytarza, a siłownia na pierwszym piętrze.

- To kiedy zaczynamy?

- Po śniadaniu. Jest dopiero po ósmej - wyjął pizzę z piekarnika i pokroił. Zjadłam ją ze smakiem. W lodówce znalazłam też sok pomarańczowy i napiłam się. Sergiej kazał mi się przebrać do ćwiczeń. W garderobie znalazłam sportowe czarne spodenki i bluzkę na ramiączkach. Założyłam też swoje trampki i wyszłam z pokoju. Ochroniarz poprowadził mnie do podziemi. Weszliśmy na wielką salę wyłożoną grubym filcem. Pod ścianą stał ring a na półkach leżały rękawice bokserskie. Mężczyzna obwiązał mi dłonie bandażami.

- Lekcja pierwsza. Walka wręcz. Przybierz odpowiednią pozycję - rozstawiłam nogi w lekkim rozkroku i wysunęłam prawą nogę do przodu. Ręce uniosłam na wysokość twarzy i zacisnęłam w pięści. - Jesteś praworęczna, więc zacznijmy od ciosu prawą ręką. Spróbuj mnie uderzyć - podeszłam powoli do niego. Moja dłoń wystrzeliła do przodu, ale trafiła w pustkę. - Musisz odpowiednio trzymać dłoń przy ciosie - złapał moją rękę i ułożył w odpowiedni sposób. - Teraz lepiej. Powoli wysuń rękę do przodu, jakbyś chciała zadać cios. O właśnie tak - pochwalił, gdy zrobiłam to prawidłowo. - Teraz spróbuj zrobić to samo lewą ręką - wykonałam jego prośbę. - Nie najgorzej - ustawił mi ponownie przedramię w odpowiedniej pozycji. - Jeszcze raz. Teraz lepiej - szło mi coraz lepiej. - Teraz przyjmij postawę obronną - uniosłam ręce do góry trzymając gardę. - Znakomicie. A teraz spróbuj mnie uderzyć. Byle nie mocno - zaśmiał się. Podeszłam bliżej i wyciągnęłam przed siebie prawą dłoń, ale zrobił unik. Długo się nie zastanawiając spróbowałam lewego sierpowego. Ledwo się uchylił, no ale mu się udało. Na przemian zdawałam ciosy, a raczej próbowałam, bo przed każdym robił unik. - Postaraj się - drażnił się ze mną.

- Staram się - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

     W końcu postanowiłam spróbować czegoś innego. Spróbowałam prawego sierpowego, a gdy Sergiej czekał na cios lewą ręką, przykucnęłam, spięłam ciało i podcięłam mu nogi. To nie było takie łatwe zważając na jego wagę i wzrost, ale się udało. Padł jak długi na ziemię. Jednym ruchem doskoczyłam do niego i usiadłam na nim okrakiem i wyprowadziłam lewy sierpowy, ale nie za mocno. Dostał w szczękę i skrzywił się lekko. Jednym, zwinnym ruchem zrzucił mnie z siebie. Upadłam na plecy i wykonując sprężynę stanęłam z powrotem na nogach. Poczułam uderzenie w żebro. Nie przewidziałam tego, że on wstanie równie szybko, jak ja. Skrzywiłam się i w ostatniej chwili zobaczyłam pięść zmierzającą w mój nos. Uchyliłam się w bok i uniosłam ręce gotowa do zadania ciosu. Wykorzystałam fakt, że przez moment stał tyłem do mnie, podbiegłam i kopnęłam go w miejsce pod kolanem. Noga mu się ugięła. To samo zrobiłam z drugą. Padł na kolana. Objęłam jego szyję rękoma i założyłam mu dźwignię. Nie spodziewałam się, że Sergiej zareaguje na to tak gwałtownie. Najpierw chciał oswobodzić szyję z moich rąk, ale szybko zmienił zdanie, złapał mocno mój łokieć i przerzucił mnie ponad głową. Wylądowałam na plecach. Mężczyzna usiadł na mnie i zwinął dłoń w pięść. Patrzyłam na niego wyzywająco i czekałam na to, co zrobi.

- Nieźle jak na początek - zszedł ze mnie i pomógł mi wstać. - Najpierw błędy - usiedliśmy po turecku na ziemi. - Gdy cię zrzuciłem, wstałaś, ale nie przewidziałaś, że też się podniosę szybko. Musisz brać pod uwagę to, że przeciwnik będzie próbował jak najszybciej dojść do siebie i ponownie zadać cios. Nieważne czy będziesz leżeć, stać bokiem czy tyłem. Wstając musisz szybko ocenić sytuację i oddalić się od wroga na bezpieczną odległość, żeby tamten nie mógł zadać ciosu. Drugi błąd. Gdy zakładasz komuś dźwignię na szyi, licz się z tym, że będzie próbował cię przerzucić. A patrząc na to, ile ważysz, nie jest to trudne. Sama widziałaś i poczułaś. Musisz albo zarzucić ręce i złamać kark, albo go uśpić. Jest taki punk blisko karku. Na treningach ci pokażę. Jest jeszcze jedna opcja. Kiedy stoisz za nim i owiniesz szyję rękami, spróbuj w miarę możliwości pięścią trafić w nos, ewentualnie wbić mu paznokcie w oczy. Zyskasz kilka cennych sekund.

- Jasne - starałam się w pamięci zapisać wszystko, co mówił.

- Teraz twoje sukcesy. Sprytnie wymyśliłaś, żeby podciąć mi nogi, w czasie, kiedy ja spodziewałem się twojego lewego sierpowego. Musisz być nieprzewidywalna. Zaskakiwać swoich przeciwników. Dobrze rozegrane z ciosem pod kolana. Ewentualnie jak już zmusisz przeciwnika tym sposobem, żeby upadł, możesz kopnąć go w plecy. Będzie zaskoczony i nie zdąży wyciągnąć rąk do przodu. Może roztrzaskać sobie nos. Inna ewentualność to strzelić po prostu facetowi w tył głowy. Egzekucja.

- Któryś sposób na pewno wybiorę - uśmiechnęłam się lekko. - Znaczy, że nie było najgorzej?

- Nie, było całkiem dobrze. Dopracujemy jeszcze kilka kwestii, ale poza tym wszystko umiesz. Ktoś cię dobrze przećwiczył. Wstawaj, poćwiczymy jeszcze trochę - podał mi dłoń i podniósł z ziemi.

    Powalczyliśmy ze sobą jeszcze przez moment. W pewnej chwili usłyszałam na dworze coś niepokojącego. Straciłam koncentrację. Poczułam mocne uderzenie w żebro. Znowu w to samo. Tym razem jęknęłam z bólu i upadłam na ziemię. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro