Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam przed gabinetem pani psycholog. Drzwi otworzyły się, a w nich zobaczyłam tego dupka co na mnie nawrzeszczał. Wstałam i gapiłam się na niego.

- Sorry że na ciebie krzyknąłem - powiedział - byłem na maksa wkurwiony i ty się akurat napatoczyłaś - westchnął

- Wybaczam - odburknęłam - tylko daj mi po prostu spokój

- Może byś się ze mną umówiła? Wiesz tak na przeprosiny - spytał z drwiącym uśmiechem

- Zapomnij, nigdy bym się z tobą nie umówiła. Poza tym nie szukam raczej przygód. - uśmiechnęłam się kwaśno

 - Ale wiesz że dziś nie ma tej baby?

 - Skąd to niby wiesz?

 - To moja matka. - zatkało mnie - Więc jak?

 Byłam wkurzona. Ciotka gdzieś wyszła, a ja zapomniałam klucza do domu, więc zostało mi przyjąć jego propozycje...

 - Zgoda, ale potem odwieziesz mnie prosto do domu.

 Poszliśmy w stronę jego samochodu. Odpalił silnik i ruszyliśmy w drogę. Byłam mocno spięta. Dawno nie byłam sam na sam z chłopakiem i zbytnio nie wiedziałam jak się zachować. Siedzieliśmy w milczeniu, dopóki nie dojechaliśmy na miejsce. Ku mojemu zdziwieniu nie byliśmy na parkingu obok restauracji, ale w jakimś wielkim parku. Chyba Łazienkach. Wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy przed siebie. Piękne zielone drzewa oraz soczysta trawa urozmaicały krajobraz. Dzień był przepiękny. Słońce świeciło w najwyższym punkcie nieba i nie było ani jednej chmurki. Nagle zatrzymaliśmy się pod jakimś drzewem. 

 - Może chociaż powiesz mi jak masz na imię - spytałam znudzona

 - Jestem Nathan. Tak wiem anglojęzyczne imię, ale już wole takie niż Stanisław. Gdy skończyłem 18 lat zmieniłem je.

 - Ja jestem... - odebrało mi mowę - No ten... mów mi po prostu Lara.

 - Okey. Tak więc Lara, opowiedz mi coś o sobie. - spytał z szerokim uśmiechem

 - Ale co? Nie jesteś moim księdzem żeby ci się spowiadać.

 - To zagrajmy w prawdę. Będziemy po kolei odpowiadać na pytania.

 Nie miałam najmniejszej ochoty z nim gadać, ale coś trzeba było robić więc chcąc nie chcąc zgodziłam się.

 - To ty pierwsza - odezwał się po chwili namysłu

 - Zgoda. Więc dlaczego raz bywasz chamski, a za chwilę jesteś opanowany, miły... - urwałam

 - Mam problemy z matką i ojcem,ale nie chcę o tym gadać. - odpalił

 - Okey

 Nie chciałam naciskać. Widać było że jest tym bardzo zniesmaczony. Dokładnie tak jak ja. Zadawaliśmy sobie głupie pytania. Śmiałam się. Po raz pierwszy od śmieci rodziców zauważyłam że jestem szczęśliwa. Lecz to nie była zasługa psycholog. Raczej tego gościa. Ciężko było mi go rozgryźć. Raz był przyjazny opowiadał mi wszystko o sobie, a za chwilę wściekał się, że zadałam mu nie wygodne pytanie.

 - Więc - zaczął - jak to się stało, że mieszkasz z ciotką?

 Gwałtownie wstałam i ruszyłam przed siebie. Gorszego pytania nie mógł zadać. Chyba już wolałabym mu opowiadać z kim spałam niż o śmierci rodziców. Byłam wściekła, ale i po raz pierwszy czułam się samotna.  Stanęłam pod jakimś drzewem i oparłam się o nie. Nie płakałam. Patrzyłam na wszystko i wszystkich z odrazą. W pewnym momencie poczułam na szyi czyjś oddech.

 - Przepraszam jeśli powiedziałem coś złego, ale nie miałem pojęcia, że to cię zaboli.

 Wyczułam skruchę w jego głosie. Nie powiedział nic złego. To ja dostaje jakiejś paranoi. Popatrzyłam w jego oczy. Były smutne, ale i pełne nadziei. Zazdrościłam mu tego.

 - Nie... - urwałam - To znaczy jest w porządku. Nie mogłeś wiedzieć - przełknęłam ślinę - że moi rodzice nie żyją. Siostra zresztą też.

 Spuściłam głowę w dół. Nie chciałam widzieć w nim współczucia. Nie nawidziłam tego.

 - Pewnie słyszałaś to od wszystkich, ale powiem ci to tyle, że tak od serca... Przykro mi.

 O dziwo nie było w jego głosie współczucia. Owszem była empatia, ale zachowywał się tak jakby kiedyś przeżył dokładnie to co ja, ale to niemożliwe, jego matka przecież żyje.

 - Słuchaj jestem już zmęczona czy możesz odwieść mnie do domu? - spytałam spoglądając na niego

 - A proszę?

 - Spadaj - warknęłam

 Zaśmialiśmy się krótko.  Nagle zaczął padać deszcz. Zaczęliśmy biec do samochodu, lecz kilka metrów przed nim wpadłam na kogoś...

 ...

Hejka jak tam rozdział? Długo mnie tu nie było... Przepraszam, za tak długie nie pisanie, ale problemy ze zdrowiem mi na to nie pozwalały.



 -



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro