Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*kilka godzin wcześniej*

Po zawiezieniu dzieci Grace pojechała do lekarza, gdzie miała dowiedzieć się co wyszło w badaniach robionych dwa dni wcześniej.

Podjechała pod przychodnię i weszła do środka. Po dziesięciu minutach weszła do środka. Przy biurku siedziała błąd włosa lekarka koło czterdziestki.

– Dzień dobry.

– Dzień dobry, pani Barton mam racje?- spytała patrząc na kobietę.

– Tak tak i co wyszło w badaniach?

– Wszystko wyszło w porządku  ale musze pani pogratulować jest pani w ciąży.- powiedziała z uśmiechem.

– Co proszę?- spytała niedowierzajace słowa lekarki Grace.

– Jest pani w ciąży. W krwi to wyszło.

– Ale pani doktor to nie jest możliwe. Ja nie mogę mieć dzieci.

– Jeśli pani pozwoli to możemy zrobić USG i wtedy przekona się pani, że jest w ciąży.- zaproponowała lekarka.

– Zgoda zróbmy to badanie.- zgodziła się natychmiast mloda kobieta.

Obie kobiety weszly do pokoju obok, gdzie znajdowała się maszyna do USG. Grace połozyła się na fotelu podwijając koszulkę, a lekarka przeszła do badania.

– Widzi pani tą kropkę o tu?- spytała pokazując.

– Tak.

– To jest pani dziecko. Jest pani w piątym tygodniu ciąży jak sama pani widzi.- mówi kończąc badanie.

– Ale ja wciąż nie rozumiem jak to możliwe.- mówi Grace podnosząc się do siadu.

– Dlaczego niby miało to nie być możliwe?

– Byłam już raz w ciąży kilka lat temu i poroniłam w pietanstym tygodniu. Po tym lekarz powiedział, że już nie będę mogła zajść w ciążę, dlatego się dziwie, że to wogule możliwe.

– Widocznie był w błędzie. Proszę za mną.- mówi lekarka wstajac i Grce również wstaje i siada przy biurku lekarka.

– Proszę to recepta. Proszę brać ten lek dwa razy dziennie po jedną tabletkę rano i wieczorem.- mówi podając Barton kartkę - Coś nie tak?

– Ten sam lek przepisał mi tamten lekarz tylko dawa była dwa razy większa.

– Naprawdę? To się nawet nie dziwie, ze pani poroniła. Taka dawka nie jest odpowiednia i może wywołać właśnie poronienie.

– Dobrze dziękuję. Dowidzenia.

– Dowidzenia.- odpowiada lekarka, a Grace wychodzi z gabinetu i jedzie do domu.

                                   ***
*teraźniejszość*

– Widzisz sam. To możliwe, że zaszłam w ciążę.- mówi Grace kończąc opowiadać wizytę u lekarki.

– To wspaniale.

– Tak tylko pytanie jak chłopcy na to zareagują. Boje się o to.

– Nie masz czego. Jutro jest sobota, wiec jutro im to powiemy okej?

– Okej.

– To super, a teraz chodź na górę w końcu teraz będziesz musiała dużo odpoczywać.- mówi Clint i oboje idą na górę.

                                 ***
Na zajutrz oboje postanowili powiedzieć dzieciom, że będą mieć rodzeństwo. W tym celu Clint zawołał chłopców na dół. Wszyscy w czwórkę usiedli przy stole. Arthur i Jack obok siebie na przeciwko rodziców.

– Słuchajcie mamy dla was pewna wiadomość.- zaczęła kobieta.

– Jaką?-spytał Jack, który była bardzo ciekawski.

– Psłuchajcie niedługo nasza rodzina się powiękrzy.- powidziela Clint.

– Będzie kolejne zwierzątko?- spytał podekscytowany Jack na co Grace i Clint cicho się zaśmiali.

– Nie synku, nie będzie więcej zwierzątek.- powiedziała kobieta.

– Szkoda.- powiedział lekko smutny.

– To skoro nie będzie kolejnego zwierzęcia to jak nsza rodzina się powiekszy?- spytał Arthur.

– Słuchajcie nie wiem jak wam to powiedzieć. Jestem w ciąży.- wydusiła to w końcu kobieta.

– Co?- spytał starzy z braci.

– Serio?- spytał podekscytowany Jack.

– Tak będziecie mieć brata, albo siostrę.- powiedział Clint.

– Cieszycie się?- spytala niepewnie Grace.

– Tak!-krzyknał najmłodszy, a Arthur w tym czasie wstał i szybko pobiegł na górę.

– Arthur!- zawołała za nim Grace.

– Pójdę do niego.- powiedział Clint, wstał i poszedł do pokoju syna.

– Mogę?- spytał wchodząc do środka iusiadł obok niego na łóżku - Co się dzieje?- spytał patrząc na niego.

– Ja nie chce, aby to dziecko się urodziło.- mówi zapłakany.

– Czemu?

– Bo to jest wasze dziecko. Prawdziwe, a ja i Jack nie jesteśmy i jak się ono urodzi to nas oddacie.

– To nie prawda. My sami z mama nie wiedzieliśmy, że może się coś takiego wydarzyć. Może i nie jesteście naszymu prawdziwymi dziećmi  ale bardzo was kochamy i nie oddamy was za żadne skarby świata. Od chwili, kiedy zjawiliscie się w naszym domu jesteście częścią naszej rodziny i to się nie zmieni, rozumiesz?

– Tak. Kocham cie tato.- owiedzial i przytulił mocno Clinta, a on jego.

– Ja ciebie tez.- mówi odwzajemniając uściski syna- A teraz chodź idziemy na dół do mamy i Jacka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro