Wiśniowy raj

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przemierzając drogę do Wiśniowego Raju w ten zimowy, styczniowy dzień w głowię już planował organizację remontu. Wiśniowy Raj był jego celem od kilku lat, ale przez wzgląd na brak czasu dopiero teraz zamierzał zdobyć to co prawicie mu się należało. Wiśniowy Raj był małym ale prze bajecznie pięknym pensjonatem, leżącym nieopodal Kioto. Było w swoim rodzaju odludziem, ale tak eleganckim i urządzonym ze smakiem, że naprawdę chciało się tu spędzić chwilę czasu na odpoczynku. Dało się tu zrelaksować i to niesamowite było, że o każdej porze. Okolica była tak samo piękna jak w lato tak i w zimę. Wiśniowy Raj zawdzięczał swoją nazwę niesamowitym zalesieniem tych pięknych, pachnących drzew. Miał słabość do tego miejsca i to było jednym z powodów do tego, że chciał go odzyskać. Drugim to, że nikt nie ma prawa zakradać jego własność. Jako dziecko spędzał tam nie jeden weekend z rodzicami. Ferie były tutaj większą uciechą niż te które spędzał w Alpach czy na gorących wyspach. Pochodził z dobrze usytuowanej rodziny, chociaż sam z swoim błyskotliwym umysłem i silnym charakterem zdobył jeszcze więcej. Od tego czasu spotykał się z chciwymi spojrzeniami osób. Nigdy nie ufał otaczającym go ludziom. Pracowników i znajomych traktował z takim samym dystansem. Kobiety w jego życiu były przedmiotami, które odstawiał w momencie gdy już się znudziły. Wiedział, że każdy ma swoją cenę i za odpowiednią da się sprzedać. Lepiej być ostrożnym niż się zawieść.

Wycieraczki chodziły na okrągło w jego terenowym samochodzie, który na takie warunki postanowił wybrać ze swojej godnej pozazdroszczenia kolekcji samochodów. Za ostrym zakrętem zaczął się już ukazywać dwupiętrowy pensjonat. Wiśniowy Raj prezentował się wspaniale. Przez te trzy lata obawiał się, że może zastać rozpadającą się ruderę. Na szczęście pensjonat nadal prezentował się niesamowicie. Czym był bliżej tym śniegu było coraz więcej, co świadczyło o tym, że ktoś w ogóle tu nie przyjeżdżał. I wcale go to nie dziwiło.
Ale to się zmieni już w niedługim czasie.
Zacisnął mocniej dłoń na kierownicy, na myśl o spotkaniu z tą bezwzględną oszustką, która przywłaszczyła sobie pensjonat po śmierci właścicielki. Był ciekawy miny kobiety, gdy dowie się kto ją odwiedził. Jeżeli myślała, że wnuk nie upomni się o już swój dobytek to była w błędzie. I bezwzględnie jej to uświadomi.

***
Kolejny gwóźdź do trumny. Wiedziała, że kiedyś może to się zdarzyć, ale unikała myślenia o tym i żyła czerpiąc z każdego dnia jak najwięcej się da. Dzisiaj spłynęło na nią to tak mocno, że nie wiedziała co ma począć. Jak zaklęta trzymała list z banku czytając go kilka razy z rzędu jakby chciała odnaleźć w tych urzędowych słowach coś co mogłoby jej pomóc. Niestety. Bank upominał się o należność, którą pożyczyła na rozwinięcie pensjonatu i groził zabraniem jej budynku. Miała zbyt mało czasu, a zbyt duży dług do spłacenia. Skąd mogłaby wziąć taką sumę?
Po śmierci właścicielki goście pojawiali się przez pewien okres, ale kiedy zaczęła mieć problemy finansowe i nie mogła utrzymać standardów których wymagali goście pensjonat zaczął całkowicie podupadać. Gosposia, którą nieżyjąca już właścicielka zatrudniła podsunęła jej pomysł z kredytem hipotecznym, aby zainwestowała i na nowo ściągnęła tłum gości. Wtedy myślała, że to dobry pomysł. Dopiero teraz widzi jak była głupia i nie rozważna. Gosposia wyczyściła jej konto i uciekła. Tak bardzo jej ufała, że przez długi czas nie docierało do niej, że ta starsza i miła pani mogła tak podle się zachować. Chociaż może jakieś tam wyrzuty sumienia nią targały, bowiem zostawiła jej dziesięć tysięcy dolarów, które właściwie od razu rozeszły się, kiedy musiała spłacić budowlańców. Sama do siebie miała za złe, że tak nieostrożnie się zachowała spisując swoje wszystkie najważniejsze informacje w notesie. Tego dnia znikł tak samo jak gosposia. Wiedziała, że potrzebny był jej tylko numer konta i hasło; ale zabrała go ze sobą z niewiadomych dla Sakury przyczyn.
Roztargniona dopiero teraz spostrzegła, że czajnik głośnym pogwizdywaniem dawał jej znać o ugotowanej wodzie. Jednak nie tylko to wydobyło ją z odrętwienia. Ktoś dobijał się do pensjonatu. Spojrzała przez okno na okropne warunki atmosferyczne i tylko nabrała podejrzeń do tego któż mógłby o tej wieczornej porze w taką zamieć dobijać się do drzwi. Przełknęła ślinę, po czym poprawiła szary sweterek. Ruszając do drzwi znikła nadzieja, że to jakiś gość. Nie potrafiła powstrzymać swojej wyobraźni, która często zawieruszała jej głowę czarnymi scenariuszami. Była w końcu sama w oddalonym od miasteczka parę kilometrów pensjonacie. Była tylko młodą kobietą.

Czuł, że zaraz frustracja weżnie nad nim kontrolę. Ileż mógł czekać pod drzwiami? Jeżeli tak traktowała swoich gości to nie mógł wyjść z podziwu, że nie poszła jeszcze z torbami. Dla niego było to nie do pomyślenia. Swojego pracownika zaraz by zwolnił, gdyby potraktował tak któregoś z gości z jednego z hoteli, których jest prezesem. Po chwili w drzwiach ukazała mu się drobna kobieta na której widok rysy pełne złości zelżały. Przy jego postawnej i męskiej posturze wydawała się jak porcelanowa laleczka i to nie tylko przez wzgląd na jej jasną cerę, ale i pełne kształtne usta. W jej zielonych oczach czaił się lęk i zaraz pojął dlaczego. Zaraz też przypomniał sobie skąd dziewczyna wydaje mu się znajomo.
- Wpuści mnie pani do środka czy mam tu zamarznąć do szpiku kości?
- Przepraszam, proszę wejść. – odparła uprzejmie, ledwie znajdując język w ustach. Gdy otworzyła drzwi z początku poczuła niesamowity lęk przed aurą jaką otaczał wokół siebie ten niewiarygodnie przystojny mężczyzna. Teraz gdy stał w holu, gdzie kiedyś często przyjmowała rezerwacje poczuła się dość zagubiona nie wiedząc jak się zachować. Wprawdzie zawsze miała przygotowany jeden pokój dla gościa, który mógłby się pojawić, ale nie była pewna czy skromny posiłek którym mogłaby go uraczyć wystarczy. – Chcę pan wynająć pokój?
- Właściwie chciałem...- przyjrzał się jeszcze raz dziewczynie która mimo okropnych ubrań wyglądała naprawdę apetycznie. Od razu odrzucił od siebie te myśli, przypominając sobie właściwie po co tu przyjechał. Oszustce, która przygarnęła sobie jego własność nie mogło iść tak źle, jeżeli zatrudniała pomoc. – Czy jesteśmy tu sami?
- Słucham? Co pan ma na myśli? – ponowie ogarnął ją strach, dlatego zaczęła od raz kłamać. – Nie jesteśmy sami.
- Ach, rozumiem. Niech się Pani nie martwi nie miałem nic nie stosownego na myśli. – na pewno przeszło jej na myśl. Co w końcu tak elegancki i przystojny facet chciałby od takiej kobiety jak ona? – Przyjechałem tu, aby się z kimś zobaczyć. Ze wzgląd, że już późna pora przełożę to na jutro. Czy jest możliwość spożycia kolacji?
- Oczywiście. Dam panu klucze i zaraz coś przygotuje. – Podeszła do lady nachylając się w stronę zakurzonych kluczyków. Jeden był lśniący i to właśnie ten wylądował w dłoniach jej gościa. – Powinnam pana spisać, ale zrobię to jutro. Zaprowadzę pana do pokoju.
- Nie trzeba. Znam ten pensjonat bardzo dobrze, nie raz tu wpadałem. – przez chwilę się wahała, ale skinęła głową, obiecując, że przez ten czas przyrządzi szybką kolację.

Wdrapał się na piętro czując w nozdrzach słodki zapach wiśni i róż. Nie wyobrażał sobie aby ta młoda, słodka dziewczyna mogłaby być tu sama. Prawdziwe pokuszenie dla mężczyzny. Czyżby to był jeden z chwytów tej przebrzydłej oszustki? Ciekawe ile jej płaciła? Właściwie nie zdziwiłby się, gdyby nie dostawała ani grosza. W końcu z czego mogłyby się utrzymywać? Gdy już się rozprawi z kobietą, która zgarnęła pensjonat na pewno nie zostawi tej dziewczyny samej. Będzie mogła liczyć na pracę u niego. Przeklął się w myślach za tą myśl? Dlaczego właściwie miałby ją zatrudnić? Każdy jego hotel ma wyszkolony personel. Pensjonat na pewno nie będzie odstawał od standardów, a ta dziewczyna w tych staromodnych ubraniach, w ogóle nie pasowała do pracowników w dobrze skrojonych uniformach, którzy doskonale reprezentowali hotel. Nagle przyszła mu jednak myśl, że dziewczyna niesamowicie prezentowałaby się bez ubrań. Odchrząknął, ściskając mocniej klucz w dłoni. Miał mnóstwo kobiet, więc dlaczego ta jedna nie ubrana w seksowne fatałaszki zrobiła na nim tak piorunujące wrażenie? Powód sam cisnął mu się na myśl. Jechał długą drogę. Dotarł w nocy i nie jest wstanie wszystkiego załatwić w jeden dzień. Frustracja chciała dać swego ujścia, a że ona znalazła się w pobliżu to sprawiło, że ona stała się obiektem jego zainteresowania. O wiele bardziej rozluźniony tą myślą, otworzył drzwi do swojego tymczasowego pokoju. W pokoju roznosiła się delikatna różana woń. Wszędzie wyczuć można było obecność tej drobnej kobiety. Zaciągnął się tym zapachem, a następnie wściekły ruszył do okna otwierając je na oścież. Musi przetrwać tę noc w spokoju. A później wróci do Tokio, albo wyjedzie do Nowego Jorku, gdzie nie dawno w tym mieście otworzył drugi hotel.

Było jej niesamowicie wstyd, ale jej gość musiał zadowolić się kanapkami z pomidorem i filetem z morszczuka. Przygotowała kubek herbaty, a następnie sięgnęła do górnej półki po herbatę ziołową. Mocno wyciągnęła dłoń, chcąc ich dosięgnąć. Zawsze wszystko tam wkładała z przyzwyczajenia, a później musiała pomagać sobie stołkiem. Miała z metr sześćdziesiąt osiem i czasami zazdrościła tym wysokim modelką. Pani Marika sama była wysoka dlatego zawsze wszystko umieszczała na poziomie swojej głowy. Chciała się odwrócić i sięgnąć po swoją pomoc, która dodawała jej wzrostu, ale zderzyła się z ciepłym, szczupłym umięśnionym ciałem.
- Proszę. – z delikatnym grymasem na twarzy, który chyba miał być uśmiechem podał jej pojemnik z herbatą. Spłoszona podziękowała, uciekając wzrokiem. Czuła, że się rumieni, a wcale nie pomagało jej to, że stał tak blisko. Czuła intensywny zapach jego ciała i zadrżała przerażona nagłą potrzebą bliskości. Już tak dawno nie miała towarzystwa, a tym bardziej nie mówiąc o mężczyźnie.
- Przygotowałam posiłek. Nie mam nic innego. Nie spodziewałam się gości. – spojrzał na marne kanapki i kubek parującej herbaty.
- To w zupełności wystarczy. Zje Pani ze mną?
- Już jadłam. Wypije tylko herbatę. – odparła, zalewając swoje zioła wrzątkiem. Czuła na sobie jego wzrok, ale nie była wstanie za siebie spojrzeć. A może się myliła? Po stroju uznała go za jakiegoś bogatego mężczyznę, ale co w takim razie taki mężczyzna w taką pogodę robiłby w jej pensjonacie, a nie na przykład w jakimś wspaniałym hotelu w Centrum Kioto? Może to jakiś zboczeniec?
Kiedy odwróciła się w jego kierunku i zauważyła obojętność w jego oczach, od razu odrzuciła te myśli. Chyba nawet zboczeniec nie zarzuciłby na nią sieci. Kiedyś pewien mężczyzna skutecznie nadszarpał jej wiarę w siebie zapędzając ją w kompleksy. „ Jesteś nikim. Obrzydliwą suką, która nie jest mnie warta. Brzydzę się Tobą. Straciłem tylko czas na ciebie." Pięć lat temu usłyszała te słowa od mężczyzny, którego wierzyła, że kocha. Gdyby nie Pani Marika, która przygarnęła ją pod swój dach, zapewniła prace i dach nad głową to stoczyłaby się na dno. Jednego dnia była dziewczyną mężczyzny zaczynającego swoją karierę w muzyce, a drugiego została wyrzucona i zniszczona. Uciekła jak najdalej tylko mogła i obiecała sobie, że już nigdy nie wróci do Tokio. Tu jej było dobrze. Chociaż od czasu śmierci Pani Marik już nic nie układało się tak dobrze jakby chciała.
- Widzę, że jest Pani bardzo zmęczona. Ciężki dzień?
- Można tak powiedzieć. – przypomniała sobie jak długo stała na drabinie aby powiesić czerwone zasłony w salonie, a później jak wnosiła ostatnie resztki węgla do piwnicy. Jak czegoś nie wymyśli to w najbliższym czasie zamarznie tu na śmierć. Teraz jak ma gościa nie będzie mogła zaoszczędzić na nocnym wyłączeniu grzejników. Westchnęła zawiedziona swoimi myślami, spoglądając na mężczyznę, który nadal się jej przyglądał. Miała nadzieję, że nie spostrzegł jej przygnębienia. Chciała, aby szybko zjadł i poszedł do siebie, by i ona mogła ukryć się w swoim zaciszu i pomyśleć, a może i utonąć we łzach. Już dawno nauczyła się, że rozpacz nic nie zmieni, ale czasem lepiej dać upust emocjom niż je w sobie przytrzymywać.
- Kojarzę Panią. Była Pani na pogrzebie Mariki Uchiha, prawda? – nie zamierzał jej wyznawać kim jest. To zrobi jutro, zmierzając się z kobietą, która przywłaszczyła sobie pensjonat jego babci. Musiał ją zaskoczyć, aby nie miała szans czegoś wymyślić, a nie ufał tej dziewczynie. W końcu zaraz mogła pobiec i ostrzec swoją pracodawczyni.
- Znał Pan, Panią Marike?
- Tak. Często tu bywałem.
- Rozumiem. – już mniej spięta oparła się o kredens popijając swój napój. Sasuke od razu zauważył, że wspomnienie jego babci sprawiło, że delikatnie się uśmiechnęła, a więc dziewczyna pracowała tu już dłuższy czas. – Pani Marika była cudowną kobietą.
- To prawda. – skinął głową, zapijając ciepłą herbatą kanapki. Musiał przyznać, że jego kucharz zaniepokoiłby się widząc co właśnie je, ale musiał przyznać, że lepiej smakowało niż wyglądało. Był zresztą tak głodny, że mógłby pochłonąć nawet stertę suchych kanapek. Nie był przygotowany na nocleg, ale miał nadzieję, że na strychu nadal znajdują się kartony z ubraniami. Z swoich już wyrósł. Nabrał mięśni i był wyższy. Na pewno jednak odzież ojca mu się przyda. Nie zamierzał spać w tym co miał na sobie. Jutro wyłoży karty na stół, a teraz zamierzał poznać tą zagubioną ślicznotkę, która coraz bardziej go intrygowała.
- A więc od jak dawna tu jesteś?
- Hmm... za niedługo będzie to pięć lat. – dokładnie tydzień po swoich urodzinach przygarnęła ją Pani Marika.
- Co właściwie tu robisz?
- Właściwie wszystko. – uśmiechnęła się za kubka. No tak, czego mógł się spodziewać po tej pasożytniczej kobiecie. Zapewne czerpie z życia same przyjemności gdy ta dziewczyna musiała harować. Chociaż właściwie wiele do roboty nie miała, jeżeli goście nie przyjeżdżali. Nagle naszła go myśl, że ta dziewczyna go okłamała i w rzeczywistości była tu sama. Przyjemny dreszcz przeszył jego kręgosłup, ale trzeźwa myśl od razu sprowadziła go do parteru. Jeżeli byłaby sama, to znaczy, że miał małe szanse na to, aby spotkać jutro oszustkę.
- Jesteś młoda. Ile właściwie masz lat? – tak gładko przeszedł na nieoficjalny ton, że zakrztusiła się pijącą herbatą. – Wszystko w porządku?
- Tak. Mam 25 lat. – odparła za co się skarciła. Po co mu taka informacja i dlaczego bez zastanowienia odpowiada mu na pytania? Wmawiała sobie, że już dawno nie miała towarzystwa i to z tego powodu zrobiła się taka otwarta, ale prawda była inna. Ten mężczyzna był piekielnie przystojny i roztaczał wokół siebie niesamowitą aurę męskości i władzy. Wyglądał na mężczyznę, który mógłby mieć wszystko, a ten pewny błysk w oczach potwierdzał w niej te przypuszczenia.
- I mając 25 lat zamierzasz tu jak długo siedzieć? Na pewno znalazłabyś lepszą pracę w Kioto albo w Tokio. Odizolowałaś się a to nie służy życiu towarzyskiemu. – zawrzało w niej, kiedy z taką zuchwałością zmierzył ją wzrokiem.
- To nie Pana sprawa. – odparła spokojnie, chociaż cała wrzała. Podkreśliła oficjalny ton, ale go to wcale nie zraziło.
- To nie miało zabrzmieć jak krytyka.
- Ale zabrzmiało.
- Marnuje się tu Pani. Jestem tu nie całą godzinę, a widzę gołym okiem, że interes się nie kręci, a będzie jeszcze gorzej. – zastanawiała się czy nie czyta w jej myślach, ale jego tajemnicze oczy zaniepokoiły ją jeszcze bardziej. A może on jest posłańcem z banku?
- Pracuje Pan w banku?
- Skądże. I przestań mi mówić Pan. Jestem Sasuke. – wstał, podając jej dłoń. Zawahała się, aż w końcu zrezygnowała z podania mu dłoni co Sasuke odczuł jak policzek. Pod maską obojętności jednak czaiła się irytacja. Wsunął dłoń do kieszeni spodni, patrząc jak kobieta odgarnia kosmyk włosów z czoła. Miała piękne gęste włosy. O tak zaskakującym kolorze, że trudno było mu uwierzyć, że są naturalne.
- Jest Pan gościem, a ja nie spoufalam się z klientami pensjonatu. Czy życzy sobie Pan jeszcze czegoś? Jeżeli nie, to proszę zakończmy już ten dzień.
- Dobrze. Znam drogę do pokoju. – odparł szybkim krokiem ruszając do wyjścia. Widziała jego złość, ale w końcu nie powinno ją to interesować. To tylko gość, który pewnie już jutro wyjedzie.

Zacisnął palce na kartce papieru zapisanej czarnym drukiem. Miał niesamowite szczęście, że zdążył przyjechać w odpowiednim czasie. Kiedy było już późno zabrał klucze z recepcji na strych ale również do innych pokojów. Tylko pokój w którym przebywał był zadbany. Reszta potrzebowała natychmiastowego remontu. Na strychu znalazł odpowiednie rzeczy w które natychmiast się przebrał. Były czyste i spakowane w worki z czerwonym krzyżem, co oznaczało, że kobieta chciała się ich pozbyć. Przynajmniej na jakiś konkretny cel i z tego wcale nie był zły. Wściekły był znajdując w kuchni na kredensie list z banku zaadresowany do nieznanej mu wcześniej z imienia kobiety. Teraz wiedział, że Pani Sakura Haruno zapędziła Pensjonat w niesamowite długi. Pozbędzie się jej jak najszybciej. Musi tylko dowiedzieć, gdzie obecnie przebywa. Tak jak myślał był w pensjonacie sam z tą irytującą dziewczyną, która spędzała mu sen z powiek. Miał ochotę jak zły wilk zakraść się do niej i dać upust swojej frustracji. Wczoraj poczuł się jak istny głupek, kiedy nie przyjęła jego propozycji na przyjęcie nieoficjalnej formy. Miał do czynienia z mnóstwem ludzi i jeszcze nikt go tak nie potraktował, a już na pewno nie kobiety, które trzepoczą do niego zalotnie rzęsami i robią wszystko na skinięcie palca.
- Co Pan tu robi? – usłyszał jej zdumiony głos. Zaskoczona przyjrzała się czerwonej flanelowej koszuli w kratę którą miał na sobie i jasnych dżinsach, które idealnie na nim leżały. Znała ten strój. – Skąd Pan to ma? I dlaczego Pan to czyta? – wbiła sobie paznokcie w dłoń, a następnie ruszyła do niego czując nie miłe zawroty głowy. Jeszcze jej tego brakowało, aby mężczyzna nie dość, że przywłaszczał sobie nie należące do niego rzeczy to jeszcze czytał jej korespondencje.
- Bo mam do tego prawo. – warknął, wymachując jej listem przed nosem. – Gdzie ona jest?
- Kto?
- Nie udawaj niewiniątka. Dobrze wiesz o kogo mi chodzi. – syknął jadowicie. Sakura przelękła się, cofając się o krok do tyłu. Ten mężczyzna nie był za grosz tak miły jak wczoraj. Czy jej zachowanie tak go zmieniło?
- Nie wiem. I nie rozumiem jakim prawem ma Pan to na sobie.
- Jestem Sasuke Uchiha. Wnuczek Mariki Uchiha, a także prawowity właściciel tego pensjonatu. – zauważył jej zaskoczenie i rodzący się niepokój. W pewnym momencie zrobiło mu się nawet jej żal, kiedy zadrżała nie wiedząc gdzie podziać wzrok, ale nie miał ochoty się nad nią litować. Czas zakończyć sprawę. – Czekam aż podasz mi lokalizacje Sakury Haruno. – widział jak nerwowo zagryzła wargę, a następnie ponownie spojrzała mu hardo w oczy.
- Jest tutaj.
- Nie musisz mnie nadal oszukiwać. Wiem, że jesteśmy tu sami. Cały czas byliśmy sami. – powiedział to takim tonem, że krew jej zawrzała w żyłach. Czy chciał przez to powiedzieć, że mógłby ją mieć. Och, nie była taka głupia, aby lecieć na pierwszego spotkanego mężczyznę mimo tego, że jest niesamowicie przystojny.
- Nie rozumie Pan. To ja jestem Sakura Haruno.

Gdyby wzrok mógł zabijać na pewno leżałaby już teraz na zniszczałych kafelkach w kałuży krwi. Ciskał w nią tak piorunującym spojrzeniem, jakby go w jakikolwiek sposób oszukała, ale przecież nic takiego nie zrobiła. Skąd miała wiedzieć, że jest wnukiem Pani Mariki? Skąd miała wiedzieć, że przyjechał do niej? Uświadamiając to sobie, zaczęła zastanawiać się co tu właściwie robi. Pani Marika wiele opowiadała jej o swoim wnuku. Jeżeli dobrze liczy. Miał już trzydzieści lat. Opowiadała jej, że zaraz po studiach przejął zarządzanie nad rodzinną firmą i od tego czasu nie miał czasu spotkać się z babcią. Zawsze opowiadała o nim z taką czułością, że Sakura wtedy sama polubiła mężczyznę, chociaż z biegiem czasu widząc jak Pani Marika tęskni za rodziną zaczęła ich za to nienawidzić. Czy naprawdę trudno było im znaleźć trochę czasu na odwiedziny starszej schorowanej kobiety, która mimo niszczącej choroby zawsze tryskała entuzjazmem? Nie przypuszczała, że kiedykolwiek stanie twarzą w twarz z jej wnuczkiem. Łudziła się, że zapomnieli o pensjonacie, żyjąc w swoich luksusowych hotelach. Teraz kompletnie nie wiedziała czego się spodziewać.
- Chce Pan zabrać te rzeczy? – zapytała tak spokojnie, że Sasuke myślał, że zaraz wyjdzie z siebie. Co za bezczelna dziewucha. Spodziewał się kogoś bardziej doświadczonego w oszustwach. Myślał, że spotka kobietę po czterdziestce lub blisko niej, ale na pewno nie spodziewał się, że będzie to tak młoda dziewczyna przy której czuł niewyobrażalne pożądanie. O dziwo ta informacja jeszcze bardziej go nakręciła. Zemsta byłaby jeszcze słodsza.
- Teraz to już rzeczywiście powinniśmy przejść na nieoficjalny ton. Nie chcę cię ciągnąć po sądach, ale jeżeli będę do tego zmuszony nie zawaham się. Rozumiem, że nie zamierzałaś się z nami skontaktować aby poinformować nas o tym jak bardzo zadłużyłaś pensjonat mojej babci?
- To nie tak. Zresztą dlaczego miałabym się z wami skontaktować?
- Bo zrujnowałaś to na co moja babcia tak dużo poświęciła swojego czasu i zdrowia. – te zarzuty bardzo ją uraziły. On w ogóle tego nie rozumie. I na pewno by nie zrozumiał. Takiego bogacza interesują tylko kolejne zera na koncie i nic więcej.
- Dlaczego wcześniej nie zainteresowaliście się jej zdrowiem? – zaatakowała. – Na żadne święta nie przyjechałeś z rodziną, chociaż zapraszała was tak wiele razy.
- Nie zrozumiesz tego, więc nie zamierzam ci się spowiadać.
- I vice versa.
- W twoim przypadku to się nie sprawdzi. Twoje milczenie będzie jeszcze gorsze. Czy nie uważasz, że stosowne było po śmierci mojej babci, a twojej pracodawczyni odejść z pensjonatu?
- Nie.
- Zadłużyłaś pensjonat na kilkaset tysięcy. Nigdy nie byłabyś wstanie zgromadzić w ciągu miesiąca takiej sumy. Gdyby doszło do licytacji i kupiłby ten pensjonat, ktoś od którego nie mógłbym go odkupić źle by to się dla ciebie skończyło. Dorwałbym cię i zniszczył całe twoje życie.
- A co teraz chce Pan zrobić? Zapewne nie przyjechał tu Pan mi pomóc? Czyżby bank Pańską rodzinę poinformował o licytacji. – prychnął.
- Ależ skąd. O trzy lata za późno zacząłem działać. – widział, że z trudem przyjmuje to do wiadomości. Usiadła na krześle, gdy nogi się przed nią zachwiały i postanowił teraz zadać ostatni cios. – Daje ci czas do wieczora, abyś się spakowała. Zamówię ci taksówkę i opuścisz to miejsce. – zacisnęła swoją dłoń na znoszonych i za dużych spodniach. Dopiero teraz w świetle dziennym zauważył jak blada i szczupła jest. I naszły go nie miłe myśli, że może skonsumował wczoraj jej posiłek na dzisiaj. W końcu gdy zajrzał dzisiaj do lodówki nie wiele tam zastał. Kawałek filetu z ryby, mleko, jajka i sałatę. Odrzucił od siebie te myśli. Zero litości. W swoim świecie chlubił się tym, że był bezlitosnym biznesmenem, który miażdży każdego kto staje mu na drodze w osiągnięciu celu. Tu nie zamierzał zachować się inaczej nawet przez wzgląd na to, że jego przeciwnikiem okazała się ta zielonooka panienka.
- Chyba się nie rozumiemy. – odparła chrapliwym głosem, przełykając gule w gardle. Czuła się jakby ktoś porządnie dał jej kopa i chyba wolałaby to niż stawiać czoła temu bezwzględnemu mężczyźnie. – Uważa mnie Pan za oszustkę, która osiedliła się tu nielegalnie?
- A jest inaczej? – odpuścił sobie zganienie ją za Pan. Może to nawet lepiej wyznaczało granice między nimi.
- Jest inaczej. Mylnie mnie Pan ocenia. Nie jestem taka i mogę to łatwo udowodnić. – ściągnął brwi jakby zastanawiał się co takiego mogłaby mieć na swoją obronę.
- Jak?
- Zaraz wrócę. – wstała kierując się do schodów, ale mężczyzna szedł tuż za nią.
- Gdzie idziesz?
- Do sypialni. Zaraz wrócę.
- Pójdę z Tobą. Rozumiesz, że ci nie ufam? – zacisnęła palce na poręczy schodów, po czym skinęła. Nie rozumiała go. Przecież nie wyskoczy z dubeltówką. Chociaż byłoby miło go w ten sposób przegonić. Pchnęła drzwi do pokoju, który był mniejszy od pozostałych, ale przytulny i przede wszystkim nie potrzebował tyle do ogrzania. Sasuke od razu zwrócił spojrzeniem na mały piecyk. Nie rozumiał co tu się dzieję. Dziewczyna zadurzyła pensjonat na trzysta tysięcy dolarów i nie miała już ani grosza? Albo jest tak rozrzutna albo aż tak sprytna, że ma coś w zanadrzu. Tylko co?
Przyglądał się jak otwiera szafkę ze szklaną gablotą w której znajdowały się czarne segregatory i białe teczki. Sięgnęła po taką, otwierając ją. Odetchnęła z ulgą widząc tak ważny dokument w tej sytuacji.
- Proszę – podała mężczyźnie dokument na który od razu przeniósł zaciekawione spojrzenie. Z każdym kolejnym słowem co raz bardziej wzrastała w nim wściekłość na stojącą naprzeciw kobietę. Z testamentu babci wyczytał, że wszystkie pieniądze przeznacza na fundacje dla dzieci, a pensjonat zostawia w rękach Sakury Haruno. Dziewczyna, która nadal przed nim stała z tak samą zlęknioną miną, chociaż miała asa w rękawie.
- Podważę to. Moja babcia nie myślała trzeźwo.
- Chyba sam w to nie wierzysz. – na wspomnienie tej sympatycznej kobiety zebrały się w jej oczach łzy. To ona sprawiała, że powoli się otwierała. Do końca z jej twarzy nie znikał uśmiech, a tego lipcowego dnia kiedy znalazła ją na bujanym fotelu na werandzie, uśmiechała się tak jakby spała.
Oczywiście, że nie wierzył. Jego babcia była twardą kobietą, a teraz kiedy widział zaszklone oczy różowowłosej kobiety, która tak bardzo walczyła przed powstrzymaniem szlochu, zrozumiał, że musiała naprawdę łączyć ją silna więź z jego babcią. Możliwe nawet, że zastąpiła jej jedynego wnuka.
- Dlaczego ci przepisała ten pensjonat? Musiał być jakiś powód.
- Oczywiście, że był. Straciliście zainteresowanie nią, a zresztą nie zaprzeczysz, że macie całą siec hoteli. – nabrała powietrza, zaciskając dłonie na bluzce. – Po co ci pensjonat? Za mało masz? Twojej babci nawet przez myśl nie przeszło, że upomnicie się o pensjonat. Nie chciała, aby zmienił się w jeden z ekskluzywnych kurortów.
- A chciałaby, aby zmienił się w taką ruinę? – zaatakował ją w ten sam sposób mając dość jej oskarżeń. Nie miała pojęcia jak często kontaktował się telefonicznie z babcią. Jak pragnął ją ściągnąć do siebie do Tokio i zapewnić jej stałą opiekę. Babcia była jednak twardą sztukę i nawet nie myślała o tym by opuścić swój azyl.
- Przecież nie jest aż tak źle. – westchnęła przeciągle, przeczesując gęste włosy. – Naprawdę chciałam tu parę rzeczy zmienić, ale nadal planowałam prowadzić to wszystko tak jak Pani Marika. Po prostu zabrakło mi funduszy.
- Zabrakło ci funduszy? Nie żartuj sobie ze mnie. Co zrobiłaś, więc z tymi pieniędzmi, które bank ci dał za zastaw pensjonatu? – nie zamierzała tłumaczyć się. W końcu i tak pewnie by jej nie uwierzył. Wiedziała, że ma już wyrobione o niej zdanie. W jego oczach była roztrwaniającą pieniądze oszustką. Jak bardzo się mylił.
- Czego ode mnie oczekujesz? – Zapytała, chociaż dobrze znała odpowiedź. Chciał zabrać jej pensjonat i w głęboko duszy wiedziała, że to mogłoby uratować pensjonat przed dostaniem się w niepowołane ręce. Z drugiej jednak strony wiedziała, że ten mężczyzna z przytulnego pensjonatu chcę zrobić ekskluzywny kurort dla celebrytów i innych bogatych ludzi. Pamiętała jak Pani Marika opowiadała jej, że jej wnuk widzi tu potencjał na wybudowanie dodatkowych ośrodków.
- Testament to pewnego rodzaju utrudnienie, ale inne fakty sprzyjają mi. Moja propozycja wygląda następująco. Odkupuję od ciebie Wiśniowy Raj po korzystnej cenie rynkowej. Mimo, że pensjonat jest w opłakanym stanie jest wart pół miliona dolarów. Spłacisz dług z odsetkami, a do tego wystarczy ci pieniędzy na zakup mieszkania w Tokio czy gdzie tyko będziesz chciała i całkiem porządny start. – nie miał w planach być tak hojny, ale z drugiej strony nie potrafił też zostawić tak kobiety z niczym, mimo że brał pod uwagę to, że gdzieś ma schowane trzysta tysięcy dolarów; to jednak ten spłoszony zlękniony wzrok nie dawał mu spokoju. Był pewien, że coś ukrywa, ale nie potrafił z niej tego wyciągnąć. – Ponadto wydam ci referencje, co zapewni ci szybkie znalezienie pracy w branży.
- A co jeżeli się na to nie zgodzę? – oczy mu pociemniały z gniewu, ale dalej tłumaczył to w sposób profesjonalny jak na biznesowych spotkaniach z których zawsze wychodził z uśmiechem satysfakcji gdy ubił dobry interes. W tej sytuacji nie było inaczej. To on dominował, a ona mogła jedynie się zgodzić lub uparcie z nim walczyć, co na pewno skończyłoby się dla niej źle.
- Nie zgodzisz się? – nie czekał na jej odpowiedź, bardziej stwierdzając, że dziewczyna musiałaby być strasznie głupia. Dawał jej naprawdę wiele, a tak naprawdę gdyby chciał mógłby ją zostawić z niczym. – Możemy to załatwić polubownie lub jak wolisz możesz zostać z niczym. Pojawię się na licytacji i w taki o to sposób pensjonat trafi moje ręce. Chyba zgodzisz się, że pierwsza opcja jest lepsza. Po co mielibyśmy marnować czas? Przez miesiąc nie zgromadzisz takiej sumy. – bardzo dobrze o tym wiedziała, nie musiał tego tak bardzo podkreślać. Czuła się jakby straciła kawałek siebie. Nawet jeżeli nie teraz to za miesiąc wyrzuci ją na bruk. Zawsze była marzycielką, ale tak naprawdę gdyby nawet wierzyła, że zdobędzie pieniądze to i tak nie ma szansy tego zrobić. Chyba, że znalazłaby jakiegoś inwestora, ale jeżeli przez dwa lata się taki nie znalazł to jak mogłaby wierzyć w taki cud w miesiąc?
- Ja muszę to....
- Chcesz to przemyśleć? Naprawdę warto tracić na to czas? – nim zdążyła odpowiedzieć, że to dla niej trudna sytuacja usłyszeli głośny huk na dworze. Chciała zobaczyć co się stało, ale mężczyzna zatrzymał ją, dając jej znak by siedziała. – Zostań tu. Sprawdzę to. – wyszedł z tego małego przytłaczającego pokoju, który był tak bardzo przesiąknięty jej zapachem. Zastanawiał się dlaczego nie użyła swoich kobiecych wdzięków by go przekonać do zostawienia jej pensjonatu. Oczywiste, żeby nic nie wskórała, ale przecież wcale nie musiałby jej z tego powodu się opierać. Często kobiety próbowały wykorzystywać swoje sztuczki na nim. Żadnej się to jednak nie udawało. Jeżeli chciał to sam to brał.
- Cholera! – otrzeźwienie przyszło, kiedy spostrzegł przewaloną latarnie i mnóstwo śniegu. Ledwo dostrzegł gdzie zaparkował samochód. Był zawalony kupą śniegu, który nadal spadał i najwyraźniej pogoda nie zamierzała się unormować. Szlag by to! Co prawda nie miał żadnych planów w tym tygodniu, ale jak najszybciej chciał zakończyć tą sprawę i wyjechać do jakiś ciepłych krajów na zasłużony urlop. Nie cierpiał zimy. Nie tylko z zimna, ale przede wszystkim z powodu tych okropnych warunków atmosferycznych.
- Co się stało? Och... – zasłoniła sobie usta, patrząc z niedowierzaniem ile przez noc nasypało śniegu. Takiej zimy już dawno nie widziała.
Spojrzał na nią. Dygotała z zimna. Natychmiast wepchnął ją do środka, zamykając drzwi.
- Co teraz?
- Nie mam pojęcia. – spojrzał na wyświetlacz na którym na szczęście odnalazł zasięg.
- Może powinnam ruszyć do miasta i powiadomić...
- Nie mówisz poważnie. – zakpił, ale uświadomił sobie po jej spojrzeniu, że jednak była poważna. Co za dziewczyna. – W taką pogodę, wątpię byś gdziekolwiek dotarła. Zamarzłabyś i miałbym cię na sumieniu. A tego chciałbym uniknąć. Zresztą utknęłabyś w zaspie. Nasypało chyba ponad twoje biodra. – uśmiechnął się widząc jak ta uwaga ją rozzłościła. Była drobniutka, a gdy wczoraj stanął obok niej wyglądał naprawdę potężnie. To jednak wcale go nie zniechęciło. Zazwyczaj pojawiał się w towarzystwie wysokich brunetek, ale nigdy nie powiedział, że to jego typ urody.
- Wygląda na to, że spędzimy ze sobą weekend. – ta wiadomość bardziej ją zdenerwowała niż przypuszczała.
- Na pewno da się coś zrobić.
- Wątpię. Nie zamierzam też sprawdzać czy jednak uda mi się stąd wyjechać. Wolę być jednak ostrożny w kwestii, gdy chodzi o moje życie. Mam nadzieję, że jednak masz coś więcej niż w tej lodówce.
- Nie spodziewałam się gości.
- A co ty zamierzałaś jeść? – zapytał z ironią, oblepiając wzrokiem jej szczupłą figurę.
- W zupełności by mi to wystarczyło. Mam parę konserw jeżeli to cię zadowoli. – przekręcił oczami. Miał jeść jak pies z puszki? Nikt nawet nie byłby tak śmiały aby mu to zaproponować. Jego podniebienie rozkoszowało się najbardziej ekstrawaganckimi daniami najznakomitszych kucharzy, a teraz miał jeść jedzenie z puszki. No nic. Przynajmniej nie jest uwięziony z jakąś starą babą jaką przyjeżdżając tu myślał ujrzeć.
- W końcu zrozumiałaś, że nie ma sensu zwracać się oficjalnie. – uśmiechnął się. – Pójdę do kotłowni, a ty za ten czas zrób nam śniadanie.
- A więc w ten weekend zamierzasz mną rządzić? – warknęła splatając dłonie pod klatką piersiową. – Nie jestem twoim pracownikiem.
- Ja jestem twoim gościem i wymagam pewnych standardów, ale jeżeli chcesz z chęcią mogę tobą porządzić. – natychmiast odwróciła spojrzenie, widząc jak mu oczy zaiskrzyły. Jego głos zresztą nagle stał się dziwnie ochrypły, ale wcale nie rozumiała tej zmiany.
- Chodziło mi raczej o to, że jako mój gość lepiej będzie jak zajmiesz się czymś innym niż przykładaniem do pieca. To należy do moich obowiązków.
- W ten weekend już nie i mam nadzieję, że już nigdy. – odparł w ten swój nonszalancki sposób, że zrozumiała iż powrócił do rozmowy o polubownym oddaniu pensjonatu.
- Pójdę przygotować śniadanie.

- Ta resztka węgla miała ci wystarczyć do końca zimy? Nie wiem czy jesteś tak mało rozsądna czy próbujesz pokazać komuś, że przetrwasz zimę bez jedzenia i ogrzewania. – Mimo, że wielu składników nie posiadała, to potrafiła zdziałać cuda. W kuchni pachniało przyjemnie ostrymi przyprawami, a Sasuke jeszcze mocniej poczuł towarzyszący mu głód. Spostrzegł jak miesza coś w rondlu, zerkając na niego speszona. Poczuł dziwny przypływ troski. Ta dziewczyna nosiła w sobie jakiś niebywały ciężar, który miał ochotę z niej ściągnąć. Chciał zobaczyć chociaż przez chwilę jak się rozluźnia. – Odpowiesz mi?- powiedział odstawiając butelkę wina na stole okrytym czerwonym obrusem. Dziewczyna spojrzała na wino zaskoczona, co potwierdziło Sasuke, że wcale nie wiedziała o skłonności babci do chomikowania win. Nie kolekcjonowała ich, ale nigdy nie potrafiła przejść obojętnie koło winnicy. Nawet kształt butelki mógł sprawić, że wino stawało w jej szklanej gablocie.
- Skąd to masz?
- Nie uciekaj od odpowiedzi. – zakasał rękawy, piorunując ją wzrokiem. – Szczęście, kiedy starczy nam węgla do jutra.
- Planowałam wybrać się do miasta w poniedziałek. Tak jak mówiłam nie spodziewałam się gości. – przeliczyła w głowie szybko ile mogło zostać jej pieniędzy na koncie. Chyba rzeczywiście nie przetrwałaby tej zimy. – Jestem oszczędna.
- Planowałaś leżeć cały dzień zziębnięta w łóżku przykryta stertą koców?
- To nie twój interes. – nałożyła na talerz jedzenie i natychmiast położyła je na stole. – Proszę. Mam nadzieję, że chociaż trochę ci zasmakuje.
- Pachnie ładnie. A gdzie talerz dla ciebie?
- Zjem później. – umyła dłonie w umywalce.
- Nie zamierzam jeść samotnie. Przyniosłem wino. Możemy w spokoju jak normalni ludzie zjeść posiłek? – zapytał wyciągając jeszcze jeden talerz. Poruszał się tak swobodnie, że Sakura nie była w stanie tego skomentować. No cóż za niedługo Wiśniowy Raj będzie dla niej tylko miłym wspomnieniem. Podczas gotowania, przeanalizowała dokładnie propozycje Sasuke. Nie mogła zawieść Pani Mariki, a tej na pewno serce by pękło, gdyby pensjonat przeszedł w ręce nieznanej jej osoby bardziej niżby pensjonat miał się zamienić w ekskluzywny kurort.
- No dobrze, ale wystarczy mi już. – odparła widząc jak próbował nałożyć jeszcze jedną porcję ryżu z ananasem i kurczakiem.
- Naprawdę mało jesz. – nie zwracając uwagi na jej protest dołożył ryżu na talerz. Odebrała od niego talerz, kiedy przeszukiwał półki w celu znalezienie kieliszków. Udało mu się za trzecim razem. Ukradkiem go obserwowała, przeklinając się w duchu za to, że tak bardzo onieśmiela ją jego towarzystwo. Nigdy nie czuła takiego uczucia nawet przy swoim byłym chłopaku. Z Yoshim znała się całe życie, a granica między przyjaźnią i miłością się zatarła. Została jego dziewczyną bo tego chciał. I tak samo przestała nią być, kiedy mu się odwidziało. Do dzisiaj nie potrafiła tego zrozumieć. Zmieszał ją z błotem przez co całkowicie straciła poczucie własnej wartości. Teraz patrząc na mężczyznę otwierającego wino, wiedziała, że mogłaby o takim tylko pomarzyć. Wyglądał nienagannie. Jego zachowanie było takie swobodne, a jednak i wyniosłe. Stąpał po grubym lodzie i był świadomy jak wiele może zdziałać. To wszystko zwłaszcza z jego niesamowicie przystojnym obliczem sprawiało, że czuła roztkliwiający się płomień w podbrzuszu.
- Smaczne. Chyba nie doceniam puszek.
- Właściwie nie były konieczne puszki. Wyciągnęłam z zamrażarki filet i proszę bardzo. – uśmiechnęła się delikatnie zadowolona, że docenił jej starania. Zatrzymał się z kieliszkiem przy ustach, przyglądając się jej w taki sposób, że od razu zabrała się za jedzenie.
- Wyglądasz ślicznie jak się uśmiechasz. Powinnaś częściej to robić. – mimo tego, że zdawała sobie sprawę z tego, że tacy mężczyźni jak on radzenie sobie z kobietami mają we krwi, to jednak te słowa naprawdę bardzo ją ucieszyły, chociaż wcale w nie nie wierzyła.
Jesteś dzika.
Ścisnęła mocniej dłonie na widelcu. Do dzisiaj nie miała pojęciu o co tak właściwie chodziło Yoshi'emu? Uważał ją za dzikuskę przez to, że nie potrafiła sobie poradzić z tym zderzeniem, które poczuła znajdując się w centrum show-biznesu? Co w niej było nie tak?
- Nie pijesz wina?
- Nie powinnam.
- Masz słabą głowę?
- Jesteś moim gościem.
- Skończ mi to przypominać. Nie jestem twoim gościem, a jeżeli boisz się, że cię upiję to się nie martw. Chyba, że – posłał jej wyzywające spojrzenie. – chciałabyś abym cię upił.
- Wykorzystałbyś to, abym podpisała dokumenty przekazujące ci pensjonat.
- Nie wiem czy tylko w ten sposób bym cię wykorzystał. – ciepło w podbrzuszu rozniosło się w resztę części jej ciała. Policzki nabrały rumieńców i tylko modliła się o to, aby nie spostrzegł tego. – A wracając do naszej rozmowy, powiedź mi czy podjęłaś już jakąś decyzję?
- Właściwie tak. – dotknęła dłonią policzka, aby sprawdzić czy nadal odczuwa podniesioną temperaturę. Co za wstyd! – Zrobię to co najlepsze dla pensjonatu, a więc zgadzam ci się go sprzedać.
- Świetnie. – oczy mu rozbłysły. Upił wina odchylając się na krześle do tyłu. – Bardzo dobra decyzja Sakuro. – tak właśnie wyglądał zwycięzca. Przemknęło jej przez myśl, kiedy przyglądała mu się jak napawa się swym małym sukcesem.
- Chcę abyś wiedział, że nigdy bym ci go nie oddała, gdyby nie to, że naprawdę nie jestem wstanie utrzymać pensjonatu.
- Jestem wstanie uwierzyć, że nie chciałaś źle. – zaskoczyły ją te słowa, a jeszcze bardziej kiedy przybliżył się do niej, patrząc jej badawczo w oczy. – Wydajesz się szczera Sakuro. Kiedy byłem w piwniczce babci zauważyłem rozszerzone wschodnie skrzydło i wielką dziurę w podłodze. Planowałaś wybudować basen? Widziałem też twoje plany na saunę. Dlaczego tego nie dokończyłaś? Gdzie są pieniądze?
- Nie powinno cię to interesować.
- Nie doceniasz mnie Sakuro. Chyba nadal nie rozumiesz z kim masz do czynienia. Mam kontakty. Mogę się wszystkiego dowiedzieć w godzinę. Wolałbym, abyś sama mi to powiedziała.
- A czy mi uwierzysz?
- Spróbuj. Mamy czas i nic nam nie przeszkodzi. – ponownie podkreślił, to, że są sami. Odrzuciła od siebie te myśli, podejmując decyzję wytłumaczenia mu tego.

Ułożył się wygodnie na łóżku, czując dziwny brak. Detektyw potwierdził mu to co Sakura powiedziała. Rzeczywiście pewnego dnia pieniądze wyparowały z konta Sakury. Nie potrafił z początku uwierzyć, że gosposia, którą znał jako dzieciak mogła coś takiego zrobić. Detektyw znalazł jednak ślad. Pani Hagawi dwa lata temu wyleciała do Kanady. Zabrała pieniądze i uciekła poza kraj. Chciał znać motyw, a także poznać tymczasowe miejsce zamieszkania kobiety.
Odwrócił się na bok, spoglądając na telefon na które detektyw pół godziny temu przesłał mu zdjęcie. Znajdowała się na nim Sakura w towarzystwie mężczyzny, który dopiero co zaczynał karierę w show-biznesie. Miała na sobie krótką srebrną sukienkę podkreślającą jej smukłą figurę i pełny biust. Wyglądała jednak na znudzoną, gdy jej chłopak tryskał szczęściem. Teraz był znaną gwiazdą. Zastanawiał się więc co Sakura robi w takim miejscu. Nawet jeżeli rozstała się z tym mężczyzną, to czy nie tęskniła za swoim starym życiem w wielkim mieście?
Westchnął, odwracając się ponownie na plecy, powiększając zdjęcie, tak aby na wyświetlaczu ukazała mu się tylko twarz Sakury. Czy jest świadoma tego jakie ma hipnotyzujące spojrzenie? Zjechał w dół, zatrzymując wzrok na biuście. Uśmiechnął się, pragnąc jeszcze bardziej rozebrać ją z tych staromodnych ubrań.
Zrobiło mu się żal dziewczyny. Przyjeżdżając tu wyobrażał sobie spotkać kobietę bezwzględną i nieuczciwą. Spotkał jednak kobietę, która była na skraju załamania. Przygnębiona faktem, że traci to co dla niej tak ważne i do tego piekielnie piękną.
Koniec!
Dostał to czego chciał, a więc za niedługo wyjedzie.
Wybrał telefon do swojego asystenta, a następnie przyłożył telefon do ucha.
- Panie Uchiha czy coś się stało?
- Witaj Hiro. Przepraszam, że zawracam ci głowę w weekend. Chciałbym pod koniec następnego tygodnia wylecieć gdzieś gdzie będę mógł cieszyć się słońcem.
- Rozumiem. Interesuje Pana zapewne coś prywatnego tak aby przechadzając się nago nie natknął się na nikogo.
- Lubię twoje poczucie humoru i tak o takie coś właśnie mi chodzi.
- Zajmę się tym jak najszybciej. Leci Pan sam czy ktoś Panu będzie towarzyszył?
– jako bagaż nigdy nie brał kobiety. Czasami był to wypad męski, ale kobietę można znaleźć zawsze na miejscu.
- Na razie po prostu coś mi znajdź Miłego weekendu. – rzucił do słuchawki a następnie wstał. Było po szesnastej i nie zamierzał spędzić tak dnia. Czemu miałby sobie odmówić towarzystwa różowowłosej kobiety? Działa na jego ciało w tak podniecający sposób, że miał ochotę zedrzeć z niej ubrania i przekonać się czy jej skóra jest tak cudownie delikatna jak sobie wyobrażał. Jej słodkie rumieńce utwierdzały go w przekonaniu, że on również nie jest jej obojętny. Dlaczego, więc dwójka dorosłych ludzi nie mogłaby sobie pozwolić na krótki weekendowy romans?

Przyglądał się jej w nie małym szoku. Zastał ją w kuchni stojącą przy umywalce. Opierała się głową o wiszącą szafkę, szlochając. Ścisnęło go w żołądku, widząc jak ta drobna dziewczyna cierpi. Nienawidził łez. Rzadko zresztą spotykał płaczące kobiety. Nawet gdy z nimi zrywał były tak wyrafinowane, że rzucały w niego tylko stekiem przezwisk. I takie kobiety wybierał do łóżka. Nie było z nimi większego problemu. On chciał chwili przyjemności, a one mogły tylko mamić się, że może być z tego co więcej.
Nie wiedział jak sobie radzić z takim typem kobiety. W pierwszej chwili chciał wrócić do pokoju i nie przejmować się jej emocjami. Jednak nogi odmawiały mu posłuszeństwa.
Teraz gdy zobaczył opróżnioną butelkę wina tym bardziej nie mógł zostawić tej kobiety samej. Nie miał pojęcia co może jej przyjść do głowy. Nie znał je, a zarzekała się, że nic nie wypije. I jak tu zrozumieć kobiety?
- Coś nie tak? – zapytał. Odwróciła się w jego kierunku przelękniona, patrząc na niego tymi zaszklonymi od płaczu oczami. W jednej chwili pojawił się obok niej, obejmując ją ramieniem. Widok płaczącej kobiety wpłynął na niego w dziwny sposób, którego nie potrafił określić. I wcale nie zamierzał nad tym główkować. Po prostu to zrobił. Taki o to troskliwy gest tak bezwzględnego człowieka jak on. Oparł podbródek o jej głowę, kiedy wtuliła się w niego, wypłakując mu się do koszuli. Głaskał ją uspokajającym gestem po włosach, wdychając zapach jej ciała. Pachniała tak seksownie. Wyzwalała w nim tak mocne pożądanie, że musiał je zagasić. Przypuszczał, że weekend wystarczy, a właściwie jeden dzień, gdyż nie miał zamiaru zabierać do łóżka pijaną dziewczynę.
- Przepraszam... – usłyszał jej cichy głos, a po chwili poczuł jak dłońmi napiera na niego by się oddalić. Chciał ją dłużej potrzymać w ramionach, ale opuścił dłonie wzdłuż ciała, co spowodowało, że kobieta natychmiast oddaliła się, odwracając do niego plecami. – Przepraszam. Naprawdę mi głupio, że musiałeś to widzieć.
- Nie przejmuj się tym.
- Nigdy się tak nie zachowuję. Ja...
- Wpiłaś za dużo i się rozkleiłaś? Fatalnie Sakuro. Mówiłaś, że nie chcesz pić. Gdybym wiedział, że tak to się skończy to nie zostawiłbym cię tu samej.
- Nie wypiłam dużo. Właściwie nie cały kieliszek. Resztę wylałam do zlewu.
- Co zrobiłaś? Wylałaś wino warte z kilka tysięcy yenów do zlewu? – próbował powstrzymać się od uśmiechu, ale kiedy spojrzała na niego przerażona, jego wargi same wygięły się.
- Żartujesz? Jakie wino może być warte tysiące yenów? – spojrzała na etykietę pustej butelki, wzruszając ramionami. – Przepraszam, nie znam się na winach. Nie miałam pojęcia.
- To nie jest ważne. Przynajmniej jesteś szczera. – spojrzał na jej spuchnięte od płaczu oczy, uświadamiając sobie, że mimo tego nadal wygląda pociągająco. – Bardziej interesuje mnie dlaczego płaczesz. Mam nadzieję, że twoja odpowiedź nie będzie brzmieć : Wpadło mi coś do oka.
- A jeżeli wpadło?
- A wpadło? Jeżeli tak pomogę ci. – podszedł na tyle blisko by móc zobaczyć w jej oczach lęk i podekscytowanie. Uśmiechnął się. Działał na nią tak samo jak ona na niego. Te iskierki w jej oczach, te kusząco rozchylające się usta, ten zaskakujący magnetyzm, który przyciągał ich do siebie.
- Przestań sobie żartować.
- Jakoś nie widzę, abyś się uśmiechała. – wsunął dłonie do kieszeń, aby powstrzymać się od przyciągnięcia jej do siebie i zanurzenia warg w jej słodkich usteczkach. Nie mogła być pijana wypijając jeden kieliszek. To stawiało tą sytuację w jeszcze ciekawszym świetle.
- Odkąd się tu pojawiłam, zamierzałam zostać tu do końca życia. Nigdy nie myślałam o tym jakie prowadziłabym życie poza pensjonatem. Nie wyobrażam sobie tego.
- Wiesz jednak, że tak musi być.
- Wiem i boję się tej zmiany. – szczerze przyznała. – Ile mam czasu na wyjazd stąd?
- Ile potrzebujesz?
- Nie wiem jak szybko znajdę jakieś mieszkanie. – westchnęła, a Sasuke wiedział jeżeli zaraz czegoś nie zrobi to znowu dziewczyna wybuchnie szlochem
- O to się nie martw. Przekaże swojemu asystentowi, aby znalazł jakieś ciekawe oferty mieszkań. Prześle ci jej na maile.
– Dziękuje. Nie musisz tego robić. – westchnęła. – To takie głupie uczucie. Z jednej strony chciałabym się na ciebie rzucić i okładać pięść mi z drugiej znowu jestem bardzo ci wdzięczna, że nie zostawiasz mnie z pustym rękami. Chociaż wiem, że zasługuję na to.
- Nie zasługujesz. Teraz kiedy wiem co sprowadziło do tego, że pensjonat podupada o nic cię nie winie. Cieszę się, że zdążyłem. – wyciągnął dłoń w jej kierunku, dotykając jej puszystych włosów. – A jeszcze bardziej się cieszę, że mogłem cię spotkać. Jestem zaintrygowany twoją osobą.
- Ale, ja kompletnie nie rozumiem. – odparła, rumieniąc się. – Pójdę już.
- Czekaj. – złapał ją za nadgarstek, kiedy ruszyła do drzwi. – Nie chciałabyś mnie lepiej poznać? – w pierwszej chwili poczuła przypływ ciepła od razu wyczuwając w tym dwuznaczną propozycję. Po chwili jednak zaczęła się zastanawiać co tak naprawdę nim kieruję. Czy tak szybko zaczął doskwierać mu brak kobiety, że był wstanie zaproponować jej bliższą znajomość po kilku godzinach razem.
- Spodziewam się tego, że na pewno miałeś wiele kobiet i jeszcze wiele będzie. Jednak nie każda musi ulec twojemu urokowi. Zresztą naprawdę tego nie rozumiem. Czy jesteś naprawdę tak zdesperowany, aby zaciągnąć do łóżka, taką osobę jak ja? – był w szoku widząc w niej tyle powagi, kiedy mówiła ten stek bzdur. Tak. Kobiet miał mnóstwo. Nie. Nie był zdesperowany tylko strasznie podniecony, jak nigdy.
- Osoba? Mów o sobie jak o kobiecie. Niesamowicie pociągającej kobiecie. Mówisz, że nie zostawiłem cię z niczym. Zastanów się dlaczego. Gdyby stał przede mną mężczyzna, zapewne zmiażdżyłbym go jednym palcem, ale Ciebie nie potrafię. Nie dlatego, że jesteś niebywale atrakcyjna, ale dlatego, że masz coś w sobie co zadziałało na mnie kiedy cię zobaczyłem. – nie wiedziała kompletnie co o tym myśleć. Był taki chłodny i zaborczy, że myślała tylko jak o najszybszej ucieczce.
- Puść. Puść Sasuke. – kiedy wymówiła jego imię nie potrafił się powstrzymać. Przyciągnął ją do siebie w drapieżny sposób wpijając się w jej usta. Trzymał jej twarz blisko siebie smakując jej ust, które rzeczywiście były niesamowicie słodkie. Usłyszał jej cichy pomruk, kiedy skorzystał z momentu, gdy rozchyliła usta. Zadowolony, że go nie odtrąciła, pogłębił pocałunek, pokazują jej jak bardzo pragnie mieć ją w łóżku. Zjechał dłońmi na jej zgrabne pośladki delikatnie je ściskając i przyciskając do bioder.
Zadrgała czując jego twardą męskość. Nie mogła uwierzyć, że mogła go doprowadzić do takiego stanu. Faktem jednak było, że strasznie się bała, zwłaszcza gdy w jej głowie ciągle huczały słowa byłego chłopaka. Nie zasługiwała na tego mężczyznę. Kiedy wsunął dłoń pod jej bluzkę, poczuła się jakby już stała przed nim naga.
- Nie! – sama nie wiedziała, kiedy wyrwał się jej z ust jęk protestu. Niezaprzeczalnie było jej dobrze, ale nie mogła tego zrobić. Nie z nim, nie tu. Zaskoczona była jak szybko ją puścił, a może nawet w pewien sposób rozczarowana. Oddychała szybko, a on jedynie bacznie się jej przyglądał. Był zły, widziała to. – Nie mogę. – wybiegła, słysząc za sobą jego głośne przekleństwo. Ciekawa był jak w tej chwili czuje się bezwzględny Sasuke Uchiha, który zawsze wszystko dostaje na złotej tacy? Czy weszła mu na ego?
Martwiła się tym cały czas leżąc w łóżku i wiedziała, że musi sprawę wyjaśnić jak najszybciej, aby później nie miała problemów.

W życiu nie miał gorszej nocy. Frustracja seksualna nie dawała mu szansy na dłuższe zmrużenie oka. Był zmęczony i wkurzony. Na siebie, na różowowłosą kobietę i na tą cholerną sytuację w której się znalazł. Nie wiedział czy trafił na kobietę, która próbowała go omotać i zostawić z niczym czy na niepotrzebnie zakompleksioną pannę, która dawno nie miała do czynienia z mężczyznami.
Stawiał na to drugie.
Wypił drugą z kolei kawę nie wiedząc czym dokładnie zająć myśli. Cały czas miał przed oczami jej zamglone pożądaniem spojrzenie. Pozwoliła jednak dojść do głosu rozsądkowi. Cały czas myślał o tym ile przyjemności mógłby jej dać, gdyby działała spontanicznie i poddała się działającej obustronnej fascynacji. Powinna się cieszyć, gdyby doprowadzała każdego faceta do takiego stanu zaoszczędziłaby sporo ciepłej wody. Czy ona naprawdę nie widzi tego jak działa na mężczyzn? Może właśnie w tym tkwi jej sekret.
- Dzień dobry. Jesteś rannym ptaszkiem? – z delikatnym uśmiechem i spokojnym krokiem wkroczyła do kuchni. Zachowywała się jakby nic się nie wydarzyło wczorajszego dnia. A jej odzież mówiła sama za siebie.
Nie chcę być pożądana. Nie nadaje się na kochankę!
Jakże się myliła. Widząc ją teraz w tej za dużej spódnicy i długim krochmalowym swetrze marzył tylko o tym, aby zedrzeć to z niej i wziąć ją na stole zasłoniętym seksowną czerwienią.
- Dzień dobry. – wypuścił z płuc powietrze, odrzucają od siebie erotyczne sceny na stole w kuchni. – Zrobiłem już śniadanie. Zjesz? – przyjrzała się kanapką, a następnie skinęła głową siadając przy stole. – Znalazłem parę warzyw w koszyku.
- To ja powinnam przygotować posiłek, ale dziękuje.
- Nie ma za co. – fuknął, spostrzegając, że cholerną życzliwością próbuje zatuszować to co wczoraj się między nimi wydarzyło.
- Czy masz ochotę na kawę lub herbatę?
- Herbatę.
- Chyba dawno nikt nie przygotowywał nic dla ciebie.
- To prawda. – ugryzła kanapkę, powoli ją przeżuwając.
- Czy masz w ogóle jakieś życie towarzyskie? – przyjrzał się jej badawczo, nawet nie czekając na odpowiedź, gdyż dobrze ją znał. – Moje pojawienie się jest dla ciebie wybawieniem. Dzięki temu możesz w końcu wyjść do ludzi. Zacząć całkiem inne życie. Jesteś młodą, atrakcyjną kobietą. Nie możesz się tak ukrywać. To są twoje priorytety na życie? Chcesz być samotną kobietą do końca życia?
- Nie interesuj się moimi sprawami. Moglibyśmy po prostu zjeść śniadanie? Przy jedzeniu się nie rozmawia.
- Jak sobie życzysz. – zacisnął z wściekłości szczękę, wbijając wzrok na widok za oknem
Dziesięć minut spokoju było dla Sakury największą z możliwych tortur. Wolała słuchać jego głosu, ale jego tematy wciąż wkraczały na jej prywatną sferę życia. A nie chciała mu mówić jak nudne prowadziła życie. Bez zabawy, bez mężczyzn. Była nudną domatorką, która nie pałała się do wyjścia ze swojej skorupy. Tak było łatwiej. Nie była przygotowana na sprostanie kolejnemu rozczarowaniu ze strony mężczyzny.
Przycisnęła kubek z ciepłą herbatą do ust, spoglądając tak jak mężczyzna za okno. Śnieg przestał padać już wieczorem. Teraz słońce powoli roztapiało góry śniegu. Była pewna, że już wieczorem droga będzie przejezdna.
- Chcę się z Tobą kochać Sakuro. – odstawiła szybko kubek na stole, prawie dławiąc się pitą herbatą. – Nie rób takiej zdziwionej miny. Pragnę cię, a po wczorajszym pocałunku wiem, że ty również masz ochotę znaleźć się w moich ramionach.
- Obiad będzie za cztery godziny. – wstała pospiesznie, ale Uchiha natychmiastowo ją powstrzymał.
- Siadaj! – to był rozkaz. Tak to odebrała i nie potrafiła się przeciwstawić. Utkwiła spojrzenie w blacie stołu, nie potrafiąc z siebie wydusić żadnego słowa. – Nie mam doświadczeniu z postępowaniu z męczennicami. Takie omijam z daleka, ale do jasnej cholery po co się tak torturujesz? Masz na to taką samą ochotę jak ja, więc co cię przed tym powstrzymuję? Twój rozsądek? Boisz się konsekwencji? Jesteśmy dorosłymi ludźmi, którzy mogą robić co tylko chcą. Dlaczego więc jeżeli chcemy się kochać nie możemy tego zrobić?
- Czy to jest twój warunek? W zamian za seks nie zostawisz mnie na lodzie? Jeżeli tak sprawa wygląda, to nie zgadzam się. Nie traktuje seksu w tak błahy sposób jak ty.
- Nawet przez myśl mi nie przyszło, że możesz to tak odebrać. – warknął przez zaciśnięte zęby, zaciskając pięści na stole. – Nie muszę kupować kobiety by była chętna spędzić ze mną noc. – owszem darował im prezenty by w jakiś sposób wynagrodzić im jedną spędzoną noc, ale nigdy nie proponował kobiecie seksu za cokolwiek. Za aż tak płytkiego go uważała?
- Nie ma sensu o tym rozmawiać. – ruszyła do wyjścia, ale natychmiast złapał ją w mocnym uścisku. Zadrgała na wspomnienie wczorajszego dnia. Nie mogła dopuścić do tego, aby to się powtórzyło. Nie chciała być kobietą na jedną noc.
- Nie masz żadnych przyjaciół. Jesteś tu sama. Czy naprawdę chcesz zostać starą zrzędliwą panną? Nie lepiej mieć jakieś miłe wspomnienia. – czuła jego ciepły oddech przy uchu. Jego dłonie błądziły po jej ciele, a usta znalazły się na szyi. Tak bardzo chciała oddać się chwili, ale nie mogła.
- Nie dotykaj mnie! – warknęła, wbijając paznokcie w jego dłoń. Przeklął siarczyście natychmiast ją puszczając. – Nie dołączę do twojej kolekcji.

Zszedł na obiad nie zaszczycając jej spojrzeniem. Wiedziała, że był wściekły, a ona sama poczuła wyrzuty sumienia widząc odciski paznokci na jego dłoni. Zostawiła go samego nie chcąc z nim spędzać czasu, aby nie doszło do kolejnej sprzeczki. Przede wszystkim jednak bała się, że kolejnym razem może mu ulec.
- Z samego rana mnie już nie zobaczysz. Zostaw mi do siebie jakiś kontakt, abym mógł umówić cię z moim asystentem. Da ci do podpisania umowę o zakup pensjonatu przeze mnie i przedstawi ci oferty mieszkań. – powiedział obojętnie przechodząc obok niej na schodach. Chciała mu podziękować, ale słowa uwięzły jej w gardle. Mimo odmowy nadal wyciągał do niej pomocną dłoń. Cudowny, nie osiągalny dla niej mężczyzna.

Trzy dni później...
Przeglądał raporty dotyczące swoich sieci hotelarskich. Nie miał czym się martwić. Wszystko było ponad normą. Mógł spokojnie pojechać na wakacje. Tydzień na Malediwach sprawi, że odpocznie i wyrzuci z myśli różowowłosą kobietę po której pamiątkę nadal nosił. Paznokietki miała ostre, gdyby go tak potraktowała podczas łóżkowych uniesień na pewno uznałby to za bardzo podniecające.
Wściekły zerknął na zdjęcie przedstawiające Sakurę w srebrnej sukience. Co ona właściwie takiego w sobie miała? Była przecież tylko kobietą. Chwilą zapomnienia! Nie powinna zajmować jego myśli, gdzie było miejsce tylko na biznes.
Spojrzał na drzwi, które delikatnie się uchyliły ukazując w nich blond włosego mężczyznę, który był jego asystentem.
- Sasuke to ja będę zmykać. Nie masz żadnych spotkań i właściwie nie jestem już potrzebny. – Sasuke przyjrzał się herbacianym różą, które jego asystent przytrzymywał w lewej dłoni.
- Wybierasz się na randkę? Czy to nie za wcześnie? – spojrzał na zegarek, gdzie dochodziła trzynasta.
- Ach, zapomniałem ci powiedzieć, bo myślałem, że cię to nie interesuje. Umówiłem się z Sakurą Haruno na podpisanie umowy. – Sasuke rozluźnił krawat słysząc słowa swojego asystenta. – Przygotowałem umowę i za niedługo będziesz szczęśliwym posiadaczem pensjonatu Wiśniowy Raj. – uśmiechnął się ukazując swoje bielutkie zęby.
- Ona tu jest?
- Tak. Wczoraj przeprowadziła się. Wybrała jedną z ofert, które przesłałem jej mailem. Jestem zaskoczony, że tak błyskawicznie zjawiła się w Tokio. Najwyraźniej nie miała wiele rzeczy do zabrania.
- Gdzie się umówiliście?
- Tam gdzie często podpisujesz umowy.
- Zabierasz ją do restauracji? Nie mogliście się tu umówić? I po co te kwiaty? – asystent wzruszył ramionami, a następnie wszedł do jego biura, od razu rozpoznając wściekłość na twarzy swojego szefa.
- Ja nie wiem jak się przeprowadza takie spotkania biznesowe. Zawsze ty podpisujesz umowy. Myślałem, że mam zrobić to jak należy, a pamiętam, że wręczałaś kwiaty żonie tego mężczyzny z Dubaju z którym próbujesz dobić targu.
- Tak, ale to co innego. Oni mieli swoją dwudziestą rocznicę ślubu. – chłopak podrapał się po głowie, nie wiedząc co powiedzieć. Usiadł naprzeciw biurka Sasuke przyznając się do tego, że jest strasznie zestresowany tym, że go zawiedzie. – Nie potrzebnie. To jest już załatwione, chodzi o to, aby podpisała dokument.
- A co jak się rozmyśli?
- Nie ma takiej możliwości. – spojrzał na niego, a następnie wstał i ruszył do okna z którego miał widok na samo centrum Tokio. W jednej chwili w jego głowie powstał plan, który musiał zrealizować, aby dać zaspokojenie ciału i umysłowi. 

Poprawiła czarną elegancką prostą sukienkę, którą ubrała na życzenie swojej sąsiadki. Miała szczęście. Nie dość, że trafiła na niesamowicie korzystną ofertę mieszkania, to do tego było to mieszkanie zadbane i wyposażone. I jeszcze na dokładkę dostała miłe towarzystwo. Trzydziestopięcioletnia kobieta, która od razu się z nią zaznajomiła. Sakura powiedziała je o swoim spotkaniu z podpisaniem umowy. Kiedy Ino dowiedziała się, gdzie mają się spotkać natychmiast dała jej jedną ze swoich sukienek, którą delikatnie przeszyła, aby dopasować ją do wąskiej talii Sakury. Ino była projektantką sukien ślubnych, ale oprócz tego Sakura już wczoraj mogła zobaczyć całą kolekcję jej ubrań, które szyła dla siebie. Naprawdę zdolna z niej projektantka. Zdolna i sympatyczna.
Sakura tak bardzo bała się przyjazdu do Tokio. Najbardziej obawiała się tego, że nie da sobie rady z zaaklimatyzowaniem się, a tu proszę już pierwszego dnia trafiła na sympatyczną młodą kobietę, która dała jej nadzieję na to, że nie jest wcale tak źle w dużym mieście. To miasto ciągnęło za sobą dużo smutnych wydarzeń. Nie chciała mieć przylepki ex dziewczyna odnoszącego sławę muzyka.
Teraz wchodząc do lokalu w którym miała spotkać się z asystentem Uchihy w duchu dziękowała Ino, że ta od razu po nazwie zrozumiała o jakim lokalu mowa i że namówiła ją na sukienkę. Gdyby wyszła tu w swoich starych ciuchach na pewno by jej tu nie wpuścili. Restauracja była tak luksusowa i elegancka, że na pewno nie wpuszczała ludzi pokroju jej osoby. Jednak w eleganckiej sukience i uczesanych włosach w delikatnego koka wyglądała na kobietę, która mogłaby się wpasować w towarzystwo.
- W czym mogę służyć? – zapytała kobieta, będąca hostessą.
- Dzień dobry. Jestem umówiona na spotkanie tutaj z przepraszam zapomniałam nazwiska.
- Nie pamięta Pani swojego nazwiska?
- A to wystarczy podać swoje? – kobieta spojrzała na nią pobłażliwie. Sakura wiedziała, że cisną się jej na usta słowa, skąd się tu wzięłaś dziewczyno. Wracaj tam skąd twoje miejsce. Jednak praca nie pozwalała jej na to. Coś o tym wiedziała.
- Ze mną jest umówiona. – przełknęła ślinę, odwracając się do mężczyzny, który przywitał ją delikatnym uśmiechem w którym czaiło się rozbawienie.

Nie mógł uwierzyć kiedy ją zobaczył. Wyglądała bajecznie i gdyby nie te różowe włosy spięte teraz w eleganckiego koka nie uwierzyłby, że to ona. Obcisła czarna sukienka delikatnie przed kolana idealnie podkreślała jej walory. Co za kobieta. Teraz nie miał wątpliwości, że jego plan trzeba zrealizować.
Rzeczywiście jego asystent mógłby sobie nie poradzić z takim przeciwnikiem. Wstał, zapinając guzik marynarki, a następnie ruszył jej na pomoc widząc jak się rozgląda, a następnie poproszona o coś przez hostess szuka czegoś w małej torebce. Słysząc słowa hostessy i zdziwioną odpowiedź Sakury prawie nie wybuch śmiechem. Jeżeli miał jeszcze jakieś wątpliwości czy to ona, to właśnie się rozwiały.
- Ze mną jest umówiona. – kiedy odwróciła się w jego kierunku, zwracając swoją całą uwagę na nim, zapragnął w jednej chwili by znaleźli się sami. By mógł ją złapać w ramiona i pocałować, narażając się na kolejny brutalny atak z jej strony.
- Och Panie Uchiha, a więc to Pan Uchiha – spojrzała z ukosa na Sakure. – Teraz już będzie Pani wiedziała z kim się umawia. – chociaż się uśmiechała, to w jej głosie można było wyczuć sarkazm. Posłał jej upominające spojrzenie, widząc zawstydzenie Sakury.
- Chodźmy Sakuro.
- Myślałam, że spotkam się z twoim asystentem. – odparła, kiedy przyprowadził ją do stolika. Zaskoczył ją tym bardziej gdy wręczył jej bukiet pięknych herbacianych róż. Chyba nigdy nie dostała bukietu kwiatów od mężczyzny, a przynajmniej sobie tego nie przypominała. Yoshi nie dbał o takie szczegóły. Odsunął dla niej krzesło, a kiedy zasiadała nachylił się nad nią tak blisko, że czuła jego oszałamiający zapach.
- Przykro mi, że się zawiodłaś.
- Piękne kwiaty, ale nie musiałeś.
- Wolałem je dać tobie niż wyrzucić do kosza. Mój asystent chciał cię miło przywitać. – a więc tak. Mogła się tego spodziewać, że Sasuke również nie należy do mężczyzn, którzy przejmują się takimi błahostkami. – Zjemy coś?
- Nie dziękuje.
- Dlaczego nie? Jest pora obiadowa na pewno nic nie jadłaś. To mój dług wdzięczności za to jak dla mnie gotowałaś. – uśmiechnął się, kiedy kelner podszedł do nich podając im karty. Sakura próbowała skupić się na karcie, ale ceny naprawdę ją przerażały. Sasuke zaraz dostrzegł to w jej oczach. – Coś nie tak?
- Nie wiedziałam, że szklanka wody może być gdzieś tak droga.
- Jesteśmy w najznakomitszej restauracji Tokio. Gdyby szklanka wody była za darmo, kto by tu przychodził? Może ja coś zamówię, bo widzę, że ty nigdy nic nie wybierzesz? – zamknął swoją kartę i odebrał jej, odkładając na brzeg stolika.
- Czy nie możemy po prostu tego podpisać? Myślałam, że nie chcesz mnie widzieć. – chciał jej odpowiedzieć, ale zjawił się kelner, któremu złożył zamówienie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo bym żałował gdyby jednak zamiast mnie zjawiłby się tu mój asystent. Wyglądasz zjawiskowo Sakuro. Gdybym mógł, to sama wiesz gdzie bym cię teraz zabrał. – przełknęła ślinę, próbując się skupić na powodzie swojej wizyty w tym ekskluzywnym lokalu.
- Nie rozmawiajmy o tym. To dla mnie krępujące.
- Pogódź się z tym, że mężczyźni cię pożądają. – wcale się z nim nie zgadzała, ale nie miała zamiaru się sprzeczać. – Zastanawiałem się nad tym w pensjonacie. Czy twój kolor włosów jest naturalny czy to jakiś rodzaj reklamy Wiśniowego Raju? Jeżeli tak, to bardzo skuteczny. Widząc cię, widzę prawdziwy raj.
- Czy zawsze jesteś tak szczery?
- A co w tym złego? Wolisz, żebym kłamał?
- Nie. – delikatnie dłonią dotknęła spiętych włosów – A moje włosy są naturalne. Od dziecka czułam się jak dziwaczka.
- Nie potrzebnie.
- Chciałam je nawet przefarbować i mieć jak większość japonek czarne włosy. – uśmiechnęła się, widząc jak się skrzywił. – Tak, wiem nie pasowałby mi.
- Tak jak wyglądasz jest dobrze. Masz piękne włosy. Chciałbym zobaczyć jak wyglądasz w rozpuszczonych. – przyglądał się jej spod zmrużonych powiek, kiedy w sposób tak bardzo dla niego erotyczny przejechała dłonią po szyi. – Musisz wyglądać niesamowicie. Jak nimfa. – nie wiedział co sprawiło, że zaczął pleć takie słowa, ale widząc jej zawstydzenie, poczuł prze nagłą ochotę wyciągnąć karty na stół i podzielić się z nią swoim planem.
- Państwa danie. – odparł kelner kładąc przed nimi talerze z curry i ryżem. Potrawa wyglądała cudownie, aż ślinka napłynęła jej do ust. – Smacznego. – ukłonił się delikatnie i ruszył do kuchni. Przyglądała się przez chwilę Sasuke, który złapał za sztućce i sama również nie czekała długo.
- Zjedźmy, a później porozmawiamy o interesach. – posłał jej łobuzerski uśmiech przez który serce mocniej jej zabiło.
Próbowała skupić się na jedzeniu, ale nie mogła powstrzymywać się od ukradkowego spoglądania na mężczyznę. Wyglądał niesamowicie w tym czarnym garniturze skrojonym na miarę, który idealnie przylegał do jego ciała. Jej myśli od razu powędrowały do dnia w którym tak mocno trzymał ją w ramionach i przywierał mocnymi wargami do jej ust. Zaciskając usta na filiżance z herbatą zauważyła, że jego wzrok również spoczął na jej ustach. Czy myślał o tym samym?
- Masz ochotę na deser? – odchrząknął, chcąc pozbyć się chrypki w głosie.
- Nie, dziękuje, więcej już nie zmieszczę. Czy możemy teraz podpisać umowę? – zapytała, kiedy kelner zabierał z ich stolika talerze. Sasuke poprosił jeszcze o espresso, a dla Sakury zamówił kolejną herbatę.
- Mam inną propozycję. Oczywiście przejmę pensjonat. Jednak co do referencji wynikł problem. – Sakura zacisnęła dłonie na kolanach, kiedy usłyszała tą bolesną informację. Jeżeli nie dostanie referencji to kto ją przyjmie? Bez doświadczenia i odpowiedniego wykształcenia w Tokio jest się nikim. Referencję od takiej osoby jak Uchiha są przepustką lepszą niż niesamowite wykształcenie. – Nie wiem czy jesteś warta moich referencji. Nie chcę się później wstydzić, że poręczyłem za kogoś, kto nie ma zielonego pojęcia o hotelarstwie. Muszę cię poznać.
- Jeżeli chodzi ci o to co należało do moich obowiązków w pensjonacie to przede wszystkim siedziałam na recepcji lub pomagałam w sprzątaniu pokoi za życia twojej babci. Po jej śmierci przejęłam wszystkie obowiązki. Od księgowej do osoby od zaopatrzeń. Wiem, że nie stawia mnie to w najlepszym świetle po tym co zastałeś w pensjonacie.
- Skądże, gdy wiem dlaczego tak jest, to nie myślę o tym co zastałem tylko o tym jak bardzo się starałaś. Masz jakąś rodzinę? – nie uszedł jego uwadze grymas, który przez chwilę gościł na jej twarzy.
- Mam rodzinę. Mieszkają nie daleko Tokio. Mają swoją farmę. Nie utrzymują ze mną kontaktu odkąd..., nieważne.
- Ważne. Chcę wiedzieć co posunęło cię do tego, że znalazłaś się w Wiśniowym Raju.
- Wyjechałam z farmy z sąsiadem, który był moim chłopakiem. Jak to głupia nastolatka rzuciłam wszystko i znalazłam się z nim w samym Centrum Tokio. To było całkowicie sprzeczne z tym czego oczekiwali ode mnie rodzice.
- Chcieli abyś znalazła odpowiedniego mężczyznę i razem przejęlibyście po nich farmę.
- Dokładnie. – uśmiechnęła się. – Nie byłam chłopakiem o jakim marzył mój ojciec i chociaż się starałam to jednak to głupie zauroczenie mnie oślepiło.
- Nie rozumiem. To w końcu co? Miłość czy zauroczenie?
- To drugie. Zawsze mi imponował. Był łobuziakiem z gitarą. Starszy ode mnie z cudownym uśmiechem i burzą blond włosów. Każda dziewczyna za nim latała, a on wybrał mnie.
- Nie dziwię mu się.
- Byliśmy przyjaciółmi i może dlatego uznał, że będzie dobrze, kiedy zrobimy krok dalej. A tak jak mówię byłam nim zauroczona. Przyjechałam tutaj, a po jakimś czasie zostałam na lodzie. Wiedziałam, że do domu nie mam co wracać i wtedy twoja babcia się pojawiła, gdy już naprawdę nie wiedziałam co z sobą począć.
- Odwiedziłaś chociaż raz rodziców?
- Nie. Boję się tego. Uciekłam bez pożegnania. Mój tata by mi tego nie wybaczył. Nie wyobrażam sobie tego jak mogłabym się tam pojawić. – westchnęła, patrząc mu w oczy, których czerń lśniła dziwnym blaskiem. – Nie powinnam ci tego opowiadać. Tylko zanudzam.
- Wcale nie. Dlaczego rozstałaś się z swoim byłym?
- To on mnie rzucił. Najwyraźniej nie sprostałam zadaniu jego dziewczyny.
- W głowie musiało mu się pomieszać. Taką kobietę jak ty z strachem puszczać gdzieś samą. Powiedź mi Sakuro, jeżeli to było tylko zauroczenie, to dlaczego wydaję mi się, że tak bardzo cię skrzywdził? To on zdeptał twoją pewność siebie, prawda? Przez niego czujesz się tak mało wartościowa? – nie musiała odpowiadać. Wszystko widział w tych soczystych zielonych oczach. – Sakura zaprzeczam wszystkiemu co powiedział. Jesteś niesamowicie seksowną kobietą do tego inteligentną i bystrą. Nawet nie wiesz jak na mnie działasz. – te słowa w jego ustach były jak miód dla jej duszy. Przy nim naprawdę wierzyła, że jest atrakcyjna. – Sakuro poleć ze mną na tydzień na Malediwy.
- Co? – bardziej zaskoczyła ją radość którą poczuła na jego propozycję niż szok, że w ogóle jej to zaproponował.
- Nie martw się. Nie proponuję ci tego wyjazdu, aby zaciągnąć cię do łóżka, chociaż gdybyś nalegała nie będę się opierał. – błysk rozbawienia przeleciał po jego twarzy. – Znajduje się tam hotel, który w niedługim czasie będę chciał zakupić. Chcę też abyś w ten tydzień przeszła ekspresowe szkolenie. Dam ci wtedy nie tylko referencję, ale pracę.
- Nie wierzę...
- Dostaniesz pracę w Wiśniowym Raju. – dodał na co jej oczy jeszcze bardziej się rozszerzyły.
Nie spodziewała się takiego przebiegu zdarzeń. Po wyjeździe Sasuke z pensjonatu była wręcz przekonana że nigdy go już nie zobaczy. A teraz nie dość, że proponował jej powrót do Wiśniowego Raju to jeszcze szkolenie na Malediwach. Jedynym minusem było jego towarzystwo z drugiej jednak strony cały dzień będzie miała zapełniony szkoleniami, więc czym miałaby się martwić? Będą się widywać sporadycznie, a dzięki temu może wrócić tam gdzie czuła się najlepiej.
- Dlaczego to robisz?
- Wiesz, że jestem szczery, więc nie zaskoczy cię moja odpowiedź. Uważam, że dobrze znasz Wiśniowy Raj, a na pewno też poznałaś stałych klientów. Kiedy otworzymy w nowym wydaniu pensjonat, dobrze będzie jeżeli zostanie coś tam niezmiennego. Poza tym nie ukrywam, że chcę cię zaciągnąć do łóżka.
- W takim razie moja odpowiedź brzmi nie.
- Tak bardzo się siebie boisz? Obawiasz się, że nie będziesz zbyt silna, aby mi odmówić? Nie martw się nie dotknę cię, jeżeli sama się na do nie zgodzisz. Co się stało? – zapytał, odwracając się do tyłu, gdzie był utkwiony przerażony wzrok Sakury. W lokalu pojawił się wysoki przystojny blondyn, który swoją skórzaną kurtką wyróżniał się na tle mężczyzn ubranych w garnitury. Obejmował dłonią wysoką szczupła blondynkę ubraną w kusą srebrną sukienkę, która była uderzająco podobna do tej w której Sakura była ubrana na zrobionym zdjęciu pięć lat temu.
- Nie chcę, aby mnie widział. – kiedy się odwrócił w jej stronę, zaskoczyło go, że twarz Sakury znalazła się tak blisko. Czuł jej ciepły oddech na ustach, a wzrok zawiesił się na ściśniętych piersiach na które miał idealny widok, kiedy nachylała się w jego kierunku. Zauważył za Sakurą, że jakiś mężczyzna patrzy na jej zgrabny tyłeczek.
- Siadaj. – warknął, czując dziwną irytację.
- Ale...
- Pojedziesz ze mną? – teraz był pewien, że żadna odmowa nie wchodzi w grę. Daje jej szansę na pozytywną decyzję, ale jeżeli się nie zgodzi to jest wstanie zawlec ją siłą do samolotu.
- Tak, pojadę, ale
- Chodź. – wstał po wcześniejszym zostawieniu pieniędzy w karcie, a następnie podał jej dłoń. Uśmiechnął się, przejeżdżając dłońmi po jej biodrach. Była na tyle sparaliżowana i naelektryzowana jego bliskością, że nie zauważyła jak zatrzymuje się przy niej gwiazda rocka.
- Sasuke... – jęknęła widząc w jego oczach tą diaboliczną żądzę. Za nim zareagowała, przycisnął ją do siebie, całując w usta. Nie byli sami. Mieli świadków w postaci nieznanych jej bogaczy i swojego eks chłopaka. Sasuke położył jej dłoń na swoim pasie, co spowodowało, że sama do niego przylgnęła, pozwalając na pogłębienie pocałunku. Rozpływała się pod wpływem jego dotyku, już teraz wiedząc, że podjęła nie najlepszą decyzję zgadzając się na ten wyjazd. Przeczuwała, że może nie być jej tak łatwo odrzucać jego zaloty.
- Chodźmy stąd kochanie. – powiedział to z taką namiętnością, że gdy ktoś to usłyszał zapewne sam dopisywał sobie koniec tego żarliwego pocałunku.
- Sakura? – różowowłosa zagryzła dolną wargę, odwracając się tylko na chwile, aby spojrzeć w zaskoczone oczy chłopaka, który w jednej chwili tak bardzo ją zniszczył. Sasuke zacisnął dłoń na jej biodrze, co ją otrzeźwiło, gdy wychodzili z restauracji przy której teraz stali reporterzy. Widząc ich, spuściła głowę, gdyż zrobili parę zdjęć. Sasuke natychmiast pociągnął ją do swojego luksusowego sportowego samochodu.
- Sakura! – ponownie usłyszała swoje imię w ustach mężczyzny. Przyglądała mu się za szyby widząc jak biegnie w kierunku samochodu Sasuke, który odjechał z piskiem opon.
- Mówiłaś, że cię rzucił, ale wyglądał jak szczeniak gdy cię zobaczył. Świetnie. Będziemy pożywką dla mediów. Już i tak tyle bzdur o mnie piszą. Ciekawe co teraz wymyślą?
- O osobach, które nie są sławne też piszą? – Sasuke spojrzał na nią i w jednej chwili złość zamieniła się w niepohamowany śmiech.
- Oj Sakuro. Przede wszystkim piszą o niesamowicie bogatych kawalerach. Chociaż teraz może wyjść na to, że jesteś moją dziewczyną, którą odbiłem rockmenowi.
- O to się nie bój. Każdy dobrze wiedział, że mnie rzucił. Później gazety rozpisywały się o jego nowych kochankach.
- Bolało cię to?
- Właściwie tylko trochę. – uśmiechnęła się. – Dziękuję, że mnie stamtąd zabrałeś, ale nie musiałeś mnie całować. Jeżeli ktoś to źle zrozumie, to sam jesteś sobie winien.
- Całkowicie się z Tobą zgadzam.
- Gdzie jedziemy? – zapytała, spoglądając przez szybę samochodu na śmigający z zawrotną prędkością krajobraz.
- Do mojego domu.
- Dlaczego? – poczuła suchość w gardle.
- Jeszcze dzisiaj wylecimy.
- Ale ja muszę jechać do domu. Muszę się przebrać, zabrać jakieś ubrania. Powiadomić sąsiadkę, że wyjeżdżam.
- Już znalazłaś znajomą? -uśmiechnął się. – Nie jesteś takim outsiderem jak myślałem. Nie martw się mój asystent to załatwi. A o ubrania się nie martw to też załatwi. Jeżeli twoja szafa wypełniona jest ubraniami w typie tych w którym cię zobaczyłem w pensjonacie, to uwierz mi, że na Malediwach one są niepraktyczne. Temperatura jest tak wysoka, że zapragniesz chodzić nago. – uśmiechnął się, widząc jak na jej twarzy pojawia się dorodny rumieniec.

To wszystko toczyło się za szybko. Dopiero co zgodziła się wylecieć z tym niewyobrażalnie przystojnym mężczyzną, a już teraz w jego prywatnym samolocie zbliżali się do malowniczej wyspy.
Nie wiedziała kiedy sen spowił jej ciało, ale na pewno musiała spać długo. Cieszyła się z tego, gdyż dzięki temu ominęła ją rozmowa z Sasuke, a tego nadzwyczaj interesowało jej życie prywatne. Nie wiedziała jak wytrzyma ten tydzień jej fizyczna strona, gdyż ten mężczyzna sprawiał, że jej ciało reagowało całkiem inaczej niż by chciała. Co raz trudniej kontrolowała swoje pożądanie.
Oczywiście dla niego wszystko było takie proste. Są dorosłymi ludźmi i mogą iść do łóżka jeżeli czują wzajemne pożądanie. Zapewne to go łączyło z tymi wszystkimi kobietami, ale Sakura nie potrafiła iść do łóżka z mężczyzną z którym nic ją nie łączy. Fascynacja seksualna się nie liczy, chociaż na pewno jest ważna. Sakura jednak potrzebowała oparcia i zaangażowania emocjonalnego od mężczyzny. Sasuke był po prostu pierwszym mężczyzną, który wtargnął do jej życia i to przez to jej ciało tak reagowało.
- Spójrz. – złapał ją za rękę i pociągnął do siebie w kierunku okrągłego okna. Chciała zaprzeczyć kiedy posadził ją na kolanach, ale zaparło jej dech w piersiach widząc tą piękną błękitną wodę i zieloną wyspę. Uśmiechnęła się rozpromieniona, że przez tydzień będzie mogła spędzić czas w raju.
Sasuke przyglądał się jej anielskiej twarzy. Włosy miała w nieładzie i zapragnął zsunąć z spinki z jej włosów. Pragnął jej tak bardzo, że stawało się to coraz bardziej bolesne. Położył dłoń na jej udzie, a widząc jak zachwycona nie zwraca uwagi na jego postępowanie, pozwolił sobie na dużo więcej, gładząc jej nogi.
- Co ty robisz? – patrząc w jej rozszerzone źrenice, wiedział, że jej się to podoba. – Nie możemy się tak zachowywać. – wyrwała mu się, a następnie usiadła na swoim wcześniejszym miejscu, od razu odwracając wzrok.
- A jak mamy się zachowywać?
- Profesjonalnie. W końcu przyjechałam tu na szkolenie.
- Tak. – potwierdził z błyskiem w oku. Nie zabierał swoich pracowników na szkolenia, a już na pewno nie zapewniał im rajskich tygodniowych wakacji. Sakura nie był głupia i musiała wiedzieć tak samo jak on, że w końcu wyląduje z nim w łóżku.

Sakura była pełna podziwu już od samego progu, kiedy weszli do ekskluzywnego hotelu. Wyglądał bajecznie, w środku aż kipiało elegancją i luksusem. Od razu zrozumiała, że zwykły śmiertelnik nie ma co się tu pojawiać. W pewnej chwili sama nie wiedziała co tu robi. Pospieszający dotyk Sasuke na ramieniu jednak przywrócił ją na ziemie.
Personel jakby czekał na niego. Wszyscy witali się z nim po angielsku, a nawet nie którzy łamaną japońszczyzną próbowali się popisać. Sasuke jednak nie zwracał na nich uwagi. Skinął im głową, ale nie poświęcał żadnej uwagi, aby się na chwilę przy nich zatrzymać.
Ten mężczyzna jest naprawdę niebezpieczny. Poruszał się w tak władczy i arogancki sposób, jakby cały świat należał do niego. Kobiety nie potrafiły od niego oderwać zafascynowanego wzroku.
- Podoba ci się?
- Właściwie tak.
- Właściwie? A co tu niby może się nie podobać? Zamierzam w niedługim czasie przejąć ten hotel. A przejmuje tylko te które są doskonałe i przynoszą zyski. – powiedział, kiedy winda się zamknęła.
- Nie uważasz, że te hotele muszą pewnie wyglądać wszystkie tak samo.
- Jeżeli należą do tej samej sieci to chyba o to chodzi. Co jest? Powiedź mi to prosto w twarz. Martwisz się tym, że pensjonat też będzie tak ekskluzywny?
- Nie myślałam teraz o pensjonacie. – westchnęła – Chodzi mi bardziej o to, że każdy z twoich hoteli powinien się jednak czymś wyróżniać. Załóżmy w Paryżu idealnie by się sprawdził taki luksus, ale na Malediwach przynajmniej na recepcji oczekiwałabym czegoś w klimacie wyspy. – Sasuke przyjrzał się jej dokładnie. Te słowa były jakby wyciągnięte z ust jego matki. Jej zdaniem również, każdy hotel powinien czymś się wyróżniać.
- Czyli twoim zdaniem powinienem postawić w recepcji kobietę w bikini, a portier powinien nas przywitać w szortach i z tacą pełną drinków?
- Niekoniecznie o to mi chodziło. Zresztą nie znam się na tym. Zapomnij, że cokolwiek mówiłam.
- Nie powiedziałaś nic złego. Przeanalizuje to co mi powiedziałaś. – zaskoczył ją, ale i tak nie brała na poważnie by ten biznesmen w ogóle wziął na serio jej propozycję. – Zjemy coś, a później odpoczniemy. Widzę, że jesteś zmęczona po podróży. – skinęła głową, zastanawiając się jak daleko będą oddalone od siebie ich pokoje. Miała przeogromną nadzieję, że będą na różnych piętrach.

Po przepysznym lunchu niespodziewanie Sasuke ominął recepcję i ruszył do wyjścia. Przetwarzając ich rozmowę była święcie przekonana, że zabierze z recepcji klucze do pokojów.
- Sakura idziesz? – zniecierpliwienie w jego głosie przywróciło ją na ziemie. Szybko podreptała za nim. Będąc już na zewnątrz utkwiła wzrok w czarnym kabriolecie. Podeszła do niego widząc, że zaraz naprawdę może stracić cierpliwość.
- Czy to jest konieczne, abyśmy właśnie teraz musieli pojechać na przejażdżkę.
- Wsiadaj. – zrozumiała, że to rozkaz a nie prośba. Posłusznie wsunęła się do samochodu, które on zatrzasnął. Na szczęście samochód był bez dachu. Nie wytrzymałaby długo w zamkniętym pomieszczeniu już i tak na jej niekorzyść przemawiała bliskość Sasuke.
- Gdzie jedziemy?
- Do willi, którą wynająłem. – Sakura przetwarzała w głowie jego słowa jakby nie dokońca pewna czy mówi poważnie.
- Nie rozumiem.
- Czego nie rozumiesz? Jedziemy odpocząć w miejscu w którym przez tydzień będziemy mieszkać. Nie martw się. Nie będziemy sami. Kucharka i gosposia będą naszymi przyzwoitkami.
- Czy to konieczne. Myślałam, że będziemy przebywać w hotelu.
- To źle myślałaś. Nie wynajmuje apartamentu w hotelu, który chcę kupić. Spędziłem jedną noc, aby przekonać się, że jest wart tego abym go kupić i to wystarczy. Teraz daje czas do namysłu właścicielowi. Nie chcę, aby pomyślał, że może wpłynąć jeszcze na cenę. Zaoferowałem mu i tak dużo, jednak niektórzy ludzie są naprawdę pazerni. Jeżeli widzą, że na czymś mi zależy próbują podbijać cenę.
- Dlaczego mi się wydaję, że i tak zyskujesz to co chcesz na swoich warunkach? – zaśmiał się, a jej serce ścisnęło się w pod wpływem bębniącego w jej uszach dźwięku. Jeżeli tak niewyobrażalnie przystojny mężczyzna może być jeszcze przystojniejszy to właśnie była tego świadkiem.
- A mi się wydaję, że już poznajesz moją biznesową stronę.
- A jest jeszcze jakaś inna? – wyraźnie zadrwiła, co Sasuke w ogóle nie uraziło, zwłaszcza gdy potrafił wprowadzić ją w tak duże zawstydzenie.
- Namiętny kochanek.
- Zostańmy przy tej pierwszej. – nabrała powietrza z wyraźnym trudem. – Poza tym przynajmniej ja wolałabym spędzić czas w hotelu. Przecież i tak na szkolenie będę musiała tam jechać.
- Chyba mnie nie zrozumiałaś. Nie mówiłem, że szkolenie będziesz miała w hotelu. Powiedziałem, że jest tutaj hotel, który chcę kupić, ale szkolenie zamierzam sam przeprowadzić. Kto mógłby zrobić to lepiej?
- Żartujesz?
- Nie żartuję Sakuro. I przestań wlepiać we mnie to swoje pociągające spojrzenie, bo nie ręczę za siebie. – Kiedy przyspieszył, zaciskając dłoń na kierownicy Sakura zrozumiała, że wcale nie żartował.

Nie zamierzała go bardziej drażnić, dlatego przyswoiła myśl, że będzie musiała spędzić w jego towarzystwie tydzień. Może nie będzie tak źle jak sobie wyobrażała. W końcu Sasuke do niczego jej nie zmusi. Sama też nie zamierzała mu ulec, a przynajmniej tak jeszcze myślała w pensjonacie, wierząc w to, że już nigdy się nie spotkają.
Willa okazała się tak samo luksusowa, ale w niej odnajdywała ślady pięknej wyspy. Cudowny taras wypełniony zielenią i egzotycznymi różnobarwnymi kwiatami od razu skradł jej serce. Zapragnęła usiąść w jednym z białych leżaków i rozkoszować się promieniami słońca. Wiedziała jednak, że takie zachowanie nie wchodzi w grę. Przyjechała tu, aby poszerzyć swoją wiedzę i kompetencję. Nie może się relaksować!
Mimo to, kiedy spoglądała przez taras na rozciągający się Ocean Indyjski zaparło jej dech w piersiach. Pragnęła schodkami zbiec i przynajmniej zamoczyć stopy. To wręcz kara dla niej, że w tak cudownym miejscu ma pracować nie korzystając z uroków wyspy. Z drugiej strony była niezmiernie wdzięczna Sasuke, że ją tu zabrał. Nie musiała się martwić tym, że Yoshi ją znajdzie. Nie chciała się z nim widzieć. Bała się, że zamierza jeszcze bardziej jej na zdać, a tego by nie wytrzymała. Już i tak przytłoczył ją na tyle lat. To przez niego zamknęła się w opancerzonej skorupie i naprawdę chociaż się starała nie wierzyła w to, żeby komplementy Sasuke były prawdziwe.
Pokój jaki Sakurze wskazała przemiła starsza kobieta ubrana w pomarańczową spódnice do kolan i zieloną bluzkę był niesamowity. Był przytulny i ładnie umeblowany. Kobieta która ubrała się w tak żywe i nie pasujące do siebie ubrania zasypywała ją opowiadaniami o wyspie. Mieszkała tu całe życie. Sakura która miała dryg do języków potrafiła bardzo dobrze komunikować się w języku angielskim. Pani Marika z tego właśnie powodu z pokojówki przeniosła ją na recepcję. Zawsze jej mówiła, że goście bardzo ją lubią, Sakura cieszyła się z tego. Była sympatyczna i życzliwa dla gości, nigdy nie pokazywała przy nich smutku, ani innych sprzecznych uczuć, które zaczęły nią targać po tym, gdy Yoshi z nią zerwał.
- Dostarczono dzisiaj z rana zakupy. Pozwoliłam sobie włożyć ją do szafy. Chodzi o ubrania. – dodała kobieta, widząc zaskoczenie malujące się na twarzy Sakury.
- Dziękuje. – odparła niepewnie, a w jej głowie zrodziła się obawa, że starsza pani może źle zrozumieć jej relację z Sasuke.
- Pan Uchiha mówi, że już jedliście, ale może chcę pani coś zjeść lub napić się czegoś?
- Nie dziękuje. Odpocznę.
- Dobrze. W takim razie pójdę przygotować kolację. – pożegnała ją z uśmiechem, a Sakura od razu podbiegła do szafy, gdzie przede wszystkim znalazła idealne sukienki na ten upał. Do tego stroje kąpielowe, kapelusze i sandałki. Po co jej to wszystko? Kostiumów zapewne i tak nie będzie mogła ubrać, chociaż...spojrzała na plażę i była pewna, że nocą będzie równie przyjemnie. Sasuke wcale nie musiałby wiedzieć o jej nocnych espadach.
Nie miała siły na prysznic i dalsze oględziny, dlatego od razu rzuciła się na łóżko Było jej tak wygodnie, że nawet nie wiedziała, kiedy pogrążyła się we śnie.

- Sakura. – Uchylił delikatnie drzwi do jej pokoju, kiedy nie odpowiadała na jego pukanie. Chciał z nią jeszcze porozmawiać na temat ich rozkładu dnia za nim pójdą odpocząć. Pani Adrianna powiedziała mu, że Sakura jest już w swoim pokoju, dlatego od razu do niej poszedł. Potrafiła dogadać się z kobietą, a to oznaczało, że znała język. Chciał dowiedzieć się czy podobają się jej ubrania, które asystent kupił i przekazać jej informację od sąsiadki, która pozwoliła zatrzymać Sakurze swoją sukienkę i życzyła jej udanych wakacji.
Podszedł do łóżka na którym kobieta spała jak suseł. Nie przebrała się i nadal miała spięte włosy. Jego serce zamarło na ten widok. Wyglądała tak spokojnie i naturalnie, że zaczął kierować nim dziwny instynkt. Czy to troska? Usiadł na skraju łóżka, przesuwając dłonią po jej ramieniu. Musiał ją mieć w łóżku. Tak bardzo chciał się z nią kochać, że jedynym wyjściem w którym poczuje spokój będzie zaspokojenie pożądania. Później na pewno wszystko się unormuje i obydwoje będą mogli iść swoją drogą. Sakura zajmie się pensjonatem, a on wróci do swojego życia. Na pewno nie unikną spotkań w przyszłości, ale to co wydarzy się na Malediwach będzie tematem zamkniętym i nie będą tego łączyć z pracą.
Nigdy nie łączył życia prywatnego z pracą. Od swoich pracowników oczekiwał profesjonalizmu i nie akceptował związków w pracy. Każdy pracownik znał tą złotą zasadę. Sakura jednak na razie nie należała do grona jego pracowników, więc mógł z nią uściślić znajomość.
Przyjemny zapach jej ciała doleciał do jego nozdrzy, kiedy nachylił się nad nią i rozpiął klamrę przytrzymującą jej włosy. Mruknęła rozkosznie najwyraźniej z pieszczoty, którą Sasuke zafundował jej, kiedy przeczesał jej długie, gęste różowe włosy. Naprawdę były długie. Miał ochotę...
Szybko wstał, oddychając głęboko, po czym opuścił jej pokój nawet na nią nie patrząc. Seks z nią będzie na pewno wyjątkowy, ale to będzie tylko seks!

Nie wiedziała ile tak spała, ale kiedy otworzyła oczy nadal było jasno. Wzięła prysznic, chociaż z początku kusiła ją kąpiel w wannie pełnej piany. Wiedziała jednak, że nie może przyzwyczajać się do takich luksusów, gdyż później trudno będzie się jej z tym rozstawać. Ubrała zieloną sukienkę za uda, a następnie związała włosy w kucyk. Była zaskoczona, że obudziła się w rozpuszczonych włosach, a klamra leżała na szufladzie. Wyglądało na to, że ktoś tu był. Najwyraźniej gosposia chciała zawołać ją na kolację.
Otworzyła drzwi i od razu natrafiła na przemiłą gospodynie. Musiała się przebrać, gdyż teraz prezentowała się w kwiatowej sukience.
- Chciałam Panią obudzić. Musiała być Pani bardzo wykończona podróżą.
- A która godzina? Jest jeszcze jasno.
- Sakuro mamy nowy dzień. Tyle godzin spędziłem bez twojego towarzystwa, Ogromna strata. – głos Sasuke starł jej z ust uśmiech. Naprawdę był nowy dzień? Rzeczywiście musiała być skonana, że tak długo spała. – Widzę Pani Adrianno, że udało się Pani zbudzić śpiocha.
- Och, Pani Sakura sama wstała. Śniadanie już na państwa czeka. – uśmiechnęła się, odchodząc.
- Przepraszam, która godzina?
- Jest po dziewiątej. Wiele nie straciłaś. Ja stałem już o siódmej.
- Ja też zazwyczaj wstaję wcześniej, ale chyba rzeczywiście lot mi nie posłużył. Pewnie jadłeś już śniadanie.
- Wypiłem kawę. Ze śniadaniem czekałem na ciebie.
- Och, trzeba było zjeść beze mnie.
- Wolę jeść w miłym towarzystwie. – złapał ją za dłoń i pociągnął w stronę schodów. – Jak ci się spało?
- Dobrze. – wyrwała swoją dłoń z jego uścisku krocząc równo z nim do jadalni.
Zjedli pyszne syte śniadanie, a następnie wybrali się do gabinetu Sasuke, gdzie o dziwo podszedł bardzo profesjonalnie do jej szkolenia. Był stanowczy i wymagał od niej pełnego skupienia, kiedy mówił o tajnikach zarządzania hotelem. Słuchała go jak zaklęta nie będąc wstanie oderwać od niego oczu. Kipiał taką męskością, że z trudem potrafiła się skupić na szkoleniu.
- Sakuro słuchasz mnie? – jego zniecierpliwiony głos, dał jej do zrozumienia, że naprawdę musiała zachować się jak idiotka, jeżeli i on spostrzegł, że to nie szkolenie ją interesuję, ale on w samej swojej osobie.
- Tak.
- To powiedź o czym mówiłem?
- O... – odetchnęła z ulgą, kiedy jego telefon zaczął dzwonić. Nie wyglądał jakby chciał odebrać, ale kiedy spojrzał na wyświetlacz, odebrał.
- Hiro, co jest tak ważne, że przeszkadzasz mi w urlopie? Gdyby nie fakt, że ja też użyłem nie raz tej podłej sztuczki, to bym nie odebrał. Nie rozumiem. Słucham? Czekaj chwilę. Sakura muszę cię na chwilę przeprosić.
- Oczywiście. – zrozumiała aluzje i od razu wyszła z jego gabinetu.

- Teraz jeszcze raz powiedź o co chodzi. Kontaktował się z Tobą asystent Smitha. W jakiej sprawie? 

- Sam byłem zaskoczony, ale asystent Pana Smitha powiedział, że chcę się z Tobą spotkać. Podobno leci już na Malediwy i ma zamiar spotkać się z tobą w poniedziałek.
- Kompletnie tego nie rozumiem.
– usiadł przed dębowym biurkiem. – Tyle razy proponowałem mu biznesowe spotkanie, więc nie rozumiem dlaczego teraz. Jasno mi powiedział, że nigdy nie sprzeda mi swojej sieci hoteli, więc nie widzę innego powodu do spotkania.
- Wydaję mi się Sasuke, że mogło wpłynąć na niego pewne wydarzenie. Sam byłem zaskoczony.
- Nie rozumiem.
- Nie wiedziałem, że masz dziewczynę. Taką dziewczynę na stałe.
- Co? Ach rozumiem. Gazety zaczęły już donosić o tym, że byłem w restauracji z kobietą?
- Przyznam, że inaczej to zostało zinterpretowane. Wejdź sobie na internetową stronę Gazety JapanCity.
– wolał, aby sam mu o tym powiedział i nie pogrywał z nim, ale rzeczywiście, gdy tylko otworzył stronę na pierwszy gorący temat znalazł się on przytrzymujący w objęciach Sakurę, którą mocno całował. Kolejne zdjęcie przedstawiało, jak trzyma ją w talii i wyprowadza z restauracji. Sakura z bukietem róż w jego objęcia z zarumienionymi policzkami wyglądała niesamowicie ponętnie. Nie raz widywany był w towarzystwie pięknych kobiet, ale nigdy żaden nagłówek nie był bardziej absurdalny.

ZAGORZAŁY KAWALER W KOŃCU SIĘ USTATKUJE!
Jak podaje nasz informator wczorajszego dnia biznesmen Sasuke Uchiha pojawił się w ekskluzywnej restauracji Pierrot w towarzystwie pięknej różowowłosej kobiety. Świadek zdarzenia poinformował, że podczas rozmowy, kobieta nachyliła się uradowana nad mężczyzną, a następnie wstali i zaczęli się całować na środku sali.
– To musiały być oświadczyny. – zacytowano wypowiedź naocznego świadka.
Osoba z personalu poświadcza, że Sasuke Uchiha nigdy nie zabrał kobiety do ich restauracji.
– To miejsce spotkań Pana Uchihy.
Kobieta musi być naprawdę wyjątkowa jeżeli usidliła tego przystojnego multimilionera.

Zaraz jednak zauważył drugi najgorętszy temat i westchnął.

Tożsamość narzeczonej najgorętszego biznesmena odkryta!

Piękność u boku multimilionera to Sakura Haruno była dziewczyna wokalisty RockStory. O ile dobrze wiadomo Sakura została porzucona przez znakomitego gwiazdora, który przebiera w kobietach jak w rękawiczkach. Teraz w ramionach biznesmena wzbudziła zazdrość w kochliwym rockmenie? Co wyniknie z tego trójkąta?

Sasuke spojrzał na zdjęcie wybiegającego z lokalu gwiazdora w momencie, kiedy oni wsiadali do samochodu. Świetnie! Jeszcze tego mu brakowało. Chciał się z nią tylko przespać, a teraz wyszło na to, że są narzeczeństwem. Totalna masakra.
- Sasuke jesteś tam?
- Tak jestem. No cóż. Popiszą i zapomną.
- Widzisz, ale asystent przekazał mi, że Smith chce się spotkać z Tobą i narzeczoną. To jest ich warunek.
– a więc o to chodzi. Poczuł jeszcze większą złość, ponieważ nie wiedział co w tej sytuacji ma począć. Przecież Sakura nie jest jego narzeczoną, ale z drugiej strony czy nie dałoby się tego w łagodny sposób załatwić? Brzydził się kłamstwem, ale był wstanie nagiąć się i użyć jednego małego kłamstewka do uzyskania swojego celu. Odkąd przejął fotel prezesa nieustannie skupywał hotele w których widział potencjał. Sieć hoteli Smith, która rozciągała się nie tylko na Azjatyckim kontynencie, ale przede wszystkim w Ameryce skąd pochodził Smith była jego wyzwaniem od początku. Miał niesamowitego smaka na te hotele, gdyż była to największa konkurencja dla sieci hoteli Uchiha. Zdobywając te hotele byłby gigantem nie do przebicia. Jack Smith nie posiadał spadkobiercy. Sasuke słyszał o tym jak wiele lat z żoną starali się o dziecko. Kiedy w końcu narodził im się syn byli podobno wniebowzięci. Pięć lat temu jednak jedyny spadkobierca zginął w nielegalnych wyścigach na Tokijskich przedmieściach. Rok później zmarła jego żona, co dodatkowo dobiło mężczyznę. Dwa lata temu Sasuke złożył mężczyźnie propozycję kupna hoteli, jednak ten stanowczo mu odmówił. Sasuke jednak ze swoich źródeł wiedział, że Smith chce sprzedać swoje hotele. Nie pojmował tylko dlaczego nie przyjmował jego oferty. Oficjalnie wydał oświadczenie, że po śmierci zamierza cały swój majątek przekazać na cele charytatywne, a hotele sprzedać jeszcze za życia. Sasuke nie sądził by ktokolwiek złożył lepszą ofertę niż on. Teraz poczuł światełko w tunelu i nie zamierzał poddać się bez walki. Sieć hoteli Smith dołączy do Uchihów.
- Przekaż, że zgadzam się na spotkanie i będę ze swoją narzeczoną.
- Nie mogę uwierzyć, że masz narzeczoną. – parsknął.
- Ja też. 

Adrianna powiedziała mu, że Sakura poszła na taras. Nie dziwił się. Rozmowa z asystentem przeciągnęła się prawie do godziny, kiedy zalecał mu jak ma przygotować spotkanie i co ma przekazać drugiej stronie.
- Sakura? – uśmiechnął się z rozbawieniem, widząc jak leży na białym leżaku z zamkniętymi oczami. Obok niej na wiklinowym stoliku stała do połowy pusta długa szklanka z lemoniadą i zeszyt w którym notowała co jej mówi. Spojrzał na zapisane słowa schludnym pismem i uśmiechnął się. Zanotowała nie wiele, a właściwie tylko to co powiedział na początku. Nie był narcyzem, ale wiedział jak działa na kobiety i miał pewność, że na Sakure działa w ten sam sposób. Zjechał wzrokiem po jej zgrabnych nogach w miejsce, gdzie sukienka podsunęła się na tyle wysoko, że mógł dostrzec jej białe majtki. Nigdy nie był wodzony na takie pokuszenie. Ukucnął przy niej, nachylając się ustami nad jej twarzą, ale kiedy miał ją pocałować otworzyła oczy i zaskoczona widząc go tak blisko sama podniosła głowę bliżej.
- Przepraszam. – jęknęła odsuwając się, kiedy ich usta zderzyły się zaledwie na chwilę. Sakura źle to zrozumiała, co Sasuke jeszcze bardziej zirytowało.
- To ja przepraszam. – jęknął i za nim zdążyła zapytać za co, przyciągnął ją całując żarliwie i pospiesznie. Przyjemne ciepło rozlało się po jej ciele, kiedy przygarnął ją do siebie, chcąc pogłębić pocałunek. Nie potrafiła mu się przeciwstawić było jej tak dobrze, że z rozkoszą rozchyliła usta i zawiesiła swoje dłonie na jego szyi, chcąc go poczuć jeszcze bliżej. Naparł na nią tak, że ponownie ułożyła się na wygodnym leżaku z przyjemnym ciężarem jego ciała na sobie. Był taki silny i ciężki. Cała drżała pod wpływem jego śmiałego dotyku.
- Panie Uchiha obiad jest już... przepraszam. – słowa które jak przez mgłę do niej dotarły podziałały by odepchnąć od siebie Sasuke, który najwyraźniej w ogóle nie przejął się tym, że zostali przyłapani przez gospodynie. Chociaż jej słaby ruch ledwie odsunął ją od Sasuke wystarczyło jej, aby zrozumiała jakie głupstwo popełniła. Oczy Sasuke płonęły czymś czego nie potrafiła nawet nazwać.
- Pójdę pierwsza. – jęknęła, ubierając japonki i wychodząc. Nie zatrzymał jej. Nic nie powiedział i była mu niesamowicie wdzięczna.

Jeszcze chwila, a zapewne wziąłby ją tu na tarasie nie przejmując się tym, że ktoś mógłby ich przyłapać. Boże, ta kobieta rozpalała każdy kawałek jego ciała. Nie ucieknie mu.
Wszedł do jadalni, spoglądając jak Sakura duszkiem wypija szklankę wody, a następnie napełnia ponownie szklankę nie zwracając na niego żadnej uwagi. Nie był przyzwyczajony do takiej reakcji kobiet na jego osoby. Zawsze zabiegały, aby na nie spojrzał, a ta jakby uciekała przed nim, chociaż jeszcze przed chwilą dała mu skrupulatnie znać, że ma ochotę posunąć się jeszcze dalej. Była zarumieniona, a jej nabrzmiałe od pocałunku usta tak bardzo go kusiły, że ledwo ze spokojem zasiadł na krześle naprzeciw. Zarzucił na kolana serwetkę, a następnie spojrzał na wyśmienity posiłek. Tyle, że w tym momencie jego głód wcale nie dotyczył jedzenia.
- Smacznego. – odparł, przyglądając się jak bawi się widelcem w jedzeniu. Najwyraźniej ją również opuścił apetyt. – Musimy porozmawiać.
- Teraz?
- Tak. W końcu i tak nie jesteśmy głodni. Może w trakcie nadejdzie nam ochota na te pyszności. – napił się wina o którym gosposia również nie zapomniała, a następnie z uznaniem spostrzegł, że Sakura robi to samo. – Muszę cię prosić o pewną przysługę?
- Mnie? O przysługę? – zapytała, czując jak oblewa ją zimny pot. Czy zamierzał zaraz rzucić jej tekstem, że chciałby, aby pomogła mu poradzić sobie z tym podnieceniem, które tak dobrze wyczuła, gdy leżał na niej na tarasie? To byłoby absurdalne.
- Nie zrozum mnie źle, ale muszę cie prosić o to, abyś została moją narzeczoną. – spojrzał na jej zaskoczoną twarz. Zamierzał sprawę postawić jasno i nie bawić się w owijanie w bawełnę – Gazety zaczęły właśnie tak przedstawiać wczorajsze zajście. Uznano, że wczoraj się oświadczyłem.
- Jak mogli tak pomyśleć? Przecież ja do ciebie w ogóle nie pasuje. – potarła czoło, a Sasuke po raz kolejny został zaskoczony jej niską samooceną.
- Przeczytaj sobie później w internecie co o nas piszą. Teraz jednak musisz mi odpowiedzieć czy zgodzisz się zostać moją narzeczoną na czas pobytu na Malediwach.
- Ale po co? Powinieneś jak najszybciej to sprostować?
- Martwisz się tym, że mogłoby ci to utrudnić powrót do tego gwiazdorka? – zakpił.
- Nawet o tym nie pomyślałam. Po prostu nie rozumiem, dlaczego mamy brnąć w te kłamstwa.
- Od dwóch lat staram się o przejęcie sieci hoteli Smith. Właściciel jednak nieustannie mnie zbywa. Powiedział, że mi ich nie sprzeda i nie zamierzał się ze mną spotkać. Dzisiaj jednak jego asystent zatelefonował i poinformował, że Smith chce się ze mną spotkać. Ze mną i z moją narzeczoną. Sądzę, że właśnie to skusiło go, aby dać mi jeszcze jedną szansę. Nie wiem dlaczego, ale nie mogę z tego tak po prostu zrezygnować nawet jeżeli to kłamstwo. Czuję się jakbym miał na wyciągnięcie ręki to co wyniesie Imperium Uchiha na sam szczyt.
- Jesteś obrzydliwie bogaty, a nadal pragniesz więcej. Nie rozumiem takich ludzi.
- I wcale ci się nie dziwie. Nie mam innego celu w życiu niż zdobywanie pieniędzy, a jestem w tym całkiem dobry.
- A myślałeś w ogóle o dziedzicu? Wydaję mi się, że lepiej będzie jeżeli znajdziesz prawdziwą narzeczoną i pomyślisz o planowaniu rodziny.
- Nikt cię nie prosił o rady. – warknął wściekły. Nie zamierzał słuchać pouczającej gadki od paniusi, która tak samo jak on ma małe pojęcie o związkach. Kobiety w jego otoczeniu nie były warte zaufania. Były dobrą rozrywką, nie zamierzał się jednak z żadną wiązać. A dziecko nie było żadnym problemem. Zawsze może użyć tych niekonwencjonalnych sposobów, aby zdobyć dziedzica. Uważał, że byłby dobrym ojcem. Miał wiele do zaoferowania. Opiekunka, którą on miał w dzieciństwie na pewno również poświęciłaby wiele ciepła jego przyszłemu potomkowi. Nie miał zamiaru się użerać z jakąś głupią kobietą, która będzie roztrwaniać jego majątek. – Sowicie ci to wynagrodzę.
- Tu nie chodzi o pieniądze a postępowanie zgodnie z moralnością. To nie jest małe kłamstewko, którym można raczyć mamę, gdy jadło się słodycze przed obiadem. Prosisz mnie o zbyt wiele. Nie zagram twojej narzeczonej. – chciała wstać, ale kiedy zrobiła tylko mały ruch rozkazał jej, aby siedziała i go słuchała. Nadal była pod wielkim wrażeniem jak jego władcza aura działa na nią. Nie potrafiła mu się sprzeciwić. Ten niebezpieczny błysk w jego oczach przerażał ją, ale też i fascynował.
- Jack Smith to już stary człowiek. Nie mam pojęcia dlaczego tak bardzo chce mnie widzieć z narzeczoną, ale nawet jeżeli nie chodzi o odsprzedanie mi hoteli to planuje nie zawieść tego staruszka. On nie ma już nikogo, może nawet być tak, że we mnie widzi swojego syna.
- Nie możesz tak robić Sasuke. Nie wywołuj we mnie współczucia.
- Już się zgodziłem. – uciął, kiedy widział jak zamierzała podzielić się z nim kolejną złotą myślą. Nie mógł słuchać tych bzdur. Za odpowiednią cenę i ją przekupi.
- Jesteś naprawdę bezwzględny. Jak mogłeś podjąć za mnie decyzję?
- Wystarczy, że ładnie się ubierzesz i będziesz siedzieć u mojego boku. Tyle wystarczy. Ja będę rozmawiać z Jack'iem od ciebie oczekuję, że będziesz się jedynie uśmiechać.
- Założę się, że tego oczekiwałeś od kobiet z którymi się spotykasz, ale nie będę tańczyć jak mi zagrasz. – odrzuciła serwetkę, a następnie nie zrażona jego wściekłym tonem, aby się zatrzymała ruszyła szybko po schodach do pokoju. Czuła się jak zwierzyna uciekająca przed łowcą. Za nim zdążyła zamknąć drzwi, Sasuke wparował do środka, przygniatając ja własnym ciałem do ściany.
- Kręci cię ta zabawa? Lubisz udawać niedostępną. – wściekłość mieszająca się z pożądaniem przysłaniała mu oczy, kiedy mocnym pocałunkiem zmiażdżył jej usta.
- Puść mnie. – oddychała szybko, a jej ciało drżało z podniecenia całkowicie zaprzeczając słowom.
- Wcale tak nie myślisz. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, którzy mają prawo na przyjemność bez zobowiązań. To co stanie się przez ten tydzień zostanie na tej wyspie – nachylił się nad jej uchem, wsuwając dłoń pod jej sukienkę. – Chcesz, abym doprowadził cię do szaleństwa. Chcesz poczuć moje usta i dłonie w każdym zakamarku swojego słodkiego ciałka. To twój dobry dzień Sakura, sam również mam na to wielką ochotę. – nie mogła na to pozwolić. Nie chciała zaliczać się do jego imponującej kolekcji zaliczonych kobiet.
- Zgadzam się. Będę udawać twoją narzeczoną. – wyjąkała, zaciskając mocno uda, kiedy jego dłoń znalazła się niebezpiecznie blisko jej intymnej części ciała, która mogła zdradzić jej podniecenie bardziej niż przyspieszony rytm serca. – Proszę puść.
- Dobrze moja droga narzeczono. – uśmiechnął się zwycięsko, całując przelotnie jej usta. Odetchnęła po raz kolejny z ulgą, kiedy opuścił jej pokój. Musi wziąć prysznic! Musi wziąć jak najszybciej zimny prysznic!

Kolejny dzień minął w zaskakującym spokoju. Sasuke nie miał dla niej wiele czasu, ponieważ temat związany z hotelami Smith skutecznie zabierał mu czas. Z jednej strony była zawiedziona, że ich szkolenie trwało tak krótko z drugiej czuła spokój, że nie jest wystawiana na pokuszenie. Mogła robić co chce. Sasuke dał jej nawet laptop i dzięki temu spędziła godzinę na tarasie wpajając sobie niektóre techniki biznesu. Sasuke chyba każdą miał we krwi, zwłaszcza manipulacje.
Promienie słońca i widok na może skutecznie odciągały jej uwagę od laptopa. Zbliżała się szesnasta. Na tej pięknej wyspie wydawało się, że słońce nigdy nie zachodzi. Nie miała pojęcia czy Sasuke zje z nią kolację, gdyż obiad przyniesiono mu specjalnie do biura. Zastanawiała się czy naprawdę nie mógł ani na chwilę oderwać się od pracy czy też uznał, że rzeczywiście nie ma o co się starać. Czuła się okropnie czując rozczarowanie, ale przecież co ona sobie wyobrażała. Zapewne i tak nikt nie wierzy w to, że jest jego narzeczoną. Tylko idiota mógłby w to uwierzyć.
- Masz ochotę popływać? – spojrzała na niego i prawie zachłysnęła się wdychanym powietrzem, kiedy dostrzegła go stojącego jedynie w szortach i okularach słonecznych. Wyglądał niesamowicie. Wyglądał jak grecki bóg, który zaszczycił ją swoją obecnością. Ten seksowny uśmiech jedynie świadczył o tym jaki to grzeszny mężczyzna. Szybko wstała z trudem odsuwając wzrok z jego umięśnionego ciała.
- Nie mam ochoty. Może wieczorem. – powinna ugryźć się w język, ponieważ Sasuke zrozumiał to opacznie. Jego seksowny uśmiech jeszcze bardziej zapierał jej dech w piersiach.
- Na pewno się dołączę. – zlustrował ją wzrokiem, a następnie ruszył do morza. Z zazdrością i zachwytem obserwowała jak porusza się się władczo po piasku. Obserwowała go przez chwilę jak pływa, uznając że to naprawdę przyjemne zajęcie, ale kiedy przyłapał ją na tym i pomachał jej, spłoszona uciekła do środka.

- Do zobaczenie tato. Spotkamy się jak będę w Nowym Yorku. – rozłączył się, patrząc na drzwi, które się uchyliły. Rodzice również dowiedzieli się o jego „narzeczonej"
i chociaż z początku zamierzał zaprzeczyć plotkom to nie potrafił słysząc uradowany głos matki w słuchawce. Chciała jak najszybciej poznać wybrankę syna, a Sasuke z kłamstwami zabrnął jeszcze dalej. Jako bezwzględny biznesmen nie miał jeszcze do czynienia z tak trudną sytuacją. Mógł nie kłamać, ale w pewnym momencie uświadomił sobie, że myśl o tym, że Sakura jest jego narzeczoną wcale mu nie przeszkadzała. Uwielbiał wyzwania, a ona niewątpliwie nim była.
Teraz kiedy spoglądał na jej zawstydzoną twarz, poczuł ochotę wycałować każdy fragment jej pięknej buźki.
- Przeszkadzam ci?
- Nie. Wejdź. – zamknęła za sobą drzwi i zajęła fotel naprzeciw niego. Przyjrzał się jej. Wyglądała tak niewinnie w kwiecistej sukience, a ta niewinność była niesamowicie pociągająca. – Rozmawiałem z rodzicami. Są właśnie we Włoszech.
- Wakacje?
- Tak jakby. Od dwóch lat są w ciągłej podróży. Chcą zwiedzić każdy zakątek na ziemi. Do Włoch jednak często wracają. Moja matka kocha Wenecję, a w porze zimowej i mój tata potrafi tam przetrwać. – uśmiechnęła się, rozumiejąc o co mu chodzi. Wiele się naczytała, że Wenecja w lato nie należy do najbardziej pachnących miejsc, a jednak nadal uważana jest za bardzo romantyczne miejsce. – Jak udały się zakupy?
- Z tym właśnie przychodzę. Jest mi strasznie niezręcznie. Zrobiłeś to specjalnie, prawda?
- Nie rozumiem.
- Dlaczego na żadnej sukni nie było metek? Pani Adrianna...
- Tak wiem, dzwoniła do mnie i mówiła, że ledwo wcisnęła ci suknie. – przerwał jej, nie mogąc zrozumieć zachowania kobiety. Miał nadzieję, że tak jak u reszty kobiet zakupy sprawiają jej przyjemność. Ta jednak we wszystkim odstawała od znanych mu kobiet i coraz bardziej mu tym imponowała.
- Oddam ci wszystko. Nie mogę przyjąć czegoś tak pięknego.
- Czyli ci się podoba? Świetnie. W czym więc widzisz problem?
- Nie mogę tego przyjąć. Oddam ci pieniądze co do ostatniego yena.
- Dobrze. Rozłoże ci to na raty.
- Raty? – uśmiechnął się widząc jej zaskoczoną minę. Spojrzał na konto, gdzie widniała pokaźna sumka, która została uiszczona z jego karty, którą dał gosposi. Jak dla niego nie było to wiele, ale dla tej kobiety zapewne to fortuna, ale za suknie od znanych projektantów płaci się krocie.
- Umówmy się po sto dolarów na siedemdziesiąt miesięcy.
- Chcesz powiedzieć, że suknia i para butów kosztowała siedem tysięcy dolarów. – obliczyły to po raz kolejny w głowie i nie mogła w to uwierzyć. – Przecież to tylko kawałek szmaty.
- Każdy projektant by cię teraz pożarł żywcem, a już zwłaszcza projektantka sukni, którą wybrałaś. Założę się, że jest to bardzo drogi materiał, a poza tym jeżeli ci się podoba to jest wart swojej ceny.
- Będę musiała to oddać. – jęknęła sparaliżowana nadal tą ogromną sumą.
- Rób co chcesz. – odparł podirytowany. – Naprawdę zaczynasz być denerwująca. Mogłabyś to przyjąć i nie robić żadnego problemu? Przeze mnie musisz iść na tą kolację, dlatego też chciałbym, abyś zatrzymała suknie, ale zrobisz z nią co tylko zechcesz. – widząc jego minę, Sakurze zrobiło się głupio. Przecież to tylko prezent. Drogi, ale w końcu nic się niestanie jeżeli go przyjmie.
- Dziękuje. – wstała, ale zaraz wróciła na miejsce, co sprawiło, że Sasuke jeszcze natarczywiej na nią spogląda. – Dzisiaj jest ta kolacja, a ja naprawdę nic o tobie nie wiem.
- A co chcesz wiedzieć? Jack nie będzie zajmować sobie głowy jakimiś bzdetami. Nie martw się nie zapyta cię jaki kolor lubię. – odparł z wyraźną kpiną, ale wcale jej to nie zraziło.
- A jaki kolor lubisz?
- Naprawdę cię to interesuje.? – zapytał zdumiony. Kobiety najczęściej interesuje oprócz aparycji mężczyzny, konto bankowe.
- Tak, ja lubię kolor biały i czerwony.
- Niewinna i namiętna, pasuje mi do ciebie. Ja lubię czarny. Ostatnio polubiłem nawet zielony i różowy. Wiem, że to mało męskie, ale jeżeli chodzi o kobietę to zapewne zostanę zrozumiany.
Najbliższą godzinę spędzili na bliższym poznawaniu się, z czego Sasuke jak i zarówno Sakura uznali za naprawdę miło spędzony czas.
- Wiesz, że nie unikniesz mojego dotyku. Jeżeli cię pocałuje mam nadzieję, że mnie nie odepchniesz.
- Oczywiście, że nie, ale mam nadzieję, że nie będziemy do tego zmuszeni . – uśmiechnął się krzywo nie odrywając od niej spojrzenia. Chyba prościej by było, gdyby była tak jak inne kobiety, które chętnie wskoczyłyby mu do łóżka bez żadnych podchodów. Z drugiej strony właśnie to było tak bardzo intrygujące.
- Umówię cię z fryzjerem i...chyba, że nie chcesz. – dokończył widząc jak zaprzecza dłońmi.
- Poradzę sobie. O której mam być gotowa?
- O dziewiętnastej.

***
Pani Adrianna pomogła jej z zaczesaniem włosów w eleganckiego koka. Piękna czerwona suknie z wycięciami po bokach idealnie podkreślała jej walory i delikatną opaleniznę, której nabrała przez te parę dni wylegiwania się na tarasie. Makijaż był bardzo naturalny, ale ostateczny efekt był oszałamiający. Patrząc na swoje odbicie uznała, że rzeczywiście suknia jest warta swojej ceny, jeżeli ubierając ją mogła poczuć jak prawdziwa zmysłowa kobieta. Chodzenie w złotych sandałkach na wysokiej szpilce również nie okazało się takie trudne. Przez pełną godzinę przechadzała się w pokoju od ściany do balkonu i tak na okrągło. Dawno nie nosiła szpilek, więc musiała ponownie przyswoić sobie tą sztukę.
O równej dziewiętnastej zeszła do salonu, gdzie czekał na nią Sasuke. Onieśmielało ją to jak zilustrował jej sylwetkę. Podszedł do niej z łobuzerskim uśmiechem, wyjmując za pleców granatowe pudełko ze złotym napisem drogiej firmy jubilerskiej.
- Wyglądasz pięknie Sakuro. – obszedł ją, stając za jej plecami. Drgnęła kiedy musnął palcami jej nagą skórę na ramieniu, a następnie podsunął ją do szyi, którą pogładził. – Będzie idealnie wyglądać. – otoczył ją ramionami, a jego dłonie otworzyły przed nią zawartość pudełeczka, którym był śliczny łańcuszek z platyny z małym zielonym diamentem. – Chciałem kupić coś z brylantów, ale na tyle cię poznałem, że wiem, żebyś go nie przyjęła.
- Jest śliczny. – zagryzła wargę, kiedy zapinał jej go na szyi. Zimny metal pięknie błyszczał na jej ciele.
- To nie wszystko. Podaj mi dłoń. – wyciągnął z kieszeni czarnej marynarki mniejsze pudełko. – Jako moja narzeczona, jest to obowiązkowa biżuteria. – Sakura obserwowała jak wyciąga z pudełka piękny pierścionek z ślicznym zielonym diamentem. Od razu spostrzegła, że to komplet. – Podaj dłoń – jego dotyk naelektryzował jeszcze bardziej już i tak gęstą atmosferę. Wsunął pierścionek na jej palec i ucałował koniuszki palców. – Idealnie. Od razu wiedziałem, że będzie perfekcyjnie pasował do twoich oczu.
- Dziękuje, ale...
- Lepiej nie kończ, bo dobrze wiem co chcesz powiedzieć. – zaśmiała się, widząc jak jej grozi, a następnie przyjęła jego ramię. – Takiej narzeczonej pozazdrościć mi każdy mężczyzna. Naprawdę wyglądasz olśniewająco, gdy się uśmiechasz. Powinnaś częściej to robić. – zawstydzona spuściła wzrok.
- Nie będziesz prowadzić? – zapytała widząc szofera przed czarnym bentleyem.
- Mam zamiar napić się dobrego wina przy kolacji.
- Aha. – skwitowała, obawiając się jednak tego, że nie będzie skupiał uwagi na prowadzeniu i będzie blisko niej siedział.

Dusił się w samochodzie jej zapachem i wdziękiem. Marzył o tym, aby zedrzeć z niej tą suknie. Kochałby się z nią na tylnym siedzeniu szybko i gwałtownie. Całą drogę do hotelu nie zamówili ani słowa. Był pogrążony w erotycznych fantazjach i z ledwością powstrzymywał emocje na wodzy, otrzeźwiając się tym, że musi zjeść kolację.
Siedząc z Smith'em wcale nie czuł się lepiej. Czuł się jak durny nastolatek, który nie potrafi powstrzymać swoich zapędów, a przecież był stuprocentowym mężczyzną.
- Odsprzedam ci hotele. – Sasuke powstrzymał się od triumfującego uśmiechu, kiedy po kolacji przy kawie i deserze, doszli do najbardziej istotnego momentu.
- Zaskakujące, że zmieniłeś zdanie właśnie w tym momencie.
- Odkąd złożyłeś mi swoją propozycję obserwuję twoje posunięcia. Wiem, że udzielasz się charytatywnie w kilkunastu fundacjach. Podziwiam to.
- To nic takiego. Sam tak robisz. Uważam, że pieniędzy mam pod dostatkiem, a więc mogę wspomóc osoby, które na to zasługują. – szczerość w głosie Sasuke poruszyła serce Sakury. Nie miała bladego pojęcia, że jest taki dobroduszny.
- Wyglądasz na zaskoczoną Sakuro. Sasuke nie powiedział ci o tym, gdzie wpływa duża część jego pieniędzy?
- Sakura nie interesuje się takimi sprawami. – ruszył jej na ratunek Sasuke, chociaż w jego słowach zabrzmiało to szorstko, jakby chciał pokazać, że ją interesują tylko własne zachcianki.
- Sasuke w tej kwestii jest skromny, ale muszę przyznać, że bardzo mi się to w nim podoba. – powiedziała to szczerze i z zaskoczeniem odkryła, że Sasuke jej uwierzył, a w jego czach ujrzała jawne zachwycenie.
- Od razu, gdy cię zobaczyłem uznałem, że jesteś go warta, ale czy on jest wart ciebie?
- Bez wątpienia. – odparła, odgrywając swoją rolę. Sasuke musiał przyznać, że grała wspaniale, ani razu nie uciekała wzrokiem, odpowiadała na pytania tak gładko, że sam wierzył w to, że są udaną parą, która planuje ślub w najbliższym czasie.
- Moją świętej pamięci żonę poznałem na rocznicy ślubu swoich przyjaciół. Była nianią ich dziecka. Tak mnie zauroczyła, że z miejsca zacząłem prawić jej komplementy, chociaż nigdy wcześniej tak się nie zachowywałem. – może zanudziłoby to Sasuke na śmierć i z niecierpliwością oczekiwałby głównego tematu, ale tak zachowałby się parę dni temu. Teraz jednak słuchał uważnie, czując dziwne podobieństwo. Widział też jak Sakura ze skupieniem spogląda na Jack'a i nie zamierzał przerywać. – Kiedy podarowałem jej kolie wysadzaną diamentami była tak wkurzona, że gdy nie chciałem jej zabrać wyrzuciła ją przez okno. – zaśmiał się. – Teraz gdy wspominam to, to wiem, że zakochałem się w niej bez pamięci w momencie, kiedy pierwszy raz ją ujrzałem. Życzę wam takiej samej miłości, ale ze szczęśliwszym końcem. Planujecie już ślub?
- Och nie, na razie cieszymy się każdą chwilą spędzoną na Malediwach.
- Mądre posunięcie. Romantyczny raj na ziemi. Zabrałeś tu Sakure by ją chronić przed sztabami reporterów, dobre posunięcie.
Sakura wiedziała, że to wszystko jest udawane, a każde słowo płynące z ust Sasuke na temat ich związku było kłamstwem. Z drugiej jednak strony jej serce biło przyspieszonym rytmie i była naprawdę poruszona jego słowami. Gdyby był takim mężczyzną jakiego tak dobrze grał z miejsca oddałaby mu swoje ciało i dusze. Najgorsze jednak, że ciało już lgnęło do niego od dłuższego czasu.
- Nie wiedziałem, że Jack będzie chciał nas zaciągnąć na przyjęcie. Codziennie wieczorami dla gości są organizowane. – siedzieli przy stole prawie sami. Większość par wirowała na parkiecie, tańcząc w rytm muzyki granej przez wspaniałą orkiestrę. – Możemy się stąd urwać. Spełniliśmy już nasz obowiązek. – z łatwością dał jej do zrozumienia jak traktuje ten wieczór. Popatrzyła na niego i w tej chwili zapragnęła tylko jednego, zatańczyć z nim. Ignorując głos rozsądku, uśmiechnęła się promiennie do Sasuke.
- Możemy zatańczyć? – Sasuke znieruchomiał. Utkwił w niej nieodgadnione spojrzenie. Już samo patrzenie na nią w czerwonej sukni sprawiało mu męki, a tańczenie oznaczało obejmowanie, które jeszcze bardziej naruszy jego zmysły.
- W takim razie, chodźmy? – mruknął, wstając zza stołu. Złapała wyciągniętą w jej stronę dłoń i ruszyła z nim na parkiet. Kiedy stanęła naprzeciw niego zrozumiała jak bardzo Sasuke jest wysoki i potężny. Położył dłoń na jej plecach i przyciągnął ją do siebie, uderzył w nią zapach jego męskiego ciała. W jednej chwili zamroczona, zdała sobie sprawę jak bardzo pożąda tego mężczyzny.
Czuł na udach jej zmysłowe kołysanie bioder. Całe jego ciało płonęło już samym patrzeniem na jej piękną twarz i cudowne kształty. Był tak bardzo podniecony, że z trudem się poruszał. To, że czuł przez ubranie dotyk jej piersi, wcale nie ułatwiało mu sprawy. Naprawdę oszalał myśląc, że taniec z nią go nie rozpali. Był jak chodząca bomba, która potrzebowała rozbrojenia. Puścił ją i przysunął usta do jej ucha.
- Chodźmy stąd.
- Dopiero co zaczęliśmy tańczyć. – słysząc jej słowa nie był wstanie powstrzymać się od złośliwego komentarza, gdyż naprawdę miał dość tego niezaspokojenia.
- Nie wiem czy jesteś tak bardzo naiwna Sakuro, czy robisz to specjalnie, ale wiedz, że jestem już na wyczerpaniu. Mam dosyć tego dotykania ciebie i rozdrażnienia faktem, że wcale nie znajdę cię w swoim łóżku. Jeżeli takie pastwienie się nade mną sprawia ci przyjemność, to jesteś bardzo wyrafinowana, ale mimo to najchętniej bym cię pocałował.
- To zrób to. – jęknęła czując, że brakuje jej powietrza. Wyznanie Sasuke rozwiało jej wątpliwości. Chciała się z nim kochać. Pragnęła go i chciała zaryzykować. Jeżeli chodzi o Yosh'iego to się nie udało, ale Sasuke odkrył przed nią karty i powiedział czego potrzebuje. Przygodny romans. Tak była wstanie to w tym momencie zaakceptować, chociaż jej mocno bijące serce podpowiadało jej, że jest jeszcze inny powód, któremu nie chciała dać prawa głosu.
- Idziemy. – ujął ją pod ramie i pociągnął za sobą.
- Sasuke.
- Nic nie mów. – Sakura oczekiwała innej reakcji. Nawet miała nadzieję, że pocałuje ją na parkiecie. Zaskoczyło ją to, że wcale nie ruszyli do wyjścia. Sasuke szybko załatwił w recepcji apartament i prawie biegiem zaciągnął ją do windy.
- Co robisz? Nie wracamy do twojego domu?
- Darujmy sobie te gierki. Obydwoje się pragniemy. Chcę poznać każdy zakamarek twoje ciała. Będziemy się kochać do utraty tchu. Będziesz się pode mną wić i prosić o więcej, a ja zrobię dla ciebie wszystko. Chyba, że tego nie chcesz? – wyraz jej oczu i drżenie ciała, zdradziły mu wszystko. – Wydaje mi się, że chcemy tego samego. Od początku między nami zrodziło się wzajemne przyciąganie. I dlatego to zrobimy. Może wtedy w końcu skończę czuć to pragnienie.
Dalsze słowa nie były potrzebne. Chociaż chciała skomentować to co powiedział, to jednak oburzenie jego słowami szybko minęło, kiedy ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Czuła jego gorące dłonie na ciele, które obejmowały ją z niesamowitą siłą. Nie mogła uwierzyć w to, że całuje się w windzie z tak seksownym i męskim mężczyzną i że zaraz znajdzie się z nim apartamencie, gdzie będą się kochać. Tak pięknie brzmiało to w ustach Sasuke, chociaż dobrze wiedziała, że to tylko zwykły seks. Nie na pewno nie będzie dla niej zwykły. Będzie nadzwyczajny. Nawet jeżeli dla Sasuke będzie kolejną z wielu, to w momencie w którym będzie się z nim kochać, będzie wyobrażać sobie, że jest tą jedyną.
Puścił ją, kiedy winda się otworzyła. Minęli zaskoczoną parę, która nie potrafiła powstrzymać się od skomentowania widoku zarumienionej twarzy Sakury.
Serce Sakury waliło jak szalone, czuła się tak bardzo zdenerwowana faktem, że będzie kochać się z tak doświadczonym mężczyzną, że nawet nie była wstanie rozglądnąć się po apartamencie. Sasuke trzymając jej dłoń w swojej, zaciągnął ją w miejsce gdzie stało wielkie łoże.
- Mam nadzieję, że nie masz ochoty na drinka. Przyszliśmy tu z innymi zamiarami. – pokręciła głową w pełni się z nim zgadzając. – Niestety musiałem złamać swoją regułę, ale jesteśmy obydwoje w takim stanie, że za nim dotarlibyśmy do domu, kochalibyśmy się już na tylnych siedzeniach, a nie chciałbym, aby kierowca mógł ujrzeć twoje piękne ciało. – ściągnął marynarkę, którą rzucił na fotel obok. – Czego pragniesz Sakuro? Jak chcesz, abym cię dotykał? – widząc jej speszone spojrzenie, które świdrowało go od góry do dołu, powstrzymał śmiech i tylko przejechał palcami od jej szyi do piersi, aby później ująć prawą pierś w uścisku. Jęknęła, co przyjął z zadowoleniem. Zjechał niżej i Sakura wstrzymała oddech. Przyciągnął ją do siebie i pocałował przelotnie.
Bez pośpiechu. Powtarzał sobie, chociaż w rzeczywistości był wstanie zrobić to z nią na podłodze. Za długo czekał. Jedynie widok jej bezbronnej, ale podnieconej twarzy powstrzymał go od tak brutalnego zachowania. – Ściągnij buty. – uśmiechnął się pełny satysfakcji, kiedy to zrobiła. Teraz wydawała się jeszcze bezradniejsza bez tych kilkunastu centymetrów szpilek. – Podoba ci się ta sukienka? – zaskoczona nagłym pytaniem poprosiła, aby powtórzył.
- Tak jest piękna.
- Kupię ci nową. – jęknęła, kiedy tak bezceremonialnie zdarł z niej suknie. O dziwo nie czuła się nieswojo, kiedy pożądliwym wzrokiem wodził po jej ciele ukrytym pod skromną koronkową bielizną.
Sasuke uśmiechnął się, myślał, że Sakura nie ma stanika, ale zaskoczyło go to kiedy ujrzał go. Brak ramiączek zmylił go, ale o dziwo poczuł jeszcze większy apetyt, z kolejnej myśli rozbierania jej.
- Rozepnij mi spodnie. – jego głos był przesiąknięty erotyzmem. Jeżeli miała jakieś jeszcze zahamowania to teraz całkowicie się ich pozbyła. Wrzała z podniecenia i z rozkoszą wypełniała jego polecenia, czując niesamowitą przyjemność z tej gry wstępnej. Sasuke sam pozbył się ubrań wyjmując z kieszeni spodni prezerwatywę, którą położył na szufladzie, zostając jedynie w czarnych bokserkach.
Zsunął spinkę z jej włosów z rozkoszą obserwując jak delikatne różowe fale spływają po jej ramionach i plecach. Wreszcie widział ją w rozpuszczonych włosach. Ten widok zadziałał na niego jak największy afrodyzjak. Co za cudowna kobieta.
Przesunął dłonią po jej tali, a następnie powrócił do stanika, którego rozpiął. Uwolnił jej piersi w których miał utkwiony przez dłuższą chwilę wzrok. Nim się obejrzała majtki podzieliły los stanika. Nie potrafił powstrzymać się od westchnięcia widząc jej nagie ciało. Tak długo o tym marzył. Całymi nocami fantazjował jak się kochają. Teraz w końcu to dostanie i pozbędzie się tego uciążliwego pożądania w stosunku do niej. Pozbył się bokserek, podśmiewając się z zaskoczonej Sakury, która jęknęła widząc jego olbrzymią erekcję.
- Chcesz tego? – spytał niecierpliwie.
- Tak. – szepnęła.
Położył ją na łóżku nakrywając ją swoim ciałem. Jego usta rozpoczęły ścieżkę po jej ciele. Obsypywał jej twarz pocałunkami, aby później dłużej skoncentrować się na pełnych piersiach.
Jęknęła, kiedy jego palce znalazły się między jej udami. Poruszała się niespokojnie, czując niesamowitą rozkosz. Wzdychała jego zapach, wszczepiając palce w jego włosy, które przeczesywała.
Słyszała jak mocno bije jego serce. Była na granicy wytrzymania. Tak bardzo chciała go poczuć w sobie, że nie była wstanie już trzeźwo myśleć. Zacisnęła dłonie na jego ramieniu, błagając go o to, aby w nią wszedł.
Przycisnął wargi do jej ust, zakładając w tym czasie prezerwatywę. Rozsunął jej nogi, a następnie wsunął się w nią ledwo panując nad swoimi zapędami. Chciał szybko się zadowolić, dając upust podnieceniu, ale nie potrafił jej tak bezceremonialnie potraktować. Zatapiając się w rozkosznym spojrzeniu zielonych oczu, marzył tylko o tym, aby to jej sprawić przyjemność. Była warta każdego pocałunku. Dbanie o przyjemność partnerki było nowym doświadczeniem w jego sferze seksualnej. Odkąd pojawiła się Sakura wypływało z niego wiele różnych, nowych emocji. Ukojenie ciału da seks z Sakurą, ale ukojenie sfery psychicznej co może dać?
Przyspieszył, czując jak jej nogi zaciskają się na jego biodrach. Nachylił się nad nią całując jej usta. Ich języki spotkały się w namiętnym tańcu, kiedy palce Sasuke zacisnęły się na biodrach Sakury. Delektowali się swoim smakiem, zapachem i nadchodzącym orgazmem.
Słysząc jej głośny okrzyk i czując uległe ciało, obserwował jak doznała mocnego spełnienia. Zadowolony z tego, że wprowadził ją w taki stan, pchnął kilka szybkich razy, dołączając po chwili do Sakury. Opadł na nią, zanurzając twarz w jej różowych włosach. Głośno oddychali, powoli wynurzając się spod fal rozkoszy w które się razem zagłębili. Ucałował ją w policzek, zsuwając się z niej i kładąc się obok. Wyrzucił prezerwatywę do ozłacanego kosza, a następnie wyciągnął z szuflady pudełko prezerwatyw. Każdy luksusowy hotel gwarantował zabezpieczenie swoim gościom. Objął ją jedną dłonią, drugą zaś przełożył za głowę powoli doprowadzając oddech do równomiernego tępa. To było cudowne. Niewyobrażalnie przyjemne, a jednak nie ugasiło jego żaru, który wciąż przy niej czuł.
- Sasuke.... – drgnął, gdy wyrwała mu się z objęć i przekładając nogę usiadła na nim. W tym momencie nie widział niewinnej buźki, a twarz zmysłowej kobiety, która oczekiwała więcej erotycznych zabaw. Ne miał nic przeciwko temu.
- Daj buziaka. – podniósł się zanurzając usta w jej wargach. Sakura popchnęła go, a następnie zaczęła całować jego szyję i tors. Kim była ta kobieta? Nie wiedział, ale chciał aby została jak najdłużej. Przeczesał jej różowe włosy, głośno wzdychając kiedy założyła na jego męskość prezerwatywę. Nim się obejrzał dosiadła go jak wprawiona amazonka, powoli poruszając biodrami.
To będzie prawdziwy erotyczny maraton.

Długo nie spał. Czuł się jednak zrelaksowany i wypoczęty po nieziemskim seksie z Sakurą. Kochali się kilka godzin, gdzie doszczętnie poznali swoje ciała w każdej możliwej pozycji. Nie przypuszczał, że Sakura może być tak niesamowitą kochanką. Nadal odczuwał jej zapach na swoim ciele i słodkie pocałunki, którymi go raczyła. Co za wamp.
Przyjrzał się jej śpiącej twarzy. Wyglądała tak niewinnie, a jednak dobrze wiedział, że była prawdziwą bestią w łóżku. O tak, na pewno na jednym razie nie poprzestanie. To było nowe doświadczenie i takie odświeżające, że chciał mieć Sakure jak najdłużej się tylko da. Nic by się nie stało, gdyby przedłużył trochę ich pobyt tutaj. Przesunął dłonią po jej włosach, a następnie zaczął wodzić nosem po jej twarzy. Uśmiechnął się. Spała jak zabita.

Rozciągnęła się, ziewając po zaskakująco cudownej nocy. Już tak dawno nie czuła rozkoszy cielesnych, że dalej czuła niedosyt. Spojrzała na puste miejsce obok, czując niesamowite rozczarowanie. Cóż jednak miała poradzić, gdyż była to z jego strony tylko jednorazowa przygoda. Mimo tego cieszyła się, że zgodziła się na spędzenie z nim nocy. To było niesamowite.
- Nareszcie wstałaś. – uśmiechnął się pchając w kierunku łóżka stalowy wózek zapełniony jedzeniem. Od razu spostrzegła, że miał na sobie inne ubranie. Elegancki garnitur zastąpiony był czarną bluzką polo i jasnymi dżinsami. Wyglądał niesamowicie pociągająco.
- Poprosiłem kierowce, aby przywiózł nam ubrania. – odparł, widząc jej zaskoczoną minę. Wskazał jej szufladę, gdzie leżała paczka z sukienką dla niej. – Mam nadzieję, że jesteś głodna.
- Umieram z głodu. – potwierdziła, ukrywając się szczelniej pod kołdrą. Sasuke podał jej talerz z pancakes po czym oblał je truskawkowym sosem. Niby przypadkiem, ale Sakura wiedziała, że specjalnie oblał jej ramie sosem. Wylizał jej ramię, mrucząc jak słodko smakuje. Jęknęła głucho, sięgając po szklankę z sokiem, dzięki czemu odsunęła się od Sasuke. Ten zaś z rozkoszą spoglądał na jej włosy, które zakrywały jej nagie plecy. Przysiadł się obok niej i chwycił za filiżankę z kawą.
- Nie pijesz?
- Jestem tak bardzo rozbudzona, że nie potrzebuje kofeiny.
- Pewna część mojego ciała również jest rozbudzona. – skomentował, wprawiając ją w zawstydzenie, co go dość bardzo zaskoczyło. W nocy wydawała się nie znać zahamowań. – Zawstydzam cię? To dziwne po tym jak byłaś tak zachłanna w łóżku, wręcz dzika.
Dzika
Sparaliżowały ją te słowa. Potrzebowała wiele wysiłku, aby się od niego odsunąć.
Sasuke od razu spostrzegł zmianę w jej nastroju. Zaklął w myślach nie do końca jednak wiedząc o co chodzi.
- Sakura...
- Jeżeli ci się nie podobało, mogłeś zostawić to dla siebie. Nie jestem dzika. Nie chce taka być.
- Nie rozumiem i nie mów o rzeczach, których nie powiedziałem. – złapał ją za podbródek odwracając jej twarz w swoją stronę.
- Miałam tylko Yoshika, a on na końcu naszej znajomości wykrzyczał mi, że jestem beznadziejna i dzika. A więc jeżeli naprawdę nie potrafię zadowolić mężczyzny to... – zatkał jej usta gorącym pocałunkiem, gdyż nie mógł słuchać tych bzdur. Teraz wiedział, że ta kobieta została skrzywdzona przez tego gwiazdorka. Najchętniej rozwaliłby mu mordę za to co zrobił Sakurze. Nadal trzymając jej twarz w dłoniach, patrzył na nią z ogniem w oczach.
- Nigdy nie uprawiałem tak cudownego i namiętnego seksu. To było niesamowite Sakuro. Pobudzasz mnie na okrągło, więc nie rozumiem jak w ogóle mogłaś pomyśleć, że mi się nie podobało. Przeraża cię słowo dzika? Sakuro, to tego sukinsyna musiał przerazić twój temperament w łóżku, ale mi niesamowicie się to podoba. W moich ustach słowa dzika to komplement. – ponownie ją pocałował i tym razem poczuł, że mu uległa. – Zjedźmy, a później wracajmy do domu. Tam pierwsze co będziemy robić, to kochać się do szaleństwa. Chcę, abyś była taka sama jak w nocy.

Przez kolejne dni spędzali więcej w łóżku niż gdziekolwiek indziej. Nawet razem pływając w oceanie nie potrafili powstrzymać wybuchu namiętności, któremu dali upust w uderzających o nich delikatnych fal.
Pierwszy raz czuła się tak piękna i kobieca. Dzięki Sasuke odkryła na nowo swoje poczucie wartości. Każdego razu kiedy się kochali widziała to samo pożądanie. Czuła się przy nim bezpiecznie, chociaż wiedziała, że zbliża się bliski koniec ich wspólnych nocy i znajomości. Mimo tego, że przedłużyli swój pobyt, to i tak dni mijały tak szybko, że nawet nie obejrzała się, a zbliżyła się ostatnia noc na wyspie. Sasuke na ten dzień postanowił zabrać ją na kolację. Zgodziła się, chociaż najchętniej wykorzystałaby ostatnie spędzone chwile z Sasuke na bardziej przyjemniejszych dla ciałach czynnościach.
Każdym kolejnym dniem uświadamiała sobie z coraz większym bólem, że zakochuje się w tym przystojnym mężczyźnie. Boleśnie też wiedziała, że nie może mu nic więcej zagwarantować niż swoje serce. Faktem też było, że Sasuke nie chciał się z nią wiązać i co jakiś czas podkreślał rodzaj ich relacji. Tylko seks. Tu nie ma miejsca na miłość. Zgodziła się na to i konsekwencje poniesie. Pozbierała się na swój sposób po Yoshim i po Sasuke też jej się uda. Problem tkwił jednak w tym, że Yoshi'ego nie kochała. Zgodziła się na przemienienie przyjaźni w miłość i pewien w sposób tego bardzo żałowała. Tak straciła przyjaciela. A teraz straci miłość.

Sasuke nie był gotów pożegnać się z Sakurą, kiedy wrócą do Tokio i tak po prostu odejść. Nie był w stanie po tym co przeżyli tutaj na Malediwach. Postanowił złamać swoje reguły i pójść na rękę Sakurze. Był dla niej wstanie zrobić wszystko by tylko z nim została.
Zapiął mankiety, rezygnując z marynarki. Było za ciepło mimo wieczoru. Postanowił zabrać Sakurę na krótko przejażdżkę, kończącą się w restauracji, która idealnie podkreśla klimat tej rajskiej wyspy. Chciał jej wynagrodzić to, że tak mało mogła zwiedzić, gdyż więcej czasu przebywała w jego łóżku.

Zbyt wiele odkrył przed nią kart dzisiejszego wieczoru i była świadoma że przez to będzie jeszcze bardziej cierpieć po ich rozstaniu. Przy niej nie był bezlitosnym biznesmenem, a mężczyzną czułym i namiętnym.
Patrząc na niego za kieliszka pysznej pinacolady, uświadomiła sobie, że kocha w nim wszystko. Każdy najmniejszy szczegół.
Mimo, że pili bezalkoholowe koktajle szumiało jej w głowie, kiedy spoglądał na nią tymi tajemniczymi czarnymi oczami w których tak bardzo kochała zatapiać się podczas wspólnych nocy.
- Sakuro mam dla ciebie propozycje. Chciałbym jednak na początku wiedzieć czy podobały ci się nasze wakacje?
- Dobrze wiesz, że tak.
- Mi również bardzo się podobało i dlatego nie chcę tego kończyć. – oczy Sakury zalśniły blaskiem nadziei. Czyżby poczuł to samo co ona? Wydawało się to tak niemożliwe, a jednak tak bliskie, że jej serce zaczęło bić w szalonym rytmie. Na usta cisły się jej słowa wyznania miłości, kiedy jego słowa wszystko zniszczyły. – Proponuje ci ciąg dalszy naszego romansu w Tokio. Kupię ci mieszkanie bliżej mojego biurowca i uwierz mi często będę cię odwiedzał. – uśmiechał się chytrze jakby naprawdę uważał, że to najlepsze rozwiązanie, a Sakura widząc błysk w jego oczach zrozumiała. Nie liczyła się dla niego w żaden inny sposób niż w łóżku. Była ładnym przedmiotem, którym chciał się jeszcze pobawić.
Wysunęła dłoń z jego uścisku. To nie było miłosne wyznanie. To wyglądało jak zawieranie umowy biznesowej. Tak w tym był dobry.
- Coś nie tak? Pierwszy raz planuje tego typu relacje z kobietą. Zapewniłbym ci wszystko czego tylko byś chciała.
- A pensjonat?
- O tym też myślałem. Dzwoniłem dzisiaj do kierownika budowy. Zrobili basen, zbudowali saunę i gorące źródła. Poinformowałem go, żeby nic więcej nie robili dopóki nie zlecisz im dalszych kroków. W ramach naszego związku chcę ci podarować pensjonat. – przełknęła z trudem ślinę, patrząc z niedowierzaniem w jego oczy.
Sasuke obserwował zdumioną Sakure z szerokim uśmiechem. Spodziewał się, że ta informacja ją zszokuje. Ostatnie dni o tym myślał, a kiedy doszło do niego, że nie zamierza rozstawać się z Sakurą, uznał, że po ich rozstaniu powinien jej to jakoś wynagrodzić. Pensjonat był idealny. Rzeczywiście babcia nie chciałaby, aby pensjonat zamienił się w luksusowy kurort dla bogaczy. To przez to pokłóciła się z dziadkiem i odeszła od niego. Sasuke był świadkiem jak dziadek cierpi po tym rozstaniu, ale nigdy nie przyznał się do tego. Żaden Uchiha nie znosił porażek.
- Zaskoczona?
- Bardzo.
- Dlaczego? Dobrze nam jest ze sobą, więc myślałem, że może przez jakiś czas warto będzie utrzymywać kontakt. Tak myślę, że do pół roku będzie to trwać. Wydaje mi się, że po tym czasie..., Sakura coś nie tak? – zapytał, widząc jej przygnębienie.
- Nie sądziłam, że możesz okazać się tak nie czuły. Kalkulujesz wszystko jakby był to kolejny biznes. Chcę już wracać.
- O co chodzi? – złapał ją za rękę, przytrzymując by nie mogła wstać. – Co ci nie pasuje w tym układzie?
- Właśnie ten układ. Przepraszam, że cię zawiodę, ale nie zgadzam się na takie coś. Ja mam uczucia i – westchnęła, powstrzymując się od dokończenia. Nie chciała wyznawać mu miłości, gdyż zaśmiałby się w jej twarz. – Nie chcę być odstawiona, gdy ci się znudzę. Lepiej gdy to zakończymy.
- Nawet jeżeli nie dam ci pensjonatu? – zadrwił, ściskając mocniej jej dłoń.
- Nawet wtedy. Nie oczekiwałam tego od ciebie Sasuke.
- Tak?
- Jesteś okropny. Czy myślisz, że poszłam z Tobą do łóżka bo uknułam sobie, że chcę w ten sposób przejąć pensjonat? – widząc jej zdruzgotaną minę przeklął się za swoje słowa. Nie mógł jednak znieść odmowy i był wstanie zrobić wszystko, aby ją tylko zatrzymać na dłużej. Za miesiąc może sobie iść, ale teraz nie zamierzał jej puścić. Była jego!
- Myślę, że ty również czujesz, że pożądanie między nami nadal nie wygasło. Wyjaśnij mi więc dlaczego nie chcesz kontynuować naszego romansu w Tokio.
- Mówiłeś, że podpisałeś umowę z Jack'iem, a więc nie jestem ci już potrzebna.
- Dobrze by było, gdybyśmy w Tokio jeszcze poudawali, zresztą dobrze nam jest ze sobą, więc w czym problem Sakura? Czego ode mnie jeszcze oczekujesz? – złapał ją za dłoń, dostrzegając, że sprawia jej to przyjemność. – Wiem, że chcesz znaleźć się ze mną teraz w łóżku, więc pomyśl dobrze czy warto to kończyć na tym etapie?
- Sasuke, obydwoje wiemy, że nie będzie już dalszego etapu, a ja nie zamierzam cierpieć. Może nie teraz, ale później może źle się to odbić na moich uczuciach. – Sasuke od razu puścił jej dłoń i Sakura zrozumiała, że dobrze robi. Gdyby wyznała mu miłość pewnie od razu by uciekł. Taki mężczyzna nie jest zdolny do odwzajemnienia miłości kobiety takiej jak ona. Nijakiej z niższej klasy. Kobieta, której uda się usidlić Sasuke na pewno będzie całkowitym przeciwieństwem jej osoby. Wyrafinowana i elegancka. Wyobrażała sobie piękną brunetkę w ramionach Sasuke i poczuła nagłą zazdrość. Chociaż pragnęła dłuższej znajomości, to nie mogła skazywać się na takie cierpienie.
- Zakochałaś się we mnie? – chłodny ton zdradził jej jak bardzo odpychająca była dla niego ta myśl.
- Oczywiście, że nie. – skłamała, będąc z siebie dumna, że tak łatwo jej to przyszło. Sasuke od razu się rozluźnił, ponownie łapiąc jej dłoń w swoją.
- Przemyśl to. Dostaniesz ode mnie co tylko chcesz, oprócz miłości. Zaszalejmy Sakura. Skończ być kobietą o tak podstarzałym poglądzie. Jest nam dobrze w łóżku, więc pozwólmy dać ujścia tej rozkoszy. Nie mogę się doczekać jak wezmę cię zaraz do łóżka. – jego ochrypły głos sprawiał, że sama poczuła nagłe podniecenie. Chociaż chciała już dzisiaj zakończyć ich romans, to wiedziała, że nie będzie wstanie mu odmówić ostatniej wspólnej nocy.
- Wracajmy już. – uśmiechnął się z aprobatą, a następnie uregulował rachunek.
Wracali w spokoju. Sasuke szybko jechał, nie przejmując się ograniczeniami. W tej chwili chciał poznać myśli Sakury, mając nadzieję, że podejmie decyzję, która go usatysfakcjonuje. Nie zamierzał się przed nią płaszczyć w razie gdyby odrzuciła jego propozycję. Nie był jednak wstanie myśleć o tym, że Sakura mogłaby być tak lekkomyślna i go odtrącić. Żadna kobieta nigdy go tak nie potraktowała i z Sakurą będzie tak samo.
Nie rozumiał tylko tego dziwnego uczucia, kiedy zaprzeczyła, że go nie kocha. Powinien być szczęśliwy, a jednak poczuł zawód. Tylko dlaczego? Nie chciał się nad tym zastanawiać tak samo jak nie chciał myśleć o tym, że Sakura tak bardzo różni się od kobiet z którymi się spotykał. Żadnej tak bardzo nie pożądał jak Sakury. Z żadną nie spędził tak wiele czasu i to nie tylko w łóżku, ale i poza nim. Nie. Nie był wstanie się z nią jeszcze rozstać. Za wcześnie na pożegnanie. 

Nie spali długo po nocy pełnej igraszek, ale obudziła się wypoczęta i zrelaksowana. Sasuke nie było koło niej, ale mogła się tego spodziewać, gdyż z rana musiał załatwić jeszcze jedną sprawę za nim wylecą z wyspy. Osobiście dla niej Malediwy będą kojarzyć się z niebem. Miejscem w którym poznała tajniki niebiańskiej przyjemności. Z miejscem w którym poznała smak prawdziwej nieodwzajemnionej miłości. Tak Sasuke Uchiha na zawsze pozostanie w jej sercu, dlatego będzie musiała jak najbardziej się od niego oddalić. Kochała pensjonat, ale nie mogłaby w nim pracować wiedząc, że może się natknąć na Sasuke. Postanowiła, że najlepiej będzie wrócić do rodziny. Tęskniła za nimi i chociaż obawiała się tego jak ją przyjmą po tym jak na tyle lat się od nich oddaliła. Musiała jednak spróbować.
Wstała, ruszając do toalety, aby się odświeżyć.
Gdy zeszła jednak na dół nie zastała Sasuke. W jadalni stół był nakryty na jedną osobę, co jeszcze bardziej spotęgowało jej niepokój.
- Adrianno gdzie Sasuke?
- Wyleciał z samego rana do Nowego Yorku. Kazał cię przeprosić, że się z Tobą nie pożegnał i zostawił list. – Sakura widziała zmieszanie na twarzy kobiety i zrozumiała, że coś jest nie tak. Czyżby Sasuke uznał, że propozycja, którą jej wczoraj przedstawił jest beznadziejnym pomysłem? I tak nie chciała się na nią zgadzać, ale poczuła się w jednej chwili jak zużyta zabawka, gdy odszedł bez pożegnania.
Straciła nagły apetyt i natychmiast wyciągnęła z koperty plik kartek. Pierwsze okazały się dokumentami wykupionego pensjonatu. Następne aktem własności Wiśniowego Raju spisanego na jej osobę. Serce jej szybciej zabiło. Dlaczego pensjonat przepisał na nią? Czy z góry założył, że zgodzi się na jego układ? Jeśli tak to dlaczego wyjechał?
Spojrzała na ręcznie pisany list, który stał się kluczem do pytań kotłujących się w jej głowie.

Sakuro, dziękuję za spędzony urlop w twoim towarzystwie.
Masz jednak rację co do układu, który ci wczorajszej nocy zaproponowałem. To byłoby bezlitosne z mojej strony, kiedy komplikowałbym twoje uczucia. Ani ty, ani ja nie potrzebujemy takiego balastu.
Proszę cię przyjmij pensjonat i nie traktuj tego jako zadośćuczynienia z mojej strony. Pensjonat ci się należy. Babcia o tym wiedziała i ja też to zrozumiałem.
W każdej sprawie możesz kontaktować się z moim asystentem. Będę cię wspierał dopóki będziesz potrzebowała mojej pomocy. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa.
Dziękuje.
Sasuke.

Słone łzy powoli spływały po jej policzkach uderzając o kartkę papieru. Nie spodziewała się, że może ją coś jeszcze bardziej zranić. Tak bardzo pragnęła bliskości Sasuke. Tak bardzo chciała od niego miłości, która dla niego była zwykłym balastem. Teraz już wiedziała, że była zwykłą odskocznią. Nikim więcej.
- Sakuro, co się dzieję? – pani Adrianna zatroskana odłożyła dzbanek z sokiem na stole, a następnie podbiegła do niej, przytulając jej głowę do piersi. – Och kochanie, wypłacz się. Nie powstrzymuj w sobie emocji.

***
Jakim głupkiem był proponując jej kontynuację romansu, wiedząc, że nie tylko Sakura mogłaby się uwikłać w niechciane uczucia.
Miłość.
Nigdy nie zaznał tego uczucia w stosunku do żadnej kobiety. Nie wiedział czym się objawia i jak wygląda, ale kiedy pięć dni temu, kiedy obudził się pierwszy mając przy boku tą piękną różowowłosą kobietę poczuł nie tylko szczęście ale i dumę, że jest jego. Spokój, że mógłby stworzyć z Sakurą doskonały związek. Myśl o tym, że zaczął zastanawiać się jak wyglądałyby ich dzieci otrzeźwiła go w jednej chwili. To wszystko dążyło w nieznanym mu kierunku, którego nie chciał poznawać. Miłość osłabiała. A on nie chciał nigdy poznać smaku bezsilności.
Denerwowało go zachowanie Sakury. Jego asystent przekazał mu informację, że Sakura odesłała do biura w Tokio dokumenty własności pensjonatu i pierścionek, który na dobrą sprawę mogła zostawić. Sam nie będzie go przecież nosił. Nie rozumiał jej decyzji, gdyż wiedział, że pensjonat to miejsce na którym tak naprawdę jej zależy. Czyżby martwiła się tym, że mógłby oczekiwać od niej coś w zamian? Przecież jasno wyraził się w liście. Czy kobiety we wszystkim muszą doszukiwać się problemów?
- Panie Uchiha, pański ojciec.
- Wpuść go. – odezwał się, kiedy jego nowojorska sekretarka poinformowała go o niezapowiedzianej wizycie ojca. Spodziewał się, że później zjawią się w Nowym Jorku. Wstał na powitanie z ojcem, który z uśmiechem wparował do gabinetu. Odkąd odszedł z firmy jego opanowana i pełna dystansu postawa całkowicie została rozburzona przez matkę. Częściej pokazywał uczucia i Sasuke do końca nie był przyzwyczajony widząc szczery uśmiech na ustach ojca. Jednakże cieszył się z tej zmiany. Mama zasługiwała na to, aby ojciec w końcu o nią zadbał.
- Witaj synu. Cieszę się, że cię zastałem. – uścisnął ojca, a następnie wskazał mu fotel.
- Myślałem, że przyjedziecie później.
- Postanowiliśmy przerzucić Madryt na później. Kiedy Mikoto dowiedziała się, że jesteś w Nowym Jorku od razu obraliśmy za kurs Amerykę. Gdzie ona jest? Zostawiłeś ją samą w hotelu czy może wybrała się gdzieś zrelaksować? Nawet nie możesz sobie wyobrazić jak nie mogę się doczekać spotkania z nią. Ledwo powstrzymałem matkę przed przyjechaniem tu ze mną. – oparł się wygodniej o fotel, a Sasuke od razu zrozumiał, że przyjechali tu specjalnie, aby poznać jego narzeczoną. Tylko, że jej tak naprawdę nie ma i nigdy nie było. – Musi być naprawdę wyjątkowa. Wiesz, że to ja bardziej się martwiłem niż matka, że nie będę miał wnuka, a właściwie, że nie sprowadzisz na świat kolejnego dziedzica Uchihów? Jestem z ciebie naprawdę dumny Sasuke. I nie tylko z tego powodu. Czytałem w gazetach co osiągnąłeś. Powinieneś do mnie od razu zadzwonić i pochwalić się. Smith to gruba ryba, którą udało ci się złowić. Jesteś niesamowity synu. – Sasuke poczuł się jak rozpiera go szczęście na widok szacunku w oczach ojca. Zawsze zależało mu na jego aprobacie. Chciał, aby zrozumiał, że należycie go zastępuje. Teraz kiedy to miał, wiedział, że sprawi mu niesamowity zawód na wieść, że nie miał żadnej narzeczonej.
- Muszę ci coś wyjaśnić ojcze. – z narastającym napięciem zaczął opowiadać o ostatnich tygodniach. Wpierw zaskoczenie na twarzy Fukago przemieniło się w spokój i nieodgadniony wyraz twarzy, który już w dzieciństwie Sasuke frustrował. Nie przerywał. Powiedział jak bezwzględnie postąpił w stosunku do Jacka. Nawet dzisiaj o nim myślał i czuł wyrzuty. Gdy Smith dowie się, że Sakura była jego udawaną narzeczoną nie będzie już mógł się wycofać ze sprzedania swoich sieci hoteli, ale na pewno będzie miał Sasuke za złe tak okropne kłamstwo.
- Czyli nie masz narzeczonej?
- Tak nie mam. Nie wiem dlaczego was okłamałem. – upił łyk whisky, które nalał z barku sobie i ojcu, podczas wyznania prawdy. – Czuję się beznadziejnie od jakiegoś czasu.
- Pewnie od tego w którym się z nią rozstałeś. Nie rozumiem dlaczego nie dałeś jej szansy, jeżeli widzę, że zależy ci na niej. – słowa ojca całkowicie go zaskoczyły.
- Nie prawda.
- Prawda. – naciskał. – Doszły mnie słuchy, że wydałeś prace projektantom, aby przemieniali recepcję w hotelach w klimat danego miejsca. Jestem pewien, że ta dziewczyna na to miała wpływ. W końcu, kiedy matka cię o to prosiła odrzuciłeś ten pomysł. Zresztą, kiedy o niej mówiłeś, widziałem z jakim trudem to wspominasz. Tęsknisz za nią. Może nie jestem specem od uczuć, ale twoja matka jest moją wielką miłością. Kocham ją i teraz każdego dnia jej to oznajmiam. Sasuke nie skazuj się na samotność. Martwisz się, że skończysz tak jak dziadek? Jesteście na najbliższej drodze. Nie rozumiesz Sasuke, ale mój ojciec poświęcał się pracy a przede wszystkim chciał mieć kontrolę nad wszystkim nawet nad moją matką. Dlatego tak to się skończyło. Jestem pewny jednak, że zauważyłeś, że dwa lata przed śmiercią mojej mamy, mój tata się odmienił. – Sasuke przypomniał sobie te czasy. Dziadek wydawał się naprawdę szczęśliwy. Sasuke był pewny, że znalazł sobie młodą kochankę. Mimo wieku nadal był przystojny i pełny wigoru. – Spotykał się notorycznie z babcią. Okazało się wtedy, że odeszła przede wszystkim dlatego, że wykryli u niej raka, a pensjonat był dla niej wymówką. Chciała nam oszczędzić cierpienia. Jeżeli pozwolisz jej odejść postąpisz jak dziadek, nie wiem tylko czy będziesz mógł liczyć na to, że wróci do ciebie. – dziadek zmarł pół roku po śmierci babci. Nic nie zapowiadało tej straty. Jedni mówili, że z tęsknoty inni, że z wyczerpania, gdyż przesiadywał większość nad grobem babci. Sprowadzało się i tak do tego, że miłość go zniszczyła. Nie chciał być uzależniony od kogoś w ten sposób, ale teraz kiedy myślał o Sakurze wiedział, że czegoś bardzo mu brakuje u boku. I wiedział, że nie chodzi tylko o pragnienie fizycznej bliskości.
- Co mam robić tato?
- Najlepiej jakbyś się z nią spotkał.
- Nie wiem czy jestem zdolny do tego.
- Jesteś w pełni gotowy synu. Nie powinieneś tracić ani minuty dłużej.

***

Był zaskoczony ilością paparazzi kiedy tylko podjechał pod rodzinny dom Sakury swoim sportowym maserati. Jakby tego było mało po wyjściu i jego okrążyli robiąc mu zdjęcia i zadając zaskakująco dziwne pytania. Trzy dni zajęło mu odnalezienie Sakury i dojazd z Nowego Jorku do małej woski na obrzeżach Tokio. Spodziewał się starcia z Sakurą, a nie z tabunem dziennikarzy.
- Jesteś zazdrosny o swoją narzeczoną?
- Czy gwiazda muzyki Yoshi Magawi rozwalił wasz związek?
Wściekły nagłą zazdrością, która w nim rozkwitła gdy dotarło do niego przez kogo paparazzi paraduje przed rodzinnym domem Sakury, nie odpowiadając na ich zaczepki ruszył do środka. Przed furtką, którą oblegali fotoreporterzy stał młody chłopak, który szczerzył się do reporterów jakby od niechcenia ich odpychając.
- Dzień dobry muszę spotkać się z Sakurą?
- Jest Pan dziennikarzem?
- A wyglądam jak te hieny. – chłopaka automatycznie zaprzeczył głową, ilustrując jego sylwetkę w skrojonym garniturze i rozpiętym płaszczu. – Muszę się z nią spotkać. Natychmiast.
- Macie problemy w związku?
Pytanie kolejnego dziennikarza, otworzyło oczy chłopakowi, który pytając czy jest narzeczonym Sakury wpuścił go do środka. Czuł, że na odpowiedź nie czekał tylko on, a zresztą nagle napełniła go szaleńcza duma, gdy pomyślał o Sakurze nie tylko jak o swojej narzeczonej, a przede wszystkim żonie. Musiał na początku poznać jej uczucia. A jeżeli będzie trzeba, to zawalczy o nią.
- Zaprowadź mnie do mojej narzeczonej. – flesze zaczęły strzelać jak opętane, gdyż Sasuke Uchiha po raz pierwszy potwierdził plotki w gazetach publicznie i to przed tłumem dziennikarzy.
Był zaskoczony, kiedy zamiast do domu, który prezentował się naprawdę schludnie ruszyli w głąb gospodarstwa, skąd już dochodził do niego perlisty śmiech kobiety, która zajęła jego myśli i serce.
Przyspieszył i zaskoczony zatrzymał się przy starej stodole, której dach był całkowicie zapadnięty. Sakura wraz z dwoma mężczyznami była całkowicie pochłonięta w przynoszenie desek.
- Przez te roztopy na końcu dachu zasiadł śnieg i dach nie wytrzymał tego. Zresztą już dawno powinien zostać naprawiony. Nie dawno przyjechał Yoshi. Zna pan Yoshi'ego? Kiedyś tu mieszkał, a teraz jest znanym piosenkarzem. Pomaga, ale przez to tyle tu dziennikarzy. Powinienem się przyzwyczajać. Zamierzam zostać prezenterem programów rozrywkowych. – wyszczerzył się, ale Sasuke nie potrafił go słuchać. Był piekielnie zazdrosny, kiedy spostrzegł jak ta znana gwiazdorzyna odgarnia włosy z policzków Sakury. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Wyczuł niesamowitą chęć rywalizacji. Sakura była jego!
Mężczyzna musiał poinformować Sakure o gościu, ponieważ ta odwróciła się z wymalowanym zdumieniem na swojej ślicznej twarzy. Postąpił krok w jej stronę, kiedy spostrzegł jak bezgłośnie wymawia jego imię, ale wtedy poczuł dłoń na ramieniu i mimowolnie spojrzał na starszego mężczyznę, który mierzył go zaciekawionym spojrzeniem.
- Adorator mojej córki? Czy was już kompletnie pogrzało? To spokojne miejsce, a przez niego a teraz ciebie zrobiło się tu pobojowisko. – Sasuke kompletnie nie wiedział co powiedzieć. Mężczyzna mierzył go pogardliwym wzrokiem, a następnie wskazał na dach. – Takiż wymuskany chłopcze. Mam nadzieję, że pracy się nie boisz. Jak już tu jesteś to trzeba zrobić z tego użytek. Kizashi Haruno – podał mu dłoń, którą Sasuke uścisnął.
- Sasuke Uchiha.
- Tato, przestań. – Sakura podbiegła do nich, unikając przewiercającego ją spojrzenia Sasuke.
- O nie kochanie. Dach trzeba naprawić. Każde ręce się przydadzą.
- Tato.
- Twój ojciec ma rację. Chętnie pomogę. – Sakura spostrzegła w oczach Sasuke chęć rywalizacji i tylko wzruszyła ramionami nie do końca pojmując o co mu chodzi.
- Masz garnitur.
- To tylko ubranie. – żachnął, a następnie ściągnął płaszcz i marynarkę podając ją chłopakowi, który z zainteresowaniem śledził jego poczynania. Było zimno, ale zamierzał zaraz się rozgrzać. Mimo, że był człowiekiem sukcesu i nie musiał brudzić sobie rąk, to w żadnym wypadku się tego nie obawiał. – Później muszę z tobą poważnie porozmawiać.
- Jeżeli chodzi o pensjonat to od razu mogę ci powiedzieć, że...
- Później. – syknął i nie zważając na jej słowa, ruszył wraz z jej ojcem w kierunku byłego chłopaka Sakury, który z uśmiechem już na niego czekał.
- To się porobiło. – Sakura posłała złowrogie spojrzenie chłopakowi za tą uwagę, a następnie odebrała od niego rzeczy Sasuke ruszając do domu. Nie ma co. Kolejna pożywka z jej udziałem dla brukowców.

- Ładne buciki nie szkoda ci ich? – zaczepił Yoshi, przerzucając dwie deski naraz.
- A twoich? Na zamówienie? Widzę twoje inicjały.
- A więc wiesz kim jestem? Zresztą jakby inaczej. Najgorętszy japoński gwiazdor. Hot stars. – Sasuke prychnął na te słowa, a następnie uśmiechnął się złośliwie.
- Sakura mnie przed chwilą poinformowała. A więc jesteś gwiazdą? Co więc tu robisz? – uśmiechnął się z satysfakcją, kiedy udało mu się przerzucić do szopy trzy deski naraz.
- O to samo mógłbym zapytać ciebie. Nie wyglądasz jak majsterkowicz. – zaprzestał pracować, patrząc na niego wyzywająco. – To ty pocałowałeś Sakure w restauracji i to ty porwałeś ją na tak długi czas.
- Nie porwałem jej.
- Sakura nie jest twoją narzeczoną.
- Ani twoją dziewczyną. Po co tu przyjechałeś?
- A ty? Ja w przeciwieństwie do ciebie mam tu rodzinę. Wychowałem się tu, więc normalne, że czasami wracam na stare śmiecie. A teraz pomagam sąsiadowi. Ty jednak jaki miałeś powód przyjeżdżając tutaj. – nastała cisza w której Sasuke zadał sobie to samo pytanie. Po co tu przyjechał? Bo pragnął Sakury. Czy chciał powrócić do układu, który jej zaproponował? Nie. Czego tak naprawdę chciał? Chciał rodziny.
- Przyjechałem do rodziny. – Sasuke cofnął spojrzenie z jego zdumionej twarzy. – Zależy mi na niej.
- To...
- Kto pomoże mi na dachu? – Pan Haruno ustawił drabinę przy najbardziej stabilnej stronie stodoły. Było to dość niebezpieczne zadanie zważywszy na kiepski stan budynku. Sasuke zawsze lubił wyzwania, ale zarówno chciał podkreślić swoją męskość, dlatego bez żadnego wahanie podjął decyzję. Widząc przerażoną minę piosenkarza zastanawiał się co tak naprawdę widzą w nim kobiety. Oprócz przystojnej twarzy i sławy nie miał nic do zaoferowania. Sakura potrzebowała prawdziwego mężczyznę, którym niewątpliwie Sasuke się uważał.
- Z chęcią pomogę.
- Wspaniale. Yoshi, podawaj nam deski.

Sakura pomagała mamie z obiadem nadal intensywnie zastanawiając się nad powodem wizyty Sasuke. Doceniała to, że postanowił pomóc przy naprawie dachu stodoły, ale nie rozumiała dlaczego zamiast od razu z nią porozmawiać pokazuje ponownie tą swoją dobrą stronę w której się zakochała. Zresztą kochała go całego, dlatego gdy tylko go spostrzegła, była pewna, że grunt usuwa się jej pod nogami a serce zaraz wyskoczy z piersi. Myślała, że to piękny sen, ale Sasuke naprawdę stał tam przystojny jak zwykle z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Ile by dała, aby zaglądnąć w jego myśli.
Co on tu robi?
Na pewno chodzi o pensjonat, którego odmówiła przyjąć. Nie chciała mieć nic wspólnego z Sasuke, dlatego to był najlepszy wybór z możliwych.
- Kochasz tego chłopaka, prawda? – na początku myślała, że to głos w jej głowie zabrzmiał tak realnie, ale kiedy spostrzegła zmartwione oblicze matki, wiedziała, że wszystkiego się domyśliła.
Kiedy przyjechała tu prosto z rajskiej wyspy, rodzice od razu ciepło ją przyjęli. Jedyne za co byli źli to za to, że tak długo się nie odzywała. Jak syn marnotrawny z obawami przekroczyła progi rodzinnego domu, jednak kochający rodzice cały czas na nią czekali. Czuła się szczęśliwa i chociaż wiedziała, że będzie potrzebować czasu, aby załatać ranę w sercu to widziała cień nadziei, że się uda. A teraz Sasuke Uchiha – mężczyzna w którym się zakochała zjawia się niespodziewanie i chce z nią porozmawiać. Dlaczego?
- Mamo, nie chcę na ten temat rozmawiać.
- Ale z nim porozmawiasz, prawda? Gdyby mu na tobie nie zależało to nie przyjechałby tu.
- To trochę bardziej skomplikowane.
- W gazetach czytałam, że jesteś jego narzeczoną. Byłam w szoku, a kiedy zjawiłaś się byłam pewna, że chcesz zaprosić nas na ślub. – widząc zszokowaną minę córki kontynuowała. – Nic nie mówiłam, bo wiedziałam, że musiało coś się między wami wydarzyć. Ojciec nie wiedział. Nie czyta takich gazet. Ja też nie, ale wtedy zobaczyłam tą okładkę i byłam w szoku widząc tam ciebie. Dłużej żyję na tym świecie i wiem, że żaden mężczyzna bezinteresownie nie podlizuje się ojcowi pięknej dziewczyny.
- Nie rozumiem. – spojrzała przez okno na stodołę, którą jej mama wskazywała i serce podskoczyło jej do gardła. Sasuke stał na drabinie i przybijał młotkiem deski do krokwi. Czy on jest normalny? Na pewno w życiu czegoś takiego nie robił, więc dlaczego tak bardzo się naraża?
- Sasuke złaź z stamtąd! – krzyknęła widzą jak licha jest drabina na której stał.
- Nic mi nie będzie. Nie rozpraszaj mnie. – młotek wysunął mu się z dłoni. W momencie kiedy po niego sięgnął drabina zachwiała się i padł jak długi na ziemie pokrytą cienką warstwą śniegu.
- Sasuke! – krzyknęła, podbiegając do niego.
- Nic mi nie jest – uśmiechnął się, kiedy uklęknęła przed nim i dotknęła dłonią jego ramienia. – Wszystko w porządku.
- Nie strasz mnie już tak nigdy. – wtuliła się w niego, a Sasuke nagle zrozumiał, że dlatego momentu mógłby spaść jeszcze raz. Jej bliskość była warta o wiele większej ilości siniaków. Za nim zdążył ją objąć, oderwała się d niego jak oparzona, przepraszając. Nim się obejrzał Yoshi wyciągnął do niego dłoń, pomagając wstać. Zaskoczył go ten gest, ale przyjął pomoc.
- Mieszkałem tu przez wiele lat, ale nigdy nie odważyłbym się pomóc wchodząc na dach. – przyznał.
- Bo masz lęk wysokości Yoshi. – Sakura dała mu kuksańca w bok, podśmiewając się z niego, a Sasuke z ledwością powstrzymał się od przyciągnięcia jej do siebie i ucałowania tych słodkich ust o których marzył od momentu w którym opuścił malowniczą wyspę na której spędzili tak milo czas. – Chodźmy coś zjeść.

- Jesteś naprawdę ze stali, albo masz niewiarygodne szczęście, że nic nie złamałeś. – nałożyła plaster na małą ranę na przy prawym uchu, a następnie odsunęła się od niego, czując na sobie przez cały czas jego badawcze spojrzenie. Bardzo ją to krępowało. Mimo, że miała mu za złe to jak ją potraktował, to teraz patrząc na niego wiedziała, że gdyby tylko chciał mógłby ją mieć znowu w łóżku.
- Może to pierwsze. O szczęściu wypowiem się później. – przełknęła ślinę wiedząc, że przyszedł czas na rozmowę. Po obiedzie zjedli podwieczorek, a następnie zmuszona przez matkę, obiecała, że zajmie się Sasuke i opatrzy widoczne ranki na jego ciele. Yoshi poszedł do swoich rodziców, gdzie tłum paparazzi przeniósł się za nim. Niestety ci najwytrwalsi nadal koczowali przed bramą ich domu.
- Po co tu przyjechałeś Sasuke? Chodzi o pensjonat?
- Dlaczego nie chcesz go przyjąć? – poczuła zawód, że jednak nie pomyliła się co do powodu jego wizyty.
- Nie chcę go i już. Ciesz się. Zależało ci na odzyskaniu pensjonatu. Teraz możesz zrobić co tylko chcesz.
- Zmieniłem swoje plany Sakuro i chcę zmienić całe swoje życie.
- Nie rozumiem cię Sasuke. Nie mogłeś do mnie zadzwonić? – denerwowało go jej oschłe traktowanie. Czyżby naprawdę nie miał żadnych szans?
- Czy to przez Yoshi'ego? Co ta gwiazdorzyna wymyśliła? Wracasz do niego? – narastała w nim coraz większa złość gdy w ogóle pomyślał o Sakurze z innym mężczyzną. – Ten facet miał już szansę, którą zmarnował. Nie potrafił nawet zaspokoić twojej namiętności, którą ja potrafię docenić.
- Związek to nie tylko seks.
- Zamierzasz związać się z Yoshim? – powtórzył pytanie, wstając z kanapy. Złapał Sakurę za łokieć, przytrzymując ją blisko siebie by nie mogła cofnąć spojrzenia. – Po to tu przyjechał? Chce cię odzyskać?
- Nie Sasuke. Yoshi przyjechał do mnie, aby wyjaśnić mi wydarzenie sprzed pięciu lat, kiedy mnie porzucił. Nie zamierzam z nim być. I on też tego nie oczekiwał.
- A więc, dlaczego był tak wrogo do mnie nastawiony? Powiedź Sakuro. Muszę to wszystko zrozumieć. – Sakura westchnęła, a następnie wyrwała swoją dłoń z jego uścisku i usiadła na kanapie. Sasuke natychmiast do niej dołączył. Ponownie poczuła tą niesamowitą aurę męskości, którą Sasuke wokół siebie roztaczał. Jego zapach doprowadzał ją niemal do szaleństwa.
- Yoshi również zrozumiał, że nasza przyjaźń zbyt bardzo wybiegła poza ramy. Pomyliliśmy ją z miłością, a właściwie Yoshi to zrobił. Tęskni za mną i już cztery lata temu przyjechał tutaj, aby mnie przeprosić za swoje zachowanie. Jego menadżer okłamał go, że przespałam się z szefem wytwórni w zamian za to, aby pomógł w rozwinięciu kariery Yoshi'ego. On naprawdę stracił wtedy wiarę w siebie i znienawidził mnie za zdradę. Ja jednak nigdy nie zdradziłam go, a on dowiedział się o tym cztery lata temu. Jego menadżer uznał, że lepiej sprzedaje się samotny piosenkarz. Byłam przeszkodą, której w łatwy sposób się pozbył. Zresztą sprawy łóżkowe również były dla nas problemem. Teraz już rozumiem o co chodziło Yoshiemu, kiedy mówił, że jestem dzika. Dla niego byłam zbyt zachłanna w łóżku, a on potrzebował spokojniejszej dziewczyny. Sasuke... – jęknęła, kiedy przyciągnął jej twarz do siebie składając na jej ustach gorący pocałunek. Jego dłonie zakleszczyły jej drobne ciało w mocnym uścisku. Nie potrafiła go odepchnąć. Chociaż rozsądek podpowiadał jej, że będzie jeszcze bardziej cierpieć kiedy pozwoli mu na kontynuowanie pocałunku, to jednak nie potrafiła nie odwzajemnić tego żarliwego uczucia. Pragnęła go każdą cząstką ciała.
- Potrzebuje cię Sakura. Nie potrafię i nie chcę cię zapomnieć. – przyparł czoło do jej, głośno oddychając. – Kiedy zobaczyłem tego chłopaka pierwszy raz poczułem zazdrość. Byłem cholernie zazdrosny i o mały włos nie podreperowałem jego buźki. Tęskniłem każdą sekundę za tobą. Nie potrafiłem wymazać cię z głowy. Nie rozumiałem tego uczucia, ale teraz już wiem, że nie chcę budzić się bez ciebie. Nie chcę żyć bez ciebie.
- Sasuke... – jej oczy zaszkliły pod wpływem nagłych emocji. – Czy to sen?
- Jestem tutaj. – uśmiechnął się, przecierając z jej policzków łzy. – I będę tu tak długo, aż się nie zgodzisz.
- Na co?
- Kocham cię Sakura i chcę z Tobą zostać do końca moich dni. Jeżeli potrzebujesz czasu to.... Zresztą nie. Nie dam ci żadnego czasu. Muszę znać odpowiedź teraz.
- Jesteś świadomy tego jak mnie potraktowałeś? Ten list złamał mi serce. – przyznała.
- Przepraszam. Jestem dobry w biznesie, ale w zawieraniu więzi emocjonalnych z kobietą jestem nowicjuszem. Myślałem, że nie chciałaś tego układu.
- To prawda. Nie chciałam układu. Chciałam ciebie. – jej wyznanie przyprawiło go o zawrót głowy. Odetchnął z ulgą, przytulając ją do siebie.
- I masz mnie. Teraz jestem cały twój. – głaskał ją po głowie,kiedy cicho płakała. – Czy płaczesz ze szczęścia? – przytaknęła głową, mocniej wtulając się w jego ramiona. – Czy uszczęśliwisz mnie i zostaniesz moją żoną? – może nie były to oświadczyny jak z bajki, a znajomość ich nie zaczęła się zbyt dobrze, to wiedziała, że to najszczęśliwszy dzień w jej życiu.
- Tak Sasuke. Tak bardzo cię kocham i pragnę zostać twoją żoną. – patrząc jej głęboko w oczy, wysunął z kieszeni spodni znajomy pierścionek.
- Jeżeli będziesz chciała kupię ci inny. – wsunął go na jej palec.
- Nie Sasuke. Ten jest idealny. – zarzuciła mu dłonie na szyję, wciskając na usta namiętny pocałunek.
- Teraz jestem naprawdę szczęśliwy. – wyszeptał w jej usta. – To ty jesteś moim wiśniowym rajem.

Miesiąc później najbliższa rodzina zgromadziła się w Wiśniowym Raju na ceremonii ślubnej. Chcieli jak najszybciej stać się małżeństwem w jak najmniejszym gronie. Do szczęście potrzebne była im tylko druga osoba. Głęboko patrząc sobie w oczy składali sobie miłość do końca życia.
W powietrzu unosił się zapach kwiatów, a oni obydwoje odczuwali obecność kobiety, która nieświadomie skrzyżowała ich drogi. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro