Inkub (Mystic Messenger || Jumin x Zen)
Obudził się. Tak mu się zrazu wydawało.
To jest, prawdopodobnie się obudził.
Chyba się obudził.
Rany. Diabli wiedzą, w jakim - w gruncie rzeczy - był stanie. Przytomny? Śnił?
Wróciła mu świadomość, ale pomimo tego nie mógł się ruszyć - taką wreszcie wydała mu się rzeczywistość. Stan bez dwóch zdań przerażający. Karmiący w nim nagły strach i potrzebę zerwania się czym prędzej.
Mimo to zamknął oczy. Słyszał o tym kiedyś. Przywoływał fakty, ku własnemu ukojeniu.
To... paraliż senny?
To mija, prawda? Dobrze pamiętał, że to zaraz mija?
I żeby nie otwierać oczu, przypomniał sobie, zaciskając zapobiegawczo powieki. Chyba tak to szło. Bo umysł płata figle. Poduswa halucynacje.
A on nie chciał niczego w ten deseń. Jeszcze pojawiłoby się coś nieprzyjemnego.
Chociaż mógłby o tym pomyśleć praktycznie i przygotować się mentalnie. Co najgorszego mogłoby to być?
Jumin? Jumin, powiedzmy. Nic gorszego.
Choć może Jumin nie był najgorszą możliwością? Krążą plotki, że są i gorsze rzeczy.
Jumin. Hm.
Tak, może nawet mogłoby wyskoczyć coś gorszego.
Jumin.
Może... niech ta niedogodność minie, zanim zacznie myśleć o owym osobniku za dużo. Tak. Tak będzie lepiej.
A/N: @ZgredekMalfoy
Proszę. Taki mój łabędzi śpiew, zanim naprawdę zniknę na jakiś czas. Przynajmniej dopóki nie wymyślę, co zrobić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro