Postacie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudził mnie czyjś dotyk na ramieniu. Otworzyłam oczy. Było ciemno. Zegarek, naprzeciwko mojego łóżka, wskazywał północ. Powoli usiadłam ja łóżku. Rozejrzałam się. Ciemność i nic więcej. Nic, co mogłoby mnie, obudzić, nie stało obok łóżka.
- Chodź tutaj - usłyszałam cichy szept tuż przy moim lewym uchu. Przestraszona spojrzałam w stronę, skąd usłyszałam to zdanie.
Nikogo nie było. Tylko ja.
Gdy mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności, wstałam i na bosych stopach poszłam zapalić światło.
Ponownie się rozejrzałam po, tym razem jasnym, pokoju. Szafka nocna, biurko po mojej prawej stronie, okno. szafa i łóżko przede mną... Wszystko było nq miejscu, łącznie z ubraniami na krześle z kółkami.
- Tutaj - powiedział zdeformowany głos zza drzwi.
Wyszłam z pokoju, a tam stał mężczyzna. Był ubrany w czarny, elegancki płaszcz i czarny kapelusz. Wyglądał na spokojnego człowieka, jednak było w nim coś niepokojącego.
- Weź to. Leży to na biurku u ciebie. Będziesz wiedziała co z tym zrobić.
Straciłam kontrolę nad swoim ciałem. Postać złapała mnie chłodną dłonią za ramię i zaprowadziła z powrotem do mojego pokoju.
Obok komputera leżał scyzoryk, który ostrzyłam w dzień.
- Weź do ręki.
Całą drżałam. Nie chciałam tego robić.
Nagle do mojego pokoju weszła mama.
- Czemu nie śpisz? Coś się stało? - zapytała.
Istota w kapeluszu zrobiła krok w tył, puszczając mnie.
Szybko odłożyłam scyzoryk. Oddychałam szybko. Oparłam się o mebel. Kobieta wyglądała na zaniepokojona.
- Co się dzieje?
Mężczyzna stanął za moja rodzicielką i wyciągnął spod płaszcza swój pistolet. Wycelował mojej mamie w tył głowy.
- Tylko spróbuj coś powiedzieć o naszym spotkaniu, a strzelę - oznajmił spokojnie.
- Zostaw ją! - krzyknęłam i odetchnęłam kobietę.
Postać zniknęła że śmiechem. Padłam przestraszona na kolana.
- O-on mógł ci coś zrobić.. - płakałam ze strachu, a jego śmiech rozbrzmiewał mi w głowie.
- Kochanie. Ale tutaj nikogo nie było.
Otworzyłam szerzej oczy, z których leciały łzy.
To niemożliwe. Skoro go widziałam, czułam jego dotyk, słyszałam jego głos, to dlaczego miałby nieistnieć?
- Widziałam go... Na pewno zrobił coś, abyś go nie widziała.. Niemożliwe... - szeptałam do siebie, a mój głos drżał.
- Zaraz przyjdę kochanie - i pobiegła szybko do kuchni. Po chwili słyszałam jak rozmawia przez telefon i podaje adres naszego zamieszkania.

Obudziłam się. Nade mną był biały sufit. Leżałam na mało wygodnym łóżku zapięta w pasy. Obok mnie stał On, a po drugie stronie mnie stał lekarz i coś zapisywał w notatniku.
Tak oto się tu znalazłam. Tak oto szpital psychiatryczny stał się moim domem, z którego mogę już nigdy nie wyjść.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro