12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Po posprzątaniu całego bałaganu, który zrobiliśmy wraz z Aronem, odzyskałam swoje sprzęty. Mężczyzna niezbyt chętnie oddawał mi mój telefony i laptop, ale zignorowałam go. Naprawdę w tych czasach bez komórki nie wiesz co ze sobą zrobić. Nawet jeśli miałam ostatnio trochę na głowie.

Musiałam dowiedzieć się co z moją pracą. Chloe zapewne przechodzi fazy od wkurwienia do zmartwienia, a wierzcie lub nie, ale nie lubiłam być powodem do zmartwień. Wolałam żyć swoim tokiem i nikomu nie wchodzić w drogę. Urodzenie się w rodzinie snobów w końcu się opłaciło, chociaż oni mieli nadzieję, że stanę się tępą materialistką. Jednak to historia na inny moment. Podłączyłam sprzęty do ładowarek, patrząc nieprzychylnym okiem na swojego przeznaczonego. Jego mimika twarzy wyrażała samą niewinność, przez co westchnęłam głośno. Ten gościu miał naprawdę proste zasady. Wiedziałam, że było jeszcze wiele rzeczy, o które chciałam go zapytać i miałam nadzieję, że w przyszłości to zrobię. Zwłaszcza jeśli chodzi o tą całą Stellę, matkę Williama. Nie jestem typem wścibskiej osoby w związku i miałam małą zasadę, że jeśli ktoś nie grzebie w mojej przeszłości, ja też tego nie robię. W tym przypadku mogę wyjść na hipokrytkę, ale jestem skłonna podzielić się swoją historią z Aron'm, gdy i on szczerze się zwierzy.

W końcu wierząc jego słowom ta cała więź miała być na zawsze. Choć zabawnie to brzmi, jestem przekonana, że mówi prawdę. W końcu widziałam, jak ludzie zmieniają się w wilki, więc czym przy tym była więź mate. Telefon zaczął się uruchamiać, a już po chwili usłyszałam dźwięk przychodzących wiadomości. Ponownie spojrzałam kątem oka na swojego partnera i tym samym zobaczyłam niewinną minę, choć w jego oczach można było dojrzeć nutkę obawy i wyrzutów sumienia. Nic na to nie powiedział, niedbale wzruszając ramionami.

- Musimy wymyślić jakąś historyjkę. – odparłam, widząc pierwsze smsy od przyjaciółki. Wiedziałam, że ona nie zostawi tego bez słowa.

– Ile tu już jestem?

- Prawie tydzień. – odparł Aron. Westchnęłam głośno. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, który ciągle się aktualizował. Chciałam jeszcze coś dodać, ale usłyszałam melodię swojego dzwonka, a na ekranie pojawiło się zdjęcie mojej przyjaciółki.

- Cholera. – mruknęłam. Patrząc na to na telefon to na wilkołaka trochę spanikowana. Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie odebrała. – Chloe.

- Amanda! Na miłość boską! W końcu odebrałaś! Gdzie jesteś? Wszystko z Tobą w porządku? Dlaczego się wyprowadziłaś? Twój ojciec tu był. Czemu nie odbierałaś?!

- Stop. Stop. – jęknęłam, zdając sobie sprawę, ile będę musiała jej nakłamać.

– Po kolei. Ze mną już wszystko w porządku.

- Gdzie jesteś?

- Um, nie jestem pewna. – mruknęłam. – Ale zanim wyciągniesz pochopne wnioski daj mi dokończyć.

- Mów.

- Zostałam... - zerknęłam na Arona, który się wyraźnie spiął. – Zostałam trochę dłużej w lesie i miałam mały wypadek.

- Amando! Tyle razy Ci mówiłam, żebyś nie wybierała się na ekstremalne wycieczki sama! – krzyknęła do słuchawki moja przyjaciółka.

- Wiem, wiem. – odparłam. – Posłuchaj, przyjadę do Ciebie wieczorem. Wszystko Ci opowiem. I wyjaśnisz mi, co mój ojciec robił w naszym mieście.

- W porządku. Kończę zmianę o osiemnastej. – powiedziała. – Jak nie będzie Cię u mnie godzinę później, dzwonię na policję.

- Jestem zaskoczona, że jeszcze tego nie zrobiłaś.

- Ja też. – usłyszałam westchnięcie w słuchawce. – Ale coś mi mówiło, że jeszcze nie czas. - Dobrze, dziewiętnasta u Ciebie. Będę.

- Do zobaczenia. Rozłączyłam się i skierowałam wzrok na wysokiego mężczyznę. Z tego co mogłam wywnioskować, słyszał całą rozmowę.

- Zawieziesz mnie do miasta? – zapytałam, chociaż mogłam najpierw z nim to skonsultować, ale czasu nie odwrócę.

- Nie mam chyba wyjścia. – powiedział, podchodząc do mnie. Sapnęłam zaskoczona, gdy mnie delikatnie objął. To było raczej niespodziewanie dziwne.

– Dziękuję, że skłamałaś.

- To raczej nie jest coś za co możesz dziękować. – powiedziałam, niezbyt pewna swojego nastawienia. – Teoretycznie ominęłam tylko najważniejsze części. Zemdlałam, ocknęłam się już w tym domu.

Niby tak. – jego uścisk wzmocnił się na sile, a ja poczułam, jak składa delikatny pocałunek na czubku mojej głowy. Dobra. Teraz przez całe moje ciało przeszedł dreszcz, a w środku poczułam stado motyli. Naprawdę rozczulił mnie ten gest. Aż do tego stopnia, że objęłam go za szyję i lekko pocałowałam. Było to wspaniałe uczucie. Tak, jakbyś w końcu odnalazła swoje miejsce i wiedziała, że chcesz tu zostać do końca swoich dni. I gdybym mogła, całowałabym te usta cały czas. Jednak potrzeba zaczerpnięcia powietrza była niestety konieczna. Pocałunek był raczej subtelny, jeszcze niepewny i badający, na ile może sobie pozwolić. Raczej nie był z tych, które zapowiadały gorące przygody w łóżku. Tylko pocieszający, dziękujący za to, że mamy siebie nawzajem.

Hm, wybaczcie za to. Raczej nie jestem wielką romantyczką. Po odsunięciu się od Arona, spojrzałam mu w oczy i nie mogłam powstrzymać śmiechu. Widocznie nie tylko ja byłam zaskoczona swoim zachowaniem. Jego mimika twarzy naprawdę wyrażała więcej niż jakiekolwiek słowa. Kończąc swój okropny chichot, ponownie zbliżałam swoją twarz do niego i złożyłam dwa krótkie buziaki w kącikach jego ust.

- No tego się nie spodziewałem. – mruknął z uśmiechem.

- Ja tak samo. – odparłam i byłam pewna, że na mojej twarzy również zagościł ten przeklęty uśmiech. – Pójdę zobaczyć co u Williama. Ty też powinieneś poświęcić mu trochę więcej czasu.

- Nie musisz mi tego mówić, Amando. – westchnął, robiąc krok w tył, przy okazji wypuszczając mnie z objęć. - Czego nie musi Ci mówić? – zapytał dziecięcy głos od strony drzwi. Jak jeden mąż, odwróciliśmy się w ich stronę, by ujrzeć siedmioletniego chłopca.

- Hej Will. – uśmiechnęłam się.

– Nie muszę mówić twojemu tacie, żeby spędzał z Tobą więcej czasu.

- Oh. – sapnął, po czym szybko podbiegł do Arona, przytulając się do jej nóg. – Nie musisz, tato. Wiem, że masz wymagającą prace, a sprawy watahy są pracochłonne. Spojrzałam zaskoczona na chłopca, nie spodziewając się takiej dojrzałości. Możliwe było, że Stella wyrządziła mu więcej krzywdy niż z początku zdawałam sobie z tego sprawę. W myślach już przygotowywałam się do ciężkiej rozmowy z Alfą na temat jego byłej partnerki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro