Niedługo jesień

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przyznam szczerze, że miałem obsesję na punkcie Sammy. Myślałem, że to miłość, ale myliłem się, co zrozumiałem wraz z upływem czasu. Czuję się nieco zawstydzony swoim dawnym zachowaniem, ale nie będę niczego ukrywał. Chciałbym przedstawić Wam całość tej historii, a nie fragmenty, które są dla mnie wygodne. Mam nadzieję, że moja pamięć mnie w tym nie zawiedzie.

Na początku naszej znajomości byłem nią zafascynowany. Wtedy jeszcze ledwo mnie zauważała. Była jedną z tych niedostępnych dziewczyn, które nigdy nie zwracają uwagi na takich jak ja, co było całkiem zrozumiałe, bo chodziliśmy do różnych klas. Łączył nas tylko wf. Moja klasa miała swoje zajęcia w tym samym czasie, co jej klasa. Uważałem to za znak od losu. Wierzyłem, że byliśmy sobie przeznaczeni. Nie miałem pojęcia, o jej problemach. Nigdy nie zamieniliśmy ze sobą więcej niż dwóch zdań, ponieważ przy niej zapominałem, jak się mówi. Nie wiedziałem, dlaczego mieszka w Polsce, chociaż była Angielką. Pomimo tego to w niej pierwszej się zauroczyłem. Uczucie do niej spadło na mnie, jak grom z jasnego nieba. Nie potrafiłem sobie z nim poradzić, dlatego niechcący pozwoliłem, żeby zamieniło się w niezdrową obsesję. Chciałem przy niej być. Pragnąłem poznać wszystkie jej plany, pomóc spełnić jej marzenia i móc ją bronić przed złem tego świata. Nie pamiętam już dokładnie, skąd się to wzięło. Wiem, że uczucie musiało rozrastać się we mnie jakoś wcześniej. Być może nawet był to powolny proces, wbrew temu, co napisałem wyżej.

Kiedy uświadomiłem sobie, że zaczyna mi się podobać, trochę spanikowałem. Przez pierwszy tydzień wypierałem swoje uczucia. Przecież ledwo ją znałem. Od dawna marzyłem, żeby się zakochać, ale to nie mogło dziać się w ostatniej klasie liceum. W dodatku to nie mogła być ona. A jednak to się działo i to była ona.

Jeśli miałbym wybrać jedno konkretne wspomnienie, które mogło być początkiem mojego zauroczenia i je opisać, nie potrafiłbym tego zrobić. Po prostu złożyło się na to kilka dobrych dni spędzonych w jej towarzystwie. Za to jestem w stanie przytoczyć sytuację, która powinna była mnie zaalarmować, że z Sammy zaczyna się dziać coś niedobrego.

Wpierw jednak musicie wiedzieć, że Samantha, którą poznałem na wfie miała piękne, zawsze zadbane, kasztanowe włosy, błękitne, przenikliwe oczy, a jej uśmiech sprawiał, że człowiekowi robiło się cieplej na sercu. Była jedyną osobą, jaką zanłem, o której mogłem powiedzieć, że była szczęśliwa. Miała wielu znajomych, dobre oceny. I mimo jej nietypowego gustu modowego, była szanowana przez innych. Czasami zastanawiałem się, dlaczego ludzie ją lubią, ale wiedziałem, że trudno jej nie lubić. Była wolontariuszką w schronisku dla zwierząt, a w weekendy odwiedzała chorych w hospicjum. Jej serce było pełne dobroci dla wszystkich wokół i za to ją podziwialiśmy. Nie miało znaczenia, że nie ubierała się modnie, a jej komplety nigdy do siebie nie pasowały. Nie miało znaczenia, że w tamtym czasie nie do końca się znaliśmy. Jedyne co się dla mnie liczyło, to możliwość podziwiania jej piękna, którego miała tak dużo, że aż nie wierzyłem w jej istnienie.

Był środek września, kiedy Samantha przyszła do szkoły w brązowej spódniczce dżinsowej i białym t-shircie z jakimś jesiennym nadrukiem. Od dawna nie ubrała niczego tak prostego. Od tamtego czasu ubierała się nieco bardziej prosto i normalnie. Przestała się wyróżniać, a zaczęła znikać w tłumie. Zmiana sposobu ubierania się została zauważona przez większość jej znajomych. Chwalili ją za to. Sądzili, że ich koleżanka dojrzewa. Staje się jedną z nich. Już nie wstydzili się z nią publicznie pokazywać. Na początku również polubiłem jej nowy styl. Jeszcze nie wiedzieliśmy, że tym ubiorem chciała przekazać nam coś bardzo ważnego, co udało mi się przedstawić Wam we wstępie. Niestety, zrozumieliśmy to za późno.

Któregoś dnia z ciekawości spytałem ją o zmianę jej stylu. Chciałem wiedzieć, dlaczego postanowiła zrobić taki krok dopiero w ostatniej klasie liceum. Był to dzień, w którym miałem dobry humor i nie bałem się z nią rozmawiać. Nie odpowiedziała mi od razu, ale jej odpowiedź zaskoczyła mnie.

- Jest już jesień, prawda?

- Tak.

- Chciałbyś wiedzieć co miało bezpośredni wpływ na mój ubiór?

- Tak.

- Widzisz, Stachu, lubię metafory. W moim obecnym sposobie ubierania się ukryłam jedną z nich, ale nie jesteś jeszcze gotowy, żeby ją poznać. Nikt nie jest na to gotowy.

Jej język polski był nienaganny. Jeśli była Angielką, podczas rozmów nie było tego słychać. Nie miała żadnego obcego akcentu. Jedynie jej imię zdradzało, że nie jest stąd. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Bardzo lubiłem jej imię. Wiem, że niektórzy mieli z nim problemy, ale nie należałem do tej grupy.

Pod koniec września zerwała ze swoim chłopakiem. Dzień później zaczął umawiać się z dziewczyną, która uchodziła za jej najlepszą przyjaciółkę. Myślałem, że musi być jej przykro z tego powodu. Chciałem coś zrobić, żeby ją rozweselić. W tym celu kupiłem jej czekoladki truskawkowe, co okazało się wpadką, ponieważ miała alergie na truskawki, o czym nie wiedziałem. Przyjęła je więc z grzeczności, uśmiechnęła się i wyjaśniła mi:

- Oni bardziej do siebie pasują, dlatego nie mam im tego za złe. Nie jest mi przykro. Mają moje błogosławieństwo. Nie musisz się o mnie martwić, Stasiu.

To jak wymawiała moje imię czasami przyprawiało mnie o przyjemne dreszcze podniecenia, ale nie zdarzało się to często.

- Dobrze. Rozumiem. Ale gdybyś czegoś potrzebowała, to jestem. Zawsze możesz na mnie liczyć.

I to była prawda. Nie znaliśmy się, ale byłem gotów poświęcić dla niej swój czas. Gdy tylko do mnie dzwoniła, porzucałem wszystko, co aktualnie robiłem i biegłem do jej domu, a czasami do parku. Dlaczego tak się zachowywałem? Bo zakochałem się w niej. Nie widziałem innych możliwości na spędzenie z nią czasu. Wciąż bałem się zabrać ją na oficjalną randkę, mimo że zerwała ze swoim chłopakiem, dlatego taki układ na początku mi wystarczył. Wiedziałem, że dzięki mnie czuje się ważna, a ja dzięki niej czułem się potrzebny, dlatego zwlekałem z zabraniem jej na prawdziwą randkę. Może to był błąd, ale nie jestem tego pewien.

To chyba tyle na dziś... Resztę przytoczę Wam później.
Z Bogiem,
Stach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro