Jest w porządku, obiecuję

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Syriusz schudł. Jego twarz była blada i wychudzona, jakby od tygodni nic nie jadł.

Szedł sztywno przez korytarz pociągu w kierunku przedziału w którym siedzieli jego przyjaciele.

Gdy w końcu usiadł na kanapie patrzył się pusto w przestrzeń. Nawet jego najlepszy przyjaciel James nie zauważył jak wszedł do przedziału gdy zażarcie dyskutował z Peterem o dziewczynie w której chłopak był zauroczony.

Remus który też nie wyglądał najlepiej wpatrywał się przenikliwym spojrzeniem w chłopaka naprzeciwko.

Pomachał Syriuszowi przed twarzą co wyrwało go z transu i zamrugał kilkakrotnie.

Wpatrywał się w niego ze zmartwieniem. Wyrazy twarzy Jamesa i Petera odzwierciedlały Remusa.

- Okej Syriuszu?

- Co? - Zapytał Syriusz, pocierając twarz, jakby chciał wytrzeć wszelkie ślady bólu. - Przepraszam stary. Wyłączyłem się na sekundę. - Posłał im swój charakterystyczny uśmiech, który w tym momencie wyglądał bardziej jak grymas.

- Co oni zrobili? - Tym razem to James mówił, jego głos był gniewny z nutą strachu.

Syriusz zmarszczył brwi aby wyglądać na zdezorientowanego.

- Nie wiem o czym mówisz, kolego. - I wzruszył ramionami.

- Szczerze! - Krzyknął James z nieprzekonanym wyrazem twarzy.

- Masz tłuste włosy Syriuszu. - Chłopak spojrzał na Remusa który trzymał kosmyk jego ciemnych włosów. - Twoje włosy nigdy nie są tłuste...

Syriusz oparł się o siedzienie, kosmyk włosów który trzymał Lupin spadł na jego twarz.

- Nie miałem czasu na prysznic. Po uczcie wezmę prysznic. - Dodał po raz kolejny wzruszając ramionami.

Remus pozostał nieprzekonan, ale pozwolił aby sprawa ucichła i postanowił że zostanie omówiona później. Oczywisty był fakt że z Syriuszem było coś nie tak, ale jeszcze bardziej oczywiste było że chłopak nie chce o tym rozmawiać.

- Nic mi nie jest. - Uspokoił ich Syriusz, przerywając ciszę.

- Jakie żarty planujemy w tym roku? - Zapytał Peter, odrywając ich od tematu, wiedząc że poprawi to nastrój grupy.

Oczy Jamesa rozbłysły, gdy zaczął opowiadać plan który wymyślił podczas wakacji.

Syriusz wydawał się być szczęśliwy. Wkrótce potem z przedziału można było usłyszeć śmiech czterech chłopców.

Wszyscy z uśmiechami weszli do Wielkiej Sali żeby zjeść kolację. Przydział uczniów przebiegał spokojnie. Dumbledore jak zwykle rozpoczął swoją przemowę. Mówił o wszystkich zasadach, które Huncwoci z pewnością już zdążyli złamać.

Przywykł do bólu który miał miejsce w dworze Blacków. Czy to do bólu fizycznego czy do znęcania się psychicznego.

Ale wydarzenia które wydarzyły się tego lata pozostawiły blizny już na zawsze.

Wspomnienia przemykały mu przez głowę. Jasne światło, szloch i krzyki wywołały lawinę we wspomnieniach. Patrzył jak Regulus został wyrzucony przez pokój i krzyczy. Nie mógł mu pomóc to wszystko jego wina. Prześladowały go okrutne twarze wychodzące z szlochającym Regulusem. Crucio.

Dłoń na ramieniu przewróciła go do rzeczywistości. Odwrócił głowę by spojrzeć w szmaragdowe oczy które się w niego wpatrywały.

- Jesteś pewny że wszystko w porządku?

Syriusz skinął głową.

Remus westchnął gdy Syriusz się odwrócił.

Aby uniknąć podejrzeń nałożył sobie trochę jedzenia i udawał że je, gdy tak naprawdę jedzenie wrzucał do serwetki pod stół.

Remus przez cały czas zamartwiał się stanem przyjaciela. Wcale nie było w porządku. Gdyby tylko udało mu się go otworzyć.

Wszyscy byli już zmęczeni więc postanowili pójść spać wcześniej. Miękkie chrapanie wypełniło pokój, gdy trzech z czterech chłopców spało.

Syriusz nie spał. Zmęczone oczy tępo wpatrywały się w sufit. Czuł jak materac zapada się, a ktoś kładzie się obok niego.

Szmaragdowe oczy spotkały jego szare, gdy postanowił spojrzeć kto leży obok. Spojrzenie powędrowało z powrotem do sufitu, a usta cicho westchnęły. Więc dwie czwarte Huncwotów spało.

- Co jest takiego interesującego w suficie? - Cichy szept Remusa przerwał wygodną ciszę.

Syriusz lekko zachichotał i wzruszył ramionami, a jego ramię musnęło to Remusa.

- Chcesz o tym porozmawiać? - Zapytał cicho.

Syriusz potrząsnął cicho głowa, gotów aby się nie popłakać.

Remus skinął głową ze zrozumieniem.

- Czy chcesz żebym poszedł?

- Proszę. - Głos mu się załamał, za co przeklnął się w duchu.

Remus ponownie skinął głową i usiadł, zsunął nogi i cicho się oddalił.

Ogarnęła go cisza i samotność. Powietrze sciskało go dookoła, gorące i ciężkie, a jednak tak zimne jakby gdzieś obok pojawił się dementor. Żałował. Żałował że Remus nie został. Gorące łzy zaczęły spływać mu po twarzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro