Rozdział 31 Chwila słabości

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


[PL] NIGHTCORE - Czas Nie Będzie na Nas Czekał HD

Na początek bardzo ważna informacja! Z względu, że zakończyłam pisanie jednej z swoich opowieści, Jesteś moja kwiatuszku będzie się pojawiać nie dwa razy w tygodniu, ale trzy. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z tego faktu. Więcej informacji na moim profilu. A teraz zapraszam was do czytania!

— Melody —

To takie dziwne... Nataniel i Sabina? Przecież oni są swoimi całkowitymi przeciwieństwami, ciekawi mnie, co z tego wyniknie... Spuściłam głowę, a na moje usta wpłynął delikatny uśmiech. Ja i Nevra, też jesteśmy swoimi przeciwieństwami. On kocha przemoc, a ja jej nienawidzę. Przywołałam do siebie myślami twarz Sabiny. Z tego, co zauważyłam ona jest szczęśliwa z swoim partnerem... Ciekawe czy nadejdzie dzień, w którym i my będziemy mogli być tak szczęśliwi? Żyć bez tych wszystkich kłótni i problemów. Jestem pewna, że taka chwila nadejdzie, lecz jeszcze długa droga przed nami. Nagle poczułam, że ktoś zaczął trząść moim ciałem. Złapałam za dłoń Sabiny, pokazując jej tym samym by przestała.

— Coś się stało? - zapytałam zaskoczona jej zachowaniem. Na policzkach zielonookiej pojawił się krwisty rumieniec. Przeczuwałam jednak, że nie pojawił się on z względu zawstydzenia, a zdenerwowania.

— Mówiłam coś do ciebie, a ty mnie nie słuchałaś! — krzyknęła z wyrzutem. Mrugnęłam zaskoczona. Co? Ona coś do mnie mówiła?

— Wybacza, ale... — nie dokończyłam mówić, bo brązowowłosa zatkała mi usta swoją dłonią.

— Tak wiem. Myślałaś o swoim Romeo, czyż nie? — zapytała, unosząc do góry brwi.

Poczułam na moich policzkach ciepło. Czy to możliwe, że się zarumieniłam?! Nie to niemożliwe! Przecież... Ja jestem na niego wściekła! Tak, właśnie tak jest! Więc dlaczego się rumienie...? Dziewczyna pstryknęła mnie w czubek czoła. Rozmasowałam bolące miejsce i spojrzałam na jej uradowaną twarz.

— Nie musisz się wstydzić — oznajmiła. — To normalne, że o nim myślisz. Ja sama myślę o tym ciołku — Natanielu — i masz moje słowo, ale mam chęć wydrapać mu oczy. — Dotknęła mojego ramienia, jakby chciała mi coś wyjaśnić. Spojrzałam wprost w jej oczy. — Chodź by nie wiem, co, nigdy nie dasz rady być na niego zła tak na poważnie, bo choćbyś go nienawidziła i się zapierała, twoje serce, dusza i taką będą należeć na zawsze do niego — wyszeptała z niepodobną do niej powagą. Jej słowa były piękne, lecz nie byłam przekonana by mówiła je w stu procentach do mnie.

Wydawać by się mogło, że zielonooka była jakby w jakimś nieznanym mi transie. Nagle oczy dziewczyny rozszerzyły się, a ona chwyciła moją dłoń i zaczęłam gdzieś iść - ciągnąc mnie za sobą. Próbowałam się wyrwać, lecz Sabina była zbyt silna. To tak jakby małe dziecko chciało przeciągnąć linę, którą z drugiej strony trzyma dorosła osoba.

— Sabina, gdzie ty mnie ciągniesz?! — zapytałam, próbujący ją zatrzymać. Dziewczyna wcale nie była poruszona moim zachowaniem.

— Jak to gdzie? Do łaźni. — Wytrzeszczyłam oczy.

Gdzie ona mnie zabiera?! W tym domu jest łaźnia?! Spojrzałam na kobietę przerażona. Dlaczego ona mnie tam prowadzi? Przecież, ja się już kąpałam, więc nie potrzebuję się myć, a po drugie... trochę się wstydzę... Zarumieniona po same uszy, pod wpływem impulsu wyrwałam swoją dłoń z jej uścisku. Zielonooka spojrzała na mnie w chwili, kiedy ja się cofnęłam. Zaczęłam kręcić głową i cofać się, lecz nagle natrafiłam na coś twardego i ciepłego. Powoli odwróciłam się, a chwili, kiedy zobaczyłam, na kogo wpadłam na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie przejmując się faktem, że jest jego koszulka jest brudna z krwi i że się pokłóciliśmy rzuciłam mu się w ramiona. Kątem oka zauważyłam, że Sabina chciała coś do mnie powiedzieć, lecz widząc posturę Alfy szybko opuściłam swoją głowę w dół.

— Alfo. — Skłoniła się z szacunkiem, a ja mocniej wtuliłam się w tors partnera.

— Wypełniłaś już swoje zadanie — oznajmił. — Możesz już iść.

— Tak jest Alfo — przyznała. — Luno — oświadczyła, a ja zdążyłam jej posłać tylko krótkie spojrzenie, bo zostałam natychmiastowo przyciągnięta do czyjeś klatki piersiowej.

Alfa wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi i polizał ją. Mruknęłam czując dziwne ciepło. Jego twarz pojawiła się przed moją. Mężczyzna zaczął zbliżać swoje wargi do moich, gdy nagle sobie coś przypomniałam. Przecież my jesteśmy w trakcie kłótni, a po drugie... Na jego ubraniu jest krew! Odskoczyłam od czarnookiego jak poparzona. Nevra westchnął.

— Myślałem, że ci już przeszło... — mruknął, podchodząc do mnie. Wystawiłam przed siebie dłonie.

— Nie podchodź! — krzyknęłam. — Nie zbliżaj się do mnie do chwili aż się przebierzesz!

Pełne frustracji westchnięcie mężczyzny, sprawiło, że poczułam nagły przypływ złości. Co on sobie myśli?! Przecież doskonale wie, że nienawidzę widoku krwi! Jego ciepła dłoń znalazła się na mojej.

— Chodźmy do pokoju — oznajmił. — Ja się przebiorę, po czym porozmawiamy. Tak na poważnie. — Kiwnęłam głowa zgadzając się.

Mężczyzna chciał złapać mnie za rękę, lecz ja wyrwałam ją. Na obecną chwilę niech mnie nie dotyka. Choć... Niecałą minutę temu byliśmy bliscy pocałowania siebie. Pokręciłam przecząco głową. Nie, to tylko głupia chwila słabości, spowodowanej przez ten głupi sen. Choć muszę przyznać, że cieszę się, że nadal żyję, i że do mnie wrócił.

CDN

A więc nasz Nevra powrócił! W kolejnym rozdziale, pojawi się długo wyczekiwana przez was rozmowa! Pozdrawiam i do piątku!

(Data opublikowania tego rozdziału: 23.11.16r)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro