Gdzie moje skrzydełka?!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W końcu nastał ten dzień. Idę spalić dildosa zbawienia. Twigguś i reszta pojebów idą ze mną. Pora się zabawić.
- Pogo, masz benzynę?- zapytałem.
- Nie kurwa, w tym kanistrze wódę przyniosłem.- odparł sarkastycznie.
- Spokojnie, łysolku. Tylko sprawdzam.
- Ty się lepiej tego pantofla spytaj czy ma ogień.- powiedział Daisy.
- Ej, tylko nie pantofel. Jakbyś chciał wiedzieć to ja dominuję w związku.
- Ta zobaczymy kiedy cię ta panna rzuci.- dodał Zim Zum.
- Nasz związek jest silny, zobaczycie, że nieważne co się stanie, będziemy razem! - niemal wykrzyczał Twiggy.
- Bitch please, Związek Radziecki nie przetrwał, a ty myślisz że twój przetrwa?- zapytałem szczerze rozbawiony.
- Pierdol się, Manson.- odciął się Ramirez.
- Ja nie mam z kim w przeciwieństwie do ciebie.- poruszyłem brwiami.
- Ogarnij owłosienie, bo się z nim pożegnasz.- zagroził już poważnie zirytowany Twiggs.
-Dobra, koniec żartów. Teraz morda w kubeł, bo nas złapią.- poinformował Berkowitz. Weszliśmy przez wcześniej otwarte przez Zima okno.
- Niechaj zacznie się zabawa.- powiedziałem cicho. Podeszliśmy do krzyża. Daisy wspiął się na niego z kanistrem i zaczął dokładnie go polewać. Kiedy upewniliśmy się że łatwo spierdolimy, Twiggy wyjął zapałki.
- Każdy po jednej. Tak symbolicznie.- powiedział.
- A co ma to symbolizować? Po prostu palimy wielkiego dildosa!- odparłem
- I pani Smith nie będzie miała z czego korzystać w nocy. Ojej. Peszek.- dodał Pogo. Odpaliliśmy zapałki i rzuciliśmy je na polany benzyną krzyż. Coś huknęło w oddali. Staliśmy jeszcze chwilę poczym spierdoliliśmy.
- Ej, wiecie może co tak jebło?- zapytałem zdyszany.
- Nie. Chociaż może były to wszystkie modlitwy tych pojebów spadające z hukiem do piekła.- powiedział Zim Zum.
- Dobra, nieważne. Chodźmy do ćpunchatki. Noc jeszcze młoda, a mi chce się ćpać.- Zainicjował Daisy.
***************
- Co kurwa?!- Krzyknąłem. Na środku pokoju leżał jakiś facet ze skrzydłami, a na krześle siedział dwurogi typek i dźgał pierzastego kijem.
- Widzisz, Gabi? Mówiłem, że spełniłbyś się w tym zawodzie.- powiedział rogaty.
- Wal się, Zel - odwarknęła kaczuszka (bo ma skrzydła i jest blondynem).
- Co tak niemiło? Ja ci tylko podpowiadam jaką ścieżkę kariery możesz obrać.- powiedział dwurożec (taka wariacja na temat jednorożca)
- Hej, ja rozumiem, że macie problemy, ale mam dwa pytania. Po pierwsze: kim wy kurwa jesteście. Po drugie: Co wy tu, do chuja robicie.
- Ja jestem Azazel. Demon. A to jest Gabriel. Anioł. Po tym jak spaliliście krzyż zostaliśmy uwolnieni. A że nie mamy domu zatrzymaliśmy się tu.
- Okej. Ja nie ogarniam. Chyba mam halucynacje. Nawdychałem się benzyny. To dlatego widzę tych pojebów. Wcale nie oszalałem. - Tłumaczył sobie Daisy.
- Nie, nie masz halucynacji. Jesteśmy tu naprawdę.- odparł sucho Gabriel. - Skoro nas uwolniliście musimy się wam jakoś odwdzięczyć.- wyszczerzył się Azazel.
- Ok. Macie jakieś specjalne moce poza tym, że twój kumpel ma na plecach hotwingsy, a ty masz na czole dwa wibratory?- Zapytał Pogo.
- Nie pozwalaj sobie, łysa pało!- wybuchnął aniołek.
- Spokojnie, kurczaku. Bo stracisz piórka.- zagroził Gacy.
- Dobra, spokój! - Krzyknąłem. Miałem dość tego cyrku.
- Skoro już tu jesteście to zapraszamy na melanż. Mamy trochę dragów, trochę alko...- Powiedział Daisy.
- Ja nie biorę narkotyków- przerwał mu Gabi.
- No tak, przegrywy nie melanżują.- zgasił go demon.
- Pierdol się.- mruknął anioł.
- Nigdy nie skalam się braniem używek.- powiedział ze śmiertelnie poważną miną.
- Ponieważ jestem złośliwym chujem, zarządzam, że jedynym sposobem byś nam się odwdzięczył jest żebyś schlał się w trzy dupy i równie mocno przyćpał.- powiedziałem. Zobaczymy co na to nasz świętoszek.
- Żeby cię Bóg pokarał...- wycedził z nienawiścią w oczach. Hehehe. Biedny cherubinek nie wie, że mam na boga wyjebane, tak samo mocno jak on na mnie.
- A ja? Ja też mam się schlać? -Zapytał z nadzieją Azazel.
- Nie. Ty masz się ujebać na różowo, założyć blond perukę i zatańczyć przed nami jezioro łabędzie.- Powiedział Twiggy.
- Nago.- dodał Zim Zum.
- O kurwa.- zaklął demon.
- Kiedy już traficie do piekła, odegram się na was.- powiedział z irytacją.
- Grozisz czy obiecujesz?- zapytał Daisy.
- Zaczynajmy przedstawienie!- Powiedziałem. Karuzela spierdolenia ruszyła.
**************
Wstałem na ciężkim kacu. Zobaczyłem, że (jak zwykle) wszyscy byliśmy nadzy. Aczkolwiek brakowało w pokoju Zela i Twiggsa. Wyszedłem z pomieszczenia i zacząłem ich szukać.
Zastałem ich w pokoju obok, ale coś było nie tak. Twiggy leżał na ziemi, a Azazel siedział na krześle i czytał jakąś książkę.
- Co z Twiggsem? - zapytałem.
- Był głodny to mu dałem trutkę na szczury. - odparł spokojnie.
- Dałeś mu trutkę na szczury?!
- Tak, miałem trochę pod ręką.
- On może od tego umrzeć!
- Wyluzuj. To trutka na szczury. Nie na ludzi.- Próbował mnie uspokoić.
- Sprawdź mu puls!- zaproponował. Podszedłem do Ramireza i położyłem mu palce na szyi.
- Haha, ty go dotknąłeś ostatni! Chowasz ciało!- wykrzyknął uradowany. Już miałem się rzucić na demona i przegryźć mu gardło, ale wtedy Twiggy zaczął kasłać i krztusić się.
- Kurwa, Jeordie! Oddychaj, do chuja! Oddychaj!- przypadłem do niego i podtrzymywałem jego głowę.
- Będęrzygałkurwa- wybełkotał po czym wszystko co w ciągu ostatnich ośmiu godzin znalazło się w jego żołądku wylądowało prosto na mnie.
- O, stary. Coś ty jadł? - zapytałem. Dopiero później uświadomiłem sobie jak debilne było to pytanie.
- Marilyn?! Kurwa, przepraszam. - powiedział słabym głosem.
- Nie przepraszaj, stary. Po prostu nie umieraj więcej co? - powiedziałem.
- Poza tym, kto będzie mnie wyciągał na ćpanie w środku lekcji, jeżeli ty sobie zdechniesz? - zapytałem z uśmiechem.
- Manson, czy ty mnie podrywasz?- zapytał z podejrzliwością.
- A wyglądam jakbym to robił? Po prostu się o ciebie martwię, Ramirez. Wbrew pozorom nie chcę żebyś zginął. A przynajmniej nie w tak żałosny sposób.
- Ekhem... Nie przeszkadzam wam, gołąbeczki?- zapytał Azazel.
- Ja cię kurwa gnoju rozszarpię.- wydyszał Twiggy.
- Zajebię jak psa.- zaczął do niego podchodzić chwiejnym krokiem.
I wtedy do pokoju wpadł wciąż uchlany Gabriel.
- Bawmy się!- krzyknął po czym rzucił się na oszołomionego demona i zaczął go całować.
- Ja pierdolę, Dżibril! Odjeb się ode mnie! Przestań mnie macać ty chory pojebie! - krzyczał przerażony rogacz.
- Ha! No zobaczcie tylko. Aniołek się zakochał.- zawołał stojący w progu Pogo. Gabriel odwrócił się w jego stronę poczym podbiegł do niego i go przytulił.
- Och łysolku! Zawsze chciałem cię o to zapytać.- wyznał naćpany anioł.
Po chwili niezręcznej ciszy wreszcie się odezwał.
- Jak daleko zapuszczają się łysi ludzie kiedy myją twarz? Zawsze mnie to ciekawiło.- wybełkotał i zaczął smyrać Madonnę po czaszce.
- Kurwa. Jemu naprawdę odjebało po tych dragach.- powiedział Daisy.
- Wykonałem swoją robotę. Ja spierdalam.- powiedział Azazel.
- Do zobaczenia w Piekle!- zawołał po czym wyszedł.
- Azazelku, wróć! Nie zostawiaj mnie tu samego!- Zaczął drzeć się pijany Gabriel. Oderwał się od czaszki Pogo i zaczął gonić demona. Nie wiem gdzie poszli i chuj mnie to obchodzi. Mam tylko nadzieję, że już nigdy ich nie spotkam.
- To było dziwne w chuj.- Powiedział Zim Zum. I miał cholerną rację.

______________________________________
Przykro mi że w zabawę z cytatami zaangażowało się tak mało osób. Zawieszam to na razie. Jeżeli na prawdę chcecie się w to jeszcze bawić proszę o komentarze. Ostatni cytat znowu odgadła _GeezusWay_. Jako postać epizodyczna wystąpili anioł Gabriel i demon Azazel.

Archanioł Gabriel (najlepszy obrazek jaki znalazłam)

Azazel( jak wyżej)

T

ak w ogóle to dziękuję wam za to że jakimś cudem ta opowieść zdobyła 17 miejsce w kategorii humor.

Spokojnie, nie zapomniałam o memie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro