To miasto potrzebuje bohatera

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Święta zombie apokalipsy zbliżają się wielkimi krokami. Pora ukrzyżować kurczaka. W celu pozyskania odpowiednich rekwizytów (kurczak, dildo, tabliczka, plastikowy krzyż) udaliśmy się do jedynego sklepu w mieście, w którym mogliśmy kupić wszystkie te rzeczy. Był to mały raczej niezachęcający do odwiedzenia sklepik w najpodlejszej dzielnicy tego wspaniałego miasta. Zazwyczaj zaopatrywała się tam lokalna gimbaza ([*]RIP gimbusy). Ale tym razem było tam pusto. Pamiętam jak wbiliśmy tu na mocnym haju. Twiggy przez godzinę macał manekina, mówiąc, że lubi ciche kobiety. Tego samego dnia Pogo wsadził głowę do kibla krzycząc "gdzie jest Nemo". Ale ciiiiiii. To było dawno (w zeszły wtorek) i nieprawda (mam nagrania).
Ale koniec tego rozpamiętywania. Dzisiaj nie przyszliśmy tu macać manekinów, tylko po to żeby dokonać kulturalnego zakupu. Hahaha, kurwa NIE! Nie będę płacił za coś, co mogę po prostu ukraść. Pogo, Twiggy i ja weszliśmy do sklepu i zaczęliśmy zabierać potrzebne rzeczy z półek. Sprzedawca zazwyczaj był naćpany i nie kontaktował za bardzo. Na nasze nieszczęście dzisiaj chyba zapomniał wziąć LSD czy co tam zazwyczaj bierze.
- Hej! Nie ruszajcie się stąd, wy złodziejskie kurwie!- krzyknął i zablokował drzwi. Cholera! Czy ja naprawdę dałem się złapać na kradzieży miniaturowego dildosa i plastikowego krzyża?! Jestem taki żałosny... Próbowaliśmy przekonać go, że zamierzaliśmy za wszystko zapłacić, Pogo wyjął z kieszeni prochy i próbował go nimi przekupić, ale ten stary chuj po prostu zabrał dragi, mówiąc, że skoro i tak zgarnie nas policja, to lepiej, żeby tego przy nas nie znaleźli. Kurwa! Jebaniec zadzwonił po gliny! Jedyną rzeczą, której boję się bardziej niż śmierci jest rozmowa z glinami. Po kilku nieznośnie długich minutach wreszcie zjawiły się smerfy. Podjechali rydwanem ciemności pod drzwi sklepu i nas zgarnęli. To jest najgorszy dzień w moim życiu... No dobra, może nie najgorszy, ale najbardziej żenujący. Wylegitymowali nas i wrzucili do celi, w której siedział jakiś dziwny, przebrany za Batmana, uśmiechnięty typek.
- Heeeeej.... Za co siedzicie?- zapytał przybliżając się do nas. Był ewidentnie pijany i w nastroju do tulenia. Zaczął się przytulać do Pogo, który był zbyt oszołomiony by zrobić cokolwiek.
- Przyłapali nas na kradzieży paru rzeczy. A ty?
- Rzucałem w dzieci balonami wypełnionymi wódką.- zachichotał jak nastolatka. - Nie mam pojęcia dlaczego im się to nie podobało. Ale wydaje mi się że zaraz mnie wypuszczą... Nie zrobiłem nic złego... Chciałem się tylko z nimi pobawić...- Mówił bardziej do siebie, bo nawet na nas nie patrzył. Był dziwny i troszkę dziecinny, ale wydaje mi się że go polubiłem.
- Hej, masz jakieś imię Batmanie?- zdecydowałem, że tak go będę nazywał.
- Generalnie to nie mogę wam powiedzieć, bo jestem Batmanem i moja tożsamość musi być tajna...- Zamyślił się chwilę, czknął jak to pijący mają w zwyczaju- A-andy, mam na imię Andy, ale nikomu nie mówcie.- Był dziwny, ale lubiłem go. Lubię dziwnych ludzi. W przeciwnym razie nigdy nie zaprzyjaźnił bym się z Jeordie'm, który swoją drogą usiadł na przeciwko Andy'ego i rozmawiali o swoich ulubionych kreskówkach. No i jak tu takich nie kochać. Nagle Andy zrobił obrażoną minę i odwrócił się do Twiggsa plecami. Twiggy wyglądał jakby chciał go za coś przeprosić, ale Batman nie reagował.
- NIE MÓW DO MNIE TERAZ!- Krzyknął i pokazał Twiggy'emu środkowy palec. Oho.
-Houston mamy problem... - Szepnąłem do Madonny.
- No ciekawe o co się pokłócili.
- Zaczekaj zapytam Twiggy'ego. Powiedziałem i podszedłem do nieszczęśliwego Ramireza.
- O co się pokłóciliście?- Zapytałem ładodnie. Spojrzał na mnie swoimi wielkimi, smutnymi brązowymi oczami.
- B-bo po-powiedziałem mu, że-że w sumie wo-wolę Iron mana od-od Ba-batmana i-i on nie chce mnie teraz znać...- powiedział ledwo powstrzymując łzy. Może to dziecinne, ale zrobiło mi się do żal. Przytuliłem Twiggy'ego i powiedziałem, że na pewno się dogadają. Pokiwał smutno głową. Wstałem i postanowiłem przejść się po celi. Twiggs podpełzł do Andy'ego i usłyszałem jak zaczął go przepraszać.
- Andy, wybacz mi. Ja-ja wiem że Batman jest najlepszy. Wy-wybacz...- nie zdążył dokończyć. Andy odwrócił się do niego z uśmiechem i uściskał go.
- Wybaczam ci. Nie każdy może być tak mądry jak Batman.- Zaczęli się śmiać. To było takie rozczulające. Gadali jeszcze przez chwilę co parę minut wybuchając śmiechem. Po mniej więcej godzinie od aresztowania do pomieszczenia wszedł wielki, napakowany policjant i powiedział, że zarówno Batman jak i my jesteśmy już wolni. Okazało się, że skoro nie ukradliśmy przedmiotów o łącznej wartości 200$ muszą nas wypuścić. Trzeba będzie jednak to kupić, bo cały plan pójdzie się jebać.
Albo może później wyślemy Zima, albo Berkowitza.
- Hej, Andy! Chcesz iść z nami? Mamy zamiar trochę się zabawić.
- No nie wiem. To miasto potrzebuje bohatera. Co będzie jeżeli się schlam...
- I naćpasz.
- No nie wiem, w sumie to nie biorę narkotyków- zawahał się.
- To najwyższa pora zacząć.- powiedział Pogo.
- No ok. Ale obiecajcie, że mnie nie sprzedacie, zabijecie ani nic takiego...
- Spoko, wyluzuj. Nie mamy zamiaru ci nic zrobić. Poza tym na organy cię nie sprzedamy, bo twojej wątroby nie wziąłby nawet samobójca.- Powiedziałem, a on zrobił minę jakby było mu przykro. No cóż, takie rzycie*.
*************
Dlaczego zawsze jak kogoś poznam to muszę się z nim ućpać?! Czerwony kapturek i krasnoludki? Ćpanie. Azazel i Gabriel? Ćpanie. Muszę przystopować, bo trzydziestki nie dożyję... A jebać to. Jak to mówią, juololo kochanie. Dodatkowo nie wiem czy na haju robimy jakiś konkurs striptizu czy co, ale ZAWSZE budzimy się bez ubrań. To jest strasznie dziwne. Będę musiał to sprawdzić... Tym czasem nastał piękny, sobotni poranek... Coś w stylu słońce świeci, ptaszek kwili, może byśmy się zabili. Wstaję, patrzę, a tam nagle z jednego łysolka zrobiło się, no powiedzmy, półtora. Tak. Półtora łysolka. Andy latał po pokoju z kępą włosów i nożyczkami krzycząc "Mam twoją grzywkę! Mam twoją jebaną grzywkę".
- Ja cię kurwa zapierdolę!- jęknął skacowany Twiggy.
- Matka cię kurwa nie uczyła, że nie biega się z nożyczkami?!- krzyknął Pogo.
- Jestem Batmanem! Mogę robić co chcę!- powiedział i zawiązał sobie worek foliowy wokół szyi, tak, żeby to wyglądało na pelerynę.
- Marilyn! Ten chuj wyciął mi włosy! Możemy go sprzedać arabom? Proszę!
- Nie, nie możemy. Abdul i tak wisi mi już trzy wielbłądy i kozę. A poza tym pomyśl o tym w ten sposób: Teraz razem z Madonną możecie sobie smarować czaszki kremem z filtrem.
- Jeb się!-krzyknął Gacy próbując wyrwać Andy'emu nożyczki. Po kilku nieudanych próbach zaprzestał i podszedł do nas.
- Pierdolę, nie robię.- warknął sfrustrowany.
- Nie pierdol, bo rodzinę powiększysz!- wrzasnął Andy. To jest pojebane.
- Szat ap biczys! Ogarnijcie się, bo osobiście skopię wasze pierdolone tyłki!
- Ha, czyli to ty mnie wtedy zgwałciłeś! Wreszcie się kurwa przyznałeś!- Twiggy wskazał na mnie oskarżycielsko
- JA CI KURWA NIC NIE ZROBIŁEM! NIE TKNĄŁBYM CIĘ JEBANYM KIJEM PRZEZ PIERDOLONĄ SZMATĘ!- Mój furiometr wyjebał w kosmos, normalnie zrobił sobie wycieczkę do Alfa Centauri.
- Oooo, jakieś gwałty? To sprawa dla Batmana!- krzyknął i próbował się na mnie rzucić. Wtem, nie wiem nawet skąd, stanął przed nim Pogo i jebnął go patelnią w łeb.
- Stokrotka...-jęknął Andy i zwalił się na podłogę jak kłoda.
- Wow. Stary, skąd wytrzasnąłeś patelnię.
-Leżała to sobie wziąłem. Duża powierzchnia, łatwiej trafić.
- Czemu to zrobiłeś? Chciałem zobaczyć jak Manson, który wygląda i tak jak pewien pojebany klaun dostaje wpierdol od Batmana.
- Bo kurwa chciałem komuś przyjebać patelnią. Zadowolony?
- Ej, dobra, może podrzucimy go na jakiś plac zabaw? Jest nieprzytomny, a my zaraz musimy się zbierać.- Zaproponowałem.
- Ok. Ty go łap za nogi, a ja go wezmę za ten szpetny ryj.- powiedział Pogo dźgając sztywnego rączką patelni.
Jakimś cudem udało nam się przetransportować nieprzytomnego Andy'ego do pobliskiego placu zabaw. Żeby nie było, zakopaliśmy go po szyję w piasku. Będzie miał niespodziankę jak się obudzi. To co, teraz trzeba kupić to czego nie udało nam się ukraść. Jutro niedziela i dzień męczeńskiej śmierci martwego kurczaka. Mam nadzieję, że tym razem nie będzie przypału.

______________________________________
*Piszę życie przez rz bo to jedyny sposób żeby je wydłużyć.
Dziś nie ma żadnego cytatu ponieważ chcę się skupić na fabule (tak, to gówno ma jakąś fabułę). Ostatni cytat odgadła I_Will_Always_Be. Jako postać epizodyczna wystąpił Andy Black.

Przepraszam za ten "szpetny ryj" ale Pogo tak zawsze

Ps: Piszcie kim wolelibyście być Mansonem czy jednorożcem

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro