Welcome in the drug parade

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po imprezie zostało nam jeszcze sporo prochów, więc postanowiliśmy sprzedać je w lokalnym barze dla gejów.
- Jak się do mnie zacznie jakiś przystawiać, to nie ręczę za siebie - ostrzegł Zim Zum.
- Spokojnie. Ciebie co najwyżej wezmą za jakąś męską dziwkę. Jeszcze będą ci chcieli zapłacić - zgasił go Pogo.
- Ja przynajmniej nie daję dupy charytatywnie - sugestywnie spojrzał na Twiggy'ego.
- Hej! Nie moja wina, że któryś z was mnie zgwałcił. Wiem, że jestem bardzo sexy, ale moglibyście przynajmniej zapytać! - bronił się. Pomijając fakt, że miał makijaż, zieloną sukienkę i długie włosy nie było w nim nic kobiecego. Ale widocznie ktoś stwierdził, że to wystarczy i biedaczka przeleciał.
- Spokojnie, tym razem dopilnujemy, żeby ewentualny klient ci zapłacił - zapewniłem lekko poirytowanego Twiggsa.
- Dobra, może przynajmniej coś dzisiaj zarobimy - uciął rozmowę Daisy.
Weszliśmy do tego przybytku słynącego z wątpliwej jakości dragów.
Czekaliśmy chwilę aż podszedł do nas jakiś niski chłopak. Wyglądał totalnie jak dziecko, aż zacząłem się zastanawiać dlaczego go tu wpuścili.
- Hej,  jestem Frank. Macie jakieś dragi? - zapytał roztrzęsionym głosem.
- Ta. Mamy trochę koki, parę skrętów i kwas. Ile masz i co chcesz? -odpowiedział profesjonalnie Pogo.
- Nie mam pieniędzy, ale jak chcecie mogę wam obciągnąć za 3 tabletki kwasu i skręta.
- No nie wiem, nie chcę żeby potem mówili,  że jestem pedofilem - odparł Zim Zum.
- Jestem pełnoletni! Tylko jakoś tak nie urosłem - tłumaczył się mały ćpun.
- Dobra, w sumie co nam szkodzi - powiedział Twiggy.
-Chodźmy na zaplecze - zaproponowałem.
Poszliśmy na tyły budynku i skrzat zaczął zadowalać Pogo. Wszyscy  oprócz Daisy chcieli się zabawić. Berkowitz to taki nasz Strażnik Moralności. Jest trochę jak matka.    Nagle do naszego kółka wzajemnej adoracji wbił jakiś czerwonowłosy typek.
- Frankie? Co ty robisz?! - zapytał facet.
- Gee?! To nie tak jak myślisz! Oni mają prochy. Ja- ja tylko chciałem żebyśmy mogli się pobawić! - tłumaczył się krasnal. Nawet zrobiło mi się go troszkę żal. Nie mam pojęcia co łączy czerwonego kapturka i niziołka. Jednakowoż nie ulegało wątpliwości, że są pedałami.
- Jak mogłeś mi to zrobić?! Zdradzasz mnie z obcymi facetami! Powiem wszystko Ray'owi!
- Gerard, to nie tak! Ja... Oni nic nie znaczą, ja tylko chciałem trochę poćpać, chciałem poczuć się lepiej! - bronił się mały.
- Ej, dobra, bo chyba są jakieś spiny. Generalnie to my nic nie mamy do tego twojego karzełka. Chciał prochy, a nie miał kasy.
- A skoro chciał ciągnąć to mu pozwoliliśmy - tłumaczył Zim Zum.
Chłopak nazwany Frankiem zaczął płakać. Gerard spojrzał na nas wrogo.
- Co zrobiliście mojej księżniczce? - warknął.
- Nic mu nie zrobiliśmy. Bierz swojego liliputa, prochy i spierdalajcie - Powiedziałem. Zaczął mnie irytować. Jeszcze chwila i mu jebnę. Mały człowiek podczołgał się do niego i przytulił go. Przestał także zawodzić.
- Spokojnie. Nie chcę kłopotów - jego głos złagodniał. - Skoro nic mu nie zrobiliście, tylko handlujecie to może pójdziecie do nas. Razem poimprezujemy - zaproponował Czerwony.
- Czemu nam to proponujesz? My się nawet kurwa nie znamy - zwrócił uwagę Twiggy.
- Wybaczcie,  ja nazywam się Gerard Way, a to jest Frank Iero.
- Ok. A co do imprezy to zawsze lepiej melanżować jak jest więcej osób - stwierdził Pogo.
- To chodźcie. Idziemy do nas zapoznam was z moim bratem Mikey' im i kumplem Rayem.
- Dobra, wbijamy.
                      ****************
- Jak ty to robisz, że masz na wszystko wywalone? - spytał mnie afrowłosy Ray. Był niedoświadczony w braniu narkotyków. Widać to było po tym jak zabierał się do wciągania koki.
- Nie jestem niewolnikiem świata, który ma mnie w dupie. I tyle, kurwa w temacie - odpowiedziałem. Wziąłem kreskę. Potem następną. Zawsze potrzebujesz tej następnej.
- Manson ma w dupie nawet to, że wygląda w tych soczewkach jak pojebany - powiedział Twiggy.
- Chuj ci w oko, bo w dupę za dobrze - zgasiłem Jeordie'go.
- Czyli przyznajesz, że to ty mnie przeleciałeś jak miałem zgona po grzybach.
- Nie tknąłbym cię kijem przez szmatę - odparłem. I oczywiście jest to prawda. Jedyne co robiłem z tymi dupkami to sobie nawzajem ciągnęliśmy. No ale trzeba przyznać, że misteriami świata to my kurwa nie jesteśmy. I na inne kontakty seksualne nie mamy co liczyć. A czasem już po prostu ręce(ręka) opadają.
- Ja i Frank nie ukrywamy się. Może wy też nie powinniście - zaproponował Gerard.
- JA. NIE. JESTEM. GEJEM - wycedziłem.
- Ta, a ja mam bujne owłosienie -odparł Pogo
- Chyba łonowe.- Powiedział Daisy odpalając jointa. Impreza trwała w najlepsze, wszyscy byliśmy już wstawieni. Przyszedł czas na pijackie wyznania i proźby.
- Ray, kochanie zdradź mi jak zapuścić takie piękne afro.- Błagał Madonna
- Najpierw trzeba nie wyglądać jak koza po chemioterapii.- zauważył Daisy.
- Idź pod prysznic z lokówką.- odparł wstawiony Ray.
- A jak mu to pomoże? - Spytał Zim Zum.
-Jak to jak? Kiedy prąd go pierdolnie to wszystkie włosy mu staną.- odparł Mikey- no, może nie tylko włosy. - Dodał po chwili.
- Pomocni kurwa jesteście. Bardzo kurwa pomocni.

______________________________________
Kolejny cytat pochodzi z albumu Holywood.
Poprzedni cytat odgadła _GeezusWay_.
Jako postać epizodyczna wystąpili chłopcy z My Chemical Romance.
Wyjaśniam że postacią epizodyczną może zostać każdy: ty, jakiś zespół, pojedyncza osoba.

My Chemical Romance

Ps: mityczne stworzenia i dinozaury także mogą występować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro