Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mimo że rozumiałam, co się ze mną działo, to wciąż nie mogłam uwierzyć, że moje uczucia uległy tak gwałtownej zmianie. I choć z jednej strony obawiałam się ich, to z drugiej wolałam zaryzykować, niż udawać obojętność.

- Dzwonisz w konkretnej sprawie, czy wreszcie przypomniałeś sobie o moim istnieniu? – spytałam z lekką kpiną w głosie.

- Nie wiem, co kupić twojemu ojcu na urodziny. Liczę na choćby najmniejszą podpowiedź – sapnął zrezygnowany.

- Masz szczęście. Jestem właśnie w Water Tower. Jeśli chcesz, możemy pójść razem na zakupy i na pewno znajdziemy coś odpowiedniego.

- Ratujesz mi życie, Karen. Do zobaczenia za godzinę. – Mike pożegnał się szybko i rozłączył.

Ruszyłam wolnym krokiem do najbliższej kawiarni, których pasmo ciągnęło się przez całe pierwsze piętro. Usiadłam przy stoliku, zamówiłam kawę i ciasto, czekając, aż Mike dołączy do mnie. W międzyczasie napisałam mu wiadomość, w którym lokalu mnie znajdzie.

- Cześć. – Spojrzałam do góry, kiedy przystanął z boku. – Nie dokończysz kawy? – zagadnął, gdy od razu się podniosłam.

- Wyzimniała. Wiesz, że nie znoszę zimnej kawy – przypomniałam. – Idziemy?

- Jasne. – Mike prezentował się fantastycznie w czarnej koszulce z krótkim rękawem, która opinała jego ciało niczym druga skóra.

Z lubością przyglądałam się mięśniom ramion, przypominając sobie o istnieniu delikatnego owłosienia klatki piersiowej. Posypałam inwektywami w myślach. To nie był najlepszy moment na snucie erotycznych fantazji.

- Masz dziwną minę. Coś się stało? – Towarzysz przyglądał mi się skonsternowany.

- Nie, wszystko w porządku – skłamałam gładko. – Nie pomogę ci za darmo – zmieniłam kierunek rozmowy, aby Mike nie drążył tematu.

- Dlaczego? Czego chcesz w zamian? – Wjechaliśmy ruchomymi schodami piętro wyżej, na którym mieściły się sklepy najlepszych projektantów.

- Pójdziesz ze mną do kina. Planowałam iść sama, ale zmieniłam zdanie. – Spojrzałam na niego kątem oka, czekając na reakcję.

- Niech zgadnę. Pójdziemy na „Miłość w korporacji".

- Skąd wiedziałeś? – Aż przystanęłam, przyglądając mu się badawczo.

Michael odchylił głowę do tyłu i zaczął się śmiać. Kiedy to robił, na jego policzkach tworzyły się urocze dołeczki. W ogóle do twarzy mu było z uśmiechem, potrafił nim oczarować.

- Na każdym kroku w mieście wiszą plakaty reklamujące tę ekranizację. Poza tym, rozmawialiśmy już kiedyś o książce, na podstawie której powstał film. Mówiłaś, że wybierzesz się na niego, gdy tylko wejdzie do kin.

Spojrzałam zdumiona. Pamiętał o tym. Mike słuchał mnie uważnie i zapamiętał moje słowa.

- Zamknij usta, Karen – zachichotał, ledwo weszliśmy do pierwszego sklepu.

Więc zamknęłam. Przechadzaliśmy się między półkami, jednak nie znaleźliśmy nic godnego uwagi. Miałam nadzieję, że szybko uda się nam coś kupić, gdyż nie przepadałam za wielogodzinnymi maratonami po centrach handlowych. Zwyczajnie mnie to męczyło. Po godzinie Mike postawił na spinki z grawerem do krawatu.

- Dziękuję – odezwał się, gdy staliśmy w kolejce po bilety na seans.

- Co ty byś beze mnie począł? – Uśmiechnęłam się szeroko, żartując z niego.

- Dał Tomowi pieniądze w kopercie – odparł poważnie, aż mnie zatkało.

Wtedy parsknął śmiechem, więc zorientowałam się, że stroił sobie żarty. Walnęłam go w ramię, a on jęknął.

- Trenowałaś boks w wadze piórkowej? – Drwił w najlepsze. – Ok, ok, już przestaję. Chcesz popcorn? – spytał, lustrując menu przy kasie kinowej.

- Dobrze wiesz, że tak.

Seans okazał się interesujący. Przynajmniej dla mnie. Może i takie historie były przesłodzone, jednak prawda wyglądała w ten sposób, że większość kobiet pragnęła miłości. Nie widziałam sensu w oszukiwaniu się. Mieć kogoś przy sobie, na kim mogłabym wesprzeć się w ciężkich chwilach, dzielić radościami, które niosło życie, celebrować każdą sekundę istnienia – właśnie tego chciałam.

- O czym tak intensywnie myślisz? – Mike pochylił się w moją stronę, kiedy wsiedliśmy do samochodu.

Do centrum przyjechał taksówką, a teraz zaprosił mnie do siebie, kusząc domowym obiadem. Był świetnym kucharzem. Jak więc miałam się oprzeć takiej propozycji?

- Zastanawiam się, czy spotkam kiedyś takiego faceta jak David z „Miłości w korporacji" – westchnęłam przeciągle.

- Karen, na świecie nie ma idealnych mężczyzn. Myślałem, że zdążyłaś się oswoić z tą informacją. – Czułam, że przyglądał mi się uważnie. – Zresztą David wcale taki nie był. Gdyby nie determinacja Lilah, nic by z tego nie wyszło.

- Był nieśmiały, Mike. Nie każdy facet jest przebojowym samcem. – Postanowiłam bronić bohatera z filmu.

- Masz rację. Nie każdy może być mną – zażartował, ale i tak posłałam mu piorunujące spojrzenie.

Dobrze wiedział, jak zareaguję, dlatego posłał mi pełen satysfakcji uśmiech. Znowu mnie drażnił i zaczepiał.

- Czasami odnoszę wrażenie, że dopadł cię kryzys wieku średniego – palnęłam.

- Proszę?

- Ooo, popatrz. Problemy ze słuchem też się przyczepiły. Źle z tobą, oj źle – ironizowałam w najlepsze.

- Młoda, odszczekasz to.

- Tu i teraz? Hau, hau – zaintonowałam psie dźwięki, czym udało mi się rozbawić Michaela.

- Z kim ja się trzymam? – Wzniósł oczy do góry i uniósł ręce w geście rezygnacji.

- Nudno byłoby ci beze mnie, staruszku. – Puściłam mu oczko.

Dojechaliśmy na miejsce. Ostatni raz gościłam w domu przyjaciela, kiedy opiekowałam się nim po wypadku. Mike zgarnął zakupy z bagażnika i udaliśmy się do kuchni. Wyglądał na odprężonego, uśmiechał się, rozkładając produkty na blacie wyspy kuchennej usytuowanej na samym środku pomieszczenia.

- Zejdę do piwnicy po wino – zaproponowałam, gdy się zorientowałam, że w kuchni nie było żadnego trunku.

- A wyjdziesz z niej dzisiaj czy dopiero jutro, jak zdążysz wytrzeźwieć? – Mike znów błaznował, a ja mu pogroziłam, po czym zniknęłam z oczu.

Kiedy wróciłam, kroił warzywa, nucąc nieznaną mi melodię pod nosem. Przystanęłam w progu, obserwując go podczas pracy. Wcześniej był dla mnie po prostu Mike'em Bennettem. Przyjacielem, w którym nie dostrzegałam wielu zewnętrznych cech wyglądu, a na które od niedawna zwracałam uwagę. Smukłe palce, długa szyja, prosząca się o to, by składać na niej pocałunki, wydatne usta. Znów przypomniałam sobie nasz pocałunek. Zadrżałam na samo wspomnienie. Co ja bym dała, żeby doszło do powtórki.

- Coś się stało? – Mike wyrwał mnie z zamyślenia, przerywając łypanie na niego wzrokiem w ciszy i bez jego wiedzy.

- Jak ci idzie? Może w czymś pomogę? – Nie odpowiedziałam na postawione pytanie.

Z szuflady wyjęłam otwieracz i odkorkowałam wino, po czym nalałam je do dwóch kieliszków. Jeden z nich podałam gospodarzowi domu.

- Usiądź i mnie dopinguj – poprosił.

- Jak wolisz. – Zajęłam swoje ulubione miejsce na blacie szafki stojącej pod ścianą. – Jak radzisz sobie w pracy ? Ostatnio rzadko się odzywałeś – nawiązałam do panującej między nami ciszy.

- Byłem zajęty. Jesteś na mnie zła? – Przerwał krojenie warzyw, patrząc na mnie w napięciu.

- Nie. – Upiłam łyk pysznego, czerwonego, półsłodkiego wina. – Po prostu zastanawiałam się, czy coś się między nami zmieniło.

- Z mojej strony nic a nic. – Mike opuścił wzrok i wsypał wszystkie składniki sałatki do półmiska. – Księżniczko, przesuń się, bo muszę wyjąć talerze z szafki. – Ruszył w moją stronę, uśmiechając się półgębkiem.

- Przecież dostaniesz do góry – odparłam.

- Zrobisz wszystko, żeby utrudnić mi współpracę, prawda, Karen? – Przystanął przede mną i bez żadnych przeszkód sięgnął ponad moją głową.

Nie odpowiedziałam. Dotarł do mnie zapach perfum, których używał oraz to, jak blisko się znajdował. Natychmiast przepadłam. Nie byłam w stanie walczyć z własnym ciałem, z pragnieniami, które się przy nim budziły. Nie umiałam udawać – tak jak Mike – że chemia między nami nie istniała. Marzyłam o nas w łóżku, ale zrozumiałam też, że jeśli tego nie zainicjuję, to Mike będzie symulował, że nie istnieję dla niego jako kobieta.

Przybliżyłam usta do ciepłej skóry na szyi i powoli musnęłam ją końcówką języka. Moje zmysły oszalały. Zaczęło mnie mrowić całe ciało. Mike zastygł niczym słup soli. Nie mogłam tego zepsuć.

- Karen, co ty wyrabiasz? – wychrypiał, a jego głos przyprawił mnie o kolejne dreszcze.

Przy żadnym innym facecie nigdy wcześniej nie czułam tego, co przy nim. Odważyłam się spojrzeć mu w oczy, a to, co w nich ujrzałam, sprawiło, że podjęłam ostateczną decyzję. Pragnęłam Mike'a całą sobą i nie zamierzałam się cofnąć. Liczyłam, że on czuł do mnie to samo. Takiego głodnego wzroku nie widziałam u niego nigdy wcześniej. Zdawałam sobie sprawę, że jeśli pójdziemy do łóżka, wszystko się zmieni. Ale wierzyłam, że na lepsze.

- Pocałuj mnie. – Już drugi raz w ostatnim czasie prosiłam go o tę samą rzecz.

- Karen... – Uwielbiałam, kiedy wymawiał moje imię. Na kilka sekund przymknął powieki, więc zrozumiałam, że właśnie toczył ze sobą ostateczną walkę. – Gdy to zrobię, nie będzie odwrotu. Przestaniemy być przyjaciółmi – wyszeptał, otwierając oczy.

- Wiem. Rozumiem to. I chcę tego. Chcę ciebie. – Wyjawienie prawdy jeszcze nigdy mnie tyle nie kosztowało.

Powietrze między nami gęstniało z sekundy na sekundę.

- Nie nadaję się na księcia na białym koniu. Nie jestem taki. – Mike nie poddawał się, próbując przekonać mnie do zmiany zdania, lecz byłam pewna, że tego nie zrobię.

- Pragnę Mike'a Bennetta, nie jakiegoś wydumanego księcia z bajki. – I go pocałowałam.

Jego usta miały posmak wina, które piliśmy. Westchnęłam, przytulając do nich swoje wargi. Żar rozlał się po moim ciele, a między udami poczułam nieznośną pustkę. Zadygotałam, a wtedy Michael objął mnie i przycisnął mocniej do siebie. Jego odpowiedź była jednoznaczna. Pragnął mnie i nie zamierzał dłużej z tym walczyć. Gdybym tylko mogła, pewnie rozpłakałabym się z radości.

W pewnej chwili wsunął swoje dłonie pod moje pośladki i podniósł mnie do góry. Natychmiast otoczyłam go nogami, a on – nie przestając mnie całować – ruszył w kierunku sypialni. Po drodze kilka razy obiliśmy się o ścianę, ale miałam to w nosie. Pożądanie wybuchło wielkim płomieniem, więc musieliśmy je zaspokoić.

Mike wręcz pożerał moje usta, zgniatał je swoimi. Przyprawiał mnie to o zawroty głowy. Nie pozostałam bierna. Bawiłam się jego wargami, lizałam je i delikatnie ssałam. Odurzałam się tym pocałunkiem niczym narkoman działką heroiny. Moje sutki naprężyły się w radosnym oczekiwaniu. Otarłam się klatką piersiową o jego tors. Donośnie jęknęłam, gdy Bennett przerwał pocałunek i spojrzał na mnie pożądliwym wzrokiem. Dosłownie mnie nim rozbierał.

- Nie jestem romantycznym kochankiem, Karen! – warknął, kładąc mnie na środku łóżka. – To nie będzie spokojny, niespieszny seks. – Nie wiem, czy próbował mnie wystraszyć, czy sprawić, że w ostatnim momencie zrezygnuję. Po moim trupie.

- Może zamiast tyle mówić, wreszcie mi to zademonstrujesz? – spytałam prowokującym tonem, chwytając za brzeg koszulki, którą miał na sobie.

- Prosisz się o srogą karę, droga panno.

Uciszył mnie pocałunkiem. Nakrył mnie swoim ciałem, po czym zaczął całować tak gwałtownie i długo, aż zabrakło mi tchu. Kiedy odsunął się na moment i przyjrzałam mu się uważnie, dotarło do mnie, że Mike się nie cofnie.

Gdy się podniósł, otworzyłam usta, aby zaprotestować, ale wtedy uśmiechnął się drapieżnie i lekko rozszerzył moje nogi. Zadrżałam, czując jego dłonie sunące wzdłuż moich ud aż do ich złączenia. W napięciu oczekiwałam na dalsze wydarzenia. Wtedy Mike skrzyżował ze mną spojrzenie i w tym samym momencie zaczął pocierać kciukiem o wrażliwą cipkę, z której sączyła się wilgoć. Wciąż miałam na sobie bieliznę, ale jemu to najwidoczniej nie przeszkadzało, a może nawet jeszcze bardziej podniecało. Zakwiliłam, gdy zaczął się ze mną bawić. Odruchowo próbowałam złączyć uda, ale Mike mi na to nie pozwolił. Doskonale wiedział, co robi i czerpał z tego ogromną satysfakcję. Widziałam to w jego oczach, pociemniałych od gwałtownego pożądania.

- Spokojnie, księżniczko... Na wszystko przyjdzie odpowiednia pora! – obwieścił nieznoszącym sprzeciwu tonem, a ja znów poczułam mrowienie na całym ciele.

Naszła mnie niepokojąca myśl, że dojdę, zanim cokolwiek zrobi.

- Mike, proszę cię! – Chciałam go dotknąć, błagać, żeby się pospieszył, ale unieruchomił moje dłonie.

- Dostaniesz wszystko, czego tylko pragniesz, a nawet odrobinę więcej. Bądź cierpliwa, Karen. Ja jestem... – Niespodziewanie złapał za materiał moich majtek, rozdzierając go na strzępy. – Powiedz, o czym marzysz?

- O tobie! – odpowiedziałam bez chwili wahania. – Nie masz pojęcia, jak bardzo.

- Tak sądzisz? – spytał, patrząc na mnie przekornie.

Wtedy wsunął we mnie wskazujący palec. Wślizgnął się bez problemu, a ja pod wpływem doznań, chwyciłam w palce prześcieradło. Nie spodziewałam się tak intensywnych wrażeń, obezwładniających i sprawiających, że zechcę więcej.

- Mike! – krzyknęłam, przymykając oczy.

Pragnęłam należeć do niego. Marzyłam, aby posiadł mnie jak najszybciej, żeby dostarczył jak najwięcej rozkoszy i by sam doświadczył jej tak intensywnie, jak ja w tym momencie. Bo on dopiero się rozkręcał.

- Tak, maleńka. Właśnie tak! Krzycz, jak najgłośniej potrafisz. Nie masz pojęcia, jak bardzo mnie to podnieca. – Do pierwszego palca dołączył kolejny, a mi pociemniało w oczach.

Instynktownie uniosłam biodra wyżej, a z mojego gardła wydobył się donośny jęk.

***

Mike

Z początku sądziłem, że to tylko sen. Przecież to nie mogło być prawdziwe. W momencie, w którym Karen pocałowała mnie w szyję, znieruchomiałem. Nie wiedziałem, jak powinienem się zachować. Zdawałem sobie sprawę, czego ode mnie chciała, czułem to już po naszym pierwszym, jakże niespodziewanym pocałunku. Dla jej dobra próbowałem się dystansować, ale nie potrafiła przyjąć tego do wiadomości. Celowo pozwoliłem, żeby umówiła się z Nathanem, udawałem, że nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Mało nie zwariowałem z zazdrości, jednak starałem się być twardy. Karen zasłużyła na kogoś lepszego ode mnie. Nie darowałbym sobie, gdybym skrzywił ją w jakikolwiek sposób.

W końcu moje siły się wyczerpały, nie byłem w stanie dłużej walczyć. Miałem świadomość, że pożądała mnie równie mocno, jak ja jej. Przebiła się przez mur, którym się odgrodziłem i wyraźnie oświadczyła, że pragnie należeć do mnie. Jak mogłem się temu przeciwstawić? Przecież nie byłem z żelaza. A teraz leżała na łóżku, ja zaś pieściłem ją palcami. Do moich nozdrzy dotarł zapach kobiecości, który sprawiał, że coraz bardziej twardniałem. Musiałem jej posmakować.

- Mike? – Usłyszałem, zmieniając pozycję, aż moja głowa wylądowała między ponętnymi udami Karen.

- Złap się czegoś mocno – wykrztusiłem, przybliżając usta do jej wnętrza.

Szarpnęła się, kiedy pierwszy raz musnąłem ją językiem. Przytrzymałem za biodra, unieruchamiając je i wślizgnąłem się w głąb. Karen smakowała wybornie. Lepiej, niż mogłem sobie wyobrażać. Chciałem podarować jej przyjemność, której nigdy nie zapomni. Pragnąłem posiąść ją w taki sposób, aby nigdy więcej nawet nie spróbowała pomyśleć o innym, aby należała już tylko do mnie.

- Mike! – krzyknęła.

Wtedy się podniosłem. Nie, nie byłem wyrafinowanym sadystą, ale postawiłem sobie za cel, żeby doszła, gdy się w niej znajdę.

- Spokojnie, maleńka – wyszeptałem, kładąc palec na jej usta.

Po jej zagubionym spojrzeniu rozpoznałem, że nie miała pojęcia, dlaczego przerwałem. W pospiechu pozbyłem się ubrań, a kiedy stanąłem całkiem nagi, zauważyłem, że wzrok Karen spoczął na moim członku, który nie mógł się doczekać, aż wedrze się w ciasną i gorącą cipkę. Nie potrafiłem dłużej czekać, więc zdarłem z Karen resztki odzienia. Jej drobne ciało było idealne. Chętnie syciłbym nim wzrok o wiele dłużej, ale czekało na mnie coś znacznie przyjemniejszego. Czekaliśmy na tę chwilę, nie było sensu przedłużać w nieskończoność. Zarzuciłem jej nogi na swoje barki i jednym ruchem wsunąłem się w śliskie wnętrze.

Nie preferowałem delikatności w łóżku, więc od razu przystąpiłem do ataku. Każde kolejne pchnięcie było mocniejsze od poprzedniego, głębsze, bo dzięki tej pozycji mogłem docierać dalej. Już dawno seks nie sprawił mi takiej przyjemności.

- Mocniej! – Dotarło do mnie i aż spojrzałem na nią z niedowierzaniem.

W jej oczach tlił się żar, a także zachwyt. Przyszło mi na myśl, że dotarłem na skraj nieba. Jeśli to była prawda, to chciałem pozostać w nim już na zawsze.

- Wedle życzenia...

Wysunąłem się z niej, zmieniając pozycję, aby Karen znalazła się tyłem do mnie, przytrzymując się poręczy łóżka i klęcząc na kolanach. Wbiłem się w nią aż po sam koniec.

To było coś niesamowitego. Zanurzałem się w niej raz za razem. Jej gardłowe jęki mieszały się z moim ciężkim oddechem. Moje czoło zrosił pot, ale nie ustawałem w wysiłkach. W końcu mięśnie pochwy zaczęły zaciskać się na penisie. Przygryzłem wargę, czując, że zbliżam się do finału. Doszedłem, a sperma opuściła jądra, zalewając wnętrze kobiety,.

Wyślizgnąłem się z niej, położyłem na boku i przyciągnąłem Karen do siebie. Leżała z zamkniętymi oczami, z trudem łapiąc oddech. Była taka piękna. Odgarnąłem wilgotne kosmyki z jej twarzy i przysunąłem, aby scałować rozkosz z rozchylonych ust. Muskałem je delikatnie, aż w końcu przestałem.

Nie żałowałem tego, do czego doszło między nami. Początkowo się przed tym broniłem, ale teraz absolutnie nie plułem sobie w brodę. A co więcej, pragnąłem powtórki.

- Wykończyłeś mnie. – Karen wpatrywała się we mnie. Nie zauważyłem, kiedy otworzyła oczy.

Uśmiechała się, wyglądała na szczęśliwą. Co ta dziewczyna ze mną robiła? Wokół mojego serca rozlało się ciepło. Wiedziałem, że już jej nie zostawię, choćby sam papież miał coś przeciwko.

- A pytałem, czy jesteś tego pewna – odparłem lekkim tonem.

- Chcę więcej, Mike. – Oparła się na łokciu. Najwyraźniej odzyskała siły.

- Więc na co czekasz? – rzuciłem prowokacyjnie, kładąc się na plecach.

Zamierzałem pozwolić jej dominować, pożerać ją wzrokiem, kiedy zacznie wirować na mnie w zmysłowym tańcu prowadzącym do spełnienia.

- Teraz ja nie dam ci spokoju – wyszeptała wprost w moje usta.

Poczułem, że znów twardnieję. Nie mogłem się doczekać, aż z powrotem wbiję się w nią aż po same jądra.

- To obietnica? – stęknąłem, gdy ujęła członek i zaczęła go masować.

Powoli usiadła na mnie okrakiem i pieściła, aż znów byłem gotów do dalszych rozgrywek. Mało nie oszalałem, kiedy otarła się wilgotną szparką o moją erekcję. Ta mała zołza celowo to robiła, wyczytałem to w jej wzroku, w uśmiechu, który rozszerzył te cudowne usta. W końcu pozwoliła, żebym ją wypełnił i oparła dłonie na mojej klatce piersiowej.

Spoglądałem, jak jej niewielkie piersi kołysały się zgodnie z rytmem naszych ciał, jak zagryzła wargi, jak przyspieszyła, chcąc poczuć mnie mocniej. Nagle usiadłem i chwyciłem ją dłońmi za plecy. Odchyliłem ją lekko do tyłu i objąłem ustami sterczącą dumnie brodawkę. Usłyszałem jej krzyk, który pobudził wszystkie komórki w moim ciele. Na przemian ssałem oba sutki, przygryzałem je od czasu do czasu, jednocześnie dociskając jej biodra do swoich. Drugi orgazm zbliżał się niczym fala tsunami, gotowy, by nas pochłonąć.

Karen doszła pierwsza, nie powstrzymując cisnącego się na usta okrzyku. Niedługo później dołączyłem do niej. Z nią w ramionach opadłem na plecy. Tuliłem ją do siebie, walcząc o każdy oddech.

Milczeliśmy przez jakiś czas, bo żadne słowa nie były w stanie oddać tego, co przeżyliśmy. W końcu Karen zsunęła się ze mnie i ułożyła przy moim boku. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, po czym przymknęła powieki, a po kilku minutach zasnęła. Uśmiechnąłem się czule. Dopiero nastał wczesny wieczór, ale potrzebowaliśmy odpoczynku.

Kolejnego ranka budzik zadzwonił zdecydowanie za wcześnie, jednak ani przez sekundę nie żałowałem, że zamiast spać, torturowałem ciało Karen, które poznałem na wylot. Spojrzałem na wciąż śpiącą kobietę i z żalem pomyślałem, że muszę ją zostawić, aby pojechać do pracy. Powoli wydostałem się z jej uścisku i poszedłem do łazienki. Kiedy wróciłem do sypialni, zgarnąłem wszystko, co było mi potrzebne i opuściłem pokój. Ubrałem się w salonie, a później dotarłem do kuchni, aby nastawić ekspres. Zostało mi pół godziny do wyjazdu.

- Mike? – W progu stanęła zaspana kobieta, przecierając powieki.

Chryste, jak apetycznie wyglądała. Była ubrana jedynie w moją koszulkę, którą wczoraj porzuciłem gdzieś na podłodze. Pod materiałem dostrzegłem wyprężone sutki i aż zawyłem w myślach. Kochałem się z nią trzy razy, za każdym razem osiągając spełnienie, a nadal jej pragnąłem.

- Wychodzisz już? – spytała, kiedy milczałem, wlepiając w nią pożądliwie spojrzenie.

- Jeszcze nie – odchrząknąłem.

Kątem oka spojrzałem na zegar wiszący na ścianie. Miałem do dyspozycji dokładnie dwadzieścia minut, zanim zgodnie z planem wyjadę z domu, aby na czas stawić się w biurze, omijając korki na drodze. A może by tak raz nagiąć plan dnia?

- Jak się czujesz? – Wstałem z krzesła, podchodząc do niej.

- Wszystko mnie boli. – Zarumieniła się, co tylko dodało jej uroku. – Nie kłamałeś, mówiąc, że nie będę mogła siedzieć.

- Nie rzucam słów na wiatr – odpowiedziałem, obejmując ją w talii.

Spoglądałem z góry, oblizując wargi jak kot przed miseczką pełną śmietanki.

- Dlaczego patrzysz na mnie tak, jakbyś... – przerwała, kiedy nagle odwróciłem ją tyłem do siebie i oparłem jej dłonie o blat. Docisnąłem swoje biodra, aby wiedziała, co się ze mną działo. – Mike...

- Słucham. – Przygryzłem płatek jej ucha i usłyszałem przeciągły jęk.

Podciągnąłem do góry materiał koszulki, aż odsłoniłem jej nagie pośladki. Chwyciłem za jeden z nich i ścisnąłem dość mocno. Podejrzewałem, że tej nocy zostawiłem sporo siniaków na delikatnym ciele Karen. Będę musiał jej to wynagrodzić, pomyślałem.

- Mike, chyba nie mogę – zaprotestowała, ale dość niemrawo.

Uśmiechnąłem się pod nosem. Zamierzałem zrobić wszystko, żeby dała radę i błagała o więcej. Dokładnie tak, jak wczoraj.

- Sądzę, że możesz. Przekonamy się, które z nas posiada rację? – spytałem głosem przepełnionym pożądaniem.

W pośpiechu rozsunąłem zamek błyskawiczny. Kilka razy otarłem się męskością o wzgórek łonowy, sprawiając, że z ust kochanki wydostał się ochrypły jęk. Wyprężyła się, dając mi do siebie jak najlepszy dostęp, co skrupulatnie wykorzystałem. Już po chwili jej ciasne wnętrze otulało penetrującego je członka. Koszulka znów wylądowała na podłodze. Długo nie trwało, aż doszedłem, a Karen tuż po mnie. Powoli wysunąłem się, przyglądając, jak sperma wycieka z cipki. Wziąłem Karen na ręce i ruszyłem prosto do sypialni. Musiałem się zbierać, a ona powinna odpocząć i porządnie się wyspać.

- Zostań ze mną – poprosiła cicho, kiedy nakryłem jej nagie ciało.

- Chciałbym. Wrócę najszybciej, jak tylko będę mógł – obiecałem, składając na jej ustach delikatny pocałunek. – Prześpij się i zjedz później śniadanie. Odezwę się.

- Jesteś szefem, na pewno możesz zrobić sobie dzień wolnego. – Moja mała kusicielka nie zamierzała tak łatwo wypuścić mnie z domu.

- Jeśli zostanę, nie usiądziesz na tym słodkim tyłku przez miesiąc. Nie wiem, czy byś podołała. – Uśmiechnąłem się odrobinę złośliwie.


Doczekaliście upragnionego (przynajmniej dla niektórych) momentu. Z niecierpliwością czekam na Wasze opinie na ten temat.

Wasza Jo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro