Zmienność uczuć.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dni mijały, był cudowny i najlepszy czas w moim życiu. Zabawy imprezy, plażowanie, korzystałam z życia w pełni. Wszystko jednak się zmieniło w momencie, w którym przyszedł jeden malutki problem, a nazywał się on uczucia.

Miałam siedemnaście lat, byłam nastolatką, która do tej pory interesowała się wszystkim, tylko nie uczuciami. Wkońcu nadszedł ten czas, miłosne rozterki, zakochanie się chciałam nareszcie poczuć jak to jest być kochana.

Siedziałam ze Stellą i Joe  przy stoliku na plaży, pijąc drinka. Connor poznał jakaś dziewczynę i poszedł z nią na randkę, a Luke...

Właśnie Luke, to on był sprawcą tego, co aktualnie działo się w moim sercu.

Zacisnełam mocniej palce na szklance.

-Meg, za chwilę szklanka pęknie - głos Joe, przywrócił mnie na ziemię. 

Spojrzałam zrezygnowana na chłopaka, upijając łyka drinka.

Luke stał przy barze flirtując z jakaś dziewczyną. Poznałam go jeszczę bliżej, przez wspólne spędzanie czasu. Wiedziałam, że nie jest z niego grzeczy chłopiec, tym bardziej teraz zaczął to pokazywać bez krempacji. 

-Ktoś tu jest zazdrosny - Stella, zachichotała.

-Nie jestem zazdrosna, mam to gdzieś  - kątem oka spojrzałam znów na chłopaka.

Wyprostowałam się, widząc jak Luke patrzy na mnie.  Odwróciłam wzrok patrząc na przyjaciół. 

-Idziemy się przejść? - rzuciłam.

-Możemy, a może pójdziemy na rolki? - zaproponiwała Stella.

-W sumie możemy, Joe idziesz na deskę?

-Sorry dziewczyny, ale jestem umówiony z kolegą, okazało się, że mieszka tu. Umówiłem się z nim. - spojrzał na zegarek.

-Dobra, to idziemy same - poprawiłam włosy.

-Chyba ze Luke, będzie chciał iść z nami.

Stella ewidentnie szydziła ze mnie, miałam ochotę ją udusić. 

-To go zapytaj, akurat tu idzie i to nie sam.

-To ja spadam - zielonooki wstał i się ewakuował. 

-Dziewczyny to Amber - wskazał na dziewczynę u swojego boku - A to, Megan i Stella.

Przywitałyśmy się z nią.

-Luke, idziesz z nami na rolki? - wypaliła dziewczyna.

-Z chęcią, Megan co ty taka bez humoru? - zapytał kładąc rękę na moim ramieniu.

Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Przybrałam maske uśmiechu i wyszczerzyłam się do niego.

-Wydaje ci się, idziemy? - wstałam z krzesła.

Poszliśmy do domu babci, Luke pożegnał się z Amber. Już po chwili jechałyśmy na rolkach a Luke na desce. Muszę przyznać, że dobrze jeździł mimo, iż myślałam że nie potrafi. Jeździliśmy sobie po pustej drodze. Stella jechała przodem, gdyż zadzwoniła do niej mama.

Nagle podjechał do mnie chłopak.

-Megan, idziemy  jutro wieczorem  na spacer?

Serce zabiło mi mocniej. Zdawałam sobie sprawę, że dla niego to zwykłe wyjście z przyjaciółką, ale dla mnie to coś ważnego.

-Jasne - uśmiechnęłam się delikatnie. Ciekawość mnie zżerała więc postanowiłam wybadać sytuację. -Myślałam, że będziesz zajęty  nową koleżanką. 

Chłopaka spojrzał na mnie w zamyśleniu po czym, roześmiał się.

-Spokojnie, mam czas dla ciebie - cieszyłam się wewnętrze z tego co powiedział. - Z nią jestem umówiony pojutrze.

Moja mina w tym momencie wygladała napewno bezcennie. Zatrzymałam się udając zmęczona. 

-Muszę chwilę odpocząć - rzekłam, opierając się o drzewo.

Szatynka podjechała do nas.

-Jestem, o czym gadacie?

-O mojej randce z Amber.

Pierwszy raz w życiu, zachłysnełam się powietrzem.

-Yhym - Stella przygryzła wargę.

Chłopaka rozpędził się jadąc na desce.

-Nic nie mów - powstrzymałam ją, gestem ręki. 

-Nic nie mówię - wzruszyła ramionami.

Jeździliśmy tak z godzinę.  Kiedy wróciliśmy, postnowiliśmy obejrzeć film. Connor i Joe również wrócili i przyłączyli się do nas. Oglądaliśmy jakiś dziwny horror, który nie był horrorem.  Brałam popkorn, gdy moje palce zetkneły się z palcami Luke, szybko cofnęłam rękę krzyżując z nim spojrzenia.  Chłopak puścił mi tylko oczko uśmiechając się jedną stroną.  Boże ten piękny uśmiech, mogłabym go oglądać godzinami. Otrząsnełam się szybko i ruszyłam do łazienki.

Spojrzajałam na swoje odbicie w lustrze, miałam czerwone policzki. Ochlapałam się zimną wodą.

-Ogranij się dziewczyno - rzekłam do siebie, klepiąc się po policzkach.

Co ten chłopak ze mną zrobił? Nigdy nie sądziłam, że zakocham się w Luke'u. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę? Chyba wtedy, gdy byliśmy na plaży. Pływaliśmy razem, gdy poczułam dziwne ukucie w sercu, widząc jak chłopak pomaga dziewczynie, która wywróciła się w wodzie...

Wrociłam do reszty, dokończyliśmy film i poszliśmy do pokoi. Gdy wróciłam z prysznicu, Stella dziwnie na mnie patrzyła.

-No co? - zapytałam odkładając ciuchy.

-Nic nic - rzekła poprawiając kołdrę na swoich nogach,  dziewczyna kąpała się  przede mną. 

-Stell nie znamy się od dziś, gadaj - poprosiłam.

-Co dokładnie czujesz do Luke'a ? 

Zamknełam szafe siadając na skraju łożka.

-Nie jestem pewna. Wiesz, że nigdy nie byłam zakochana - przygryzłam wargę.

-Wiem, jednak twoje reakcję same wszystko mówią.

-Aż tak widać?

-Tak, na szczęście chłopcy są zbyt głupi na to - zaśmiała się a ja z nią.

-To było w momencie, gdy pomógł tej dziewczynie. Zrobiło mi sie dziwnie smutno a jednocześnie była wściekła - przyznałam wchodząc pod kołdrę. 

-To się nazywa zazdrość kochana - podsumowała patrząc na mnie wymownie.

-To i tak nie ma sensu - stwierdziłam wtulając się w poduszkę. 

-Jak to? Chcesz odpuścić?

-Narazie sama chce być pewna, tego co czuję - zamknełam oczy odprężając się.

Następnego dnia, postanowiliśmy posprzątać dom. Babcia cały czas mówi, że nie musimy nic robić. Jednak, siedzimy u niej już długo i chcemy jej się odwdzięczyć. Chłopaki zajeli się podłogą i zmywaniem. My ze Stellą ścierałyśmy kurze, no i babcia oczywiście nam pomagała, mimo że kategorycznie jej zabroniłam.  Akurat wycierałam półkę przy zdjęciach, gdy zobaczyłam zdjęcie babci z jakimś mężczyzną. Wziełam je do ręki przyglądając się.

-Babciu czy to dziadek ? - pokazałam zdjęcie.

Lusi podeszła do mnie, a jej mina zesmutniała.

-Tak skarbie - rzekła lekko się uśmiechając.

-Co się z nim stało?

-Nie wiem, gdy zaszłam w ciąże, zostawił mnie. To był ostatni raz, gdy go widziałam - poklepała mnie po ramieniu.

-Kochałaś go? - spojrzałam w oczy kobiety.

-Jak nigdy, i kocham dalej - Lusi uśmiechnęła się smutno a w jej oczach pojawiły się łzy.  Wyszłam z salonu, a ja odstawiłam zdjęcie na miejsce. To chyna był wrażliwy temat. Nigdy nie pytałam Susanny o dziadka, a sama nic nie mowiła o ojcu.

Cóż może i posprzątaliśmy dom ale nie spodziewaliśmy się, że zajmie nam to cały dzień.  Stella padnięta odpoczywała prze telewizorem, Joe i Connor poszli na deskorolkę, a ja szykowałam się na wyjście z Luke. Ubrałam się w biała cieńką bluzkę na ramionczka, zielone spodenki i beżowy sweter. Ponieważ o tej porze na plaży trochę wieję. Zrobiłam delikatny makijaż a włosy zostawiłam rozpuszczone.  

Czekałam w holu, aż chłopak zejdzie.  Po chwili go ujrzałam, miał na sobie czarne joggery, do tego biała opietą koszulkę w pasie miał przewiązaną koszulę. Włosy miał w artystycznym nieładzie.  Wygladał bosko...

-Idziemy? - zapytał, podchodząc do mnie.

-Pewnie - przełożyłam torebkę przez ramię.

Droga na plaże mineła w bardzo przyjaznej ciszy. Poszliśmy w najmniej zaludnioną część, siadając na piasku.

-Jak się czujesz, z tą sytuacją? - zapytał opierając się o ręce. 

-Chyba już dobrze, dużo o tym myślałam - spojrzałam w jego zielone oczy. 

-I co wymyśliłaś? Już nie boczysz się na rodziców?

-Nie, dzwoniłam do Rose żeby z nią porozmwiać. Jednak nie odbiera, Susanne mówi, że ciężko znosi moją nieobecność - posmutniałam przypominając sobie twarz dziewczynki, gdy odchodziłam.

-To nie twoja wina - Luke złapał mnie za podbródek - Nie obwiniaj się, miałas prawo tak postąpić.

Nie potrafiłam skupić się na jego słowach. Bliskość jaka była między nami i fakt, że mnie dotyka...Chciałam się tym nacieszyć a w myślach błagałam o pocałunek. Czar prysł, gdy mnie puścił, kładąc się do tyłu, opierając tylko na łokciach.

-Masz rację, należało mi się - spojrzałam na zachód słońca.

-Fajne te wakację - rzucił, zmieniając temat.

-Wiem, chciałabym tu zostać - przyznałam.

-Więc co cię powstrzymuję?

Nie wiem czemu, ale to słowa bardzo mnie zabolały. Przynajmniej wiedziałam na czym stoję, byłam obojętna chłopakowi. Gdyby tak nie było, powiedziałby raczej coś w stylu, że nie moge ich zostawić...

-Tak naprawdę to Rose - skłamałam w połowie. Ugryzłam się jednak w język, przed powiedzeniem mu, że ON.

-To sprowadź ją tutaj - mówił o tym, jakby to była prosta sprawa.

-Nie zrujnuje jej życia, dla swoich potrzeb - warknęłam.  

-Dobra luz - czarnowłosy wyciągnął papierosy.

Muszę przyznać, że były też minusy wyjazdu, zaczełam palić codziennie.

-A co chcesz się mnie pozbyć z Derry?

-Nawet bym nie tęsknił - zaśmiał się, a ja czułam jakby kolejne ostrze przebijało mi serce.

Nie odpowiedziałam, siedziałam i patrzyłam na swoje buty. Luke podniósł się i zaczął mnie łaskotać.

-Przecież żartowałem, nie dąsaj się.

Zaczełam się wyrywać od niego i lekko śmiać. Chłopak wzmocnił łaskotki, dlatego po chwili wybuchłam śmiechem i błagałam, aby przestał.

-Dosyć proszę Luke! - śmiałam się ze łzami.

-A kto jest twojm najlepszym przyjacielem? - Droczył się ze mną skubany.

-Ty, mój najlepszy najmilszy i mało mądry przyjacielu - zaśmiałam się głośno. 

Chłopak przestał mnie łaskotać patrząc na mnie spod byka.

-Mało mądry tak? - jego postawa i twarz mówił wszystko. Postanowiłam jak najszybciej uciekać.

Zerwałam się do biegu, ale chłopak po chwili złapał mnie i przerzucił przez ramię. 

-Idziemy do wody - wyszczerzył się szyderczo. 

-Nie! Luke nie do wody! - prosiłam go i biłam pięściami w plecy.

-A przeprosisz? - zapytał.

-Przepraszam - udawałam aniołka.

-A jaki jestem ? - poprawił mnie sobie na ramieniu.

-Mądry - obniżyłam głos na dziecko.

Luke postawił mnie na piasku.

-Masz szczęście - schylił się po wcześniej wyjętą paczkę. Podał mi papierosa, sam odpalając swojego. Już po chwili nikotyna rozeszła się po moich płucach.

-Dziękuję - rzuciłam z uśmiechem.

-Za co? - uniósł brew do góry. 

-Za bycie, takim  przyjacielem - dałam mu szybkiego buziaka w policzek.

-Jeśli mam mieć takie nagrody, będę jeszcze lepszym - wyszczerzył się jak dziecko.

-Oj nie przyzwyczajaj się - poczochrałam go po włosach.

Spędziliśmy na plaży z dobre dwie godziny. Gdy się ściemniło postanowiliśmy wrócić do domu. Szliśmy wolnym krokiem rozmawiając o planach na przyszłość. Atmosfera panującą wokół nas była bardzo przyjemna. 

W pewnym momencie poczułam jak lecę do tyłu, Luke złapał mnie ciągnąć w swoją stronę przez co zderzyłam się z jego klatką. 

-Matka cię nie nauczyła jeździć gówniarzu?! - Wykrzyczał do jakiegoś dzieciaka, który chcąc nas wyminąc popchnął mnie.

Nasze spojrzenia skrzyżowały się, miałam wrażenie, że serce wyleci mi z piersi. Patrzyliśmy sobie tak instesywnie w oczy, co mogłam wyczytać z jego oczu? Szczerość, szczęście, troskę? Nie potrafię tego określić... A może to tylko moje uczucia, odczytują to...

Czarnowłosy zaczął się zbliżać do mojej twarzy. Wzrokiem zjechałam na jego usta...Gdy był wystarczająco blisko, wstrzymałam oddech czekając na to co się wydarzy. Luke uśmiechnął się jedną stroną ukazując swoje białe zęby.

-Luke...- szepnełam patrząc prosto w jego oczy.

-Zawszę cię będę chronił - puścił mi oczko, odsuwając się odemnie.

W tym momencie miałam ochotę się rozpłakać. Pokiwałam tylko głową, uśmiechając się sztucznie. 

-Wrcamy? Trochę jestem zmęczona - zacisnełam usta w wąską linie.

-Pewnie, wszystko dobrze? - chłopak wydawał sie być zdziwony.

Dla mnie to lepiej, ponieważ nie był niczego świadomy.

-Tak, poprostu... Nie ważne - poddałam się, idąc przed siebie.

-Meg, jak masz jakiś problem możesz mi powiedzieć - złapał mnie za nadgarstek.

Wyrwałam rękę, może zbyt agresywnie zareagowałam bo Luke spojrzał na mnie jak na wariatkę. 

-Co cię ugryzło? - Był zły.

-Nic, chce iść do domu - wycedziłam przez zęby. 

Nie myśląc nad tym, czy chłopak idzie ze mną czy nie, szłam prosto do domu. Wbiegłam do niego jak burza, odrazu zmierzając do pokoju. Rzuciłam się na łóżko, płacząc w poduszkę, słyszałam z dołu trzask drzwi, a po chwili do pomieszczenia weszła Stella.

-Słońce co się stało? - czułam jak kładzie mi rękę na plecach głaskając.

Przez chwilę tłumiłam płacz, jednak z każdą chwilą już się nie powstrzymywałam.

-No już, wypłacz się. Ja pójdę zrobić ci herbatę - dziewczyna wyszła.

Podniosłam się do siadu, wycierając łzy, zastanawiałam się co mam teraz zrobić.   Było mi tak cholernie przykro, chciałam cofnąć czas, aby to sytuacja potoczyła się inaczej. Po około pięciu minutach wrociła Stella, podała mi kubek i chusteczki.

-Co się stało? - zapytała patrząc na mnie.

-Jakiś dzieciak mnie popchnął, Luke mnie złapał i, myślałam że mnie pocałuję a on... - na chwilę przerwałam napadem łez.

-Spokojnie, a on co?

-Powiedział mi cytuję, zawszę będę cię chronić  - upiłam ciepłego napoju.

-A to dupek, czy on naprawdę nie domyślił się niczego? - szatynka przybrała groźną i zamyśloną minę. 

-Chyba nie, może ja naprawdę jestem dla niego przyjaciółką. Był zdziwiony, moją reakcją późniejszą - wzruszyłam ramionami.

-Wydaje mi się, że do przyjaciółki  by się, aż tak nie zbliżył.

-Dlaczego? - zapytałam zdziwiona.

-Megan, on doskonale widział co robi. Może to jego spób na uwodzenie.

-W sumie nigdy też mi nie dawał żadnych sygnałów, że jest mną zainteresowany - westchnełam.

-A nie możesz z nim porozmwiać o tym ? Powiedzieć mu co czujesz?

-Nie Stella, wole nie - wypiłam na raz herbatę odstawiając kubek na szafkę. 

-Twoja decyzja, ja cię będę wspierać - przytuliła mnie.

Byłam jej wdzięczna, przyjaciółka zawsze mnie wspierała i szanowała moje wybory, no chyba że już nie mogła patrzeć na to co wyrabiam, wtedy to ona brała sprawy w swoje ręce.  

-Co ty na babski wieczór? Zamówimy pizze włączymy jakiś serial ? - zaproponowałam.

-A do tego winko - dziewczyna sięgnęła pod łóżko, wyjmując butelke alkoholu.

-Stella gdzie jeszczę, schowałaś butelki? - zapytałam zaciekawiona.

-Wszędzie  - zaśmiała się, siadając obok mnie.

Tak spędziłyśmy pół nocy. Czułam się, już lepiej, jednak z tyłu głowy było mi smutno. Wolałam skupić się na serialu i odprężeniu.  

Następnego dnia.

Stałam w kuchni robiąc dla wszystkich śniadanie,  postawiłam na naleśniki z nutellą. Smażyłam je nucąc sobie piosenkę.  Tak dawno nie gotowałam, że zapomniałam jaką radość mi to sprawia.

-Dzień dobry - Do kuchni wszedł Joe.

-Hejka - przywitałam go szerokim uśmiechem. 

-Naleśniki? - spojrzał mi przez ramię. 

-Tak, siadaj nałożę ci, chyba że czekamy na resztę  - spojrzałam w jego stronę. 

-Mmm, dawaj teraz jestem strasznie głody - wstawił wodę  w czajniku.

-Już się robi - zaczełam smarować naleśniki nutellą.

-Co dzisiaj robimy? - zapytał  siadając przy stole.

-Nie wiem, może pojdziemy na jakąś wycieczkę? 

-Dobry pomysł, a może wynajmiemy jacht? 

-Tak, i zbankrutujemy ? - zaśmiał się wesoło.

-Właściwie to nie musimy - odwrociłam się w jego stronę.

-Nie gadaj... - pokręcił głową. 

-Właśnie tak - pokiwałam głową. .

-Siostrzyczko, a możesz załatwić mi spotkanie ze sławnym koszykarzem ?

-Żartuj sobie dalej - postawiłam przed nim talerz. 

Woda zagrzała się, Joe wstał i zrobił nam kawę.  Zajadaliśmy rozmawiając o szkole, kiedy do kuchni wszedł Luke.

-Siema - przywitał się siadając naprzeciwko mnie.

-Hej - mruknęłam pod nosem.  Bez słowa wstałam podając mi śniadanie. 

Chłopak podziekował, jedliśmy w ciszy, czułam na sobie wzrok chłopaka, ale udawałam, że go nie widzę. 

Po chwili również Connor i Stella dołaczyli do nas.

-Co dziś robimy? - zapytał Connor z pełną buzią.

-Płyniemy - rzucił Joe.

-Jak to? - Stella popatrzyła na nas.

-Mamy jacht - powiedziałam bujając się na krześle. 

-Co jeszcze ukrywa Lusi? - Stella zaśmiała się.

Wzruszyłam ramionami. Usłyszałam telefon dlatego szybko pobiegłam.na górę, na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Rose, dzwoniła na wideo rozmowę.  Odrazu odebrałam wychodząc na balkon.

-Cześć Megan - dziewczynka siedziała na bujawce.

-Hej Rose - uśmiechnęłam się.

-Jak ci się żyje? Tęsknisz za mną? -  jej głos był smutny i dziwnie brzmiał.  Coś mnie niepokoiło w nim.

-Tak jest super i tęsknię bardzo - kamień z serca mi spadł. 

-Ja też bardzo tęsknię - w jej oczach widziałam tęsknotę.

-Rose, bardzo cię przepraszam za to co powiedziałam. Kocham cię, jesteś dla mnie najważniejsza.

-Wiem Megan, już ci wybaczyłam. Przperaszam że cię okłamałam. - uśmiechnęła się lekko.

-Wybaczyłan ci już dawno skarbie.

Rozmowa z Rose naprawdę mnie uspokoiła. Byłam szczęśliwa, że znowu mamy dobre stosunki. Rozmawiałam z nią chyba ze dwie godziny. 

-Rose daj mi mamę - poprosiłam.

-Okej, papa - pożegnała się i oddała telefon mamie.

-Kochanie, co się stało? -reakcja mamy wskazywała, że byłam zaskoczona, że chce z nią rozmawiać.

-Mamo, czemu Rose jest taka smutna i bez życia?

Mina rodzicielki i chwilowe mileczmie utwierdziły mnie w przekonaniu, że coś się stało. Nie było mnie raptem trzy tygodnie.

-Diano, Rose ma depresję. Chodźmy do psychologa.

Myślałam, że upuszczę telefon. Jakim prawem moja ukochana siostra, miała tak poważną chorobę?

-Słucham? Ale jak ?

-Bardzo przeżyła twoje odejście, ale to nie twoja wina kochanie. Ma też problemy w szkole, co również przyczyniło się do tego.

-I co z nią teraz będzie?

-Psycholog mówi, że widać poprawę.

-Okej, poradzicie sobie?

-Jasne - Susanna uśmiechnęła się.

-Powiedz jej, że ma do mnie codzinnie dzwonić - miałam wyrzuty sumienia.

-Dobrze, kiedy wracasz?

-Nie wiem - bałam się i wiedziałam, że mama zapyta o to.

Szczerzę naprawdę nie wiedziałam czy wrócę. 

-Dobra, ja kończę muszę odrobić lekcje z Rose.

-Okej, pa - pożegnałam się z kobietą. 

Jacht okazał się świetnym pomysłem.  Wypłynęliśmy, robiąc naszą mini imprezę. Tańczyliśmy, i śpiewaliśmy. Nie odzywałam się z Luke od rana, ale i chłopak nie okazywał mi zainteresowania. Cały dzień spędziliśmy na wodzie. Opaliłam się jak nigdy. Wieczorem postanowiłam iść na samotny spacer po plaży. 

Spacerowałam, rozmyślając nad swoim życiem,które z dnia na dzień zmieniło się. Żyłam teraz jak w bajce, miałam wszystko co chciałam, jednak to tylko rzeczy materialne... Czy to uszczęśliwiało mnie w pełni? Los Angeles to piękne miejsce, życie jest tu bardziej kolorowe. A co takie Derry? Szare miasteczko, bez żadnych atrakcji. 
Tak, chciałabym przeprowadzić się do LA, jednak z Rose rodzicami i przyjaciółmi. Pierwsza opcja jest możliwa, ale druga? Oczywiście, Connor i Joe napewno by to zrobili, ale Stella ma brata i rodzinę, a Luke ? Nawet nie wiem, czy jeszcze się przyjaźnimy.  Może jednak zostanę z babcią i co weekend będę wracać do Derry?

Stanełam krzyżując ręce na piersi patrząc na wzburzony ocean. Wiatr wiał rozwiewając włosy, a promienie zachodzącego słońca oświetlały moją twarz. Zamknełam na chwilę oczy, ciesząc się tą chwilą. Przypomniałam sobie słowa taty ,,To kim jesteś i będziesz zależy tylko od ciebie "  a czy zależy również to gdzie będę szczęśliwa?Spojrzałam w bok na ludzi, mimo zachodu słońca,  plaża była pełna. Wszyscy tutaj wygladali tak spokojnie.

Uśmiechnełam się do siebie, ruszając wzdłuż plaży, kiedy zauważyłam  kilka metrów dalej idącego Luke z Amber. Stanełam, patrzygladając się dziewczynie, długie doczepiane blond włosy, mocny makijaż, cóż dziewczyna była dużo szczuplejsza ode mnie. Ubrana była w skąpą bluzkę i bardzo krótkie spodenki. A więc to jest jego typ dziewczyny?  Mogłam się tego domyśleć, w tym momencie poczułam jak moje serce rozpada się na kawałki, nigdy nie byłam kochana i nie będę... Zakochać się  w chłopaku, który nie widzi twoich uczuć.

W tym momencie moje oczy zobaczyły coś czego, nigdy w życiu bym nie chciała. Amber pocałowała Luke'a. Po moim policzku popłyneła samotna łza...

*Trzy godziny później *

Kolejny łyk palącego whiskey, rozgrzał mój przełyk. Chyba moim nowym hobby będzie, uciekanie. Ta noc była wyjatkowo chłodna, a piasek zimny nie przeszkadzało mi to jednak, w siedzeniu i patrzeniu w gwiazdy. Napewno miałam z milion wiaodmosci i nieodwbranych połączeń.  Szczerzę miałam to gdzieś.  Chyba właśnie dziś pękłam, uczucia i emocje które w sobie dusiłam wyparowały ze mnie, widok całującego się zielonookiego był wisienką na torcie. Pękłam,  poddałam się, wszystkie moje problemy znikały z każdą minutą, jak opróżniające się szkło. 

Podjełam decyzję, która odemni całe moje życie. 

-Cześć - usiadł obok mnie jakiś chłopak. 

-Czego? - warknełam. Naprawdę nie miałam najmniejszej ochoty, na rozmawianie z kimkolwiek.

-Nie tak ostro piękna - Myślałam, że zwymiotuję.

-Wal się - wstałam, chwiejnym krokiem.

Nieznajomy wstał łapiąc mnie za rękę. Wyrwałam ją, patrząc na niego groźnie.

-Nie dotykaj mnie - rzekłam, a chłopak zbliżył się  do mnie bardziej.

-Co tak agresywnie, możemy się poznać bliżej - przyciągnął mnie do siebie.

-Bliżej to się możesz, poznać ze mną - zielonooki, odepchnął go uderzając w twarz.

Wszystko działo się stak szybko. Luke z nieznajomym zaczął się bić. Nie wiedziałam co mam zrobić, ten typ może chciał mnie skrzywdzić, więc należało mu się. Nagle Luke złapał go za szyje, przyszpilając do piasku.

-Luke przestań słyszysz! - podeszłam bliżej nich.

Chłopak spojrzał na mnie a jego oczy, nie były naturalne. 

-Uspokój się, puść go - położyłam mu dłoń na ramieniu.

Czarnowłosy spojrzał na tego drugiego i puścił go. Tamten uciekł.

-Wszystko dobrze? - zapytał patrząc na mnie.

-Tak... Chociaż w sumie nie, daj mi spokój! - warknęłam.  

-O co ci chodzi?! Od dwóch dni się do mnie nie odzywasz! - również był wściekły.

Miałam ochotę powiedzieć mu prawdę, miałam dość udawania, że nic do niego nie czuję.

-Poradziłabym sobie bez ciebie - rzekłam z wyrzutem.

-No napewno, szczególnie pod wpływem - wyrwał mi butelkę rzucając  w dal. - Wszyscy się martwili.

-I co, może też się martwiłeś? 

-Gdybym tego nie robił, to bym cię nie szukał - odrzekł bez emocji.

Spojrzałam ze łzami w oczach w bok, wracając spojrzeniem, patrząc w zielone oczy.

-To się martw o swoją Amber, a nie o mnie.

-Kompletnie cię nie rozumiem Megan, co masz do Amber?

-To, że zabrała mi... - ugrzyłam się w język. 

-Zabrała ci? - uniósł brew podchodząc bliżej mnie.

-Przyjaciela... - skłamałam. Jednak nie byłam na tyle odważna, aby się przyznać. 

-Przecież jestem, a to ty, się do mnie nie odzywasz od spaceru - złapał mnie za rękę ciągnąć w swoją stronę.

-Mów mi wprost, jak się coś dzieje a nie robisz sceny.

Wtuliłam się w niego, cóż taka bliskość musiała mi wystarczyć.  Wolałam mieć  to, niż nie mieć nic.

-Mała, czy uraziłem cię jakoś wtedy?

-Nie, wszystko było okej - wzmocniłam uścisk. 

-To dobrze - poczułam jak chłopak opiera policzek o moją głowę.

-Jesteś z Amber? - ciekawość pierwszy stopień do piekła. 

-Czyli jesteś zazdrosna? - zaśmiał się. 

-Może troszeczkę - uśmiechnęłam się.

-Nie jestem, to pusta lala - jego odpowiedź dosyć mocno mnie zdziwiła.

-Widziałam jak się całujecie.

-No, a potem zaczeła gadkę o pięknym związku.

-Nie chcesz, być w związku? - uniosłam brwi.

-Narazie chcę, bawić się życiem.

-Rozumiem - przyznam, że mnie to uspokoiło.

-Wracamy do domu, jest druga rano - przetarł oczy.

-Tak, chociaż nie czuję się śpiąca - objełam go w pasie a on mnie ramieniem.

-Jak poczujesz łóżko to zaśniesz, i nie bądź zazdrosna, to ty zawszę będziesz u mnie na pierwszym miejscu.

Duma i radość wypełniły moje serce.

-Dobrze to słyszeć.

I chociaż miałam dzisiaj milion zmiennych uczuć, postanowiłam zostać  w relacji przyjacielskiej a co czas przyniesie okaże się później.

_________________________________________
3515 słów!

Proszę o komentarz. Będzie jeszczę jeden rozdział i koniec. 

Baj!
*Proszę patrzeć na zdjęcia w mediach, bo to ważne elementy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro