Dasz radę

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Weronika, parę dni później...
Przez ostatnie dni zdążyłam naprawić w końcu samochód. Co było nie lada wyzwaniem, bo się okazało, że ktoś przy nim majstrował i mogło się skończyć moją śmiercią.
I zapewne to moja jakże wspaniała była kochanka, ale już nie będę w to wnikać, bo nie chcę się denerwować przed wyjazdem. Już sporo melisy wypiłam męcząc się z autem i doprowadzając go do ładu.
Udało mi się dogadać z mamą Justyny, która zgodziła się nią zająć i jej wybaczyła. Przyjechała wczoraj z innego stanu i ponoć na dobre pogodziły się z córką oraz ma ją potem zabrać do rodzinnego miasta.
Chodziłam też regularnie na same treningi. Jutro mam ostatnią walkę przed wyjazdem, a kasa się przyda. Dzisiaj jakoś pod wieczór czeka mnie jeszcze ostry trening. Nie mam wyboru, bo jeszcze Jack chcę, żebym nie wypadła z formy i poda mi jakieś ćwiczenia, które mam wykonywać. To nie jest głupi pomysł, bo przynajmniej ciągle będę mieć kondycję i w razie co obronię swoje kobiety. To duży plus zważając na to, że Polska ochrona jest słaba i nie uchroni przed niebezpieczeństwem. Także ktoś z nas musi umieć sztuki walk, a jako, że narzeczona jest kruszynką to lepiej bym ja była tą osobą.
Ewelina narazie nic nie marudzi, bo wracam szybko do domu. Ostatnio też zbliżyłyśmy się do siebie intymnie i szczerze jestem z tego zadowolona.
Mała się cieszy, że jesteśmy blisko ze sobą i nie mamy żadnego konfliktu.
Teraz od paru godzin siedzimy i gramy w planszówki. Obecnie bawimy się w grzybobranie. Jednak ja się nie skupiam na grze, bo jestem zamyślona tym jak będzie w Polsce.
- Kochanie teraz twoja kolej - upomniała mnie Ewelina
- Ah tak. Wybaczcie zamyśliłam się - wzięłam kostkę i nią rzuciłam
Przesunęłam się odpowiednią liczę pół do przodu i zebrałam dwa grzybki do swojego koszyka. Kątem oka zauważyłam, że to właśnie narzeczona wygrywa, córka ją goni, a ja mam najmniej. Dziewczyny świetnie się bawią, śmieją i sobie dokuczają przez dźganie w żebra. Aż ma się wrażenie, że to właśnie Ewela jest matką biologiczną Natki, a nie ja. Cóż jak widać dobrze im robi własne towarzystwo, a ja jestem tylko dodatkiem do nich.
Właśnie usłyszałam dźwięk smsa wywodzącego się z mojego telefonu. Zdziwiona sięgnęłam po urządzenie nie spodziewając się żadnych wiadomości. Na ekranie widniało powiadomienie z skrzynki pocztowej od mojego trenera. By dowiedzieć się jak brzmi całość odblokowałam fona i weszłam w wiadomości.

Jack:
Za pół godziny trening. Później nie mam czasu, bo muszę się zająć organizacją

Ja:
Eh już się zbieram

Jack:
Czekam

- Muszę iść do pracy na parę godzin - powiedziałam wstając z podłogi
- Szkoda - odezwała się córka
- Poczekamy na ciebie z obiadem
- No dobrze. Postaram się szybko wrócić
Schowałam telefon do kieszeni spodni by Ewelina nic nie wykryła.
Ucałowałam kobiety w czółka i poszłam do sypialni. Zapakowałam do torby świeżo wyprane dresy, koszulkę oraz trampki. Wrzuciłam także do środka wodę i epeta. Zapiełam bagaż po czym wyszłam z pokoju. Zerknąłam jeszcze na moje dwa szczęścia, które nie zwracały już uwagi na mnie. Kłóciły się kto weźmie moje grzybki co wyglądało przezabawnie. Uśmiechnęłam się sama do siebie i podeszłam do drzwi wyjściowych. Ubrałam buty oraz cienką bluze, a następnie opuściłam dom. Postanowiłam przebiec się na miejsce by zrobić sobie mały trening. Bieg nie sprawiał mi najmniejszej trudności. Oddychałam spokojnie, leciałam przed siebie na palcach by było szybciej i w ogóle się nie męczyłam. Regularne ćwiczenia oraz treningi spowodowały, że jestem w świetnej formie. Cieszy mnie to niemiłosiernie, bo ataki ustały i też lepiej się czuję. Mimo, że moje płuca są zniszczone ciągłym paleniem to nie mam trudności z oddechem. Choć bywam obolała po walkach to i tak warto.
Po paru minutach byłam na miejscu i od razu poszłam do szatni. Oczywiście nikogo innego tutaj nie było, więc jestem sama. Rzuciłam torbę na ławkę, otworzyłam ją i zaczęłam się przebierać. Minęła chwilka, a ja już byłam ubrana w sportowy luk. Związałam włosy i wzięłam wodę z torby. Gotowa na trening wyszłam z pomieszczenia. Weszłam do sali, w której zawsze mam treningi i rozejrzałam się po niej. W rogu stał Jack, który coś rozmyślał.
- Nad czym tam myślisz? - zapytałam pochodząc
- A nad jutrem - odpowiedział odwracając się do mnie
- Aż takie wielkie wydarzenie?
- Sama zobaczysz - uśmiechnął się
- Okey - wzruszyłam ramionami
- Super, że tak szybko przyszłaś i już się przebrałaś. Dzisiaj pomęczę cię z dwie godziny
- Tak krótko? - uniosłam jedną brew do góry
- Dokładnie, jutro masz walkę z nowymi. Takie wiesz pokazowe, więc dużego wysiłku nie będziesz mieć
- No spoko, ale kasa ta sama?
- Wyższa nawet - walnął mnie w ramię
- Jeszcze lepiej, ale więcej mnie nie bij w ramię, bo ci oddam - zmrużyłam groźnie oczy
- Haha jasne. Zrób sobie klasyczną rozgrzewkę, a ja idę dzwonić by dowiedzieć się o której wydarzenie się zaczyna jutro - powiedział wyciągając telefon z kieszeni
- Ok, zrobię - powiedziałam rzucając wodą pod okno
Zaczęłam klasycznie od rozciągnięcia rąk. Robiłam różne wymachy, obroty nimi oraz pompki. Potem nogi czyli przysiady, trucht w miejscu, zgięcia czy też wyrzuty przed siebie i w tył. Na koniec uderzanie powietrza pięściami i parę uników.
Gotowa podeszłam do parapetu gdzie leżą moje rękawice oraz tzw. owijki. Zawsze tutaj je zostawiam, bo nie chcę brać do domu by nie zostać zalana pytaniami i ostrzeżeniami. Ownięłam sobie porządnie dłonie taśmami po czym włożyłam rękawice.
Trener właśnie skończył rozmawiać i podszedł do mnie. Założył szybko ochraniacze i zaprosił mnie na maty.
Już można powiedzieć, że klasycznie odbył się sparing z ruchomymi celami, które trener miał na dłoniach. Paręnaście ciosów, uników, szkolenie prędkości rąk i nóg oraz ćwiczenie wydajności mojej. Mam bić tak, aby się nie zamęczać jak to mówi Jack:
"Raz, a porządnie".
Po może godzinnym ćwiczeniu skończyliśmy i mogłam wreszcie się napić. Schyliłam się po butelkę, odkręciłam ją i wypiłam pół. Wyprostowałam się, otarłam lekki pot z czoła po czym zerknęłam na trenera.
- Było super. Widać, że masz świetną kondycję. Dzisiaj cię nie męczyłem, bo jak jutro jest tylko pokazówka to bez sensu. Musisz też siły uzbierać - skomentował również pijąc wodę
- Dzięki. A jakie ćwiczenia mam wykonywać na wyjeździe? - spytałam zakręcając napój
- Już Ci mówię - odpowiedział biorąc jeszcze parę łyków - Rób przede wszystkim te rozciągania co tutaj, walka z powietrzem, biegaj, żeby wydolność była lepsza, najlepiej kup sobie jakiś worek treninowy albo gruchę bądź znajdź sparingpartnerke
- Okey, w sumie taka podstawa. Dzięki za dziś i do jutra - powiedziałam ściągając rękawice
- Widzimy się o dwudziestej drugiej, a najlepiej bądź za piętnaście
- Spoko
Zbiliśmy piątkę i zniknął gdzieś za drzwiami. Ja ściągnęłam jeszcze owijki po czym zabrałam je razem z rękawicami oraz butelkę. Udałam się do szati gdzie błyskawicznie zmieniłam ciuchy, zapakowałam rzeczy i wyszłam z budynku.
Mały spacer do domu przy zaciąganiu się e papierosem. Smak oraz zapach czekoladowy i gęsta mgła to coś co bradzo lubię. Palenie zabija we mnie złość, myślenie i pozwala się odprężyć. Jest też duży minus, ale nie skupiam się na nim i jest mi obojętny. Wszystko ma swoje wady nawet coś co wydaje się idealnym.
Dwadzieścia minut i byłam w domu, który wydawał się pusty. Rzuciłam torbę na ziemię, zdjęłam buty oraz bluze. Ruszyłam w głąb z epetem w ręce by go naładować.
- Jesteście?! - krzyknęłam zaciekawiona
- W sypialni! - odpowiedziała Ewelina
Weszłam do pokoju, w którym słyszałam narzeczoną. Siedziała na łóżku i pisała coś w zeszycie. Natalki nie było obok niej, więc się zdziwiłam.
- Gdzie mała?
- Kąpię się. Tak się nabiegała, że cała upocona była - powiedziała zerkając na mnie spod kartek
- Okey. To ja pójdę po niej wziąć prysznic
- Dobrze - odpowiedziała wracając do notowania
Odnalazłam ładowarkę do epeta i go połączyłam. Usiadłam na brzegu łóżka i zaczęłam przeglądać się kobiecie. Była bardzo skupiona na tym co robi. Siedziała w koszuli nocnej, a jej nogi były gołe. Włosy miała rozpuszczone oraz była bez makijażu. Wyglądała na prawdę pięknie i seksownie. Przejechałam dłonią po jej łydce, ale szybko ją zabrała. Westchnęłam po czym wstałam na równe nogi. Postanowiłam zrobić sobie mocną kawę. Wyszłam z sypialni kierując się do kuchni. Okazało się, że w czajniku woda była jeszcze gorąca, więc jedynie ją podgrzałam. Nasypałam sobie do swojego ulubionego kubka trzy czubate łyżeczki kawy. Woda już się zagotowała, więc zgasiłam gaz i zalałam sobie napój. Posłodziłam dwie łyżeczki, wymieszam i wrzuciłam sztućce do zlewu. Z gorącą kawą udałam się z powrotem do sypiali. Ewelina dalej była zajęta zapiskami i nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Oparłam się o framugę, upiłam małego łyka kofeiny i się uśmiechnęłam sama do siebie.
- Co tam bazgrzesz?
- Piosenkę
- O czym?
- A zobaczysz - uśmiechnęła się
- No dobrze. To nie będę przeszkadzać
- Nie spokojnie. Już dzisiaj mi wena uciekła - powiedziała zamykając zeszyt i go odkładając razem z długopisem
- No okey. Obyś zdążyła przed koncertami
- Powinno mi się udać
- Zawsze możesz kończyć jak będziemy jechać do Polski albo w trasie
- Masz rację. Zobaczysz jak cudownie będzie. Koncerty, piękne miasta z boskimi widokami, fani, muzyka i ta adrenalina - mówiła przejęta
- No możliwe - powiedziałam pijąc kawę
- Mówię Ci. Tego nie da się opisać. Jeszcze ci wspaniali ludzie, który pracują nad moim wyglądem i w ogóle te emocje
- Ewelina, przestań się nakręcać - pokręciłam głową
- No, ale to jest świetne przeżycie. Sama się przekonasz i przyznasz mi rację. Człowiek zupełnie inaczej się czuję po takim maratonie
- No zobaczymy - wzruszyłam ramionami
- Nie bądź tak negatywnie nastawiona - zasmuciła się
- Wybacz. Idę zapalić
- Musisz?
- Owszem
Zerknęłam na epeta, który dalej świecił się na czerwono. Westchnęłam i poszłam do wieszaka. Wyjęłam z kurtki paczkę fajek oraz zapalniczkę. Wyciągnęłam jednego papierosa, schowałam resztę po czym wyszłam przed dom. Oparłam się o ścianę, napiłam kawy i odstawiłam kubek na parapet. Odpaliłam fajkę i zaciągnęłam się nią. Po chwili wypuściłam gęsty dym z ust w górę.
Zaczęłam obracać kwadratową zapalniczkę w dłoni i rozmyślałam. Wciąż boję się powrotu do ojczyzny i ciężko mi to ukryć już. Mam obawy, że spotkam kogoś ze swojej przeszłości. Może Beata uciekła z więzienia i znowu nas szuka po Polsce? Bądź Aneta próbuję znaleźć kontakt do mnie,bo przecież wciąż mnie kocha.
Albo, że dostanę ataku jak coś mnie zdenerwuję podczas koncertu. Skoro Ewelina chcę bym grała z nią to może cokolwiek na scenie źle na mnie wpłynąć. Jestem jak chodzący wulkan, który może wybuchnąć w każdej chwili, ale nikt nie wie kiedy.
Z każdym dniem ten strach we mnie rośnie.
_______________________________________

Hejka po długiej przerwie!
Jutro ostatnia walka Wery, ciekawe co na niej się wydarzy hm?
Mam dla was smutną i nie uniknioną wiadomość. Mianowicie zbliżam się do zakończenia tego opowiadania. Napisze jeszcze z pięć może sześć albo nieco więcej rozdziałów plus epilog jak zawsze. Postaram się by rozdziały były jak najdłuższe i miały mało skoków w czasie.
Do zobaczenia w następnym! 💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro