Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dastin

Zmęczenie. Czułem się cholernie zmęczony po pracy. Wyszłem z warsztatu samochodowego i sam ruszyłem na parking w stronę własnego samochodu. Odpaliłem papierosa i się nim zaciągnęłem.

-Nadal palisz synu? - usłyszałem zachrypnięty głos za sobą.
Odwróciłem się. Moim oczom ukazał się człowiek, którego nienawidziłem i unikałem, jak cholera przez pięć pieprzonych lat. Żałuję tylko, że nie zabrałem wtedy Blair i razem nie uciekliśmy z tego domu.

-Czego chcesz tato? - powiedziałem śmiertelnie poważnie.
Rzuciłem niedopałek na chodnik i przydeptałem go butem.
-Nie chcesz dać mi pieniędzy - nie wierzyłem, że zniżył się, aż do takiego poziomu.
Podeszłem do niego. Patrzyłem na ojca z czystą nienawiścią. Szczerze nawet nie mogę nazwać go ojcem, bo przez całe życie się tak nie zachowywał. Nie był troskliwy ani opiekuńczy. Miał nas głęboko w dupie, a matka tylko była z nim z przymusu, bo ten pieprzony gnój zmusił ją do tego.

-Na co mam ci kurwa dać pieniądze? Niech zgadnę na alkohol. Odpierdol się ode mnie i mojej rodziny. Od Blair tym bardziej! - powiedziałem wściekły.
-Ta pieprzona dziwka wróciła do Toronto? - zaśmiał się sucho.

Teraz to jeszcze bardziej się wkurwiłem na niego. Od dziś muszę oficjalnie stwierdzić, że Felix Johnson nie jest moim ojcem. Nie powstrzymywałem się po prostu mu przywaliłem w tą fałszywą mordę. Nigdy w życiu nie spotkałem tak fałszywej osoby, jak on.

Zachwiał się do tyłu, ale jednak utrzymał równowagę. Skoro on mógł mnie i Blair poniżać to ja mu się odwdzięczę tym samym. Nie miał prawa tak mówić o mojej młodszej siostrze.

Z jego nosa poleciała krew. Rozciąłem mu przypadkowo wargę. Po chwili sam mi oddał i z mojego nosa też poleciała krew.

-Nie masz prawa tak mówić o swojej córce. Tak naprawdę to ty jesteś szmaciarzem i pierdolonym sadystą. Nie zbliżaj się do niej ani mojej własnej rodziny! - krzyknąłem.
-Powiedz szczerze wróciła do Toronto? - ledwo zadał pytanie.
Chciał zatamować krew, ale mu to nie wychodziło. Teraz przegiął i żałuję, że gdy się wyprowadzałem z domu rodzinnego nie wziąłem Blair ze sobą.

-Nie twój interes. Przysięgam, ale nie dopuszczę do tego, abyś znów zrobił mi czy Blair krzywdę. Zbyt wiele cierpieliśmy przez ciebie! - ponownie krzyknąłem.
Temu człowiekowi nie dało się przetłumaczyć. Nie mogłem nazwać ojca głupim, ale za mądry to też on nie był.

Jednak był fantastycznie groźny dla mnie, mamy i Blair. Nie chcę go znać.
-Pierdolisz głupoty! Byliśmy wspaniałą rodziną! - nie miał racji.
Nie pochodziłem z bogatej rodziny. Ta rodzina nie okazywała miłości. Wsiadłem do samochodu i jak najszybiecj odjechałem.

***

Gdy wszedłem do mieszkania od razu usłyszałem śmiechy i głośną rozmowę.
Westchnąłem, bo to oznacza, że Maya wróciła z pracy i mój syn też jest tutaj.

To nie była moja pierwsza kłótnia i bójka z ojcem, ale nigdy nie chciałem, aby Patrick widział swojego własnego taty z  zakrwawioną twarzą.

W salonie zastałem uroczy widok. Moja siostra miała jednak rękę do dzieci. Z każdym umiała się dogadać. Nie dziwię, że akurat jej pierwszą pracą właśnie było opiekowanie się dziećmi.

Blair bawiła się z moim synem i jednocześnie rozmawiała z moją dziewczyną. Złapałem kontakt wzrokowy z Mayą. Wstała gwałtownie.
-Synku możesz iść na chwilę się pobawić do swojego pokoju - powiedziała dość poważnie, a mały ją posłuchał i po chwili zniknął z salonu.

Usiadłem na kanapie i odchyliłem głowę do tyłu.
-Chodź do łazienki i nie odchylaj głowy do tyłu porąbało cię?! - krzyknęła brunetka.
Wstałem i ruszyłem do łazienki za kobietą. Podeszłem do umywalki. Krew z nosa kapała. Kropelki krwi. Czułem, że za chwilę mogę zemdleć. Blair podała mi chusteczki, które sobie przyłożyłem.
Maya natomiast położyła mi na karku zimny okład.

Po jakiś dwudziestu minutach krwotok ustał. Znowu przeszliśmy do salonu i usiadłem powoli na kanapę.
-Co ci się stało? Kto ci to zrobił Dastin? - spytała moja siostra.
-Miałem kłótnię z ojcem przy warsztacie. Wkurzyłem się za to, jak cię nazwał Blair i nie wytrzymałem. Przywaliłem mu - odparłem.
-Jak mnie nazwał i co powiedział? - nie chciałem jej tego mówić.

Doskonale wiem, że to ją zaboli. Moja siostra była wrażliwa, ale zarazem umiała stawić na swoim i była pewna siebie. Byłem z niej dumny, że tyle zniosła, w domu, gdy się wyprowadziłem.

-Nazwał cię pieprzoną dziwką i czy wróciłaś do Toronto - oznajmiłem.
Spojrzałem w jej oczy. Widziałem ten ból w jej oczach. Oboje mieliśmy nadzieję o tym, że ojciec się zmieni, ale jednak nadzieja była złudna. Nie zmienił się.

-Zawsze umiał tylko obrażać i krytykować mnie oraz ciebie. Czego można się spodziewać po nim - usiadła obok mnie, a ja objąłem ją ramieniem.
-Musiał mnie widzieć w mieście, skoro pytał. Inaczej by o to nie spytał - ją tylko pokiwałem głową.
-Ochronię was dziewczyny i Patricka. Obiecaj mi, że nie będziesz sama chodziła. Zayden wrócił do Barcelony? - nie byłem do końca przekonany do niego, ale zauważyłem to, że mu zależy na mojej siostrze.

Powtarzałem sobie w głowie, że będzie lepiej. Chciałem, aby było lepiej. Z czasem straciłem wiarę w tą o to myśl.
Nie chciałem przeżywać na nowo tego piekła. Jednak to nie mi miała stać się krzywda, a komuś innemu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro