Rozdział 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zayden

Po całym incydnecie, który widziałem nie poszliśmy do kawiarni, a od razu pojechaliśmy do hotelu w którym się zameldowałem. Usiedliśmy na brzegu łóżka.

-Kto to był? - spytałem nadwyraz spokojnie.
-Mój ojciec Felix - po jej policzkach spływały łzy.
Nie poznałem tego człowieka bardzo dobrze i wymieniłem z nim jedno zdanie. Jednak wyglądał na takiego, który robił same problemy.

-Nie przepraszaj za to, że go obraziłeś. Taka prawda jest skurywsynem. Najwyraźniej muszę zderzyć się z swoją przeszłość, którą chciałam wyprzeć na zawsze - odparła.
-Zostań ze mną do jutra. Nie chcę, abyś wracała sama, jeszcze po zmroku - zaproponowałem.
Była moją dziewczyną, która jest w ciąży i nie dopuszczę do tego, że coś się jej stanie.

-Zay nawet nie mam swoich ubrań. Wszystkie są w mieszkaniu Dastina - westchnęła.
-Dam ci swoje na tą jedną noc. Trzeba jechać do lekarza Blair - martwiłem się z każdą sekundą o to, że jej i dziecku mogło się coś stać przez pryzmat napaści Felixa.

-Jest dobrze Zayden, ale jeśli chcesz dla pewności sprawdzić czy nic nie stało się dziecku to możemy jechać na badanie i sprawdzić - oznajmiła spokojnie.
Położyłem się na łóżko, a blondynka zrobiła to samo. Chciałem wrócić, już do Barcelony, ale wiedziałem, że Blair nie do końca jeszcze chcę wracać i w pełni ją rozumiałem. Wiedziałem doskonale o tym, że chcę zamknąć swoją przeszłość zanim wróci do Hiszpanii. Byłem nie wyspany. Tęskniłem, już za moją Isabellą i rodziną. 

-Zay.. - wyszeptała blondynka.
-Hmm? - mruknąłem.
-Chciałbyś chłopca czy dziewczynkę? - nie spodziewałem się tego pytania.
Odkąd dowiedziałem się o ciąży. Nie za dużo rozmyślałem nad płcią dziecka. Myślałem tylko o tym, aby nie było żadnych komplikacji oraz o tym, aby nic się nie stało Blair. Tą odpowiedzią sam siebie zaskoczyłem.

-Szczerze powiedziawszy chcę dziewczynkę - odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy.
-Zaskoczyłeś mnie tym. Zazwyczaj faceci chcą syna - parsknąłem na to co powiedziała.
-Skoro mam, już młodszą siostrę i dziewczynę to myślę, że jeszcze łatwiej przyjdzie mi wychowanie własnej córki. A ty co byś wolała? - odpowiedziałem szczerze szczęśliwy.
Dawno nie czułem takiego szczęścia, jak właśnie w tej chwili. Blair zaśmiała się na moje słowa.

-Wiesz co też chcę córeczkę. Pomieścimy się u ciebie w mieszkaniu? - o tym nie pomyślałem.
-Raczej nie, ale możemy kupić coś bliżej dzielnic, gdzie mieszka Leandra i Dominic - zaproponowałem.
-Przynajmniej nie będziemy spotkać, już panią Cortez - parsknąłem śmiechem.
Fakt moja sąsiadka była dość specyficzną osobą. Nie znosiła dzieci. Zdążyłem to zauważyć, gdy krótko po wypadku samochodowym w wieku osiemnastu lat wprowadziłem się z moją młodszą siostrą Isabellą. 

-Od razu, gdy wrócimy do Barcelony trzeba będzie jechać na zakupy - powiedziała podekscytowana.
-Po co? - zadałem kolejne pytanie.
-Jak to po co? Zayden trzeba zrobić wyprawkę dla naszego malucha. Jeszcze się nie rozglądałam, ale mam pewną wizję, już pokoju dla dziecka - kochałem widzieć ją uśmiechniętą.
Nigdy nie zrozumiem mężczyzn, którzy używają przemocy wobec kobiet, a co gorsza zwyczajne napadają na nie i je gwałcą. Gdybym był sędzią to prędzej by dostali karę śmierci niż odsiadkę w więzieniu. 

-Mamy jeszcze czas. Dopiero miesiąc minął. Gwiazdko obiecuję, że wszystko co będziesz chciała to ci to załatwię. O pieniądze nie musisz się martwić - nie żyję w takim przekonaniu.
-Przepraszam cię za to, że nie wysłuchałam cię wtedy, gdybym to zrobiła to byśmy tu nie byli - widziałem poczucie winy w jej zielonych oczach.
-Nie win się za to. Teraz najważniejsze jest nasza przyszłość, a nie przeszłość - powiedziałem i pocałowałem ją.

Szkoda, że jeszcze nie wiedziałem o tym co się wydarzy podczas mojej nieobecności w Barcelonie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro