|Sezon I - Rozdział IX|
-Szykujcie się Panie i Panowie. Dzisiaj będziemy pędzić- Dave podszedł do jakichś dziwnych kulistych pojazdów z siedzieniami w środku. No, muszę przyznać, że robiły wrażenie.
-Wow- stwierdziłam z podziwem.
-Czy to ma testy bezpieczeństwa?- zapytał wiecznie przestraszony Ben, spojrzałam na niego z miną mówiącą "serio?". Trochę głupie pytanie. Jakby nie miało, to chyba nie zostałoby wypuszczone jako atrakcja dla turystów.
-Przejedziemy się żyrosferami? Bosko!- zachwycony Darius podbiegł do jednej. Ok, więc tak to się nazywa. Fajnie wiedzieć.
-Ja prowadzę!- do jednego od razu zgłosił się Kenji. Na pewno nie jadę razem z nim. Nie zamierzam zginąć w tak młodym wieku.
-Będziemy pędzić dinozaury, jak kowboje bydło!- krzyknął Dave. On czasem potrafi być naprawdę zabawny. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Ta, ja mam pytanko. To będą roślinożerne dinozaury, prawda?- Ben podszedł do Dave'a i Roxie.
-Wiesz- kobieta zaczęła się zastanawiać- ostatnio nadgryzły jednego wycieczkowicza, więc mamy takie dziewięćdziesiąt dziewięć procent, że są wege- dokończyła, czym jeszcze bardziej przestraszyła Bena. Zaśmiałam się cicho. Muszę przyznać, że rozbawiła mnie ta sytuacja. Roxie zaczęła mówić coś o tym, że pracownicy parku przepędzają dinozaury na świeże pastwiska i jakieś inne, rzeczy takie jak kwestie bezpieczeństwa.
Ja w tym czasie podeszłam do jednej z żyrosfer i się jej bardziej przyjrzałam. Położyłam obie dłonie na chłodnej szybie, po czym zajrzałam do środka.
-Wow- jeszcze raz szepnęłam. Pierwszy raz będę czymś takim jeździć.
-Mamy niepowtarzalną okazję pojechać za nimi!- do moich uszu dobiegł donośny głos Roxie, która spojrzała w kierunku grupy dinozaurów stojących całkiem niedaleko. Z powrotem do nich podeszłam.
-Serio? Zwyczaje migracyjne dinozaurów to moja pasja!- miałam wrażenie, że Darius zaraz nam tu zejdzie z tego całego podekscytowania.
-Radziłbym ci poszukać sobie nowego hobby- Kenji położył dłoń na ramieniu chłopaka po czym podszedł do Dave'a i Roxie.
-A czy te fury są wodoodporne? Niebo trochę się zachmurzyło, wiecie, a na taki fryz to trzeba chuchać i dmuchać- przewróciłam oczami na jego zachowanie, ale mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem.
-Włos ci się na głowie nie potarga Kenji- Dave zajrzał do papierów, które trzymał w dłoni- burza oddaliła się od naszego wybrzeża.
-Super! To ja pokażę dzieciakom co potrafi prawdziwy mistrz kierownicy- chciał już ruszyć do jednej z Żyrosfer, ale zatrzymała go Roxie.
-Nie ma mowy!- od razu zaprotestowała- ty pojedziesz z Benem- powiedziała, a po chwili napięcia dodała- jako pasażer.
-Poważnie? No weź. On jest taki...- oboje spojrzeli w kierunku chłopaka, który siedział już w pojeździe i ogarniał gdzie co jest.
-Baw się dobrze twardzielu- poklepałam go po ramieniu i podeszłam do żyrosfery w której siedziała Yasmina.
-Hej. To miejsce jest wolne?- spojrzałam na siedzenie obok niej.
-Tak. Wsiadaj- odparła z uśmiechem, ale zanim w ogóle zdążyłam to zrobić, obok mnie pojawiła się Sammy.
-Hej, Jane. Mogę pojechać z Yasminą?- zapytała ochoczo.
-Wiesz Sammy... my już między sobą uzgodniłyśmy, że jedziemy razem- odparłam nerwowo, nawet nie wiem w sumie dlaczego.
-Wiesz Jane... wczoraj wygrałam z tobą w bilarda i wisisz mi teraz jedną przysługę- jęknęłam niezadowolona.
-Sory Yasmina. Siła wyższa- powiedziałam w kierunku brunetki, na co ona tylko pokiwała głową ze słabym uśmiechem. Współczuję jej.
Podeszłam do Dariusa i Dave'a.
-Jest żyrosfera, którą mógłbym pojechać sobie sam?- zapytał nieśmiało chłopak.
-Darius...- Dave pokręcił przecząco głową z uśmiechem na ustach- musisz jechać z innym obozowiczem. Pogadaj, buduj więzi, podziel się swoją historią- lekko popchnął go w kieurnku siedzącej już w swojej żyrosferze Brooklyn.
-W takim razie z kim ja mam jechać?- zapytałam, wiedząc, że zostałam jako jedyna.
-Zdecydowaliśmy, że możesz jechać sama- podeszła do nas Roxie- jesteś drugą najstarszą spośród was osobą zaraz po Kenjim.
-Uuuu, okej- nie powiem, zadowoliła mnie ta wiadomość. Od razu podeszłam do ostatniego wolnego pojazdu i do niego wsiadłam.
Ok, teraz tylko trzeba ogarnąć jak tym czymś kierować. Kliknęłam jakiś przycisk. Na ekranie przede mną wyświetlił się samouczek. Ok. Wzruszyłam ramionami. To nie może być takie trudne.
♢♢♢
Po kilku nieudanych próbach udało mi się w miarę ogarnąć sterowanie, jednak nie było to, aż takie łatwe. W międzyczasie Ben zdążył już uderzyć w samochód Dave'a i Roxie z jakieś pięć razy, a potem na dodatek jeszcze zaczęli się powoli kręcić wokół własnej osi. Widziałam to zrezygnowanie w oczach Kenji'ego. Wyglądało to trochę zabawnie. Laluś, który chciał się przejechać i pokazać jakim jest mistrzem kierownicy, zastąpiony przez chłopaka, który z kolei boi się wszystkiego co się rusza.
-No dobra obozowicze. Gdyby cokolwiek się działo zgłaszajcie nam to przez radio na kanale szóstym- usłyszałam głos Roxie dobiegający ze słuchawki w uchu.
-Ahoj przygodo!- gdy tylko Dave wypowiedział te słowa wszyscy wystrzelili jak z procy i ruszyli pędem przed siebie, no może oprócz, Bena i Kenji'ego, którzy trzymali się na szarym końcu.
♢♢♢
Nagle pogoda się pogorszyła, chociaż Dave mówił wcześniej, że burza oddala się od wybrzeża. Cóż, albo to on coś pomylił, albo to wina meteorologa.
Zastawili nam drogę i powiedzieli przez radio żebyśmy wysiedli. I tak większość nas zrobiła. Zauważyłam, że jedynie Brooklyn siedziała dalej w pojeździe i wpatrywała się telefon. Nie no, to już jest zupełne uzależnienie. Nawet ja tyle zazwyczaj nie siedzę w Internecie.
-Cóż, zmiana planów. Burza nie daje za wygraną, więc wracamy pędem do obozu- powiedział to zaskakująco wesołym głosem Dave.
-Co?- zapytałam zrezygnowana, no chyba sobie z nas jaja robią, a było tak fajnie.
-Poważnie?- Darius również nie wydawał się być zadowolony, z resztą tak jak większość osób.
-To nie moja wina, tylko pogody- tłumaczył się Dave.
-I meteorologa- Roxie wychyliła się zza mężczyzny.
-Trochę deszczu jeszcze nikomu nie zaszkodziło- Darius odwrócił się w naszym kierunku- kiedy znowu będziemy mieli okazję przepędzić takie stado dinozaurów?
-Nie możemy ryzykować- zaprotestował Dave, na co Darius z powrotem na niego spojrzał.
-Ale Dave, jestem pewien, że pod fachową opieką takich opiekunów jak wy nic nam...
-Nie będziemy o tym dyskutować- przerwała mu Roxie, po czym przyłożyła do ust łoki toki.
-Halo, halo? Mówi Roxie. Czy mnie słyszysz?- zapytała, ale odpowiedział jej jedynie szum- halo? Odbiór- spróbowała ponownie, ale sytuacja się powtórzyła.
-Okeej... nowy plan- stwierdził Dave- Burza zakłóca nam łączność, więc ja oraz Roxie pojedziemy na przód i powiemy im, że zawracamy. Zaraz wrócimy, trzymajcie się razem i nie zbliżajcie się do stada- dokończył i po chwili odjechali.
Tak samo jak cała reszta zrezygnowana usiadłam w swojej żyrosferze i czekałam na opiekunów.
S.s.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro