|Sezon I - Rozdział XIV|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Coś tam jest i to coś na bank nie jest bezpieczne, skoro zdołało powalić tak wielkiego dinozaura.

Niespodziewanie z lasu szybkim krokiem wyszedł jakiś olbrzymi dinozaur, który, aż mroził krew w żyłach swoim wyglądem. Przypominał trochę Turanozaura, jednak miał o wiele dłuższe przednie łapy oraz posiadał więcej zębów widocznych nawet przy zamkniętym pysku.

Zaryczał przerażająco, tak, że, aż ziemia się za trzęsła, a z naszych gardeł wydobył się krzyk przerażenia. Cofnęliśmy się do tyłu.

-Zeżarł ich! Pożarł!- krzyknął przerażony Ben, wskazując dłonią w kierunku dinozaura. Miał oczywiście na myśli tych dwóch mężczyzn, którzy jeszcze przed chwilą stali tam na dole cali i zdrowi. Niestety nie na długo... obydwaj stali się jego drugim śniadaniem.

-U doktora Wu widziałam zdjęcie dinozaura- zaczęła mówić Brooklyn. Jaki Wu? Jaki doktor? O co chodzi?

-U kogo?- zapytałam, wyraźnie zdziwiona, ale ta nie dała mi dokończyć.

-I...

-Indominus Rex- dokończyła za nią Sammy, wystraszonym głosem. Tym razem to ona jej przerwała. Cóż... karma wraca.

-Skąd wiesz jak się nazywa?- zapytała wyraźnie zdziwiona Brooklyn.

-Nie ma takiego dinozaura!- stwierdził Darius, a skoro on tak powiedział, to na bank tak jest. Przecież jego głowa to istna skarbnica wiedzy na ten temat.

-W takim razie co to takiego?- zadałam kolejne pytanie, ale ponownie zostałam przez wszystkich zignorowana. Nic dziwnego w sumie. Właśnie na dole stoi dinozaur, którego gatunek prawdopodobnie nie istnieje, a ja zadaję akurat w tym momencie takie idiotyczne pytanie.

-Nie jest dobrze- stwierdziła Sammy, jakby to nie była oczywista oczywistość- chodźmy stąd. Ruchy. Ruchy. Ruchy! Pospieszcie się!- krzyknęła stojąc już przy schodach, ale wszyscy dalej stali przy barierce. Nikt oprócz Sammy nie chciał schodzić tam, gdzie stał ten dinozaur. Przecież tylko na to czekał.

-Tu jest bezpiecznie. Na dole nie jest- stwierdził cicho Kenji, chowając się za Dariusem- poza tym, ten jakiś tam rex nas chyba nie zobaczy- jeszcze bardziej skulił się za dino fanem.

Chociaż bardzo chciałam żeby tym razem Kenji miał rację, ale jednak jej nie miał, gdyż dinozaur po chwili bezczynnego stania podniósł łeb i spojrzał w naszym kierunku.

Ben, Sammy i Brooklyn krzyknęli przestraszeni, gdy tylko zaczął biec w kierunku wieży, jednocześnie rozwalając ogrodzenie, przez które próbowaliśmy się wcześniej przedostać.

Ja nie zrobiłam nic, oprócz wpatrywania się w dinozaura zlęknionym wzrokiem i ściskaniem  dłońmi poręczy. Byłam zbyt przerażona, żeby móc zrobić cokolwiek innego.  

Ten Indominus coś tam podbiegł do metalowej konstrukcji, by następnie zacząć rozszarpywać ją pazurami. Gwoździe, jak i kawałki metalu rozsypywały się na wszystkie strony, a wieża trzęsła się tak, że po chwili część nas leżała na podłodze, a w tym i ja. 

Sammy omal nie spadła na dół, jednak na szczęście w ostatnim momencie Yasmina i Darius, którzy jakoś utrzymali się na nogach ją wciągnęli z powrotem.

Ja, Kenji, Ben oraz Brooklyn wstaliśmy szybko z ziemi.

Darius jakby nagle dostał olśnienia.

-Tam jest zjazd!- wskazał w tamtym kierunku dłonią, na co bez wahania ruszyliśmy wszyscy w jego stronę sprawnym krokiem. Jednak znacząco utrudniała nam to trzęsąca się tuż pod naszymi stopami podłoga.

Miałam wrażenie, że zaraz wieża całkiem się przewróci i będzie już całkiem po nas, jednak gdy tylko o tym pomyślałam przechyliła się ona na drugą stronę. "To chyba jakiś żart"- stwierdziłam w myślach, a zaraz po tym zrobiło mi się na dodatek niedobrze. Domyśliłam się, że to przez stres, więc jakoś bardzo się tym nie przejęłam. Bardziej skupiłam się na bezpiecznym dotarciu do zjazdu.

W tym momencie z mojej kieszeni wyleciał notatnik, w którym zapisywałam większość sytuacji z obozu jak w pamiętniku. Nawet nie miałam pojęcia, że wzięłam ze sobą. Pewnie w budynku, gdy wychodziliśmy odruchowo włożyłam go do tylnej kieszeni spodni niczym telefon.

Dobra. Nie ważne. Teraz musimy się skupić na ucieczce przed tamtym dinozaurem. Tym razem schowałam notatnik do wewnętrznej kieszeni bluzy i ją zapięłam, żeby mieć pewność, że tym razem nie wyleci.

Jako pierwszy miał zjechać Ben, który niemal od razu zaczął protestować i już chciał wstawać, jednak Brooklyn już dawno zapięła chłopaka, więc ten nie miał większej możliwości. Dziewczyna popchnęła go, żeby zjechał, po czym sama usiadła na następnym siedzeniu i już po chwili również była w trakcie zjazdu.

Teraz w kolejce była Sammy, która równie  szybko jak Brooklyn zapięła się i odepchnęła nogami do tyłu. 

Teraz ja usiadłam na jednym z siedzeń. Spróbowałam zapiąć pasy, ale nie chciały zadziałać.

-Cholera- mruknęłam pod nosem, dalej próbując dopasować do siebie zapięcie.

-Daj- Kenji do mnie podszedł i pomógł mi je zapiąć. Zapomniałam wcisnąć specjalny guzik, bez którego mogłabym sobie próbować całą wieczność. Ale ze mnie debilka. Mentalnie zrobiłam sobie facepalma. 

-Dzięki- spojrzałam wdzięcznym wzrokiem na chłopaka, po czym odepchnęłam się i już byłam w drodze na dół. 

Odetchnęłam z ulgą. "Zaraz będziemy bezpieczni, ktoś po nas przyjedzie, załatwią tamtego wielkiego dinozaura i będzie po wszystkim"- pomyślałam z delikatnym uśmiechem, jednak już po chwili zszedł mi z twarzy, gdy dojechałam do całej reszty, która wisiała w miejscu. 

-Co jest?- zapytałam. W tym momencie dojechał do nas Kenji.

-Ej, dlaczego my nie jedziemy?! Ben, co narobiłeś?!- krzyknął do wystraszonego chłopaka.

-Samo się zatrzymało- zaraz po tym gdy to powiedział, porządnie nami zabujało. Przestraszona chwyciłam się jeszcze mocniej rękami za specjalny drążek, jednak to w nawet najmniejszym stopniu nie pomagało w załagodzeniu bujania. Zamknęłam oczy. Myliłam się. Już po nas. Zaraz dinozaur nas dorwie i bez zawahania pożre na deser. 

Nagle poczułam mocne pchnięcie i uczucie, że jedziemy dalej. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że faktycznie tak było. Co się stało? Odwróciłam głowę i spojrzałam na Dariusa i Yasminę, którzy dojechali do nas i jakoś sprawili, że ruszyliśmy dalej.

-Udało się! Jedziemy!- krzyknął szczęśliwy chłopak. Jak oni to zrobili? Mniejsza. Teraz musimy dojechać na miejsce i uciec przed dinozaurem, który pewnie zdążył już zauważyć, że nie ma nas na wieży, której rusztowania zdążył prawie całkiem zniszczyć.

Nagle przerażona zobaczyłam jak wieża obserwacyjna za nami się przewraca, a lina do której byliśmy przyczepieni razem z nią.

Krzyknęliśmy przestraszeni, gdy wszyscy zaczęliśmy spadać w dół.

S.s.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro