•1.17•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Matt

Nagle usłyszałem długi podłóżny dźwięk. Przestraszyłem się. Do sali wbiegli lekarze i kazali mi wyjść. Posłusznie to zrobiłem, ale jeszcze zanim wyszedłem powiedziałem cicho do Lyds...

-Nie zostawiaj mnie-powiedziałem smutno i opuściłem salę.

Po chwili drzwi się otworzyły, a z nich wybiegli lekarze z łóżkiem, na którym leżała brunetka.

-Co ona zrobiła z włosami?!-usłyszałem jej matkę.

Naprawdę? Jej córka walczy o życie, a ona się przejmuje jej włosami? Fajni mi rodzice.

Martwiłem się o Lydie. Ja naprawdę coś do niej czułem. Głupio jest mi to mówić. Ehh...

Ta brunetka zniszczyła mój schemat, który wypracowałem w dwa lata. Obróciła moje życie do góry nogami. Ja... Od bardzo dawna, kogoś znowu bardziej lubię.

Zabrali Lyds na operację. Nie słuchałem co mówili zanim ją zawieźli na sale operacyjną. Za bardzo się martwiłem tym, że ją stracę.

Przetarłem oczy ręką. Siedziałem na tym niewygodnym, plastikowym krzesełku na korytarzu. Wszystko mi się tak dłużyło. Po godzinie wstałem z krzesełka i wyszedłem się trochę przewietrzyć na pole.

Podszedłem do ławeczki i oparłem się. Na chwile zamknąłem oczy, a po chwili szybko je otworzyłem. Przypomniałem sobie, że Emma nic nie wie, co się stało z jej najlepszą przyjaciółką.

Szybko wybrałem numer blondynki i po trzech sygnałach odebrała.

-No hej, coś chiałeś?

-Lyds jest w szpitalu, ma operacje...

-Co kurwa?! Jestem na obozie... Będę za półgodziny. Do zobaczenia. Mam nadzieje, że z tego wyjdzie...

I rozłączyła się.

Patrzyłem się na ludzi przechodzących obok. Na ptaki, rośliny. Myślami byłem cały czas przy tej jednej brunetce, która zrobiła mi wielki mętlik w głowie.

***
Emma

Japierdole! Krzyczałam po całym pokoju szybko pakując wszystko do torby. Byłam na obozie sportowym, na którym mi bardzo zależało, ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Lyds jest dla mnie najważniejsza i muszę z nią być choćby nie wiem co. Zabrałam swoją torbę i szybko pobiegłam do auta. W środku siedziała moja mama. Niska blondynka z ciemnymi oczami. Nawet byłam do niej podobna. Gdy wsiadłam szybko wyjechałyśmy i nie patrząc na przepisy drogowe jechałyśmy do szpitala w NY.

Po 20 minutach dojechaliśmy i szybko wybiegłam z auta wcześniej rzegnając i dziękując mamie. Wbiegłam po schodach i zobaczyłam siedzącego Matt'a, Michael'a i jakąś dwójkę starszych osób. Zapewne jej rodzice.

Powoli do nich podeszłam i się przywitałam. Siadłam koło bruneta i oparłam głowę o jego ramię.

Nikt się nie odzywał. Każdy był w swoim świecie. Długo siedzieliśmy na tym korytarzu. Czas dłużył się w wieczność. Sekundy mijały jak godziny, a minuty jak lata. Do tego ten stres, że Lyds z tego nie wyjdzie...

Nie! Nawet tak nie myśl Emma! Wszystko będzie dobrze! Znowu będziecie chodzić na zakupy, lody...

Będziecie obgadywać ludzi ze szkoły. Odwalać na majcy. Lyds! Przecież mamy jeszcze wycieczkę do zaliczenia. Pamiętasz? Mamy jechać do Londynu? Wiem, że mnie nie słyszysz, ale chociaż mnie nie zostawiaj.

Obraz lekko mi się zamazał. Mrugnęłam kilka razy żeby stłumić łzy.

Siedzieliśmy jeszcze z jakieś dwadzieścia minut kiedy z sali wyszedł pan doktor.

Był siwy i z pewnością po pięćdziesiątce. Na nosie miał prostokątne okulary.

Podszedł do nas i jedyne co usłyszałam to...

,,Przykro mi, ale..."

Te słowa chodziły po mojej głowie, nie słuchałam co dalej mówi lekarz gdyż ciągle byłam skupiona na tych kilku słowach...

***
HEJO!! To ja i witam was z nowym rozdziałem. Krótszy wiem, ale obiecałam, że dodam, więc no...
Do kolejnego!

Kocham xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro