•1.2•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Siostrzyczko — powiedział szeptem, a po chwili dodał — tak dawno cię nie widziałem.

— Wiem, tęskniłam za tobą. Chciałam przyjechać wcześniej, odwiedzić cię, ale rodzice mi nie pozwolili. Niby mam te siedemnaście lat, a traktują mnie jak dziecko. W tamtym tygodniu chciałam iść na imprezę do mojej koleżanki, a oni mi kazali wrócić przed 22:00, czyli byłabym tam niecałą godzinę.

— Okej, to już przesada — przestał mnie przytulać i dodał — teraz możesz wrócić o 22:01.

— Ale ty dobry, dziękuje bardzo — uśmiechnęłam się, a Michael nie mógł przestać się śmiać.

— Wiem — powiedział, gdy już przestał — dobra, wchodźmy już do środka, bo już tu trochę stoimy. To gdzie masz walizki?

Przesunęłam się trochę w lewo, żeby mógł zobaczyć, ile tego ze sobą wzięłam.

— Kobieto, coś ty do tego spakowała?! — po chwili dodał — słonia?!

Zaśmiałam się, to była tylko część mojej garderoby.

— Taa i lwa — tym razem to on parsknął śmiechem-to nie jest dużo, rodzice jeszcze mają mi wysłać paczką resztę rzeczy, ale to dopiero będą gdzieś za tydzień.

-Okej, to weź jedną i wchodź, a ja zabiorę resztę.

-Okej-szybko odpowiedziałam i wzięłam jedną walizkę, po czym otworzyłam nowoczesne drzwi i weszłam do środka.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to porządek, który tam panował. Ciuchy się nie walały po podłodze, a wszystko było takie czyste, wypolerowane, lśniące, że aż mi mowę odebrało. Gdy brat mieszkał z nami, to jego pokój przypominał wysypisko śmieci. Na podłodze miał wszystko i to dosłownie. Można tam było znaleźć papierki, niedokończone jedzenie, pudełka po pizzy, kluczyki do domu, których nigdy nie mógł znaleźć, książki, zeszyty no i ubrania, a tutaj?

Ani jednego grama kurzu.

Z zamyślenia wyrwał mnie głos brata.

-Co ty tu tak stoisz?-podniósł jedną brew do góry.

-Michael, czemu tu jest tak czysto?-zapytałam, a ten zaczął się śmiać.

-Bo sprzątam -prychnęłam.

-Taa, a ja jestem Święty Mikołaj -przewróciłam oczami -mogę iść pod prysznic, żeby się odświeżyć po podróży?

-No jasne, wolisz łazienkę u góry czy na dole?-zapytał się ,,poważnie". Widziałam, jak jego kąciki ust drgają ku górze.

-Chyba wole jednak na górze -powiedziałam, po czym zaczęłam się śmiać.

Jakoś nie robiło mi to wielkiej różnicy.

-Oczywiście wasza wysokość -ukłonił się, na co jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać -schodami na górę i po prawej środkowe drzwi. Obok jest twój pokój.

-Okej, może sobie jakoś poradzę -uśmiechnęłam się i poszłam za wskazówkami mojego brata.

Weszłam po schodach na górę i zobaczyłam kilka drzwi.

-To które to były?-zapytałam samą siebie — ta moja pamięć — westchnęłam.

Zaryzykowałam i otworzyłam środkowe drzwi. Gdy zobaczyłam, że to łazienka od razu spadł mi kamień z serca. Weszłam do środka i zamknęłam drzwi na klucz. Po prawej stała umywalka z wielkim lustrem i paroma szafkami. Naprzeciwko drzwi było wielkie okno, które oczywiście było zasunięte. Za ścianką była toaleta, a w rogu koło okna, duża wanna. W drugim rogu była kabina prysznicowa. Była jeszcze szafka na ręczniki, a na niej był kwiatek. Cała łazienka była w ciemnym odcieniu, co oczywiście wszystko ładnie pasowało do siebie.

Szybko się rozebrałam i wskoczyłam pod prysznic. Odkręciłam wodę i nagle poczułam jak zimna woda spływa po moim ciele, od razu czując orzeźwienie.

Po pięciu minutach wyszłam z kabiny i okryłam się ręcznikiem. Poprawiłam się w lustrze i zaczęłam się wycierać ręcznikiem. Los mi sprzyjał i okazało się, że ułożyłam swoje ciuchy na szafeczce koło prysznica na rozlanej wodzie z przelanego kwiatka. Po prostu świetnie. Pozostało mi tylko dziękować, że moja bielizna nie została zmoczona i wciąż posiadałam ręcznik.

Mokre ciuchy dałam na kaloryfer, żeby wyschły, a ja ubrałam na siebie to, co mi zostało i okryłam się z powrotem ręcznikiem.

Jedną ręką trzymałam ręcznik, żeby mi nie spadł, a drugą otworzyłam drzwi. Wyjrzałam czy aby na pewno nikogo nie ma na korytarzu i gdy zobaczyłam, że teren czysty wyszłam całkowicie z łazienki.

Rozglądnęłam się i zobaczyłam, że i po prawej jak, i po lewej były drzwi, więc, które? Podeszłam do jednych i przyłożyłam ucho, sprawdzając czy nikogo tam nie ma. I znowu pech chciał, że ktoś mnie przyłapał.

— Szukasz czegoś? A może raczej kogoś? — usłyszałam lekko zachrypnięty, męski głos. Szybko się odwróciłam do osoby, która mnie zaszczyciła swoją obecnością.

Zobaczyłam wysokiego chłopaka, któremu, żeby spojrzeć w oczy musiałam podnieść głowę do góry. Chłopak miał brązowe włosy w artystycznym nieładzie i do tego bardzo ładne ciemne oczy, z których nic nie mogłam wyczytać. Żadnych emocji. Był umięśniony, dobrze rozbudowany i do tego mega przystojny, ale znając chłopców, to on inteligencją i rozumem pewnie nie grzeszy.

Z moich myśli wyrwał mnie głos ciemnowłosego.

— Mam coś na twarzy? — zapytał i podniósł jedną brew do góry, wyczekując aż mu odpowiem.

— Nie — powiedziałam odważnie i pewnie.

— To, czego szukasz? Do tego! Macasz drzwi do mojego pokoju! — powiedział oskarżycielsko.

— Przepraszam, nie wiedziałam. Szukałam swojego pokoju — powiedziałam z lekkim niezrozumieniem.

W końcu nic takiego nie zrobiłam, a on na mnie wyskakiwał.

— No to już wiesz, że to nie te drzwi to, co jeszcze tu stoisz? — powiedział wrednie. Od razu wiedziałam, że nie będzie kolorowo z nim.

— Ej! Nie tak wrednie. Nie znam jeszcze tego domu. Przeprosiłam cię, to o co ci chodzi?

— No nie mów, że będziesz tu mieszkać na stałe — westchnął zrezygnowany.

— Żebyś nie popadł w depresje przez to — powiedziałam dosyć sarkastycznie.
 
— Oho, jaka ostra — zadrwił.

— A żebyś wiedział —uśmiechnęłam się sztucznie.

Ten chłopak konkretnie działał mi na nerwy.

— Możesz mnie już zostawić? — zapytałam, gdyż nie miałam ochoty na dalszą konwersację z nim.

— Oj przepraszam cię kochanie, chciałbym, ale stoisz przed drzwiami do mojego pokoju — zlustrował mnie swoim wzrokiem.

— Nie nazywaj mnie tak — powiedziałam ze spokojniej, aczkolwiek kipiałam ze złości.

— Bo co? Uderzysz mnie? Już to widzę — zaśmiał się drwiąco.

— Dzieci nie bije — uśmiechnęłam się sztucznie, po czym dodałam — jak dorośniesz, może wtedy dostaniesz ten zaszczyt spotkania mojej ręki z twoją twarzą.

Gdy stwierdził, że już mu się nie chce ze mną rozmawiać, uśmiechnął się i mnie wyminął. W duchu podziękowałam za to, że dał mi już spokój. Zrobiłam krok do przodu, ale na czymś stanęłam. I to był mój ręcznik.

To jakiś żart co nie?

Odwróciłam się wkurzona do tego idioty, który nadal stał w drzwiach i bezczelnie się na mnie patrzył z lekkim uśmieszkiem.

— Miałem nawet niezłe widoki — puścił do mnie oczko i zamknął za sobą drzwi.

— Cóż za wspaniały komplement-powiedziałam sama do siebie przewracając oczami — miałem nawet niezłe widoki — powtórzyłam, udając głos bruneta.

— Słyszałem! — usłyszałam krzyk zza drzwi.

Posłałam mu dwa środkowe palce, których i tak nie widział, i zabrałam ręcznik z podłogi. Ciągle wkurzona podeszłam do drugich drzwi, za którymi był mój nowy pokój. Wzięłam kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić i nacisnęłam na klamkę, pomału otwierając drzwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro