•1.38•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Kochasz go, prawda?

-Sama nie wiem-przynałam nadal na nią nie patrząc.

-Sądzę, że powinien ci wyjaśnić wszystko Matt, a nie ja. Powiem tylko tyle, że to nie miało większego znaczenia. Poza tym jestem homo i bardziej poleciałabym na ciebie niż na niego-zaśmiała się, a ja w końcu na nią spojrzałam i się uśmiechnęłam.

-Gdzie jest twoja rodzina? No wiesz...-zacięłam się, ale po chwili zaczęłam kontynuować-mieszkasz u nas i w ogóle... Co się stało z rodziną? Przyjaciómi?

-Rodzina przestała się do mnie przyznawać i wyrzuciła mnie z domu gdy dowiedziała się, że wolę dziewczyny, a przyjaciele? Nie mam. Gdy powiedziałam im, że rodzice mnie wyrzucili z domu i nie mam gdzie przenocować, po prostu mnie wystawili. Zostawili w potrzebie.

-Nie jest ci z tego powodu przykro?

-Nie. Teraz wiem, że tak naprawdę nigdy nie miałam prawdziwych przyjaciół jak i kochającej rodziny.

-Przykro mi...-odezwałam się patrząc na wodę-nie wiem co czujesz, bo ja mam gdzie mieszkać, to znaczy ty teraz też masz, ale wiesz o co chodzi-przerwałam na chwilę i spojrzałam na brunetkę, a widząc, że powoli kiwa głową, że rozumie znowu się odezwałam-mam przyjaciół i znajomych... Rodzinę też, ale na rodziców nie mam za bardzo liczyć. Jestem tu od kilku miesięcy, a oni ani razu nie zadzwonili. Gdy miałam wypadek, przyjechali tylko na pokaz. Wiesz... Żeby nie było, a po dniu wyjechali z powrotem. Dla nich zawsze liczyła się firma i kasa. Ja i brat jesteśmy dla nich... Drugo planowi.

-Wiesz, to smutne-przyznała i mnie przutuliła.

Odwzajemniłam gest i się uśmiechnęłam.

-Przepraszam, że byłam dla ciebie nie miła...-powiedziałam lekko zawstydzona.

-Źle po prostu zaczęłyśmy-zaśmiała się.

Wstała i otrzepała się z tyłu. Poszłam w jej ślady.

Stanęłam na przeciwko niej i wyciągłam rękę.

-Lydia Smith-przedstawiłam się i delikatnie uśmiechnęłam.

-Samantha Cooper-uścisnęła moją rękę i równierz się uśmiechnęła.

-Lyd.

-Sam.

Zaśmiałyśmy się i wróciłyśmy do domu rozmawiając.

-Pogadaj z nim-powiedziała przed wejściem do domu-i powiedz mu o tym co czujesz-uśmiechnęła się lekko.

Spojrzałam na swoję ręce i wzruszyłam tylko ramionami.

Weszłyśmy do domu i od razu poszłam w stronę pokoju brata.

Nie pukając weszłam do środka. Mike siedział na łóżku z laptopem na kolanach.

-Brat...-zaczęłam cicho-potrzebuje rady.

M spojrzał ma mnie i poklepał ręką miejsce koło siebie. Podeszłam i siadłam na miejscu, które mi wskazał brat.

-Gadaj co jest-powiedział cały czas na mnie patrząc.

-Jest taki chłopak...

-Czyżby moja mała siostrzyczka się zakochała?-zaśmiał się, a ja go walnęłam w ramię-jezu, kobieto. Twój wzrok zaraz mnie zabije-zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami.

-A więc... Jest taki chłopak i widziałam jak on całował się z inną, a mnie to tak jakby zabolało i chyba byłam zazdrosna, czy to źle?-zapytałam bardzo szybko i na jednym oddechu.

Michael przez chwilę wszystko analizował po czym uśmiechnął się, ale po kilku sekundach jego uśmiech zszedł mu z twarzy.

-Który to rani moją małą siostrzyczkę?-zapytał nieco zdenerwowany.

-Oh... No nie ważne-spuściłam wzrok i na pewno stałam się czerwona.

-Myślę, że ci na nim zależy i możliwe, że się zauroczyłaś-powiedział i lekko się uśmiechnął.

Gdy już chciałam coś powiedzieć usłyszałam piosenkę wydobywającą się z telefonu Michaela.

-Halo?...tak...tak...jest cała...nie...co??...nie ma mowy!...dobra...nie pozwalam na dłużej...pa...

-Dzwoniła mama?-zapytałam.

Mike jedynie patrzył się nadal w ekran telefonu. Nie odzywał się.

-Ej...Mike, coś się stało?-zapytałam nieco zaniepokojona.

-Wracasz do rodziców.

***
No elo! Witam po raz trzeci i ostatni 😂😂 jutro też będą dwa lub trzy rozdziały, bo chce skończyć tę książkę przed końcem lipca. Chcecie drugą część?

Kocham xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro