44. Umowa stoi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jako dobra, i wcale nie wścibska dziewczyna powinnam siedzieć grzecznie w sypialni udając, że wcale nie obchodzą mnie krzyki dochodzące zza ściany. Los chciał, że podczas pogawędki, którą urządziłam sobie z Emmą, ktoś postanowił stać niezauważony i wszystko podsłuchać. Dom taki duży, a jednak nie ma miejsca, w którym bez większego stresu uchronisz się przed demonem, którego najwyraźniej bardzo zainteresowało to, co Emma ma do powiedzenia w sprawie rzekomego „przywrócenia" kogoś do Piekła. Jak się później okazało wybuchła z tego niezła awantura, której ciąg dalszy nie mógł toczyć się na moich oczach. Ale wracając, musiałabym być skończoną kretynką, by odpuścić sobie dowiedzenia się co nieco o tajemniczym typku, który potrafi przepowiedzieć przyszłość. Z tego co udało mi się podsłuchać ukrywając się za filarem to to, że dawno, dawno temu został wygnany do tego zgniłego lasu. Nie znam niestety powodu, ponieważ Bughuul bardzo uważa na słowa, jakby podejrzewał, że mogę coś usłyszeć. Nie wierzę, że może podejrzewać mnie o takie rzeczy... Tak czy inaczej, Bughuul jest wściekły... nie, on jest wkurwiony. Mam wrażenie, że zaraz podpali niebieskimi płomieniami cały dom. Emmie zaś nie pozostało nic innego, jak płakanie i użalanie się nad sobą. Bo jaka ona biedna, że chciała dobrze i wcale nie zaszkodziła tym Stephanie. Mi mówiła coś innego, ale chyba specjalnie udaje niewiniątko. Oczywiście dziewczyna jest niezłą kłamczuchą, ale demon chyba już dawno rozgryzł jej gierki i nie daje się tak łatwo oszukać. Mam wrażenie, że oglądam jakąś hiszpańską telenowelę, w której biorą udział dwoje kochanków, ale nie zgadza się kilka rzeczy. Po pierwsze oni nie są kochankami, a po drugie powód kłótni jest naprawdę poważny. W końcu chodzi o Steph, która w ostatnim czasie przechodziła duży kryzys.

– Coś ty sobie myślała?! – krzyczy na dziewczynę, która z załamaniem nerwowym siedzi na łóżku i zakrywa mokre od płaczu oczy.

– Nie chciałam źle – tłumaczy. – Miał zniknąć zaraz po tym, jak do niego poszłam.

– I ty mu uwierzyłaś? Nawet nie wiesz, ile czasu zajęło złapanie go, a ty to wszystko zniszczyłaś, bo masz jakieś urojenia. Stephanie nigdy by ci tego nie zrobiła. Przecież dobrze wiesz, jak przeżywała to ostatnim razem.

– Pójdę i ją przeproszę – proponuje, po czym wstaje. Demon łapie ją za ramiona i zatrzymuje.

– Ani mi się waż. Jeszcze tego brakowało, by znowu do tego wracała.

– W takim razie, co mam zrobić byś mi wybaczył?

– Zgodzić się na psychologa i tabletki.

– Nie. – Odsuwa się. – Nie potrzebuję tego gówna.

– Widać, jak nie potrzebujesz. Wpadasz w szał bez powodu, odwalasz mi takie chore akcje i jeszcze nie widzisz w tym żadnego problemu. Potrzebujesz pomocy. – Emma otwiera usta, by coś powiedzieć, ale Bughuul szybko jej przerywa. – Koniec tematu.

Gdy zauważam, że demon zbliża się do wyjścia, uciekam. W trybie natychmiastowym schodzę na dół przeskakując co drugi stopień. Wyjmuję telefon z kieszeni i udaję, że oglądam coś bardzo ciekawego.

– Wszystko w porządku? – pytam niewinnie.

– Tak – kłamie.

– Chyba trochę pokłóciłeś się z Emmą.

– To nieistotne. – Łapie mnie za dłoń. – Chodź się przejść.

***

– Nie ma nawet mowy. – Krzyżuje ręce na klatce piersiowej.

– A czy ja pytałam się ciebie o zgodę? Ja cię tylko informuję, że dzisiaj wieczorem wychodzę z Cassie oraz Megan do klubu, a tobie nic do tego. Poza tym nie masz prawa mi niczego zabraniać.

– Mam, ponieważ jestem twoim facetem i nie podoba mi się fakt, iż będziesz się szlajać pijana po klubach.

– Wiesz, że i tak zrobię to, co będę chciała? – Biorę szklankę z sorbetem pomarańczowym i wypijam resztkę duszkiem.

– Nie pójdziesz tam bo ci nie pozwalam, i nie próbuj mnie przekonywać.

– A co jeśli poszedłbyś ze mną? – Ostatnią rzeczą, jaka mi się marzy, to mój własny chłopak pilnujący, czy aby na pewno za dużo nie wypiłam.

– Myślisz, że chce mi się łazić po imprezach?... Chociaż – zastanawia się. – To by była dobra okazja do odebrania kilku niewinnych dusz.

– To oznacza tak czy nie?

Powinnam zareagować „O nie! Nie możesz tego robić", „To jest złe", ale w sumie to zwisa mi to. Chcę tylko iść do klubu i spędzić trochę czasu z przyjaciółkami, które olewałam wystarczająco długo.

– To znaczy, że nigdzie nie idziesz.

Opadam bezwładnie na krzesło i robię minę naburmuszonego dziecka, które nie dostało tego czego tak bardzo chce. Oczywiście jestem pewna, że jeszcze godzina moich narzekań, a demon dla świętego spokoju pozwoli mi iść.

– Nawet nie zdajesz sobie sprawy jaki gburowaty jesteś. – Przewracam oczami. – Byłam na wielu imprezach – podnoszę jeden palec do góry – i jeszcze na żadnej nie upiłam się do nieprzytomności.

Bughuul opiera ręce na stoliku i delikatnie nachyla się w moją stronę.

– Chcesz mi powiedzieć, że nigdy się nie upiłaś? Ani razu? Jesteś tego pewna?

No dobra... Impreza u Mikea, wypad do baru ze Steph, małe nocowanko... O Mój Boże, mam problem z alkoholem. Ally, nie daj tego po sobie poznać. Wyczuje twoje zdenerwowanie.

– Prawie się nie upiłam – podkreślam słowo prawie. – Masz pięć sekund, by mi pozwolić na wypad do klubu.

– Bo co? – Unosi jedną brew.

Kurde, ma mnie w garści. Mogłam się tego spodziewać, po jego wysokich zdolnościach dedukcji.

– Obrażę się na ciebie. – Nie, Ally... to nie jest dobry argument. – Nieważne. – Wstaję. – Odwieź mnie do domu. Natychmiast!

– Ty chyba zapominasz z kim rozmawiasz. – Również się podnosi.

– Z nadopiekuńczym kretynem, który uważa się za pana wszechświata. – Pukam palcem w jego klatkę piersiową.

Demon obejmuje mnie ramieniem i popycha w stronę wyjścia. Na parkingu przed kawiarnią stoi zaparkowane auto, do którego od razu wsiadam. Pakuję się na przednie siedzenie, krzyżuję ręce na klatce piersiowej i kładę nogi na desce rozdzielczej.

– Serio...

– Nie mów do mnie. – Unoszę do góry dłoń.

Wiem, że Bughuul nie ma dzisiaj humoru przez sytuację z Emmą, ale nie musi się na mnie wyżywać. Chyba myśli, że skoro Emma zrobiła coś głupiego pod wpływem emocji, to ja zrobię to samo pod wypływem alkoholu.

***

Zakładam na siebie czarny kombinezon z opadającymi ramionami i białe trampki przed kostkę. Aby podkreślić talię przewiązuję się w pasie szerokim paskiem. Włosy związuję w standardową fryzurę, czyli dwa odstające kucyki. Telefon oraz portfel chowam do małej torebki, której miałam nie brać, ale nie za bardzo widzi mi się noszenie pieniędzy w kieszeni wśród tańczących i pijanych ludzi. Gdy wybija godzina dwudziesta pierwsza, uradowana schodzę na dół, gdzie czeka na mnie taksówka.

Jadę prosto pod klub, przed którym mam się spotkać z dziewczynami. Obydwie ubrane w miniówki oraz z mocnym makijażem ruszają przodem. Klub wygląda jak każdy inny. Głośna muzyka, dym, zapach alkoholu i potu, a także mnóstwo podejrzanych typków, z którymi na pewno nie zamierzam rozmawiać. Siadamy przy barze. Cassie zamawia dla nas shoty, i ja wiem, że nikt nie powinien nam tego sprzedawać, ale halo sam fakt wpuszczenia na imprezę już oznacza, że nikt tutaj nie patrzy na wiek. Siedemnaście, czy dwadzieścia jeden, to przecież żadna różnica.

Wypijam trzy shoty pod rząd i zamawiam jeszcze drinka z truskawkami. Ktoś zaczepia Megan, a ta po chwili rusza za chłopakiem na parkiet. Znikają w tłumie.

– Ally. – Cassie kładzie dłoń na mojej. – Ja wszystko wiem, nie musisz tego ukrywać...

Przez krótką chwilę robi mi się duszno. O co jej chodzi? Co ona wie? Chcę się zapytać, ale wielka gula powstaje w moim gardle. Przyłapała mnie, jak gadałam do Bughuula w szkole? A może Alex powiedział jej o kasetach i teraz...

– Nie rozumiem. – Upijam trochę drinka. Będę zgrywać głupią, bo jeśli moje obawy się potwierdzą, to będzie niezły problem.

– Rozumiem cię, że nie chcesz jechać z nami na wakacje. To musi być dla ciebie trudny czas.

O. CO. JEJ. CHODZI? Niech ktoś przypomni mi, jak się oddycha, bo zaraz padnę trupem.

– Domyśliłam się, że koledzy Mikea, no wiesz, próbowali zrobić ci krzywdę.

Wbrew pozorom całe napięcie ulatuje ze mnie jak powietrze z pękniętego balona. Najprawdopodobniej musiała usłyszeć, jak bardzo cicho rozmawiałam z Mikem na stołówce szkolnej. Przynajmniej to nie to, co wcześniej zakładałam.

– To nic takiego – mówię szybko. Wracanie do tego typu spraw po pijaku jest głupim pomysłem. Jeszcze palnę, że i tak nic mi nie zrobili, bo ich zabiłam. Niech myśli, że chłopcy zniknęli bez śladu, ponieważ bali się wziąć odpowiedzialność za swoje czyny.

– Jeśli będziesz chciała pogadać, to zawsze, ale to zawsze do mnie przychodź. Nie sądziłam, że z Mikea taki dupek i że posunie się do takich strasznych rzeczy. Jak mógł zaaranżować próbę gwałtu. To jest karalne! – denerwuje się.

– Jeszcze spotka go kara za to, co zrobił, a teraz chodź się bawić. – Pociągam ją za rękę.

***

Miesza mi się w głowie. By stać prosto muszę się podtrzymywać, ale jestem pewna, że to nie daje zbyt wiele. Chłopcy widząc mój stan podchodzą do mnie i próbują zagadywać, ale ja mimo tego, że wlałam w siebie pięć shotów i cztery drinki z dwóch kieliszków, nadal pamiętam, że w drugim świecie czeka na mnie mój facet, który gdyby mnie teraz zobaczył, to rozniósłby cały klub.

Zwieszam głowę w dół i całą swoją uwagę koncentruję na krokach. Dopiero teraz zauważyłam, że śmiesznie chodzę. Chce mi się z tego śmiać, ale nagle w kogoś uderzam, i ten ktoś wcale nie wygląda, jakby się dobrze bawił. Cały płonie, a ja momentalnie trzeźwieję. Prostuję się i już normalnym, przynajmniej tak mi się wydaje, chodem zmierzam w stroję wyjścia. Świeże powietrze, to coś czego mi teraz potrzeba. Od razu dochodzi do mnie, co się stało.

– Jaja sobie ze mnie robisz?! – Słyszę warczenie dochodzące zza moich pleców.

Podchodzę do czarnego samochodu i opieram się o drzwi. Nawet nie wiem, czy właśnie ten samochód należy do Bughuula, ale szczerze, to nie za bardzo mnie to interesuje.

– Uwielbiam, gdy się tak wściekasz. – Łapię go za materiał od bluzy. – Jesteś o mnie zazdrosny? – pytam niewinnym głosem, wystawiając dolną wargę i wtulając się w jego klatkę piersiową.

– Jestem zły. – Łapie mnie za nadgarstek i od siebie odpycha. – Pamiętasz, co mówiłaś dzisiaj po południu?

– Że cię strasznie kocham? – Mrugam kilka razy.

– Że nie upijasz się na imprezach. Co, tak przypadkiem ci się wlało za dużo wódki?

Nie rozumiem, o co mu do cholery jasnej chodzi. Byłam grzeczna, nikogo nie podrywałam i od razu opuściłam klub, gdy się zjawił. A to, że troszeczkę za dużo wypiłam, to żaden powód do awantur.

– I co masz teraz zamiar z tym zrobić? – pytam ponętnym głosem, jednocześnie uwieszając się na jego szyi.

– Wsiadaj do samochodu – rozkazuje tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Oblizuję usta i wybucham śmiechem. Kocham ten stan, gdy nie obchodzą mnie konsekwencje i jestem taka otwarta.

– Nie – oponuję.

– Wsiadaj, kurwa. – Otwiera drzwi z taką siłą, że prawie je wyrywa.

Wkładam paznokcia do ust i przystępuję z nogi na nogę.

– Wsiądę, jeśli mnie pocałujesz – chichoczę, ignorując jego prośby.

Demon obejmuje dłonią moje policzki i mocno je ściska. Nie podoba mi się to.

– Nie wkurzaj mnie – warczy, po czym łapie mnie za ramię i chyba ma zamiar wsadzić do auta, ale ogarniam się na moment i z piorunującym go wzrokiem wyrywam ramię z jego uścisku i sama wsiadam na miejsce pasażera.

Demon siada za kierownicą. Nagle słyszę dźwięk zamykanych drzwi. Łapię za klamkę, ale jest zablokowana. Ten rusza z piskiem opon.

Nie mogę tego tak zostawić! Nie lubię się kłócić i to jeszcze z błahych powodów. Niepijana Ally zamknęłaby buzie i nie otwierałaby jej aż do końca drogi, bo dobrze by wiedziała, że tylko pogorszy sytuację. Ale pijana Ally tak tego nie zostawi.

Rozsiadam się wygodnie na siedzeniu i pewna siebie podnoszę dłoń, którą kładę na kolanie demona.

– Nie złość się na mnie, dobrze? – Przesuwam dłonią w górę, jednocześnie przygryzając dolną wargę.

Powoli sunę ręką, ale Bughuul łapie mnie i odpycha. Prowokowanie go nie jest dobrym pomysłem, ale kto powiedział, że po pijaku ma się dobre pomysły?

Ściągam z ramion górną część kombinezonu, i jestem pewna, że widać mi teraz czarny stanik. Zdejmuję trampki zostając w samych skarpetkach. Tak obracam się na siedzeniu, by plecami dotykać drzwi, a nogą zaczepiać ramienia demona.

– Gorąco tu. – Odpinam pierwszy guzik, który znajduje się przy dekolcie. Robię tak z pozostałymi trzema, aż w końcu ubranie całkowicie zjeżdża z mojego ciała, pokazując stanik oraz kawałek brzucha.

Demon uparcie udaje, że wcale nie obchodzi go fakt, iż zaraz rozbiorę się do naga.

– No patrz – denerwuję się, odpinając pasek, który znajduje się na talii.

W ogóle nie myślę, co robię. Gdzieś tam z tyłu głowy pojawia się myśl, że rano będę tego strasznie żałować, ale mimo tego zdejmuję całkowicie kombinezon. Zostaję w czarnej, koronkowej bieliźnie.

– Mam nadzieję, że jutro będziesz wszystko pamiętać – odzywa się.

– No to będę – śmieję się. Zmieniam pozycję. Klękam na swoim siedzeniu. Jedną ręką łapię się podłokietnika, a drugą łapię ramienia Bughuula.

– Uspokój się! – krzyczy na mnie. – Chcesz spowodować wypadek? – Odwraca na chwilę głowę w moją stronę.

– Chcę byś przestał być na mnie zły – odpowiadam słodkim głosem. – Bughuul. – Przykładam palec do jego policzka i pukam go kilka razy. – Jesteś strasznie nudny. – Normalnie siadam na siedzeniu i krzyżuję ręce na klatce piersiowej.

Nawet nie zorientowałam się, gdy przenieśliśmy się do Piekła. Serio muszę być nawalona...

– Zobacz! – piszczę, przykładając dłonie do szyby. – Piesek. Taki słodziutki – zachwycam się.

– Mam cię dość – szepcze, jednocześnie kręcąc głową.

Może alkohol nie służy, ale dzięki niemu jestem taka szczęśliwa. Mam ochotę rozmawiać o wszystkim, i przyznać się do rzeczy, do których nie powinnam.

– Gdy tylko się do ciebie wprowadzę, weźmiemy ślub. Taki duży, na milion osób. Założę czarną suknię ślubną i będę trzymać czarne róże. Będziemy sobie przyrzekać miłość aż do śmierci, która nigdy nie nadejdzie... – wzdycham, niczym zauroczona nastolatka snująca ciche plany, co do osoby, w której się podkochuje.

Demon nic nie mówi. Słowa, które wypowiadam w ogóle do niego nie docierają. Może nie chce się żenić? Może wybiegam za daleko w przód? Nie... po prostu jest na mnie zły.

Dojeżdżamy do domu demona. Naciska coś w samochodzie, by otworzyć bramę wjazdową. W końcu zatrzymuje pojazd. Biorę swój kombinezon i nieudolnie próbuję go założyć. Wszystko mi się rozmazuje i bawi jednocześnie. Po chwili orientuję się, że włożyłam dwie nogi do jednej nogawki, i... no pięknie dopadła mnie czkawka.

Bughuul wychodzi z auta, otwiera bagażnik i coś z niego wyciąga. To gruby koc, którym mnie okrywa. Chcę jeszcze włożyć buty, ale nie mogę ich nigdzie znaleźć. Nie mogły zapaść się pod ziemię, prawda? Tak czy inaczej, wychodzę na bosaka, tylko w cienkich skarpetkach. Czuję nieprzyjemne podłoże pod stopami, przez co zbiera mi się na płacz.

Dlaczego zgubiłam te głupie buty?! Teraz będę cierpieć, to niesprawiedliwe. Z ogromnym bólem, który jest tylko moim wyobrażeniem, kieruję się w stronę domu. Demon jednak bierze mnie na ręce. Nie protestuję. Wtulam się w jego klatkę piersiową i cicho wzdycham.

– Wiesz, że cię kocham? – czkam.

– Wiem – odpowiada chłodno. A a propos chłodu, na dworze jest zimno, i nie podoba mi się to.

Gdy tylko wchodzimy do ciepłego pomieszczenia, uradowana wbiegam po stromych schodach. Kilka razy ześlizguje mi się stopa, ale demon idzie tuż za mną, by w razie potrzeby mnie złapać. Jest taki kochany.

Wchodzę do sypialni i zdejmuję z siebie koc. Myślałam, że go tym sprowokuję, ale najwyraźniej demon jest znudzony i nie ma zamiaru nic ze mną robić, gdy jestem pijana.

– Idź do łazienki i się ogarnij. Dam ci swoją bluzę. – Wyciąga ją z szafki i mi podaje.

– Nie mam siły, by się przebrać – wzdycham smutno, po czym czkam.

– Nie pytałem się ciebie o zdanie. – Popycha mnie w stronę łazienki i zamyka za mną drzwi. Co za kretyn!

Podchodzę do lustra ozdobionego złotą ramką i dokładnie się sobie przyglądam. Wyglądam dobrze. Włosy są idealnie ułożone, a makijaż na swoim miejscu. Uśmiecham się szeroko i maszeruję do wanny, by nalać wody.

– Nie kąp się! – krzyczy zza drzwi.

– Dlaczego?

– Jesteś pijana i jeszcze się utopisz.

– Ale kazałeś mi się ogarnąć.

– Po prostu się przebież.

Wzdycham smutno, ponieważ zdążyłam już wlać dużo płynu do piany. Biorę jej trochę w dłonie i rozdmuchuję po łazience. Powtarzam czynność kilka razy. Klękam przy wannie, po czym opieram się o nią rękoma, a swój wzrok koncentruję na lejącej się wodzie.

– Przecież mówiłem, żebyś się nie kąpała – mówi, najprawdopodobniej stojąc przy drzwiach.

– Nie robię tego. – Zamykam oczy.

Bughuul coś tam jeszcze do mnie mówi, ale tym razem to ja go ignoruję. W końcu wchodzi do łazienki, zakręca wodę i łapie mnie za ramię. Pociąga do góry bym wstała. Wkłada na mnie swoją bluzę i wyprowadza z łazienki.

– Nie ciągnij mnie tak – jęczę. – Ja nie jestem zmęczona, chce mi się tańczyć.

– Kładź się do łóżka – rozkazuje, a ja przewracam oczami.

– Nie chcę spać, już ci mówiłam.

– Nie obchodzi mnie to, co chcesz. Kazałem ci iść spać, więc masz to zrobić, i już nie wyprowadzaj mnie bardziej z równowagi.

– Będę. – Wytykam język.

Wbiegam na łóżko i zaczynam po nim skakać, śmiejąc się do rozpuku. Czuję się taka lekka, jakbym tańczyła w chmurach. Po chwili podchodzę do krawędzi łóżka i kładę ręce na ramionach demona. Uwieszam się na nim, prawie spadając. Ten jednak zamiast mnie przytrzymać, łapie mnie za ramiona, ściąga na ziemię i daje mi dwa klapsy.

– Uspokoisz się w końcu? – warczy.

– To bolało! Nie możesz mnie bić – piszczę oburzona.

– Masz trzy sekundy, by znaleźć się w łóżku.

– Nie będę tańczyć tak jak... no wiesz. Zapomniałam... – wzdycham. – Poza tym mnie uderzyłeś – wściekam się najbardziej jak umiem.

– I zrobię to jeszcze raz. – Podnosi delikatnie rękę do góry. – Trzy...

– Boże – jęczę, odchylając głowę do tyłu.

W końcu pakuję się pod ciepłą pościel. Ten po chwili kładzie się obok mnie. Przybliżam się jeszcze bardziej, po czym kładę głowę na jego ramieniu.

– Bughuul...?

– Co? – wzdycha poirytowany.

– Kocham cię.

***

Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że kac jest sto razy gorszy od grypy żołądkowej, to pewnie bym go wyśmiała... Ale teraz sama go doświadczam i mogę powiedzieć tylko, że głowa boli mnie, jakby ktoś uderzał w nią młotkiem. Nie to jest jednak najgorsze... Pamiętam wszystko z wczorajszego wieczoru, i już sama nie wiem czy najlepszym rozwiązaniem będzie wykupienie biletu na drugi koniec świata, by Bughuul mnie nie znalazł, czy odnalezienie wehikułu czasu.

– Jak się czujesz? – pyta najwyraźniej bardzo rozbawiony tą sytuacją. – Wstałem chwilę przed tobą i poszedłem po twoje buty, których wczoraj tak uparcie szukałaś.

Z zażenowania zakrywam twarz poduszką. Nie wierzę, że tak się ośmieszyłam. Ale ze mnie kretynka.

– Możesz zapomnieć o wczorajszych wydarzeniach?

– Nie...

– Dlaczego? – jęczę.

– Oszukałaś mnie. Obiecałaś, że nie pójdziesz do klubu, a już na pewno się nie upijesz. Dobrze, że wczoraj naszła mnie myśl, by sprawdzić co u ciebie. Wyobraź sobie moje zdziwienie, gdy zamiast w łóżku znalazłem cię na imprezie.

– Ale przecież nic takiego się nie stało. Przecież cię nie zdradziłam...

– Nie o to chodzi – przerywa mi. – Ufałem ci, a ty mnie okłamałaś. Dlatego jestem zły. Bo możesz mnie również oszukiwać w innych sprawach.

– Daj spokój. Nie chcę się kłócić z tak błahego powodu. Głowa mi pęka i...

– Jeśli chcesz chodzić na imprezy i robić to, co ci się żywnie podoba, to masz się do mnie przeprowadzić.

– Wiesz, że to zrobię, ale po urodzinach.

– Nie, Ally. Jeszcze dzisiaj.

Mam wrażenie, że oczy zaraz wyjdą mi z orbit. O co mu chodzi? Dlaczego nie może poczekać tych niecałych dwóch tygodni?

– Nie możesz tego ode mnie oczekiwać – odpowiadam spokojnie. – Sam mi powiedziałeś, że mam czas do urodzin. Wszystko już sobie poukładałam i jeśli przyspieszę termin przeprowadzki, to wszystko zniszczę.

– Co zaplanowałaś? – pyta zaskoczony.

– No jak to co? – Siadam za jego plecami i obejmuję szyję. – Chcę jeszcze bardziej pogrążyć moją szkołę. To będzie pożegnanie – mruczę.

– Ally, oszalałaś? – Odwraca się w moją stronę. – Jeśli to zrobisz, a później znikniesz, to zaczną cię szukać. Nieważne, co zrobisz, będziesz podejrzana.

– Ale ja mam plan.

– Nie ufam twoim planom...

– Co? Przecież sam chciałeś bym się zemściła, więc to zrobię. – Jestem pewna, że w moich oczach pojawiły się iskierki.

– Na kilku osobach, które ci dokuczały. Zresztą i tak większość już wyeliminowaliśmy.

– To nieistotne. – Przykładam dłonie do policzków. – Najpierw ukarzmy Mikea.

***

W środku czuję, że bardzo się zmieniłam. Nie potrafię tego określić, to takie dziwne uczucie, które pochłania całe moje ciało i sprawia, że czuję się pożyteczna i szczęśliwa. Tego chyba chciał Bughuul, ale nie robię tego dla niego, a dla siebie. Jestem pewna swoich przekonań i wierzę, że mój plan dojdzie do skutku. Wszystko zostało wymyślone i poukładane z idealną perfekcją. Nie ma miejsca na błędy. Nie ma miejsca na potknięcia. Będę tylko ja, on i moje nowe przeznaczenie. Pokażę mu, że wyzbywam się wszystkiego co trzymało mnie w świecie ludzi. Moi rodzice na pewno będą przerażeni, gdy dowiedzą się, że ich córka została uznana za zaginioną i współwinną wypadkowi. Ale mamo, tato, dzięki temu będę szczęśliwa. Pokażę wszystkim, co ukrywałam przez ten cały czas i, co potrafię zdziałać. To będzie wojna, która skończy się moim zwycięstwem. Kieruje mną przede wszystkim żądza stworzenia wielkiego widowiska i zamieszania.

„Wszystko mam", rozkładam plany na stoliku w bibliotece.

– Nadal cię nie rozumiem, ale dobrze, dam ci działać po swojemu.

Siadam obok demona.

„To operacja, którą nazwałam Przyspieszone Zakończenie Roku Szkolnego 2018/2019." Patrzę na niego czekając aż mnie pochwali.

– To najgłupsza nazwa jaką kiedykolwiek słyszałem. Może ty się lepiej zamij taktyką.

„Och, nie jestem w tym dobra", smucę się.

– Czyli jeszcze nic nie wymyśliłaś? Przecież mówiłaś, że masz jakiś plan.

„Tak, plan na nazwę".

– Kurwa, z kim ja pracuję...

„Nieważne, nieważne", biorę pierwszą kartkę z planami budynku. Dokładnie ją analizuję, udając, że wszystko rozumiem. No architektem to ja nie będę.

– Daj mi to. – Zabiera kartkę. – Wytłumacz mi proszę, po co potrzebne ci są plany szkoły?

„Nie rozpraszaj mnie", wkładam dwa kciuki do ust i przygryzam delikatnie paznokcie. „Już wiem".

Kładę podstawowy rysunek budynku jako pierwszy.

– To będzie zemsta na Mikeu – szepczę, jednocześnie układając jeden plan na drugi. Plany budowy szkoły zostały rozrysowane na dwóch rodzajach papieru. Pierwszy to zwykły blok, którego używają architekci, ale ten drugi to przezroczysty materiał. Dzięki temu mogę nałożyć kartki na siebie i nadal widzę, co jest pod spodem.

– To zamierzony efekt? Skąd ty to w ogóle masz?

Podnoszę jedną rękę do góry, dając mu do zrozumienia, że ma się zamknąć. Ostatnia plansza to przewody elektryczne, które łączą się z boiskiem szkolnym, na którym odbędzie się mecz w tą sobotę. Kładę palec na przewodzie i jadę nim tak długo aż docieram na wybranego punku.

– Bingo! – mówię trochę za głośno. Kilka osób spogląda na mnie, jakbym była jakaś dziwna.

– Czyli, że co?

„Potrzebny nam Peter"

***

Peter mnie nie lubi. Szanse na to, że się zgodzi są tak małe, jak na to, że zrezygnuję z mojego planu wyeliminowania Mikea. Mimo wszystko ryzykuję. Tak naprawdę Bughuul mógłby wszystko załatwić swoimi zdolnościami i tą całą magią, ale ja tak nie chcę. Wymyśliłam plan, który sprawia, że czuję się dumna. Niestety potrzebuję Petera, który najwyraźniej nie jest zadowolony z mojej wizyty. Ale gdyby nie chciał się zgodzić na moje warunki, to zawsze będę mogła go zaszantażować. Tak się składa, że weszłam do pokoju, gdy ten świetnie bawił się wciągając biały proszek. No dobra, prawie go wciągnął, bo go powstrzymałam, ale to mi wystarczy.

Próbuję ukryć zaskoczenie wywołane tą sceną.

– Nie mówiłeś, że ćpasz. – Siadam na łóżku.

– Nie mówiłaś, że masz zamiar zostać w tym domu dłużej niż miesiąc...

– Potrzebuję twojej pomocy – walę prosto z mostu.

– Hmm? Mojej? – mówi smętnym głosem. – Musiałbym być głupi, żeby...

– Przełączałeś kiedyś jakieś kabelki? Przewody elektryczne i innego tego typu rzeczy, prawda? – Oczywiście, że się w tym bawił. W końcu tak wyglądał jego film. Porażenie prądem.

– Może. A co potrzebujesz kogoś, kto naprawi ci gniazdko? – kpi ze mnie.

– Dasz mi skończyć? Musisz mi pomóc, to ważne.

– Powiem ci – okręca się na krześle w moją stronę – że ja nic nie muszę.

Zaczyna mnie wkurzać, ale ja się nie poddaję.

– Powiem Bughuulowi, że wciągasz jakiś biały proszek. – Uśmiecham się uroczo. Chłopak marszczy brwi.

– Gówno możesz. Nic na mnie nie masz... – zatrzymuje się, gdy wyciągam telefon z włączonym mikrofonem.

– Pomóż mi.

– Suka się z ciebie zrobiła, wiesz? Piekło ci nie służy.

– Wręcz przeciwnie, czuję się jak nowo narodzona – zachwycam się.

– Jesteś pewna, że twój ukochany nie wyprał ci mózgu? – Podnosi jedną brew. – Wyglądasz, jakbyś postradała zmysły.

– Po prostu mi pomóż. – Przykładam kciuk na słowie „wyślij".

– Dobra. – Przewraca oczami. – Ale piśnij tylko słówko, a obiecuję, że nie dożyjesz urodzin.

Wyciągam rękę w jego kierunku.

– Umowa stoi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro