9. Sprawdzian, kino, wypadek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Śpi mi się naprawdę dobrze, aż podejrzanie za dobrze. Kiedy otwieram zaspane oczy i spoglądam na budzik, rozumiem dlaczego. Momentalnie wstaję z wyrka i, o mało nie przewracając się o własne nogi, zakładam pierwsze z brzegu spodnie i różową bluzkę, która chyba powinna być w praniu. No cóż...

Włosy związuję z dwa kucyki, bo porządne rozczesywanie tej szopy, która utworzyła się przez noc, odebrałoby mi dobre piętnaście minut z życia.

Zabieram swoją torbę, modląc się w duchu by znajdowały się w niej potrzebne mi na dzisiaj książki, i schodzę na dół, gdzie czeka na mnie już zimne śniadanie.

– Gdzie reszta? – pytam mamę, która zmywa naczynia.

– Czekają na ciebie w samochodzie. Dzisiaj wyjątkowo długo zeszło ci szykowanie się do szkoły. – Kobieta parska śmiechem.

Biorę tosta w rękę, po czym odchodzę od stołu.

– Nie musiałaś czekać na mnie aż zejdę i zjem – informuję.

– Przecież nie puszczę cię do szkoły bez śniadania. – Podchodzi do mnie i podaje mi wodę w butelce. – Jak wczoraj wróciłaś do domu? – dodaje zaciekawiona. – Sophie mówiła, że byłaś bardzo szybko. Ktoś cię podwiózł?

– Szybko chodzę – śmieję się. – Koleżanka mnie podwiozła. Akurat przepadły jej dodatkowe zajęcia i tak jakoś się złożyło. – Kłamstwo. Mama nic nie odpowiada. Kiwa tylko głową, po czym wraca do swoich obowiązków.

Nie wiem, co mam jej innego powiedzieć. „Wiesz mamo, podwiózł mnie nachalny demon, który łazi za mną krok w krok, ale wczoraj uratował mnie przed jeszcze bardziej nachalnym Mikem, więc w sumie nie jest taki zły... I jeździ furą, która pokryłaby najdroższy apartament w Nowym Jorku".

– Księżniczka raczyła nas zaszczycić swoją obecnością – dokucza mi brat, gdy wsiadam na przednie siedzenie.

– Schlebia mi, że uważasz mnie za swoją królową – mówię oficjalnym tonem. – Ale teraz jeźdźmy, mój sługusie. Bo ktoś taki jak ja nie może się spóźnić do szkoły.

– Uważaj bo zaraz wysiądziesz z karocy i będziesz musiała truchtać na swoich nóżkach kilkanaście kilometrów. – Odpala silnik i wrzuca pierwszy bieg.

Otwieram usta, ale nie udaje mi się znaleźć odpowiedniej riposty, więc prycham pod nosem i krzyżuję ręce na klatce piersiowej, by wyglądać groźniej.

***

Kiedy jestem zmuszona udać się do klasy matematycznej, mój żołądek związuje się w wielki supeł, powodując, że mam ochotę uciec z lekcji. Nie potrafię dosłownie nic. Choć wieczorem próbowałam przyswoić materiał, szło mi tak opornie, że pod koniec moje oczy szkliły się bardziej niż przy oglądaniu najckliwszego romansidła ever. Żałowałam, że dałam zwiać Bughuulowi, który – choć go wkurzałam – wykazał się wielką cierpliwością i starał się wytłumaczyć mi geometrię. Niestety ja byłam bardziej zainteresowana jego napiętymi ramionami, zmierzwionymi włosami, czy zapachem. Pachniał tak intensywnie i pięknie, że oddałabym wszystko by zdobyć flakonik z perfumami których używa i oblać nimi wszystkie poduszki znajdujące się na moim łóżku, by móc czuć go nawet w nocy... Nie podoba mi się w jaką stronę zmierza mój tok myślenia.

Siadam do swojej ławki. Nagle czuję, jak ktoś łapie mnie za ramię.

– Ogarniasz coś? – pyta Megan. Kiwam przecząco głową. – Ja też, nie martw się. Obydwie siedzimy po uszy w bagnie – śmieje się, ale mnie to ani trochę nie bawi. Megan uczy się bardzo dobrze i jedna jedynka nic jej nie zrobi. Za to ja mam duże braki, a kolejna ocena niedostateczna przybliża mnie tylko do poprawiania drugiej klas.

Dziewczyna posyła mi współczujące spojrzenie, w momencie gdy nauczycielka zaczyna rozdawać arkusze z egzaminem. Niech mnie piorun trzaśnie, że zamiast skupiać się podczas korepetycji, ja bym rozmarzona o idealnie wyrzeźbionym ciele demona. Gdyby nie moja głupota, może udałoby mi się coś napisać.

Kiedy dostaję kartkę, zaczynam przyglądać się zadaniom.

– Nie wygląda to aż tak źle. – Gdy słyszę głos, podskakuję z miejsca. Odwracam głowę w stronę okna i wtedy zauważam jego. Stoi oparty o parapet z telefonem w ręce. Raz spogląda na ekran w telefonie, a raz na mój sprawdzian. – No co się tak dziwisz? Wczoraj popisałaś się swoim umiejętnościami z geometrii, więc coś słabo widzę ten sprawdzian w twoim wykonaniu.

– Nie możesz tutaj przychodzić – warczę szeptem, aby nikt nie usłyszał.

– Jestem demonem, więc i tak mnie nikt nie widzi ani nie słyszy. – Podchodzi do mojej ławki, po czym opiera się o nią dłońmi. – Zmarnowałem kilka godzin na nauczenie cię do sprawdzianu i nie chcę byś wyszła z tej klasy z posępną miną i wielką jedyną wymalowaną na kartce. Będę ci dyktować, a ty zapisuj.

Otwieram szerzej oczy, które mogę się założyć, że wyglądają teraz jak spodki. Czy on mi właśnie zaproponował współpracę podczas której będę ściągać? Jeśli to nie jest sen, to chyba popłaczę się z radości.

„Załóżmy, że przyjmę twoją pomoc. Co chcesz w zamian?" Myślę, by nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Nie czuję się z tym komfortowo, ale nie mam innego wyboru.

– Film, nagraj ten cholerny film i będzie po sprawie. Dobra nieważne, po prostu pisz – warczy, a ja biorę długopis w dłoń i zaczynam notować wszystko co mówi.

Czy czuję się przez to źle? Tak, ale nigdy nikt się o tym nie dowie, bo przecież kto by mi uwierzył?

Kiedy kończę już ostatnie zadanie, nauczycielka podchodzi do mojej ławki. Lustruje mój sprawdzian, a potem mnie. Unosi jedną brew ze zdziwienia, jednak nic nie mówi. Na pewno jest w szoku, że tak dobrze mi idzie...Gdyby tylko wiedziała dlaczego.

– Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – pyta Bughuul wyrywając mnie z rozmyśleń.

„Nie muszę robić wszystkiego. Jeśli dostanę piątkę będzie to bardzo podejrzane. Nie chcę by oskarżyli mnie o ściąganie".

– Nie będą cię o nic oskarżać, bo nie mają prawa, ani podstaw – wzdycha, a ja więcej nie dyskutuję.

Bughuulowi bardziej zależy na mojej ocenie niż mi. Nie rozumiem jego zachowania, i tak naprawdę dziwię się, że zamiast robić swoje rzeczy, ten przychodzi do mojej szkoły i pomaga mi na egzaminie. Demon przychodzi do zwykłego liceum... I siedzi ze mną na lekcji, bym na pewno napisała na piątkę. Tak, to brzmi tak dziwnie, jak mi się wydawało.

Po skończonym egzaminie, dzwoni dzwonek. Nauczycielka zbiera kartki, a ja wychodzę z klasy.

Opieram się o swoją szafkę, jednocześnie głośno wzdychając.

– Zmęczyłaś się? – pyta, również się opierając.

– Bardzo – szepczę, zamykając na chwilę oczy.

– Pamiętaj, że jesteś mi coś winna – upomina się, choć jego ton głosu jest żartobliwy, jakby nie mówił tego na poważnie.

– Tak, tak. – Uśmiecham się pod nosem.

– Ally, to była masakra. – Słyszę załamany głos Megan. Dziewczyna podbiega do mnie, po czym mocno mnie przytula. – Chyba obydwie nie zdamy tego testu.

– Nie poszło mi aż tak źle. – Z nerwów zaczynam bawić się rąbkiem od bluzki. Nie jestem w stanie patrzeć w jej oczy, kiedy muszę kłamać.

– Tylko mi nie mówi, że się wczoraj uczyłaś – parska śmiechem. Nagle zaczyna wibrować jej telefon. – Nieważne, lepiej patrz na to. – Dziewczyna podaje mi komórkę. To ogłoszenie, w związku ze znalezieniem domu dla małego pieska. – Ally, zawsze chciałaś mieć psa, czy to nie jest idealna okazja?

Piesek na pierwszy rzut oka jest zwykłym kundelkiem. Ma krótkie białe włosy, a gdzieniegdzie czarne łatki.

– Jest naprawdę śliczny, ale moi rodzice nigdy się nie zgodzą. Błagam ich o psa od małego, ale oni zawsze mówili, że to za duży obowiązek i nie mam nawet na co liczyć. – Oddaję telefon Megan.

Marzę o psie odkąd pierwszy raz otworzyłam oczy. Moje pierwsze słowa brzmiały „mamo, ja chcę pieska". Niestety histeryzowanie nic mi nie dało. Rodzice byli uparci w swoim przekonaniu, że pies to za duży obowiązek, i nigdy się na niego nie zgodzili. Jasne, że to duży obowiązek, ale jestem na tyle dorosła, że potrafiłabym się nim zająć.

– Szkoda. Może Cassie będzie chciała czwartego – wzdycha, spoglądając na ekran. Po korytarzu rozbrzmiewa dźwięk szkolnego dzwonka. – Muszę już iść. – Przytula mnie na pożegnanie, po czym odchodzi.

Zostawia mnie z wyżerającą pustką w środku. Znowu wracam do wspomnień, gdy chodziłam za rodzicami i zatruwałam im życie. Byłam bardzo upartym dzieckiem, które dążyło do zrealizowania obranych celów. Zmieniło się to, kiedy mój cel się nie ziścił. Od tamtego czasu, gdy ktoś podstawił mi nogę, nie podnosiłam się i porzucałam nowe pragnienie. Zrozumiałam, że nawet wytrwałość nie gwarantuje mi zwycięstwa, a porażka po takim zaangażowaniu może okazać się bardziej bolesna niż mogło się wydawać.

– Przestań nad tym tyle rozmyślać. – Demon łapie mnie za ramię i odwraca przodem do siebie. – No chyba, że te wspomnienia wywołują u ciebie nienawiść do rodziny.

– Po prostu się zamknij – warczę, i mało mnie obchodzi to, że ktoś jeszcze znajduje się na korytarzu. Mam ochotę go uderzyć za takie teksty, ale wiem, że wkurzanie demona nigdy nie kończy się dobrze.

***

Ubrana jestem w luźniejsze spodnie oraz czerwoną bluzkę, którą włożyłam do środka. Włosy związane mam w dwa wysoko upięte kucyki.

Razem z dziewczynami stawiamy się przed kinem o godzinie dwudziestej. Kupujemy bilety na Halloween i udajemy się do sali. Przed wejściem jednak zastajemy Rachel z grupką znajomych.

– Hej. – Uśmiecha się w naszą stronę, jakby chciała mi pokazać, że ostatnia kłótnia spłynęła po niej jak woda po kaczce. – Idziecie na Halloween? – Przytula Megan oraz Cassie.

– Wy też? – pyta Cassie, przyglądając się trójce bardzo przystojnych facetów.

Rachel spogląda na mnie ukradkiem, a później wykrzywia usta w słodki uśmiech.

– Mam nadzieję, że nie spędzimy tej nocy na kłótniach. – Te słowa były skierowane w moją stronę. Jestem tego pewna. – Ally, zapomnimy o tym, co wydarzyło się wczoraj? Wiem, że cała ta sprawa nie najlepiej wyszła, ale hej, nie skłóci nas jakiś chłopak. – Kładzie dłoń na moim ramieniu.

– W porządku – odpowiadam przez zaciśnięte zęby.

Oczekiwałam przeprosin, odrobiny skruchy. A dostałam słodki uśmiech i kolejną próbę manipulacji. I teraz powinnam się postawić. Powiedzieć, że nie potrafię zapomnieć o jej zbyt mocnym angażowaniu się w moje prywatne sprawy. Niestety, jestem na tyle speszona, że nie byłabym w stanie wyciągnąć odpowiednich argumentów. Trójka kolesi wręcz pożera mnie wzrokiem, a ja nie chcę wyjść na ostatnią idiotkę z zaburzeniami emocjonalnymi i jakąś paranoją. O nie, nie. Nie tym razem.

Dziewczyna obejmuje mnie ramieniem i pociąga w stronę sali.

W kinie jest pusto. Jesteśmy my oraz jakaś para. Chłopacy, których przyprowadziła Rachel zaczynają rzucać się popcornem. Po chwili jeden z nich zmniejsza odległość między nami. Robi mi się gorąco, ale nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Mam ochotę kazać mu spieprzać. W szczególności, kiedy zaczyna bawić się moimi związanymi włosami.

– Rachel nic nie mówiła, że ma takie fajne koleżaneczki. – Uśmiecha się szeroko, a ja przewracam oczami.

– Zostaw ją, nie widzisz, że siedzi skrępowana, jakby ktoś obwiązał ją niewidzialnymi linami? – śmieje się ten drugi.

Ma rację. Nie czuję się tutaj komfortowo. Mam dość nachalnych mężczyzn, którzy myślą, że wszystko im się należy, a w szczególności dziewczyny. No bo co jest nie tak z tymi facetami? Żyją w przekonaniu, że ładną buźką zaciągną każdą do łóżka, a jeśli im się nie uda, to będą tak nachalni, że dziewczyna dla świętego spokoju ulegnie... Ale nie wszystkie. Nie ja. Ja mogę ewentualnie uderzyć go z całej siły pomiędzy nogi. Może wtedy zacząłby myśleć tym co ma w głowie, a nie w spodniach.

Tak przemija cały film. Na rozmowach, brudzeniu sali kinowej i na kiepskich podrywach. Cieszę się jak małe dziecko na gwiazdkę, kiedy wychodzimy na zewnątrz. Jednak mój entuzjazm znika tak szybko jak się pojawił. Pogoda stwierdziła, że dzisiaj nam dowali i obdaruje nas przeogromną ulewą.

– Ally, mieszkasz daleko, podwieziemy cię – proponuje Rachel. Trójka chłopaków kiwa twierdząco głowami.

– Oczywiście, że podwieziemy – potwierdza jeden z nich.

– A co z Megan i Cassie? – pytam.

– Przecież mieszkamy blisko – odpowiada Megan. – Ty jedź bo w życiu nie dojdziesz w taką pogodę.

Nie widzi mi się wsiadanie do auta z trójką facetów, których nie znam i z przyjaciółką, przez którą Mike napadł mnie w szkole, bo myślał, że na niego lecę. Ale pogoda tak mocno daje się we znaki, że przystaję na propozycję. Siadam na tylnym siedzeniu razem z Rachel oraz przystojnym szatynem. Jako, że usadowiłam się z boku, opieram głowę o okno i wsłuchuję się w krople deszczu uderzające o szybę auta. Niestety głośna muzyka metalowa szybko zakłóca dźwięk.

– Boże, jakie gówno – jęczy Rachel, po czym na chwilę wstaje z siedzenia, by przełączyć piosenkę.

– Zostaw to – śmieje się kierowca, odpychając dziewczynę. – Mówię zostaw. – Zaczynają się szarpać. Robią to zdecydowanie zbyt długo. Chłopak traci panowanie nad kierownicą.

Nagle widzę światło, które zaczyna się do nas zbliżać, a może to my zbliżamy się do niego. Sama już nie wiem. Wszystko zaczyna zwalniać. Rozglądam się w każdą ze stron, aż w końcu widzę coś dużego z przodu. Jedzie na nas, a my jakbyśmy stali w miejscu i nie reagowali. Nawet nie mam siły zasłonić się rękoma, bo w sumie nic mi to nie da. Po prostu zamykam oczy i czekam, aż wielki samochód ciężarowy uderzy w nas całą siłą.

Czekam i czekam, ale nic nie czuję. Otwieram lekko oczy i wtedy orientuję się, że wszystko stanęło w miejscu. Czas przestał płynąć, a drzwi z mojej stron zaczynają się otwierać.

– Co ty zrobiłeś!? – krzyczę. Chodź mocno pada deszcz, nadal mogę go rozpoznać. To Bughuul, który wyciąga rękę w moją stronę.

– Wysiadaj – warczy, a kiedy widzi, że nie mam zamiaru się ruszać, łapie mnie za ramię i pociąga w stronę wyjścia. Prawie się przewracam, jednak demon nadal mocno mnie trzyma.

Odsuwa się ze mną, po czym przywraca czas do normalności. Widzę, jak wielka ciężarówka uderza z całą siłą w mały samochód. Zaczynam krzyczeć i płakać jednocześnie. Przytulam się do mężczyzny, dygocząc z zimna i strachu. Moje serce przez moment przestaje bić, tak samo jak serce przyjaciółki, która ginie pod kołami tira. Moje łzy mieszają się z deszczem.

– Wszyscy zginęli – szepczę.

Bughuul nic nie mówi, po prostu mnie przytula, a ja dalej płaczę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro