XL. Amortencja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Czy ktoś ma pojęcie czym może być Amortencja? – zapytał nauczyciel. W górę uniosły się trzy ręce. Jej, Riddle'a i jakiegoś gryfona siedzącego przed Davidem, który najwyraźniej się z nim przyjaźnił. Oczywiście faworyzowanie ślizgonów wyszło jej na dobre, a fakt że damy mają pierwszeństwo tym bardziej – Alexandro proszę powiedz nam co wiesz – wskazał ją Slughorn a inni się na nią spojrzeli.

Przestała pocierać dłońmi (ze względu na to, że klasa eliksirów była w lochach i było tam zimno) po czym wstała.

- To najsilniejszy istniejący eliksir miłosny, który należy do eliksirów zaawansowanych. Wywołuje on nie tylko miłość ale również chorobliwą obsesje. Jego charakterystycznymi cechami są między innymi perłowy połysk i zapach zależący od tego co najbardziej lubimy i co najbardziej kojarzy nam się z miłością – wytłumaczyła po czym usiadła na swoje miejsce.

- Doskonale Alexandro, plus dziesięć punktów dla slytherinu! – odparł uradowany nauczyciel a kilkoro gryfonów westchnęło. Koniec roku coraz bliżej a oni walczą o puchar domu.

- Dziś będziemy przygotowywać owy eliksir, jednak teraz każdy z was powinien podejść i powąchać prawidłowo wykonaną amortencje – tłumaczył dalej – jest to potrzebne by stwierdzić czy uważony przez was ma prawidłowy zapach. Choć wątpię by na tym poziomie komuś się udało.

Każdy po kolei podchodził i wąchał. Riddle stal w kolejce za nią. Była ciekawa co mogłaby poczuć ponieważ sama do końca nie była pewna zapachu, który mogłaby kochać.

Kiedy nadszedł jej czas, pochyliła się nad kociołkiem z przygotowanym wywarem. Poczuła mieszankę trzech zapachów. Najsilniejszym z nich był zapach lasu i świeżości, później zapach soku dyniowego który kojarzy się jej z hogwartem i na koniec zapach towarzyszący przy warzeniu eliksirów. Teraz wiedząc jaki efekt powinna uzyskać, ruszyła do swojego stanowiska gdzie pracować miała sama. Obok niej usadowił się Riddle który wyglądał tak jakby zrobiło mu się niedobrze.

- Żle się czujesz? – zapytała po chwili nie będąc pewna czy dobrze postąpiła pytając go o samopoczucie.

- Ani słowa – wycedził i zaczął podgrzewać wodę w kociołku.

Alexandra tym czasem zaczęła kroić korzenie mandragory i skórki pomarańczy. Lekcja mijała w spokoju w trakcie której Slughorn opowiadał o dodatkowych właściwościach amortencji. Po około godzinie spora część osób skończyła. Ona dodawała jeszcze ostatni składnik po czym mogła zakryć swój kociołek. Eliksir miał odstać dwa tygodnie ponieważ im dłużej się odczekiwało tym większą miał moc.

Ponownie dostrzegła jak Bentely odwraca się w jej stronę mimo, że dziewczyna siedząca razem z nim robiła wszystko by zwrócił na nią uwagę. W tej chwili miała ochotę się roześmiać. Zauważyła też, że Bentely w dziwny sposób spogląda na Riddle'a. Zresztą nie było to jedno stronne. Kiedy wychodzili z klasy, ślizgon złapał ją za szatę i zaczął prowadzić korytarzem.

Szli tak do czasu aż nikogo nie było w pobliżu.

- Wiem, że on coś knuje, nie musisz mówić – mruknęła wiedząc, że Riddle najprawdopodobniej przeczytał myśli chłopaka i chce ją uprzedzić by nie nabawili się oboje kłopotów.

- Znasz jego myśli? – zadziwił się – czyli jednak nauka nie poszła w las – dodał odchodząc. No tak jak zwykle zamienili dwa słowa i ją zostawił samą na jakimś odludziu. To było u niego typowe.

Dwa tygodnie później mieli sprawdzić efekt końcowy swoich eliksirów. Slughorn chodził od stoiska do stoiska i wąchał każdy wywar, co jakiś czas krzywiąc się. Kiedy dotarł do ostatniej pary nieźle się zdziwił. Powąchał Eliksir Alexandry i Toma po czym powiedział.

- Gratuluje Alexandro. Tom, niewiele brakowało – odparł wracając na przód pomieszczenia – W grupie znalazła się tylko jedna osoba z idealnym eliksirem. Pogratulujcie Alexandrze jej genialnego wyczucia – dodał po chwili a ślizgoni zaczęli klaskać. Ślizgoni i jeden gryfon, David Bentely. Wtedy odezwała się Elle.

- Profesorze ale mój tez jest prawidłowy! – powiedziała z pretensją w głosie. Miała pewien plan i to był pierwszy krok – Dlaczego pan wiecznie musi zachwalać wszystko co zrobi ta idiotka! – dodała zwracając swój nienawistny wzrok w stronę Alexandry.

- Elle Outseed za zwracanie się do koleżanki w ten sposób, w zadość uczynieniu umyjesz jej kociołek! Nie wspominając o należących się jej przeprosinach! Co to twojego eliksiru to nie był prawidłowy –odparł wkurzony Slughorn. Dawno nikt nie widział go tak poirytowanego. Jednak wszyscy wiedzieli, że nikt nie ma prawa tykać jego przyszłych trofeów i pupilków.

Elle po chwili podeszła do Alexandry i z fałszywym uśmiechem uniosła dłoń w jej kierunku.

- Wybacz, poniosło mnie – odparła wbijając jej paznokcie w dłoń, jednak tego Alexandra mogła się po niej spodziewać.

Kiedy wszyscy wychodzili z klasy ona zabrała się za mycie kociołka Alexandry. Jednak pierwszym co zrobiła, to wykorzystując nieuwagę nauczyciela wyjęła sporej wielkości fiolkę i wlała do niej część zawartości kociołka z idealnie przygotowanym eliksirem. Zakorkowując szklane naczynie z uśmiechem na twarzy zabrała się do mycia kotła.

Tymczasem Alexandra zauważyła, że czeka na nią Bentely. Kiedy wszyscy się oddalili postanowił do niej podejść.

- Masz okropną koleżankę na swoim roku – odparł próbując pokazać, że pogardza tymi którzy uprzykrzają jej życie.

- Ślizgońska natura – odparła nieco beznamiętnie choć on zdawał się tego nie widzieć.

- Ty taka nie jesteś – powiedział najwyraźniej chcąc się jej jeszcze bardziej przypodobać.

- Wal prosto z mostu, czego chcesz?– mruknęła po chwili.

- Widzisz... chciałem zaprosić cię na wspólne wyjście do hogsmeade – zaczął niepewnie – Wcześniej spędzić jeszcze trochę czasu wspólnie...

- Dobrze, może być – uśmiechnęła się wiedząc, że to nie on zamieni te wyjście w koszmar tylko ona.

Tymczasem Tom zmierzał na obiad. O dziwo tego dnia usiadł obok niego ktoś inny niż Nott czy Abraxas Malfoy. Była to dziewczyna z dormitorium Alexandry. Najwyraźniej liczyła na jakąś rozmowę jednak on słowem się nie odezwał i w ciszy spożywał posiłek. Zauważył później, że Alexandra spóźniła się kilka minut na obiad.

- Wiesz gdzie mnie szukać – usłyszał szept blondynki, która obok niego siedziała. Zignorował to i skupił wzrok na Alexandrze która usiadła naprzeciwko. Wziął łyk soku dyniowego i jadł dalej. Te dziwne uczucie pojawiło się z czasem.

Chciałabym zaprosić was do mojego nowego opowiadania na watt „Madame czysta krew - Bellatrix Black"
Moim zdaniem jakościowo jest o wiele lepsze niż te. Myślę, że nawet jeśli nie interesuje was zbytnio postać Bellatrix to warto przeczytać te wypociny bo tak jak z pewnością każdy autor włożyłam w nie sporo serducha. Polecam zajrzeć do opisu ❤️
Tu macie okladke i życzę milego czytania o ile was zachęciłam.

Dodam również że oba opowiadania się łączą ze sobą. Nie są zupełnie innymi historiami tylko należą do wspólnego kanonu który powoli tworze 🤫🤫

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro