XLI. Nie - Riddle

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Alexandra jeszcze nigdy nie widziała u Toma takiego uśmiechu. Szczerzył się jak głupi i nie mogła wytrzymać.

- Co cię tak rozbawiło Riddle? – zapytała kpiąco patrząc na wyszczerz wiecznie poważnego lub naburmuszonego chłopaka.

- Ja... ja muszę iść do Elle! – odparł gwałtownie wstając i kierując się do wyjścia z Wielkiej Sali. Alexandra przez chwilę siedziała skołowana po czym wzięła ostatni kęs i pobiegła za nim zaniepokojona tym nienaturalnym zachowaniem u niego. Dostrzegła go kiedy wchodził do pokoju wspólnego. Kiedy już sama go dogoniła, nie zdążyła zareagować, bo chłopak właśnie podbiegł do Elle i z zaskoczenia ją pocałował kładąc przy tym dłonie na jej tali.

Zatkało ją na moment.

Stanęła jak wryta mimo, że dobrze wiedziała, co jest powodem dziwnego zachowania Riddle'a. Nigdy nie potrafiła sobie wyobrazić tego, żeby chłopak kogokolwiek pocałował, zachowywał się tak jakby nie posiadał uczuć. Teraz stała i wpatrywała się w całą tę sytuacje bo nadal się od siebie nie odkleili. On był w tej chwili taki... taki dziwny. Jak uśmiech potrafił odmienić człowieka.

Uznała, że lepiej zrobi coś, nim chłopak zdąży zrobić coś głupiego, czego oboje będą żałować. W dodatku nie mogła patrzeć na to jak Elle dostaje jakiegoś ataku szczęścia. Dziwiło ją jedynie to jak chłopak mógł nie zauważyć amortencji w swoim napoju.

Podejrzewała już nawet skąd wzięta została amortencja... Głupia mogła ją wylać to by do tego nie doszło. Jeśli to rzeczywiście jej eliksir został do tego użyty to prawdopodobnie efekt powinien utrzymywać się maksymalnie do dwóch dni. Musiała zdobyć odtrutkę.

- Tom! – zawołała dziwnie się czując przez to, że użyła jego imienia a nie nazwiska. Chłopak po tym jak odkleił się od Elle, zwrócił się w jej stronę. Zrobił to niechętnie ale jednak.

- Potrzebuje z tobą pogadać, dosłownie minuta – odparła wiedząc, że chłopaka może być ciężko przekonać.

- Jestem zajęty – odparł chłodno, cóż więc wobec niej nic się nie zmieniło.

- Chodzi o nasze sprawy – zawołała po chwili a on podszedł do niej i nieznacznie syknął.

- Czego?

- Bazyliszek – szepnęła a on zrobił zdziwioną minę – Musisz coś zobaczyć to dosłownie sekunda, potem wrócisz do Elle – powiedziała ze stoickim spokojem, tak by nie wyczuł podstępu choć „zakochany" i tak był ślepy.

Po chwili podążał za nią korytarzem. Alexandra dostrzegła drzwi prowadzące do Sali od eliksirów. Otworzyła drzwi i oboje tam weszli. Na szczęście Slughorna nie było. Kiedy rozglądał się czekając na nowiny ona zdążyła zabrać mu różdżkę i użyć zaklęcia zamykającego.

- Co chcesz mi pokazać!? – odparł zniecierpliwiony – Marnujesz mój czas! – dodał po chwili i zbliżył się do drzwi chcąc wyjść. Ona grzebała po szafkach szukając odpowiedniej rzeczy. Wydawało się jej, ze pod wpływem eliksiru robił się agresywny pod nieobecność „ukochanej". Usłyszała trzask zobaczyła, że chłopak ze wściekłością uderzył krzesłem o drzwi zorientowawszy się, że jego różdżka zniknęła.

- Szybciej, szybciej – mruczała pod nosem szukając odtrutki. Riddle zdawał się naprawdę szaleć.

- Raintgrow wypuść mnie, ja ją kocham nie możemy tracić czasu! – wrzasnął a ona w końcu znalazła to czego szukała w jednej z szuflad Slughorna znajdujących się w jego biurku. Już trzymała w ręku bezoar.

- Mam już to z chciałam ci pokazać – odparła spokojnie – Tom jesteś otruty, musze cię wyleczyć – dodała po chwili a chłopak zdawał się uspokoić, choć desperacja nadal dawała się we znaki.

- Nie jestem otruty tylko zakochany! – odparł kopiąc w drzwi. Alexandra nie czekając wyciągnęła różdżkę i wrzasnęła – Dretwota! – chłopak padł na ziemie i wtedy mogła w spokoju zrobić, to co musiała. Wiedziała, że nadal jest świadomy i może się szamotać, wiec usiadła na nim przypierając go swoim ciężarem. W końcu wepchnęła mu do buzi kamień wielkości orzecha.

Przez moment miała wątpliwości czy to zadziała. Nie minęło kilka chwil a chłopak się ocknął z nieco nieprzytomnym wyrazem twarzy. Później nagle spojrzał się na nią w dziwny sposób.

- Dlaczego na mnie leżysz – odparł rozglądając się po nieco zdemolowanym pomieszczeniu. Wtedy dostrzegła, że znajdują się w nieco dwuznacznej pozycji. Mimo to dopiero teraz zauważyła jak zmroził ją jego dotyk kiedy chłopak chcąc się podnieść złapał ją w tali.

Było niezręcznie.

Gwałtownie wstała by wszystko wytłumaczyć.

- Napiłeś się eliksiru miłosnego i musiałam cię obezwładnić żeby podać odtrutke. Dostałeś szału! – odparła rozemocjonowana a w dodatku skołowana tym, że wcześniej wręcz na nim leżała.

- Ty mi podałaś amortencje!? – kiedy to mówił jego policzek zadrgał ze wściekłości.

- Nie, to była Elle. Chyba nie myślisz że mogłabym to zrobić... – prychnęła – Próbowałam cię powstrzymać nim zrobisz coś głupiego.

- Spisałaś się – odparł chłodno. Dawny Tom prefekcja Riddle powraca.

Podszedł do niej. Trzymała dłonie na głowie nadal zażenowana wszystkim. On zdjął z niej jej własne dłonie i położył swoją dłoń na jej policzku. Patrzył się prosto w jej oczy i przesunął palcem po wardze. Teraz się nie sprzeciwiła, wiedział że miał ją w garści. W tej chwili ufał jej bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

- Pora na nagrodę – zabrał rękę z jej twarzy. Czuł się nieco mdło po eliksirze. Tamta smarkula mu jeszcze za to zapłaci, ale nie pora na to.

- Nagrodę? – zapytała nagle zaczynając myśleć nieco racjonalniej niż przedtem kiedy działała pod wpływem chwili.

- Udowodniłaś, że mogę ci naprawdę zaufać – odparł a ona zrozumiała. Wszystko co się działo było pewnego rodzaju testem.

- Więc?

- Próbuje odkryć sposób na nieśmiertelność – powiedział i oboje dostrzegli, że klamka u drzwi się poruszyła. Teraz mieli kilka sekund do największej wtopy życia. Sala eliksirów była zdemolowana a w dodatku była tam sam na sam z Riddle'm. Spojrzała na niego błagalnym wzrokiem nie wiedząc co robić. W końcu drzwi się otworzyły a Slughorn krzątając się stanął u progu drzwi skołowany zaistniałą sytuacją.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro